Quantcast
Channel: ZIELONA METAMORFOZA - blog o architekturze krajobrazu, ogrodnictwie, projektowaniu

NAJWIĘKSZE TULIPANOWE POLA W POLSCE - CHRZYPSKO WIELKIE

0
0


Ten wpis zdobył na naszym FB już prawie 4000 odsłon, więc nie powinno go zabraknąć również i tu :). 

Chrzypsko Wielkie, Wielkopolska, godzinka drogi od Poznania. 

To największe tulipanowe pole w Polsce ciągnie się prawie po horyzont. Kolorowe pasy kwiatów falują lekko przed oczami. Wydają się nie mieć końca. Pięknieutrzymanełany dorodnych tulipanów wabią przejeżdżających. Wydaje mi się, ż tylko mieszkańcy Chrzypska na ich urok odporni. Reszta parkuje i choćby przez siatkę robi pamiątkowe fotki. Kto był w holenderskim, wiosennym ogrodzie świata, Keukenhoff (link), wie jakie to wrażenie. 

Jak wiadomotrudno w tym kraju nie ocierać się o politykę. O tym, że bardzo trudno w prywatnych rozmowach, to znane, ale, że zawieje polityką między tulipanami w Chrzypsku, tego się nie spodziewałam. Okazuje się, że jest to jedyne miejsce, gdzie prezydenckie pary leżą pod ziemią. Dosłownie leżą sobie wygodnie w dość dużej domieszce piasku ;).Dzieje się tak, gdyż w Chrzypsku obok wielu tulipanów, jest również tulipanowa polityka i to w wielu kolorowych odmianach:) Zapraszamy wraz z Gospodarzem, Panem Bogdanem Królikiem, właścicielem ponad 6 milionów cebulek i wielu posiadanych praw do wyhodowanych przez pasjonatów pięknych odmian tulipanów. Może niektórym politykom to nie się nie podobać, ale oczywiście in vitro ;-)




tulipan 'Jolanta Kwaśniewska'




tulipan 'Jerzy Buzek'


 tulipan 'Preludium Chopina'










tulipan 'Anna Komorowska'



tulipan 'Maria Kaczyńska'



Tulipan 'Lech Kaczyński'. Uroczyste nadanie imienia tej nowej odmianie miało miejsce w Chrzypsku Wielkim podczas corocznych Dni Drzwi Otwartych.
Jej hodowcą jest ogrodnik z Holandii - Simon Pennigs, któremu wyhodowanie tej odmiany zajęło 16 lat.


tulipan 'Lech Kaczyński'


tulipan 'Jan Paweł II'


W Chrzypsku co roku odbywają się MTT  - Międzynarodowe Targi Tulipanów. Z okazji ostatnich (2016), które właśnie się kończą, nową odmianą, która je uświetnia  jest 'Bronisław Komorowski'. 
Hurtownia Ogrodnicza Bogdan Królik powstała w 1997 r. 

Wśród nowości prym wiodą nowe odmiany tulipanów. Pierwsza z nich to 'Agalia' - odmiana tulipana wyhodowana przez polskich naukowców, która 4 lutego 2010 r. została wpisana do Księgi Ochrony Wyłącznego Prawa pod numerem O2232.



tulipan 'Apricot Beauty'

tulipan 'Cummins'

'?"



'?'
tulipan 'Moureen Double'
'?'

Niestety nie wszystkie tulipany są oznaczone. A szkoda. Niektóre są bardzo piękne a ich ilość robi niesamowite wrażenie. Różnorodność i "pstrokatość" bardzo nam pasują do wiejskiego ogródka :)

Najwięcej radości miałyśmy na polu, gdzie można nam było wykopać co tylko chciałyśmy. Sama radość:) Obłęd w oczach. Na drugi dzień zaczynały się Targi, wszystko było gotowe. Nie zostawiłyśmy śladów.








tulipan 'Hollywood star'
tulipan 'Jerzy Buzek'
tulipan 'Polonia'
tulipan 'Shirley'
tulipan 'Synaeda blue'

Serdecznie dziękujemy panu Bogdanowi za tak wiele poświęconego czasu i to tuż przed godziną „0”. Byłyśmy w sobotę późnym popołudniem. Nazajutrz zaczynały się Międzynarodowe Targi


Kto by pomyślał, że ten dzień się tak potoczy? Do południa "na koparce" ... a  wieczorem tulipanowy deser:)


 

A oto i sam Gospodarz i jak go tu nazywają -Tulipanowy Król:)



 Pozdrawiam :)
ewa





















ARBORETUM LEŚNE NADLEŚNICTWA SYCÓW

0
0


Co powiecie na takie miejsce? Arboretum Leśne Nadleśnictwa Syców koło Wrocławia. Znacie? Mało znane chyba i dobrze. Dobrze, bo w chwilach kiedy mamy chęci, ale i wizję wojsławickich tłumów w tamtejszym arboretum, warto takie zaciszne miejsca znać. I EM zna. W tym wypadku postawił jednak warunek!: "Nie bierz tylko aparatu!"

- ???? Kara jakaś? Naprawdę? OK. Słowo harcerza! Nie ma sprawy! :)

Pędzimy więc eS-ką za Wrocław. Pogoda piękna. EM w swoim żywiole. Połyka oczami kwitnące maki przydrożne i rzepak. Majówka. W mojej kieszeni leży sobie wygodnie mały Nikkonik. Niezauważony śpi. Przecież tego maleństwa nie możnachyba nazwać aparatem?;) Dojeżdżamy. 


Patrzę: Arboretum Leśne Nadleśnictwa Syców.


-  Nigdy byś stąd nie wyszła, gdyby był aparat:). Podoba się? 



Wyraźnie jest zadowolony z braku aparatu.Pierwsza połowa zdjęć robiona jest więc w tajemnicy i pokracznie zanim EM się zorientuje. Niech ma miło, no przecież. Przyjaźń zobowiązuje:) Dotąd spełniał wszystkie moje fotograficzne zachcianki, więc ma sporo zasług na koncie.


 
















Jest w Arboretum wiele kolekcji. Są aleje! Na przykład magnoliowa, lipowa, modrzewiowa i jabłoniowa. Jeszcze nie są bardzo okazałe, ale są. Czyżby były sadzone dla potomnych jak te przydrożne już znikną na dobre?

judaszowiec kanadyjski, któremu kwiaty wyrastają prosto ze zdrewniałych gałązek



Malusowa aleja czyli ozdobnych jabłoni Malus x purpurea coś dla EM



Jabłonie ozdobne są jednymi z najpiękniejszych drzew ozdobnych. Dorastają do ok. 5m. Posiadają pędy koloru wiśniowego a kwiaty jak sami widzicie, bajeczne.


aleja lipowa dla potomnych?

las cypryśników błotnych! To te, które wypuszczają pneumatofory (korzenie powietrzne w formie kopców)


świerki wężowe w sporej liczbie 


Jest też w arboretum kolekcja tulipanów i narcyzów. Dziwi jednak nieco sposób ich eksponowania. Jak nie w „trumnach”, to tuż obok toalety. Może żeby nikt nie ukradł? Tu akurat kręcą się ludzie? Może być, że to to... 




ponoć narcyz 'MOUND HOOD', ale jakiś dziwny? Za drobny.

'SIR WINSTON CHURCHIL' (widać i tu polityka w odmianach :))


'GEORGETTE' o tyle ciekawa, że wielokwiatowa na jednym pędzie



'BELICIA' również tulipa wielokwiatowa










Gdzieś na tej wysokości arboretum EM się zorientował. Uf. Można było już legalnie robić zdjęcia. 
Wiec dalej był las trzeciorzędowy, mokradła, pamiątkowe aleje i drzewa. Alpinarium i wiele rozstawionych drewnianych huśtawek ogrodowych. To miłe urozmaicenie. Sporo tu również ptaków i płazów. Uważać należy na łabędzie! Zwłaszcza jeśli wpadniecie na pomysł założenia białej spódnicy lub spodni. Nie dają łatwo za wygraną i próbują przepędzić białych intruzów. Dopiero z bliska orientują się, że to nie konkurencja.





























Tak więc jeśli na zbliżający się weekend nie macie planu polecam arboretum. Jest kawiarnia i szkółka z roślinami do kupienia. I na pewno dłuuuugi spacer. A pogoda ma być ładna!


A następnym razem zapraszam na piwonie. Jeśli się uda powinny być te z czeskiej Pragi, z prywatnej kolekcji i te z narodowej – we wrocławskim Botaniku.


Pozdrawiam :)
ewa






PIWONIE, PIWONIE, PIWONIE - 400 odmian PeonyMAX w MIĘKINI

0
0



Obiecałam piwonie i są. Nasza narodowa kolekcja  we wrocławskim ogrodzie botanicznym nieco mnie rozczarowała. W Dzień Matki jeszcze nie zakwitła. Okazała się też znacznie uboższa niż kolekcja prywatna pewnej wrocławskiej pasjonatki. 

Zapraszam na plantację piwonii Moniki Czupińskiej w Miękini. 



'CORAL CHARM'
'CORAL CHARM'
'CORAL CHARM'
O miano królowych tradycyjnych wiejskich ogrodów piwonie nie muszą się martwić. Choć kwitną w mgnieniu oka i znikają znienacka, bo deszcz… bo słońce… bo wiatr, to i tak co roku czekamy na nie w napięciu. Taka już ich magia i nieprzewidywalność.

Długa historia ogrodowa ma wiele rozdziałów. W jednym z nich znajdują się niecodzienne losy piwonii. Współcześnie królują w wiejskich i podmiejskich ogrodach, ale początki tej wielowiekowej opowieści sięgają jednak do arystokratycznych korzeni. Przebyły długą drogę ze znamienitych cesarskich pałaców Chin, Japonii a później napoleońskiej Francji abyw maju i czerwcu czarować swym pięknem, zapachem i różnorodnością.  




Z różnorodnością piwonii to jest nawet pewien kłopot. Ich klasyfikacja, to jedna z najbardziej skomplikowanych. Istnieje ich kilka, jedna bardziej zawiła od drugiej. Pani Monika ma na to jedną radę. Stworzyła własną. Podzieliła swoje 400 odmian na 3 grupy. Herbaciane, Itoh i krzewiaste. Itohy to mieszańce dwóch pozostałych.

Itoh 'BARTZELLA'
Itoh 'BARTZELLA'
Itoh 'BARTZELLA'
Itoh 'BARTZELLA'
Itoh 'BARTZELLA'
'LORELAI' - o pięknym łososiowym kolorze
'JULIA ROSE'

'CHALICE'
'CHALICE'
'CHALICE'


'SALMON DREAM'
'SALMON DREAM'
'SALMON DREAM'

'BOWL OF CREAM'
'JULIA ROSE'
                                                                                'ALLEYCAT'            fot. Monika  Czupińska/ PeonyMAX
                                                                                'ALLEYCAT'            fot. Monika  Czupińska/ PeonyMAX
                                                               'ALLEYCAT'            fot. Monika  Czupińska/ PeonyMAX
 'ALLEYCAT'

'MARY JO LEGARE'
'MARY JO LEGARE'
Porażona słońcem 'MARY JO LEGARE'



'BUCKEYE BELLE'
'BUCKEYE BELLE'
'BUCKEYE BELLE' w cieniu prawie w kolorze czarnym



'Carnation Bouquet'
'Carnation Bouquet'
'Carnation Bouquet'
'Carnation Bouquet'


Zaczynali z mężem od pasji. 

"Kto nie wierzy, że marzenia się spełniają, nie wie ile mocy jest w realizowaniu pasji". 

Początkowo kolekcjonowali piwonie dla własnej przyjemności. Sprowadzają je z Holandii, wymieniają się i kupują w Polsce. Kolekcja rośnie i w tej chwili zajmuje dwa pola. A przecież to tylko pasja, bo na co dzień są rolnikami. Kiedy kolekcja rozrosła się do 400 odmian, skrupulatnie rozpoznanych i nazwanych, założyli w styczniu 2016 sklep internetowy. 
Rozbawił mnie komentarz  pod jednym ze zdjęć ich firmy, Peony MAX, na FB: „Sprzedajecie te piwonie czy denerwujecie ludzi, :)))? ". Nie można się doczekać, to zrozumiałe! Zamawiać można przez sklep, ale realizacja sierpień, wrzesień, październik. Bo żniwa :)


Pola piwonii PeonyMAX odwiedziłyśmy z Damą, Nadworną Lekarką i Lilą w Dzień Dziecka. W industrialnym otoczeniu robiły niesamowite wrażenie. Postaram się jak najszybciejopisać pokazane odmiany, ale nie jest to łatwe. Dama, mimo swej ogromnej wiedzy, robiła notatki a ja zdjęcia. Muszę je teraz połączyć w pary a to sporo pracy. Dama kocha płonące i ogromne kwiaty, ale notowała też dla mnie budzące mój zachwyt "dziwaki". Bądźcie cierpliwi. Cały czas uzupełniam.






Przekwitająca już  'SCARLETT O'HARA'


'CLOWN'
'CLOWN'
'CLOWN'
'CLOWN'
                                   'AMERICA'     fot. Monika  Czupińska/ PeonyMAX

                                     'AMERICA'     fot. Monika  Czupińska/ PeonyMAX
                                   'AMERICA'     fot. Monika  Czupińska/ PeonyMAX
Tu jeden krzew w różnych odcieniach  'ELIZA LUNDY'

'DO TELL'
'DO TELL'

'DO TELL' stąd

'CHEDDAR GOLD'

'MANY HAPPY RETURN'




'HENRY BOCKSTOCE'



"ROSE HERT"
"ROSE HERT"
"ROSE HERT"
odmiany piwonii, peony Max, zielona metamorfoza, pogrody wiejskie, projektowanie ogrodów

odmiany piwonii, peony Max, zielona metamorfoza, pogrody wiejskie, projektowanie ogrodów

odmiany piwonii, peony Max, zielona metamorfoza, pogrody wiejskie, projektowanie ogrodów
'Nellie Saylor'
'WHITE CAP'


Piwonie przeżywają obecnie renesans. Coraz częściej są wykorzystywane w bukietach i wiązankach ślubnych. Ale czy to kogoś dziwi? Dziwi, że dopiero teraz :)
Dziękujemy Pani Monice za poświęcony czas, pyszne czereśnie  i wspaniałą kolekcję, którą mamy tak blisko :)


ewa

 
http://peonymax.com/pl/


P.S

Dla tych, którzy chcą dowiedzieć się nieco więcej o piwoniach polecam 'Piwonie' Wydawnictwa ZYSK i S-ka











GROSZKI I RÓŻE NIE TYLKO W WIEJSKIM STYLU

0
0
Nieznana jak dotąd nikomu 'PINK CANDY'


Miłość do róż nie jest miłością łatwą. Kto kocha róże ten wie. Ma w sobie wiele z przyjemności chodzenia boso żwirowymi ścieżkami. Ogród, miejsce dobrze nam znane, staje się wtedy ogrodem sensorycznym, odkrywanymponiekąd na nowo i bardzo ostrożnie. Jest lato, być może macieupragnione wakacje. Jeśli nie, znajdźcie choć chwilę czasu na bose spacery. Dobrze, kiedy można iśćprzed siebie po miękkiej trawie, ale czasem ostre kamyki, to jedyna droga. Stąpając więc ostrożnie i z wyczuciem liczmy się z bólem. Możemy też usłyszeć, powiedziane z troską:„Źle stawiasz stopy. Zacznij od palców, wtedy mniej kłuje”...



Tak radził Tomek, kiedy o 9.00 delikatnie jeszcze siąpił deszcz a my w tym majowym deszczyku przemierzaliśmy boso jego Ogród Traw w Radkowie (post). Dzięki Ci Tomku i za tę radę, która w szybkim czasie okazała się bardzo uniwersalna. Jak się też okazało, zróżami właściwie jest bardzo podobnie.



"GERBE  ROSE'


Jeśli zdarzy się komuś, że pokocha róże lub zostanie przez jakąś, na przykład różową piękność 'Gerbe Rose', złapany we wnyk, być może powinien zacząć od nauki chodzenia na palcach.

Przede wszystkim umiejętność ta przyda się bardzo wśród miłośników róż. Później, kiedy już wejdzie nam w krew i stanie się drugą naturą, możemy sobie sprawić jeszcze specjalne rękawiczki na dłonie.

Oczywiście jeśli do tego czasu nie zakochamy się w liliowcach lub daliach.


'WESTERLAND'

Nie spodziewajmy się, że ogromna różnorodność kształtów i kolorów będzietu naszym sprzymierzeńcem, bo choć każdy znajdzie wśród róż coś dla siebie, wśród miłośników raczej stąpajmy na palcach i słuchajmy. W obrębie bowiem tego wspaniałego,światowego bogactwa jednej przecież rodziny, jej amatorzyi miłośnicy toczą niewidzialny i zacięty spór o pierwszeństwo wśród płomiennych kwiatówsłusznej wielkości i wytrzymałości "Niemek" nad delikatnymi, bladymi może nieco i czasem podatnymi na wpływy, ale jakże pełnymi wdzięku "Angielkami" czy też "królewnami" z historycznych epok. O czasem prozaicznie brzmiących "Amerykanach" nie wspomnę.

Jeśli wizja samotnej krucjaty i wędrówki przez wieki różanej historii i zakamarkisetek (tysięcy?) rosarium jest Wam obca, możeciewstąpić do Polskiego Towarzystwa Różanego. Jest takie we Wrocławiu. Tam, wśród ludzi pełnych dobrotliwych pasji i bogatej wiedzy będziecie bardziej bezpieczni.

P. Marian Sołtys i inni miłośnicy róż na spotkaniu PTR we Wrocław, 2016 r.
WROCŁAW
Różajest, jak mówi Pan Marian Sołtys (http://www.roses.webhost.pl/), tak udomowiona jak pies czy kot. "Zda się powstała by ludziom dawać radość i szczęście. Jej bliskie relacje z człowiekiem sprawiły, że zaczęła nazywać się jak człowiek, przybierać jego imiona i nazwiska, upamiętniać rzeczy dla niego cenne i ważne. To bardzo bliskie relacje"...

że są z nami od bardzo dawna. Ich ciernie ranią, ale i chronią. Mogą nawet stanowić zasieki jak zdarzyło się na Linii Maginota, gdzie róża przeszła do historii  jako Rose de la Ligne Maginot. Kto mógł przypuszczać, że setki róż kwitły w koszarach, a nawet na szczycie niektórych umocnień Linii Maginota? Tej historii wysłuchałam, opowiedzianej cudownie przez  Pana Mariana  na pierwszym spotkaniu Towarzystwa, ale można o tym, i o onomastyce, przeczytać w linku, gdzie Pan Marian ją opublikował. Jest naprawdę bardzo ciekawa i pouczająca.

rosa rugosa
żywopłot z róży rosa rugosa w Giebułtowie :)

rosa rugosa
OGRÓD NR 9
rosa rugosa

GIEBUŁTÓW- IZERY
Pouczająco było też w Giebułtowie z okazji 3 edycji Ogrodów Otwartych 2016.Nieduży Giebułtów w Izerach różami już nieźle stoi a nawet naprzód kroczy i to nie na palcach. Jeśli ten trend różanynadal się tu utrzyma, to rośnie Panu Marianowi konkurencja. Obawiam się jednak, że mało kto będzie jak on czekał 30 lat, dając szansę Rosa filipes żeby zakwitła.  


Rosa filipes / róża cienkoszypułkowa
Rosa filipes / róża cienkoszypułkowa

Na pierwszy rzut okachyba można się domyślić, że coś tu w G o "moich ogrodach" niechcący opowiadam, bo opowiadam, ale nie żeby nachalnie. Te pomysły, gdzie indziej wykorzystane i w innych kontekstach, tu w G znajdują jednak chętnychdo kopiowania.Pobyty owe zaowocowały nawet i doczekałam się własnego kącika Ewy D. z okazji III Ogrodów Otwartych. Oczywiście nie za to gadaniei nie jego twórczy wpływ. Broń Boże! 

ZapracęKILOFEMten kącik dostałam. (Panie Mateuszu, jakby Pan to kiedyś czytał, to proszę, jest dowód). Tu w G należy uważać co się mówi, bo można być na bardzo poważnie wziętym.  Samo gadanie ..."kilofem Panie Mateuszu, kilofem"... to tylko w Mściszewie jest możliwe bez konsekwencji  i dobrze robi wszystkim na nerwy,gdyż nikt go na poważnie nie bierze. Ale nie tu w G.

(Notabene dodam, że w Mściszewie nauczyli mniemałą koparką kopać, gdyż kilofa tam nie mają ;))

Kącik Ewy D./ OGRÓD NR 8
OGRÓD NR 8
OGRÓD NR 8
 Rosa 'Jasmina', dla której chyba najlepsza jest pergola, gdyż ma tendencję do "zwisania". Można ją wtedy podziwiać w pełni.
OGRÓD NR 8
OGRÓD NR 8






OGRÓD NR 9


Wracając zaś do Ogrodów Otwartych, to pragnę przypomnieć,żeidea narodziła się pod wpływem Dni Otwartych Domów Przysłupowych w niemieckiej wiosce Obercunnerdorf, gdzie byliśmy 4 lata temu. (post o niej) Urzekła nas wtedy tamta wieś, tak podobna w ukształtowaniu terenu do izerskiego Giebułtowa, ale zadbana, czysta i ukwiecona. Oczywiście i jej domy przysłupowe nas urzekły, ale już wcześniej, pod wpływemJanusza, co tu, na tym blogu, mądrymi tekstami przysłupy i szachulce zainicjował. Postanowiono wtedy przenieść ten pomysł na polski grunt,otworzyć zaś nie domy przysłupowe (te w Giebułtowiebardzo liczne, ale w opłakanym lub zakamuflowanym styropianem stanie), lecz ogrody, tak aby stały się jeszcze piękniejsze, ukwiecone i wiejskie. Mieliśmy również nadzieję, że  malutka przestrzeń publiczna Giebułtowa na tym zyska. Czy to się udało? Kto bywa, ten wie. Może ktoś w komentarzu napisze? Sporo jest też w czasie Dnia Ogrodów Otwartychzabawy i miłych towarzyskich spotkań. 


OGRÓD NR 10
OGRÓD NR 10
OGRÓD NR 10
OGRÓD NR 10


Mało w tym roku chodziłam po ogrodach w Giebułtowie. Za mało. Może jeszcze zdążę. Taki rok. Koło ogrodu z groszkami, który otwarto w tym roku dla zwiedzających pierwszy raz, chodziłam na palcach, bo jednak liczne plastikowe krasnale, bociany i Flip z Flapem jakoś do mnie przyjaźnie nie przemówiły. Megi się ze mnie śmiała, kiedy powiedziałam, że boję się tam wejść. Choć raczej już wiadomo, że się nie boję. Może ona weszła? Może coś z niego pokaże? Może coś ze mną nie tak? Raczej mi to już zostanie, więc trudno. 
Natomiast szczery mój podziw wzbudziły tu właśnie, o płot oparte, groszki i róże w splocie z powojnikami. Mało komu jeszcze się chce i ma czas co roku siać groszki przy różach! To miłe. Czuję się czasem jak przypadkiem pozostały przy życiu  dinozaur, kiedy pomysłem siania groszku próbuję kogoś zarazić. Ale czasem się udaje, zwłaszcza na tarasach i balkonach, bo groszki mało komu się nie udadzą a oko cieszą i na zimę kłopotu z nimi nie ma.






'NOVALIS'

Ogólnie i w Giebułtowie, i w Polsce kwiecia przybywa. Jeżdżąc sobie po kraju, który nam się dzięki S-kom i innym szybkim A, skurczył, wszędzie róże coraz częściej cieszą oko. 

Taka choćby róża 'NOVALIS'. Po prostu zachwyca od pierwszego momentu. Jest inna niż wszystkie. Pachnąca, odporna i urocza. Czyje imię nosi? Onomastyka Pana Mariana się kłania.

 ...Novalis to właściwie Georg Philipp Friedrich Freiherr von Hardenberg – niemiecki poeta i prozaik, jeden z najważniejszych przedstawicieli okresu wczesnego romantyzmu, uważany czasem za jednego z twórców tego kierunku. "Ćwiczenie czyni mistrza", na pewno znacie, to właśnie Novalis.

to piękne zdjęcie pożyczyłam stąd

Ktoś powie,  że dziwna. Może nawet, że sina, ale w odpowiednim towarzystwie... 
Zresztą towarzystwo to ważna sprawa dla róży. Jak choćby w Pszczelarni (post o niej). W ogrodzie użytkowym piękna 'Artemis', 'Lykkefund', 'Reine des Violettes', 'Rose de Rescht' i Rosa rugosawiodą wspólne życie a 'Apple Blossom' przygląda im się z sadu.

 zielona metamorfoza.pl, róże do ogrodu, ogrody, projekty ogrodów
Pszczelarnia / rosa 'ARTEMIS'
 zielona metamorfoza.pl, róże do ogrodu, ogrody, projekty ogrodów
Pszczelarnia / 'Artemis' i 'Lykkefund'
 zielona metamorfoza.pl, róże do ogrodu, ogrody, projekty ogrodów
Pszczelarnia / rosa 'Lykkefund' (po deszczu)
 zielona metamorfoza.pl, róże do ogrodu, ogrody, projekty ogrodów
Pszczelarnia/'Reine des Violettes'
 zielona metamorfoza.pl, róże do ogrodu, ogrody, projekty ogrodów
Pszczelarnia/ 'Rose de Rescht'
Pszczelarnia
Pszczelarnia / 'Rose de Rescht'
Pszczelarnia / rosa ''Lykkefund'
Pszczelarnia / 'MERY ROSE'


WILKANÓW- PSZCZELARNIA - KOTLINAODZKA

Nie mogło zabraknąć w tym roku oczywiście corocznej wizyty w gościnnej Pszczelarni, której ogród zawsze nas zachwyca i zaskakuje. Ewa, to jak wiadomo tytan pracy więc w Pszczelarni praca wre jak w ulu. Bez gruntownych zmian się nie obędzie. Ciągle coś się powiększa z rozmachem. No i kocha się róże, te wymagające i trudne i czasem nieco blade, choć nie tylko. Kocha się też groszki.






MIĘDZYGÓRZE

Wiadomo, że jak już tak blisko, to i Międzygórze się doczekało wizyty. Niestety ekspresowej. Wielkie tam zmiany, bo zarasta wszystko na potęgę, ale o tym będzie też pewnie osobny post ku pokrzepieniu serc chętnych do prac społecznych. Miło, że tak wszystko pięknie rośnie i przybywa roślin pod dobrym okiem Dziewczyn i niewidzialnej męskiej ręki, co im podpory montuje :)

 zielona metamorfoza.pl, róże do ogrodu, ogrody, projekty ogródów
Rosa 'NEW DAWN'
 zielona metamorfoza.pl, róże do ogrodu, ogrody, projekty ogródów
 Rosa 'NEW DAWN'
 zielona metamorfoza.pl, róże do ogrodu, ogrody, projekty ogródów
Rosa 'KLOSTERROSE'
 zielona metamorfoza.pl, róże do ogrodu, ogrody, projekty ogródów
'?' - prezent



CHLUDOWO -WIELKOPOLSKA

Jakby tych różanych wojaży było mało, postanowiłyśmy jeszcze odwiedzić Chludowo, gdzie Państwo Ćwik również się "otworzyli" a po nich ponoć również ROSARIUM. Pierwszy raz w tym roku firma RosaĆwik zorganizowała Dzień Otwarty swojej szkółki, a my wedle zasady, że najlepsze jest na końcu, po ekspresowym pobycie w Mściszewie, dotarłyśmy na koniec imprezy do Chludowa. I dobrze, bo było miło, swojsko i mało tłoczno a rajd po różanym safari i tak nas nie ominął i to z nie lada kierowcą. Jak się okazało, Maciek jest fanem nie tylko róż, ale i oldtimerów. Dobrze trafiłyśmy! 


ROSAĆWIK / CHLUDOWO
ROSAĆWIK / CHLUDOWO
ROSAĆWIK / CHLUDOWO
ROSAĆWIK / CHLUDOWO
ROSAĆWIK / CHLUDOWO
ROSAĆWIK / CHLUDOWO
ROSAĆWIK / CHLUDOWO
Maciej Ćwik :)


Ukoronowaniem 30-letnich działań szkółkarskich trzech pokoleń wielkopolskich pasjonatów róż z Chludowa, stała się propozycją reprezentowania na terenie Polski interesów jednego z wiodących hodowców europejskich - firmy W. KORDES' Söhne. W ten sposób powstała firma RosaĆwik, której obecnie głównym celem działalności jest propagowanie najnowszych osiągnięć w dziedzinie hodowli róż ogrodowych firmy KORDES oraz udzielanie licencji i tym samym praw do rozmnażania odmian róż KORDES'a, zainteresowanym, polskim gospodarstwom szkółkarskim.




Kto zna te żółte etykietki, ten wie już o czym piszę:) 
Austin, Fryer, Delbard, Meilland, Kordes, Tantau, McGery, Guillot to oczywiście nazwiska  niektórych hodowców róż. 
RosaĆwik wybrała Kordes'a, gdyż jak mówi Maciek Ćwik "trzy gwiazdki Kordes’a, to więcej niż ADR"... (Allgemeine Deutsche Rosenneuheitenprüfung)  I faktycznie róże z ADR-em, certyfikatem wysokiej odporności i zdrowia, są uważane są za najbardziej wytrzymałe. Nowe, zdrowe odmiany pozwalają przełamywać pokutujące stereotypy, które zaliczały róże do grupy bardzo trudnych w uprawie roślin. ADR wprowadzono w 1950 roku i objęto nim dotąd ok. 150 odmian róż.



'CHERRY LADY' o pięknym malinowym kolorze
Nawet gdy przekwita wygląda dobrze.


W ROSAĆWIK urzekła nas OBIE, zwykle tak się nie zdarza, 'Cherry Lady'. Swoim delikatnym kolorem landrynki idealnie pasowała też do koloru sukienki Pani Katarzyny :) Może i p. Katarzynę urzekła? Co ta róża w sobie ma?


Katarzyna i Andrzej Ćwik

Kto dziś pamięta skąd wzięła się nazwa tajemniczy ogród? Na pewno każdy pomyśli o powieści "The Secret Garden" autorstwa Frances Burnett, po raz pierwszy opublikowanej w 1911 roku. Skąd jednak wziął się ten tytuł?
Otóż właśnie tajemniczy ogród, to ogród różany.  Dawne odmiany róż najczęściej kwitły tylko raz. W wielkich posiadłościach angielskich stworzono więcrodzaj ogrodu otoczonego murem, gdzie warunki dla róż były korzystniejsze, a który można było zamknąć przed ciekawskim okiem gości, kiedy już kwiaty opadły lub je umiejętnie wyczyszczono. Przechadzając się obok i nie wiedząc co w środku, ogród ów zamknięty wydawał się zapewne bardzo tajemniczy. 

Dzisiejsze, nowoczesne róże powtarzają kwitnienie lub jest ono o wiele bardziej wydłużone w czasie.Przełomowe odkrycia hodowlane Kordes'a pozwalają cieszyć się różami również bez stosowania środków ochrony roślin przeciwko chorobom grzybowym. Nie każdy bowiem chce dziś stosować chemię w ogrodzie. Ich obfitość kwitnienia oraz zdrowe ulistnienie i różnorodność kolorów i kształtów daje wiele możliwość. A przede wszystkim daje możliwość "nauczenia się róż" zaczynając od tych z ADR-em, które się najczęściej i z reguły każdemu "udają". Stopień trudności można wszak zwiększać powoli.

NOSTALGIA', róża początkowo wyhodowana dla kwiaciarni, jako ta mniej pachnąca, ale trwała, zasłużyła jednak również na "wersję ogrodową".

'KLEOPATRA'

'SCHÖNE VOM SEE'
'ESCIMO'
'BENTHEIMER GOLD'
'SOMMERSONNE'
'ABRACADABRA' oczywiście :)

  'RUGELDA'
'ROSE DE TOLBIAC' może być hitem sezonu!
'WEG DER SINNE'



Kto więc pokocha róże, nudzić się nie będzie. Jeśli lubicie podróże jest wiele rosarium do zobaczenia. Na pewno traficie wtedy do Forst (post o Forst)  w Niemczech. Tematyka róż jest bogata i każdy znajdzie tu coś dla siebie. Dodatkowym zaś zupełnie zajęciem może być próba tworzenia delicji w postaci dżemów i innych rarytasów dla podniebienia z róż, takich jak choćby domowa i ekologiczna woda różana, którą podano w Chludowie. 


woda różana
 

Oczywiście wkolorze różowym. W kieliszku na wysokiej nodze natomiast, to nie woda różana z róży herbatniej, choć tak by zapewne mogła wyglądać, lecz najprawdziwsza hyćka :)
 
Pozdrawiam:)

ewa



STARA, FORMOWANA JABŁOŃ i JEJ KUZYNKI

0
0


Każdy ogród, nawet bardzo niewielki, może mieć własny sad i można w nim uprawiać nie tylko krzewy, ale także drzewa, prowadzone wzdłuż muru, ściany lub na wolnej przestrzeni.  Nie jest to oczywiście sposób uprawy nowy. Już średniowieczne ryciny pokazują tak rozpięte drzewa owocowe, gdyż ogrody tamtych czasów nie należały do dużych a wydzielający je mur stwarzał dodatkowe utrudnienia. Obecnie ta moda powraca, gdyż współczesne ogródki kurczą się nieustannie. Zapewne więc zaciekawi jej zwolenników owoc wczorajszej wycieczki po Międzygórzu. Formowana, stara jabłoń. 


Sporo przeszła ta jabłonka, ale ma się dobrze, owocuje. Nie jest też łatwo ją znaleźć, ponieważ rośnie w podwórku. Stanowi piękny przykład dawnego, przyjaznego związku ludzi z przyrodą, która ich otaczała.














Nie każdy, pomijając wyzwania jakie stwarza pielęgnacja, odważyłby się na takie usytuowanie drzewa. Bo pająki, bo wilgoć, bo cień, bo robaki. Zmienił się stosunek do przyrody. 

Jest dla małych ogrodów inna propozycja. Bardziej może łatwa do przyjęcia. Tą alternatywą są jabłonie ozdobne. Dla przykładu jedna, bo to miał być krótki wpis, nagle zainspirowany dniem wczorajszym:). Nie rosną one tak duże a ich owoce i kwiaty mają piękny wygląd. Dla osób lubiących użyteczną stronę posiadania skrawka ogrodu dobrą wiadomością będzie możliwość robienia z nich przetworów. 

jabłoń 'John Downie' - Malus'John Downie'
Malus'John Downie'
Malus'John Downie'
Malus'John Downie'

Oczywiście nie zastąpią one smaku Papierówek, Ananasów Berżenickich, Antonówki, Benkroftu, Boiken’a, Renety Czerwonej, Klosa, Cortland’a, Fantazji, Golden Delicjousa, Grochówki, Idared’a, Inflanckiej, Jonatan’a, Koksy Pomarańczowej, Złotej Renety, Kronselskiej, Landsberskiej, Lindy, Lobo, Macoun’a,  Malinowej Oberlandzkiej, McIntosh’a, Melby Czerwonej, Ontario, Pepiny Linneusza, Pepiny Ribstona, Pięknej z Barnaku, Pięknej z Boskoop, Pięknej z Herrnhut, Pięknej z Rept, Renety Baumana, Renety Blenheimskiej, Spartana, Starkinga, Starkrimson’a, Łelsy, Żeleźniaka. 


Tylko czy ktoś jeszcze o nich pamięta? 

Pozdrawiam:)
ewa


P.S Odmiany pochodzą z pięknego atlasiku Aleksandra Rejmana, z 1970 roku, zbioru 39 odmian jabłoni w wersji kieszonkowej. Autorami tablic barwnych,  akwarelek, są Eugeniusz Szhilchen i Adam Werka. 




JAKĄ DALIĘ WYBRAĆ?

0
0
foto


Dalie nie mogły przejść przez salon historii ogrodowej niezauważone. To oczywiste. Wcale nie dlatego, że użyczył im swojego nazwiska znany szwedzki botanik Andreas Dahl. I chyba nie dlatego, że były uprawiane przez Azteków, a może i w królewskich ogrodach Itzapalapa lub Huaxtepecu. Światowa sława i kariera dalii rozpoczęła się najprawdopodobniej za pośrednictwem dwojga ludzi.



Historia pokazuje, że najlepiej sprawdzają się w popularyzowaniu kwiatów duety. Duet taki powinien składać się z osób nieprzeciętnych, jednej wpływowej a drugiej obdarzonej jakimś talentem artystycznym. Taka para ma ogromną szansę wykreować sukces komercyjny na rynku kwiatowym. Było tak w przypadku hodowcy róż Dawida Austina oraz Grahama Thomasa, który jego róże rozsławił, pięknie o nich pisząc. 

Tandemem, który wykreował dalie, i z roślin leczniczych, uczynił ozdobnymi  na szeroką, europejska skalę, byli Józefina i Redoute.

Zauroczona kwiatami Józefina Beauharnais, która to w roku 1798 poślubiła Napoleona Bonaparte i nabyła słynne Malmaison,zatrudniła w nim ogrodników i botaników. Zleciła również malowanie swojej kolekcji roślin chyba najsłynniejszemu ilustratorowi książek. W owym czasie był nim Pierre-Joseph Redoute. Dzięki opublikowaniu ogromnej ilości rysunków zyskał on w swoich czasach miano „Raphaela kwiatów”.

Józefina była zaś jedną z pierwszych osób, które w 1766 roku uprawiały dalie z nasion. Otrzymała je od znanych botaników Humboldta i Bonplanda wprost z Meksyku. Dalie rosły już w tym czasie w ogrodzie botanicznym w Madrycie, pokazała więc tym samym, że jej upodobanie do botaniki było czymś więcej niż tylko kaprysem.



Pierre-Joseph Redoute, dalia pojedyncza

więcej rysunków
Choix des plus belles fleurs : et des plus beaux fruits /par P.J. Redouté. 



Pierre-Joseph Redoute
Pierre-Joseph Redoute, dalia podwójna

W czasach, gdy Hiszpanie podbijali Meksyk i toczyli krwawe walki z Aztekami, spisywali również ich tradycje medyczne, rośliny które uprawiali oraz stosowane metody ogrodnicze. Aztekowie ukazują się w tych wielotomowych dziełach jako wykwalifikowani ogrodnicy a ich kraj pokrywa bujna, dobrze uprawiana roślinność. Jedną z technik uprawy, którą wówczas stosowali i została ona opisana, byłypływające na wysokości 2200 m npm. wyspy  - chiampas. Jedną zaś z pierwszych, opisanych przez lekarza Filipa II hiszpańskiego, Francisco Hermandeza roślin, była właśnie dalia pełnokwiatowa, zwana cocoxochitl.

dalia pełna, pole p. Stanisława Lipienia, 09.2016 r.

Azteccy ogrodnicy potrafili chronić i uprawiać delikatne rośliny takie jak dalie, cynie, aksamitki, onętki, tygrysówki. Te, i wiele innych, pochodzą właśnie z Meksyku, ale zadomowiły się w naszych ogrodach już dawno i brzmią znajomo.

Nieco tu przeskoczymy dalszą historię dalii, ale dla ciekawych Ewa G. napisała o niej w  poście o georginiach, więc można zaczerpnąć. 


dalia pełna, pole p. Stanisława Lipienia, 09.2016 r.


W dzisiejszych czasach, gdy wykorzystuje się style wszystkich minionych epok, trudno sformułować jasne i proste reguły projektowania zieleni, która nas otacza. Poprzednie wieki w przeciągu 2 tysięcy lat pozostawiły dokumentację różnych trendów estetycznych, mód i stylów życia.  Ogrody „wiejskie” projektujemy coraz częściej w miastach. Na wsiach rezygnuje się chętnie z kwiatowych rabat na rzecz schludnych i nieco nudnych ich zamienników w postaci „iglaków”. Kwiaty z ogródków babuni wchodzą na skwery miejskie a skurczone krajobrazowe widoki i drzewa w rozmiarze XS próbują swych sił w małych ogródkach. Często są to wręcz estetyczne akrobacje i nie zawsze kończą się dobrze.

Gdzie jest, i czy w ogóle jeszcze jest, w tych czasach miejsce dla dalii? 


Odwiedziłyśmy zgraną ekipą Międzynarodową Wystawę Dali i Mieczyków w Rybniku. Zaskoczyła nas ilość i różnorodność pokazanych tam kwiatów. Po prostuprzepadłyśmy w daliach na amen. Spotkałyśmy ciekawych ludzi, o których napiszę. Pojechałyśmy też, jak zahipnotyzowane, na pole pana Stanisława Lipienia, który nie robił problemów z oglądaniem swojej kolekcji. Wśród tego typu hobbystów dalie mają się naprawdę dobrze. Zapaleni hodowcy i amatorzy są w stanie cierpliwie czekać na upragnioną bulwę do wiosny, chociaż jest już wykopana jesienią. Nie wiadomo przecież czy przeżyje zimę, ale ta chęć do życia jest u dalii zdumiewająca. Pewnie i wam zdarzyło się uratować od śmierci marketową, zasuszoną sierotkę?

Piękne kwiaty ogromnych jak garnek (określenie prof. Tomasza Nowaka) odmian są nagrodą dla cierpliwych, wrażliwych i troskliwych ogrodników, bo przecież dalie trzeba co roku wykopać, opisać, przechować w odpowiedniej piwnicy lub garażu żeby nie zgniły, nie zmarzły, nie wyschły, żeby dało się je podzielić i ciągle mieć, chociaż z tym bywa różnie. Czasem się też traci.

pole p. Stanisława Lipienia, 09.2016 r.

Tym, którzy zakochali się w daliach ta dodatkowa praca nie przeszkadza. Nic nie jest w stanie zastąpić ‘SPARTAKUSA’. Nawet inny 'GLADIATOR', więc Spartakus jest poszukiwany i wśród setek pięknych odmian odnaleźć go potrzeba koniecznie. Wpisany jest już na listę oczekujących i będzie kupiony. Należy mieć nadzieję, że przezimuje, że go wystarczy! Bo Spartakus jest wyjątkowy i kropka. 

Są też oczywiście inni, którzy szukają w daliach np. koloru "brzoskwiniowego z nutą łososia". Dziwacy:). 

Są też tacy, którym to wszystko, co wyżej,  jest zupełnie obojętne i po prostu lubią dalie. I dobrze, że są. Dzięki nim dalie nie zniknęły na dobre z ogrodów. Chwała im.


dalia 'MYRTLE'S FOLLY'
dalia 'MYRTLE'S FOLLY'
dalia 'SANTA CLAUS'
dalia 'SANTA CLAUS' czyli po prostu św. Mikołaj
dalia 'GARDEN WONDER'
 dalia 'GARDEN WONDER' to rasowa Meksykanka. Płonąca czerwień, purpura i zieleń w jednym kwiatku.
dalia 'AKITA'
dalia 'AKITA'
dalia 'DUET'
dalia 'DUET'
pole p. Stanisława Lipienia, 09.2016 r. "401"
pole p. Stanisława Lipienia, 09.2016 r.
dalia 'SPARTAKUS'
pole p. Stanisława Lipienia, 09.2016 r. dalia 'SPARTAKUS'


dalia 'SPARTAKUS
kolejny 'SPARTAKUS' odnaleziony
"Modlitwa do Spartakusa"
 dalia 'GLADIATOR'

Dalie na polu Pana Stanisława nie mają nazw. Maja malutkie numerki zaplątane gdzieś blisko ziemi, które są tylko niewielkim ułatwieniem dla zrobienia notatek. Trudno znać wszystkie nazwy, zwłaszcza, że wiele z nich to nowości. Czy ten numerek wystarczy? Czy zdarzają się pomyłki? Tylko te, których jestem pewna dostają na blogu nazwę. Reszta musi na swoją poczekać, aż dojadą zamówienia. Może ktoś podpowie? W Rybniku było łatwiej, tam wszystko było opisane i udokumentowane. Wiadomo, to wystawa. Mam tylko cichą nadzieję, że ten post nie wywoła okrzyku Pana Stanisława: "co mi te dziewczyny najlepszego zrobiły"! 
Bez obaw, to nie jest przecież taki znów poczytny blog. Lawiny zamówień nie będzie. Chociaż chętnych chyba i tak nie brakuje a numerki czasem się zmieniają. Jakoś to pan Stanisław ogarnie pomimo reklamy.

"246"


naprawdę czarna -  "3"
"392"
"45"
"153"
"339"
"260"
"249"
"240"
"225"
"220"
"8"
"419"
"452"
"457"
"641"
"646"
"648"

"650"






dalia 'GARDEN WONDER'
dalia 'GARDEN WONDER'






"53"


dalia 'MYRTLE'S FOLLY'
dalia 'MYRTLE'S FOLLY'






Zapraszam niebawem na relację z Rybnika, choć to wszystko z wielkim opóźnieniem niestety. Do wiosny daleko, zdążymy zamówić.

Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że zamierzacie sadzić dalie?:)

ewa


P.S Troszkę o daliach już na blogu było. Zapraszam do wiejskich ogródków TU


NAJSTARSZY DOM W POLSCE CZY NAJSTARSZY DOM PRZYSŁUPOWY NA ŁUŻYCACH?

0
0
foto

      Od czasu do czasu włóczymy się po Dolnym Śląsku wypatrujemy i odkrywamy stare, opuszczone przysłupy. Czasami zapukamy do jakiegoś jeszcze zamieszkałego i biadolimy nad styropianem pod którym ,,poci się” i gnije drewno, nad stanem technicznym domu, nad dziurami w dachu, nad niechlujstwem i wściekłymi, nienaturalnymi kolorami rodem z łowickich pasiaków. Kiedy  zabraknie nam tchu, ubolewamy nad betonowymi tralkami, które od lat pozostają symbolem kiczu na mapie polskiego wyczucia stylu i estetyki... cóż.


stan obecny

Kilka lat temu zupełnie przypadkiem w pewnym albumie, odkryłem XIX - wieczną rycinę przedstawiającą dom przysłupowy z podpisem ,,Tetzelhaus”. Dzwonię do Ewy i dochodzimy do wniosku, że jest to XV-wieczny dom przysłupowy znajdujący się w Giebułtowie!
Stąpaliśmy dookoła tego domu "na palcach” kompletując materiały o jego historii i upewniając się, że to na pewno ten. Gdy domysły się potwierdziły, kilka tygodni później odwiedziliśmy go, a korzystając z uprzejmości właścicieli udało nam się wejść do środka i zrobić kilka zdjęć. Zamieszkująca go po wojnie rodzina nie wiedziała w jakim domu przyszło jej mieszkać. Nikt znany nam nie wiedział o nim, chyba że ktoś został wtajemniczony. Po co komu takie odkrycie jeśli nie może się nim podzielić i cieszyć. Wtajemniczonych jednak do uzyskania całkowitej pewności było bardzo niewielu... Radość dla estetów jest ogromna, gdyż zachowała się kamienna o kolebkowym sklepieniu piwnica, barokowe drzwi i okiennice, zawiasy, zamki jak również oryginalne okratowanie okna, piękny przykład starego kowalstwa. Wnętrze podzieliło jednak losy innych domów...
 
stan obecny
stan obecny
stan obecny
stan obecny


Zachowały się słupy podporowe, najbardziej charakterystyczne elementy domu przysłupowego. Nikt ich na szczęście nie usunął. Okres powojenny zrobił swoje, ale dom przetrwał. Otynkowany, trochę zaniedbany, z oknami jak z socjalistycznego bloku typu ,,późny Gierek” i zagubiony pośród setek innych, nadal spełnia swoją funkcję.

 
stan obecny
Pocztówka ze zbiorów prywatnych, 1910r.


  Kilka lat wręcz studiowania konstrukcji domu przysłupowego jak i ich samych, doprowadziło do wielu bardzo pozytywnych przemyśleń i konkluzji. Nie ma jednak w języku polskim żadnych opracowań na temat. Jakaś jedna czy druga praca doktorska nie wnosi nic poza czysto naukowym, niestety dla bardzo wąskiego grona odbiorców, samouwielbieniem. A wystarczy przekroczyć granicę z sąsiadami , aby zobaczyć jak po czeskiej czy niemieckiej stronie Łużyc w prosty sposób, stosując naturalne materiały remontuje się przysłupy. Jak administracja informuje, pomaga nie tylko broszurami, podręcznikami czy stroną internetową co zrobić, jak wydobyć piękno połączone z praktycznością wpisaną w te unikatowe, pełne naturalnego uroku domy. Jak udowadniają, że dom przysłupowy to dom zdrowy, ciepły i wcale nie tak drogi jak by się wydawało. Jak przekonują, że dookoła może być ładnie, że wystarczy go tylko trochę pokochać, popracować nad nim, a odwdzięczy się wielokrotnie. W końcu z czego czerpać jak nie z historii i doświadczeń pokoleń ?
 
  
stan obecny
1887-1903 r., rycina ze zbiorów prywatnych
Wg starych zapisków, w domu tym, miał się zatrzymać na przełomie lat 1508/1509 wysłany przez papieża dominikanin Johann Tetzel, którego po nieudanej próbie przekroczenia giebułtowskiej granicy Marchii Miśnieńskiej ze Śląskiem, przyjęto pod dach w domu nr 3. Tetzel wsławił się sprzedawaniem odpustów za niepopełnione jeszcze grzechy. Jego maksymą było popularne wśród katolików powiedzenie - ,,tak szybko jak pieniążek w szkatułce zadźwięczy, tak szybko dusza twoja do nieba uleci,, - to była kropla , która przelała czarę goryczy. Kilka lat później Marcin Luter ogłosił swoją tesis rozpoczynając tym samym reformację w Europie. Rok 2017 to rok Luterański. Czy nowi właściciele podejmą wyzwanie godne Lutra? Czy wskrzeszą dom i przywrócą mu przynależną rangę? Czy będą mieli estetyczne zacięcie i wrażliwość?

stan obecny


Miejmy nadzieję, że dom nie podzieli losów karczmy w Miszkowicach. Czy ogrodzenie będzie prostym, tradycyjnym płotem ze sztachetkami tak pasującym do domu i sielskiego, wiejskiego otoczenia czy ,,gotowcem” z innej bajki?  I czy w końcu będzie przykładem dla innych, że stare wcale nie znaczy brzydkie, bezwartościowe i do zburzenia. Życzymy właścicielom powodzenia, cierpliwości, wyczucia smaku i historycznego stylu. Trzymamy kciuki za następny uratowany przysłup. Niech będzie kolejnym przykładem na to, że wychodząc z domu możemy zobaczyć dookoła siebie coś wysmakowanego i gustownego, coś co wywoła uśmiech, a nie przygnębienie bijące ze wszystkich stron oszpeconych tynkiem domów przysłupowych. Konia z rzędem temu, kto na Dolnym Śląsku odnajdzie wieś czy miasteczko od początku do końca posprzątane, wyremontowane i estetycznie spójne.

Johann Tetzel


 Pozdrawiamy :)
Janusz i Ewa
Nieco więcej o Łużycach TU

RÓŻANECZNIKI I AZALIE PO WIEJSKU

0
0




Zacny owocowy sad i warzywnik. Sarny przychodzą z lasu po jabłka i nie tylko, wiadomo nasz ogród to dla nich "szwedzki stół". Swojskie sójki, sroki i jeże krzątają się w sąsiedztwie plagi winniczków. Dom na skraju wsi. Za płotem panoramy pięknych krajobrazów gór, łąk i pól lub morenowych pagórków. A w tym wydawałoby się idealnym, naturalnym ogrodzie przyrody, jesteśmy my, ze swoim kawałkiem ziemi. Czy nam tu dobrze? Czym chcemy się otaczać? Czy nas te sielskie widoki za płotem cieszą czy próbujemy się od nich zasłaniać i żyć jak w mieście. Wyobrażenie o miejscu w jakim chcemy żyć bywa czasem bardzo różne od tego, co jest nam w rzeczywistości tu dane...



Jedni dokonują karkołomnych wolt, aby sielski ogród przekształcić w botaniczne cacko. Inni nie mają w sobie zgody na towarzystwo pszczół (ktoś podpalił w Kamieńcu Wrocławskim pasiekę!) lub pytają jak zasłonić dziuplę w drzewie, żeby w niej nic nie zamieszkało. Niektórym potrzebne są "do szczęścia" takie lub inne rośliny. Biada jeśli są akurat miododajne a trafiły na przeciwnika pszczół. Jak tu pogodzić te interesy? A jest jeszcze estetyka, gusta i dobre praktyki ogrodnicze.
Jednym z takich "trudnych przypadków" w ogrodzie wiejskim mogą być różaneczniki. Po co tu sadzić te sztywno wyglądające i obce rośliny? Może azalie i różaneczniki bardziej na miejscu są w arboretum lub pałacowym parku? Czy nasz dom to japońska pagoda? Jak pogodzić ich egzotyczny wygląd ze swojskimi rabatami? Co zrobić kiedy jednak to one skradły Nam serce i chcemy je mieć? Może taki oto duet z tawułką uczyni je mniej formalnymi i bardziej "wiejskimi"?
 


Różanecznik jakuszimański ‘Schneekrone’ / Rhododendron Yakushimanum



tawułka Arendsa "Federsee" / Astilbe x arendsii



różanecznik 'Rosa Wolke'/ Rhododendron 'Rosa Wolke'
różanecznik 'Rosa Wolke'/ Rhododendron 'Rosa Wolke'

Rhododendron 'Professor Horst Robenek' / Rhododendron




A oto kilka innych różaneczników, które skradły moje serce :). Na razie tylko na fotografii.



Rhododendron carolinianum (różanecznik karoliński)
Rhododendron 'Cunningham's White'
Rhododendron 'Goldkrone'
Rhododendron 'Cunningham's White', znany od 1850r.

Rhododendron 'Bellini'
Rhododendron 'Hachmann's Brasilia'
Rhododendron  'Lampion'
Rhododendron 'Karibia'
Rhododendron 'Festivo'
Rhododendron 'Festivo'

POZDRAWIAM :)
ewa
















TULIPANÓW NIGDY DOŚĆ - KEUKENHOF 2017, HOLANDIA

0
0


Kilka dni temu (koniec maja) pewien Celebryta obwieścił przez radio, że właśnie wstał skoro świt i zasadził ot tak ok. 100 tulipanów, żeby rodzinie przy śniadaniu było miło. Ładny gest i trudno przez radio stwierdzić w jakiej fazie były owe tulipany więc jakby teoretycznie możliwe…
Idąc tropem radiowym nie będzie więc chyba za późno na relację z Keukenhof, największego ogrodu cebulowego w Europie. A nóź jeszcze postanowi coś dosadzić przed obiadem. Mając jednak na uwadze fakt powszechnie panującego w rzeczywistości przekwitania tulipanów o tej porze, raczej jest to post z myślą o kolejnym sezonie… 

Keukenhof jest jedną z największych atrakcji Holandii. Zajmuje 32 ha a spacerowe alejki  mają w sumie 15 km długości. Co roku zakwita tu ok. 4,5 miliona cebulek tulipanów w 100 odmianach. Ogólnie zaś jesienią wysadza się ok 7 milionów cebulek również innych roślin ozdobnych dostarczanych przez 93 firmy, które posiadają „królewską gwarancję”. 



Tematem przewodnim w Keukenhof w 2017 roku jest „dutch design”, holenderskie wzornictwo będące połączeniem praktyczności i innowacyjnych rozwiązań. To jednak temat chyba zbyt obszerny i nieco odbiegający od ogrodowego więc może innym razem...






Tereny dzisiejszego ogrodu stanowiły część posiadłości holenderskiej księżnej Jakoby z Bawarii (1401-1436). Tu polowała i zbierała zioła do kuchni zamkowej. Stąd też wzięła się nazwa Keukenhof - ogród kuchenny.
Obecny wygląd majątku został zaprojektowany w 1850 roku na styl angielskiego ogrodu krajobrazowego według projektów, ojca i syna Zocherów. Z tego okresu pochodzi aleja bukowa i układ kanałów. W 1999 roku ogród powiększono o 4 ha i w naturalny sposób połączono ze starszą częścią. Historyczna cześć otoczona jest murem i znajdują się tu najstarsze odmiany roślin cebulowych wraz z ogrodem zielnym. W Keukenhof znajduję się również jeden z ciekawszych labiryntów.





















Więcej zdjęć ogrodu i jego zakamarków jest dostępnych na naszym Facebooku.



W uprawie tulipanów od kilku lat stosowana jest z powodzeniem warstwowa metoda obsadzania rabat. Od września do pierwszych przymrozków ok. 30 ogrodników obsadza ogród cebulkami. W najniższej warstwie sadzone są cebulki tulipanów kwitnących najpóźniej, w warstwie  środkowej cebulki tulipanów wczesnych a nad nimi cebulki krokusów i drobnych szafirków. W ten sposób cały czas pojawiają się rozkwitające kwiaty. Rabaty co roku przekomponowuje się na nowo i wprowadza się nowe odmiany. Ogród nie tylko wygląda co roku inaczej, ale jest też zdrowszy. Poprzez ten swoisty płodozmian eliminuje się rozprzestrzenianie się chorób roślin.

Warto przyjrzeć się bliżej zestawieniom i odmianom stosowanych w tym roku roślin. Może komuś zastosowane "mikstury" przypadną do gustu.


zestawienie 1

zestawienie 1
zestawienie 2
zestawienie 2
'ORATORIO'
zestawienie 3
'Rasta Parrot' + 'Mysterious Parrot'
 'Barcelona'
'Mysterious Parrot'

'Claudia'
zestawienie 3




zestawienie4
Camassia leichtlinii 'Caerulea' /
zestawienie4
zestawienie5

'Jimmy'
'Ballerina'







Ilość pięknych i wyrafinowanych odmian tulipanów robi niezapomniane wrażenie. Ich zestawienia z innymi roślinami również. Choćby to zestawienie prymulek w niecodziennych kolorach. Czasem te "mixtury" są one bardzo zaskakujące. Nie sposób wszystkich opisać. Trzeba to po prostu zobaczyć :) 
Mając te piękne widoki zna uwadze warto pamiętać, że w Wielkopolsce mamy również tulipanowe pola  - klik


'AKEBONO'



'VICTORIA'S SECRET'
 muscari 'VALERIE FINNIS'
'LA BELLE EPOQUE'



Pozdrawiam :)
ewa






WIOSNA W MOKREM - LILAKOWA WIEŚ OPOLSZCZYZNY

0
0




Mówią o niej lilakowa wieś. Malutka wioska Mokre położona jest w ciasnej kotlince Obszaru Chronionego Krajobrazu Rejonu Mokre – Lewice. Droga do Mokrego podąża przez morenowe pagórki, które wznoszą się i opadają, odsłaniając lub zasłaniając pojawiające się w tle Góry Opawskie. 
Na terenie OChKRM-L spotkamy rośliny w Polsce chronione, takie jak: wawrzynek wilczełyko (Daphne mezereum), dziewięćsił bezłodygowy (Carlina acaulis), rokitnik pospolity (Hippophaë rhamnoides), marzanka wonna (Asperula odorata), kalina koralowa (Viburnum opulus), konwalia majowa (Convallaria majalis), buławnik mieczolistny (Cephalanthera longifolia). 

Ale nie o nich będzie ten post.

Pani Krystyna, poprzedni sołtys wsi, sadzi w Mokrem lilaki. Zawsze zachwycali mnie ludzie z pasją a tu trafiła się nawet „krajanka”. Od słowa do słowa i Czerniawa Zdrój się wyłoniła z rozmowy:). Gdzie Mokre, a gdzie Czerniawa (Izery). Góra z górą…
Tak więc pani Krystyna sadzi te lilaki, z zachwytu i ku pamięci starych, przedwojennych krzewów bzów, których w Mokrem sporo przetrwało od wojny.



Mają pewnie po 100 i więcej lat, ale nadal pięknie kwitną i pachną. Nawet bardziej niż te współczesne odmiany. Kwiaty mają drobniejsze, ale za to jaką ilość!















Złotlin, to typowo wiejski krzew, choć coraz rzadziej się go spotyka.
Złotlin japoński (Keria japonica)

Złotlin japoński  to wieloletni krzew ozdobny należący do rodziny różowatych (Rosaceae). Przypomina mi zawsze Międzygórze. Tam właśnie jeden z pomagających przy budowie ogrodu mieszkańców bardzo nalegał na pokazanie mi "malutkich i bardzo dziwnych żółtych różyczek" w swoim ogrodzie. Okazały się nie poniemiecką odmianą lecz właśnie krzewem złotlinu o ogromnych rozmiarach.




Oprócz starych odmian w trzech kolorach sadzone są też nowe krzewy. Tuż przy pięknym bukowym żywopłocie okalających drogę do kościoła. Zasadził go mąż pani Krystyny i dba o niego już wiele lat. Dopatrzyliśmy się, że rośnie tu lilak (Syringa vulgaris) ‘Krasavitsa Moskvy’, 'General Pershing', 'Mme Lemoine', ‘Primrose’, 'Sensation'. Nie wszystkie zdążyły dla nas zakwitnąć. 











Oprócz tych przy kościele sporo sadzonek pani Krystyna zakupiła i rozdała sąsiadom. Kto chciał mógł wziąć lilaka na wychowanie. Potrzeba czasu żeby się rozrosły, ale chyba warto? Dzięki nim malutkie Mokre będzie pachnieć nieodparcie.
Można by pomyśleć, że to niby nic, taka akcja. W ramach identyfikacji wsi. Jedni wszak stawiają betonowe króliki, bo mieszkają w Zajączkowie. Jest to nawet trend modny i propagowany.
Mnie się jednak bardziej podobają lilaki pani Krystyny i mieszkańców Mokrego. Zwłaszcza, że wymyślili je sami.



Jeśli będziecie przejeżdżać w pobliżu Mokrego wiosną, zajrzyjcie tam koniecznie.

Pozdrawiamy Wszystkich serdecznie :) 

ewa

NA ZAKOŃCZENIE WIOSNY 2017 - KILKA NOWYCH WIEŚCI Z POLA PIWONII

0
0



Z końcem wiosny żegnamy z żalem piwonie. Śledząc na FB życie „piwoniowej” grupy"Piwoniowy zawrót głowy", wiemy jak wiele radości potrafią sprawić zapalonym ogrodnikom. Nie był to jednak dla nich dobry rok. Kwitły słabiej niż zwykle, ale kolejny sezon z pewnością będzie bardzo udany. Bo dlaczego by nie? Sprawdźmy więc jak radzą sobie niektóre odmiany i czy nie przegapiłyśmy jakichś piękności poprzedniej wiosny. Oto kilka piwonii, które wyróżniły się w tym roku spośród kilku setek innych.



Pole do eksperymentów i porównań mamy duże, około 1 hektara. Oczywiście jest to pole Moniki i Adama z PeonyMax w Miękini. Jest tu przez nich stworzony piwoniowy raj. Mamy dużo szczęścia, że ten raj jest tak blisko Wrocławia i że nas tu chyba trochę lubią. Monika towarzyszy nam cierpliwie, chodząc kilometrami i dzieląc się swoją pasją. Powoli rodzi się nam nowa przepiękna świecka tradycja :) Gdyby tylko te komary dały już spokój, byłoby zupełnie jak w raju. Ale one nas też wyczekują. Przerażająco chętne są zwłaszcza wieczorem, kiedy to robi się najlepsze zdjęcia:)


                ‘HENRY BOCKSTOCE’

Na początku wizyty, z daleka wyróżnia się przepiękny, pełny, ogromny kwiat odmiany ‘HENRY BOCKSTOCE’. Robi niesamowite wrażenie w ogrodzie. Ta ilość płatków, która będzie  się nam później w wazonie wydawać nieskończona....
Z tak pełnym kwiatem, ale białym, również pięknie prezentuje się piwonia 'CHIFFON CLOUDS'. Niestety nie ta pora dnia na zdjęcie i dlatego brak.


‘SWORD DANCE’


Za to ładnie zaprezentował się ‘SWORD DANCE’ ze złotym środkiem oraz błyszczący z daleka 'NEON'. ‘ROSE HEART’ również wdzięcznie zakwitnięta.

'NEON'
'NEON'
'NEON'



‘ROSE HEART’
'MARY JO LEGARE' 

    ‘GLORY HALLELUJAH’



'MARY JO LEGARE' jak zawsze ogromna i w wyjątkowym kolorze. ‘GLORY HALLELUJAH’ to już naprawdę było zjawisko. Nic dziwnego, że ma taka nazwę. Prawdziwą do bólu.


Dla tych, co nie znoszą różowego koloru jest dla odmiany czerwony a właściwe bardzo ciemne bordo. To chyba jedna z najciemniejszych piwonii. 'BUCKEYE BELLE'. Oprócz oczywiście 'ARMANIEGO'. Z 'Armanim' niestety jest pewien kłopot. Pachnie pięknie i zapewne jest rarytasem, ale nie można go tu kupić. Może kiedyś, może....

'BUCKEYE BELLE'

‘ARMANI’ nieco już przekwitał...
‘ARMANI’


Niestrudzenie co roku pięknie prezentuje się ‘Bartzella’. To hybryda lub jak kto woli Itoh.
KLASYFIKACJA

Jest też kilka faworytek wśród białych odmian. 

'MISS AMERICA'
'FRINGED IVORY'
‘EWELINA’ polska odmiana

peony, piwonia, zielonametamorfoza.pl


Dużą radość sprawiły nam też inne nowości. Na przykład to krzesło 291, dla Cado, projektu Steena Ostergaarda, 1969 r. pięknie odnowione przez Adama. Aż trudno uwierzyć, że to lata 70', i że nie są nowe.


Za to nowością jest sposób uprawy piwonii w redlinach, który wprowadzono w tym roku.  Powoduje lepsze odprowadzenie wody, bo piwonie mokrych gleb akurat nie znoszą. Nie znoszą też zbyt głębokiego sadzenia,  3-5 cm pod ziemią w zupełności wystarczy.





O tych i o innych ciekawostkach piwoniowej pasji Moniki będzie można przeczytać w Sielskim Życiu w październiku i zobaczyć na zdjęciach Liliany. Serdecznie zapraszamy już dziś. Pamiętajcie o nas kiedy będziecie zamawiać lub odbierać piwonie jesienią  :)




Pozdrawiam:)
ewa



W CIENIU DUŻEGO DRZEWA

0
0


Od czasu do czasu na blogu ukazują się posty o domach przysłupowych i szachulcowych. Dzieje się tak dlatego, że są to domy charakterystyczne dla krajobrazu Dolnego Śląska. Dom przysłupowy jest architektonicznym indywidualistą. Jego częścią konstrukcyjną jest szachulec niepoprawnie nazywany „murem pruskim” a cechą szczególną - izba z bali i przysłupy. Domów tych pozostało jeszcze około 17 tysięcy a historia ich powstania może sięgać XIII i XIV wieku. A może i dalej. Jest to jak dotąd sprawa dosyć tajemnicza.
Wchodząc do takiego domu warto zauważyć, że zdarza się jeszcze, iż stoi on w cieniu wiekowego drzewa. W naszym regionie najczęściej jest to lipa lub buk. Dziś te ogromne drzewa, zapewne są tak samo stare jak ów dom. Mylą nas daty ryte na portalach wskazując XVIII lub XIX wiek. Bardzo często ta data to data remontu a nie budowy. Wiekowe zaś drzewa, które stoją obok, mówią prawdę.

Proboszczów


Właściwie to od przysłupów przyglądanie tym drzewom się zaczęło. Temat stał się znacznie bardziej rozwojowy. Okazało się bowiem, że drzewo jest nieodłącznym elementem również domu szachulcowego, pałacu a nawet zamku.


Ich usytuowanie i gatunek nasuwa skojarzenie, że stanowią jakby elementy inżynieryjny owych budowli. 

Bystrzyca

Bystrzyca

Zapewne dziś, dla nowych budynków, nie ma to już takiego znaczenia, ale pozostała tradycja. W zabytkowej wsi Obercunnersdorf położonej na terenie Niemiec, niedaleko naszej zachodniej granicy, stoi ponad 200 domów przysłupowych. Przy wielu rośnie nadal lipa lub buk. Nawet przy domach nowych, tylko nawiązujących do otaczającej architektury, nie zapomniano tam posadzić tego symbolicznego elementu.


To właśnie ów nowy dom poniżej skłonił mnie do szukania powodów, dla którego sadzono w pobliżu domu tak duże drzewa.



Obercunnersdorf

Najczęściej były to lipy i buki (często odmiany purpurowej). W Kotlinie Kłodzkiej - jesiony. Podczas burzliwej dyskusji na grupie o domach przysłupowych wyłoniło się kilka ciekawych teorii dlaczego drzewa te były sadzone. Poniżej wnioski z owej rozmowy. Ponieważ do dziś prawie wszystkie tak duże i wiekowe drzewa wycięto, warto zastanowić się nad tymi, które zostały. Zwłaszcza, że tak bliskie sąsiedztwo jakby nikogo kiedyś nie przerażało a wręcz było zamierzone.   



Kryształowice

Kryształowice

Jakie więc drzewa są najczęściej spotykane w najbliższej okolicy budynków? Na terenie Dolnego Śląska są to  l i p y, z wyłączeniem  Kotliny Kłodzkiej, gdzie dominują - j e s i o n y.  Dodatkowo w dyskusji wymieniano: buki, kasztany, orzechy włoskie, dęby, modrzewie i grusze.  

Oto kilka teorii


DRZEWA ŚWIĘTE

Lipa i dąb były uważane za drzewa święte. Otaczano je wielką czcią. To zwykle przy nich, (lub na nich) były stawiane kapliczki lub one same były sadzone ku czyjejś pamięci, stając się miejscem symbolicznym. Przypisywano im głównie moce lecznicze i wierzeniowe.
Często drzewa te sadzono parami, czasem po obu stronach wejścia. Do najbardziej popularnych i znanych powodów sadzeniu lip i dębów było przyjście na świat dzieci. Dziewczynkom dedykowano lipy a chłopcom dęby. Ten zwyczaj był praktykowany w całej Polsce. W wielu bogatych majątkach tworzono nawet aleje lub szpalery, gdy dzieci było więcej.


Do dziś istniejącą i znaną jest choćby aleja w Krasiczynie, z datami urodzin i imionami siedmiorga dzieci Sapiehów z poł. XIX w. (Jan, Adam, Paweł, Leon, Władysław, Helena i Maria).
 
Krasiczyn
Krasiczyn


PLANOWANIE PRZESTRZENNE WSI 

Były elementem planowania. Dębów przy domach raczej nie sadzono. Był za twardy, za mocne ma korzenie, ale dokładnie z tych powodów dęby sadzono na miedzach, zwłaszcza w narożnikach działek. Porządkowały wieś i podziały gruntów. 


ODGROMNIKI !

Pożary były zmorą drewnianych  domostw. Po uderzeniu pioruna nie było właściwie ratunku. Ponoć radzono sobie sadząc grusze. Szybko rosły i po krótkim czasie przewyższały kalenicę. Padło stwierdzenie, że dąb był odgromnikiem przy domu przysłupowym. Otóż jak się okazało raczej nie i nie jest to za dobry pomysł. Rodzaj kory drzewa i jej wilgotność powodowana deszczami mają duży wpływ na podatność na wyładowania atmosferyczne. Drzewo o szorstkiej i chropowatej korze, np. dąb, ma podczas deszczu większą wilgotność od drzewa o gładkiej korze, jak np. buk. Oznacza to, że dąb ma lepszą przewodność elektryczną od buka i w dęby pioruny uderzają częściej niż w buki. Woda zawarta w pniu drzewa podczas uderzenia pioruna gwałtownie nagrzewa się i zostaje odparowana, a pień rozsadzony od środka. Proces ten przebiega w sposób gwałtowny i ma charakter wybuchu.

Dęby sadzono więc raczej nieco w oddaleniu od domu w celu przyciągania tam piorunów. Na zdjęciach widać jak wygląda taki uderzony piorunem 'odgromnik".







ODWODNIENIE !

Drzewa w dużej mierze służyły jako odwodnienie. Korzenie lipy są miękkie i wrastają w głąb ziemi, a nie na boki, więc nie niszczą podstaw budynku. Wiele osób zna opowieści babci, dziadka lub mamy, którzy pamiętają, że następstwem wycięcia takiego dużego drzewa była ogromna wilgoć i zagrzybienie w domu. Podnosił się też często poziom wody gruntowej w jego otoczeniu. W celu odwodnienia często sadzono w późniejszym czasie orzechy włoskie lub topole włoskie. Wrocławskie osiedle  Biskupin, które było budowane tuż przed wojną na niezwykle podmokłym terenie przylegającym do Odry, miało zaprojektowany cały system topoli w celu utrzymania niższego poziomu wód gruntowych.

SYMBOLIKA TEŻ WAŻNA
LIPA

Pokrzywnik

Lipa jest symbolem czystości - posiada właściwości zdrowotne. Stanowi ponadto symbol płodności, i to zarówno dla mieszkającej nieopodal rodziny, jak również przyrody oraz zwierząt. Sąsiedztwo lipy sprzyjało bezpieczeństwu oraz sprawiedliwości, bowiem wierzono, że gatunek ten odpędza demony, wspomniane wcześniej pioruny i chroni przed wszelkim innym złem. W tym przed napadami rozbójników na domostwo! (na uwagę zasługuje zagadnienie lip sądowych). To drzewo pojednania. Niegdyś - gdy dwa zwaśnione rody dochodziły do zgody, sadziły lipę na granicy swych posiadłości, by pilnowała pokoju. Lipa jest drzewem życia i śmierci, ale i drzewem wojny. Sadzono je w miejscach dawnych mogił, szubienic i dla zapewnienia szeroko pojętego bezpieczeństwa, zdrowia i spokoju rodziny z danego domostwa. Lipa to pożytek dla pszczół, które hodowano w każdym prawie gospodarstwie. Szczęście ma ten, kto może wracać do rodzinnego domu, siadać w cieniu przeolbrzymich lip, napawać się ich zapachem i słuchać pracy tysięcy pszczół ...


BUK

Obercunnersdorf


Ponoć gdzie bukowina rośnie tam czary i gusła szkodzić nie mogą. Oprócz tego, jak każde duże drzewo w lecie, buk chroni przed nadmiernym nagrzewaniem, a zimą przed wychłodzeniem. Pragmatyczni Niemcy sadzili buki również dla orzeszków bukowych. Bukiew, w smaku przypominająca trochę orzech laskowy albo włoski, od wieków była chętnie spożywane przez człowieka. Zajadali się nią już starożytni Grecy. Dawni mieszkańcy Skandynawii z mielonych orzeszków bukowych zmieszanych z mąką piekli chleb, a Francuzi prażyli je i przyrządzali napój będący zamiennikiem czarnej kawy. W Niemczech dużą popularnością do dziś cieszy się olej tłoczony z nasion buka, chętnie dodawany do różnych potraw. Niegdyś wyrabiano z niego także margarynę, która zastępowała drogie i trudno dostępne masło.

Aleksander Brücker udowodnił, że choć Słowianie nie posiadali własnej nazwy na to drzewo i stosowali zapożyczenie z niemieckiego, znali i doceniali walory buka. Wiele nazw miejscowości w Polsce nawiązuje do tego drzewa.


JESION

Kamieńczyk


Jesion był obok dębu najważniejszym drzewem Słowian spotykanym w świętych gajach. Uważano, że często spod tego drzewa wytryskują źródła mądrości. Często z jesionów tworzono kręgi wokoło świątyń, oddzielając w ten sposób sacrum od profanum. Przypisywana mu była zdolność unikania gromów, dlatego wiąże się go z bogami piorunów, a wiec w przypadku Słowian z Perunem. W Kotlinie Kłodzkiej istnieje wielowiekowa tradycja obsadzania wejścia do gospodarstw jesionami, które mają strzec mieszkańców przed burzami i piorunami.  



INNE DRZEWA

Mirosławice

Przy domostwach spotkać można również kasztanowce a zdarzają się też cisy (rzadko) i orzechy włoskie. Do Europy kasztanowce trafiły w 1576 roku, kiedy to sprowadzono je ze Stambułu do wiedeńskich ogrodów cesarza Maksymiliana II Habsburga dlatego też zanim upowszechniły się na wsiach, minęło sporo czasu. Zaczęto je najpierw sadzić przy pałacach i dworkach. Można również napotkać modrzewie. Były kiedyś popularne na wsiach sudeckich, ponoć ze względu na wysoką jakość estetyczną. Niestety są to drzewa, które poprzez coroczne opadanie igieł najszybciej ze wszystkich zakwaszają glebę wokoło.



ELEMENT INŻYNIERYJNY

Gola Dzierżoniowska

Siedlęcin

Siedlęcin
Siedlęcin

Prochowice
Prochowice
http://www.zamki.pl/?idzamku=prochowice&dzial=galeria

Nie mogłam sobie darować i nadal drążę temat drzewa jako elementu inżynieryjnego. Nie jest tajemnicą, że traktowano tak drzewa sadzone przy jezdniach. Miały stabilizować grunt i odwadniać. Były po prostu elementem drogi. Często spotykam drzewa wbite jak kołek od przodu skarpy, na której stoi budynek. Są też podporą schodów czy mostków. Najczęściej przy murach są to lipy, bo mają miękkie korzenie, przy drogach częściej sadzono topole lub rodzime gatunki występujące lokalnie. 

Duże drzewa można też spotkać w zamkach, gdyż zawsze sadzone były na dziedzińcach, choćby bardzo niewielkich. Ogromne konary wyrosły już ponad dach rycerskiej wierzy w Siedlęcinie. Dziś w tego typu „studniach” po usunięciu drzewa szaleje wilgoć. Ale nawet to nie jest w stanie uratować niektórych drzew. Strach przed dużymi drzewami jest spory. Ci jednak, którzy je u siebie mają, bardzo są z nimi zżyci i kochają swoje drzewa nie robiąc im szkody.


Pozostaje napisać mi jeszcze jedno. To co widzimy nad ziemią jest do zbadania, ale jak drzewo się miewa pod spodem? O tym jak można sprawdzić swoje drzewa jest POST Może komuś przyda się również takie małe, na własny użytek zrobione, zestawienie typów systemów korzeniowych występujących u drzew.Oczywiście drzewa modyfikują swój system korzeniowy i adoptują do zastanych warunków, zwłaszcza, gdy zostają posadzone w niesprzyjającym dla nich miejscu. Przeszkoda do rozwoju prawidłowego sytemu mogą być grunty zbyt podmokłe, zbyt piaszczyste, nadmiernie zbite lub zawierające stare fundamenty albo skały podziemne.

jakie korzenie maja drzewa

 
W szkole podstawowej  obowiązkowym rysunkiem każdego dziecka jest dom, dym z komina, płot, na płocie kot i oczywiście DRZEWO przed domem ! A co powiecie na taki? Chyba też fajny :)

Antoniów



Pozdrawiam
ewa








TAJEMNICZY ŚWIAT AMARYLISÓW

0
0
ogrody naturalne, ogrody wiejskie, ogrody kwiatowe



W tajemniczy świat amarylisów wkraczamy chcąc nie chcąc kiedy tylko nieświadomie zdecydujemy się otworzyć przed nimi drzwi. A właśnie nadchodzi ich czas. Bądźcie zatem gotowi. Już sama nazwa tej rośliny pachnie tajemnicą. A to dopiero początek.




Tajemnicze amarylisy mają swoją bujna historię z nazwą w tle. Wiąże się ona nierozerwalnie z Karolem Linneuszem, profesorem botaniki żyjącym w latach 1707-1778 w Szwecji i pracującym na najbardziej znanej uczelni w tym kraju, Uniwersytecie w Uppsali - dawnej stolicy Szwecji. Profesor botaniki nazywany był w tamtych czasach profesorem historii naturalnej  a jego wykształcenie bliższe było medycynie niż biologii. Karol Linneusz sprawował początkowo funkcję ogrodnika w uczelnianym ogrodzie. Otrzymał ją dzięki pomocy profesora Olofa Rudbecka, rewanżując się w późniejszym czasie nadaniem jego nazwiska roślinie, którą dziś zwiemy rudbekią. 




Dla mnie Uppsala oprócz Linneusza zawsze już zapewne będzie kojarzyć się z największą świątynią Skandynawii, katedrą w stylu gotyckim o wieżach sięgających 118,7 metrów, ale dzięki swemu ogromowi lecz .... jej masywnym drzwiom!
Owe zabytkowe drzwi katedry dostosowano bowiem do potrzeb osób niepełnosprawnych tak, że z łatwością można je pchnąć i otworzyć jednym palcem! Chyba nikt się nie spodziewa tak kompletnego braku oporu sięgając wysoko po ogromną klamkę.


ceramika motyw roslinny
Keukenhof, Holandia, 2017





Nazwę rodzajową rośliny Amaryllis pochodzącej z Afryki Południowej zaczerpnął Karol Linneusz od imienia tajemniczej kobiety - Amaryllis. Nazwa gatunkowa zaś, którą znamy - belladonna, oznacza piękną kobietę. Do rodzaju Amaryllis z rodziny amarylkowatych należy właśnie ów jedyny gatunek po łacinie nazwany przez Linneusza - Amaryllis belladonna.  W języku polskim otrzymał  on zasłużoną nazwę amarylis nadobny lub amarylis piękny. 

Keukenhof, Holandia, 2017

Tajemniczy świat amarylisów na tym jednak się nie kończy. Powszechne jest mówienie "amarylis" o pokazanych na zdjęciach roślinach. Nie jest to prawidłowe. Powinniśmy bowiem mówić o zwartnicy. Wiem, nie brzmi już po polsku tak pięknie. Ten błąd jest już tak bardzo powszechny, że trochę to przypomina walkę z wiatrakami. Opór jest znaczny.


Keukenhof, Holandia, 2017
Należąca również do rodziny amarylkowatych zwartnica, po łacinie określana Hippeastrum, pochodzi dla odmiany z Ameryki Południowej. Na początku XX wieku botanicy spierali się, której z tych roślin należy się nazwa Amaryllis, gdyż Linneusz nie sprecyzował tego dokładnie. Ostatecznie przyznano ją niestety rodzajowi pochodzącemu z Afryki Południowej. Do dziś błędnie amarylis  łączony jest często z łacińską nazwa - Hippeastrum, która należy do zwartnicy i która jest współcześnie chyba bardziej popularna od "prawdziwego" amarylisa.

Gardenia 2017
Gardenia,Poznań, Polska, 2017

Tak więc dalsza część postu o tajemniczych wielkich cebulach zwartnicy, po koniecznych wyjaśnieniach, będzie już poprawnie.

Keukenhof, Holandia, 2017

Choć w Polsce mamy już szansę kupić zwartnice w kilku odmianach nadal tajemniczo brzmią nazwy ‘Picotee’, ‘Alfresco’,Gervase’, ‘Luna’, czy ‘Vera’. Najczęściej kupujemy nie dość, że "amarylisa" to jeszcze po prostu: czerwonego, białego lub różowego. Kilka prawidłowo nazwanych odmian sprzedają sklepy internetowe lub bez nazw markety typu Castorama. Tam zresztą udało mi się niechcący kupić po złotówce zasuszone do nieprzytomności 5 szt. prawdopodobnie ‘Amore’. Nie wiemy co kupujemy. Tajemnica. Nawet na Gardenii nazwy szeptane na ucho i wiarę. Zaryzykowałam i kupiłam - 'Herculesa'. Jest piękny.

Gardenia 2017
Gardenia,Poznań, Polska, 2017
Jeśli wykupiliśmy już wszystkie różowe, czerwone i białe "amarylisy" w Polsce i mamy trochę dość niespodzianek, pozostaje zagranica. Tam nadal kupujemy „amarylisy”, ale w jakim szalonym wyborze. Holandia i wystawa w Keukenhof to niezawodne miejsce zakupu i wrażeń.  Również na stronie firmy Floralia z Holandii.


Keukenhof, Holandia, 2017
'Picotee'
‘Luna’

'Ice Queen'
'Ice Queen'

‘Floris Hekker’

‘Grand Diva’

‘Dancing Queen’


‘Exposure’

‘Double Delicious’
‘Rosalie’
‘Gervase’
‘Samba’
‘Summertime’
‘Amore’
Keukenhof, Holandia, 2017
Keukenhof, Holandia, 2017
Keukenhof, Holandia, 2017
Keukenhof, Holandia, 2017


Na koniec dochodzimy do największej tajemnicy. Jak uprawiać zwartnicę aby tak pięknie kwitła ponownie? Cebule są dostępne przez cały rok, ale najważniejszy okres kwitnienia przypada od października do czerwca. W Polsce zwartnice najczęściej widzimy w kwiaciarniach kwitnące w zimie, ale nie jest to regułą. Ich cena nie jest niska. To około 18 zł – 25 zł za cebulę lub kwiat. 
SADZENIE CEBUL: Cebule sadzimy tak, aby 3/4 jej części znajdowało się pod ziemią. Doniczkę należy ustawić w jasnym i ciepłym miejscu. Pilnować wilgotności podłoża. Ma być wilgotne, ale niezbyt mokre.  Idealna jest na początku temperatura 21 st. C. Później może być niższa.
UTRZYMANIE: Po przekwitnięciu należy odciąć łodygę. Liście zostawić i pozwolić im zwiędnąć. Roślina nie jest już wtedy tak dekoracyjna, więc można ja przenieść w mniej eksponowane miejsce. Cebulę należy zostawić w doniczce lub wysadzić do ogrodu, w półcieniu. Podlewać i nawozić regularnie tak, aby cebula mogła nadal urosnąć. We wrześniu wyjąć cebulę z ziemi i przechowywać w chłodnym i suchym miejscu np. piwnicy. Posadzić ponownie w grudniu lub styczniu i poczekać aż zakwitnie.



Wiem, że niektórzy mają swoje, sprawdzone i nieco inne sposoby. Słyszałam o przechowywaniu w lodówce. Może ktoś podzieli się swoimi doświadczeniami? Zapraszam…

Życzę dużo energii w Nowym, 2018 roku. Realizacji marzeń ogrodniczych i samych przyjętych nasadzeń :)

Pozdrawiam

 ewa


O CZYM SZUMIĄ..... BRZOZY W GIEBUŁTOWIE.

0
0

zielona metamorfoza, projekty ogrodów Wrocław


Przełom lutego i marca. Co roku to samo. W ruch ze zdwojoną częstotliwością idą pilarki łańcuchowe. Trwa wycinka drzew. Zmasakrowana Puszcza Białowieska, wycięte kolejne starealeje i kilkusetletnie, zdrowe drzewa budzą łzy i oburzenie.
Czasem uda się to wycinanie zatrzymać jak we Wrocławiu, w Parku Grabiszyńskim. Społeczny Ruch obronił park.(link) Czasem świadomy Inwestor w Warszawie da dobry przykład i zamiast wyciąć kolejne drzewo - przesadzi.(link) Radość wielka. Lecą lajki na FB. Cieszą się mieszczuchy i swoich drzew zaczynają pilnować jak oka w głowie. 

Bo smog, bo gorąco, bo ptaków nie będzie.

Ale nie wszędzie tak jest. Choćby w odległej Włodawie co zrobiła lament na całą Polskę, pomocy zewsząd wzywając w urzędniczej wojnie.(link) Nie wiadomo jak będzie. Zniszczone drzewa jeszcze stoją, może przeżyją. Im mniejsze miasto, tym chętniej tam drzew się pozbywa i kwita.  

Bo ptaki, bo cień, bo liście, bo sygnał TV zanika. 

No i mamy jeszcze wieś. „ Wsi spokojna, wsi wesoła!”. Oj tak. Wesoła. Hulaj dusza piekła chyba nie ma, albo tu jest to piekło właśnie? Niedaleko, w Izerach, pod kościołem w Giebułtowie takie piekło się zrobiło.

zielona metamorfoza, projekty ogrodów Wrocław
 
Kiedyś okalały położoną na górce świątynię wianuszkiem brzozy. Kiedyś, to nie było tak dawno, jeszcze w lutym. Brzozy były zdrowe, piękne, podsadzone pachnącym jaśminem. Stały równiutko, cichutko i mogły tak stać jeszcze ze 100 lat. 

"Z ciemnych mojego lasu drzew jedno najcichsze
Ukochałem, najbardziej smutne i najwiotsze:
Brzozę, co nie szumiała w najszaleńszym wichrze,
Zawsze niema, choć wiatru wiew się o nią otrze."

                                               Leopold Staff, "Zabite drzewo"


Szumieć już jednak nie będą. Teraz będzie tak...


zielona metamorfoza, projekty ogrodów Wrocław

zielona metamorfoza, projekty ogrodów Wrocław

zielona metamorfoza, projekty ogrodów Wrocław
 
zielona metamorfoza, projekty ogrodów Wrocław

zielona metamorfoza, projekty ogrodów Wrocław

Dlaczego nie wiem, nie rozumiem, może ktoś podsunie odpowiedź... Są tacy którym bliski był widok tych drzew. I tacy co dotąd nie wierzą. Ale kiedy jaśminy nie zakwitną już wiosną, uwierzą. 

zielona metamorfoza, projekty ogrodów Wrocław

  zielona metamorfoza, projekty ogrodów Wrocław

zielona metamorfoza, projekty ogrodów Wrocław

zielona metamorfoza, projekty ogrodów Wrocław

Podobnie jak malwy pod kościelnymi murami, zostały wspomnieniem... A tyle było zachwytu nad nimi, tyle wiejskiej magii. Tak piękne z kamiennymi epitafiami tworzyły duety. 

zielona metamorfoza, projekty ogrodów Wrocław

zielona metamorfoza, projekty ogrodów Wrocław

Nie ma polskiego poety, który by piękna brzóz nie dostrzegał.  Który byo nich choć kilku dobrych słów nie napisał.

„Czyż nie piękniejsza nasza poczciwa brzezina,
Która jako wieśniaczka, kiedy płacze syna,
Lub wdowa męża – ręce załamie, roztoczy
Po ramionach do ziemi strumienie warkoczy,
Niema z żalu postawą jak wymownie szlocha.”


Adam Mickiewicz, "Pan Tadeusz"

zielona metamorfoza, projekty ogrodów Wrocław

… Śniłem o tym, com stracił, i o tym, do czego tęsknię,
a wtedy - o, brzozo! brzozo! - tyś zaszumiała najpiękniej...
Obudziłem się z nożem w ręku, świadomy krzywdy okrutnej.
W niebie mogło być jeszcze błękitniej, ale nie mogło być smutniej.


                                               Władysław Broniewski, „Brzoza”


zielona metamorfoza, projekty ogrodów Wrocław


Szumi w gaju brzezina,
Bo inaczej nie może –
Wiatr gałązki jej zgina,
Musi szumieć nieboże.

Adam Asnyk, „Szumi w gaju brzezina”


zielona metamorfoza, projekty ogrodów Wrocław
Arboretum leśne w Sycowie

Brzozom twym srebrne warkocze rozczeszę,
Z ziół wonnych stopom zaścielę kobierce,
Wszystko ożywię, rozbudzę i wskrzeszę...
Pójdź, pójdź poeto!
Poeta:
- A wskrzesisz ty serce?...


                                                      Maria Konopnicka, „Wiosna do poety”


„Zapłakały rdzawe liście
rozpłakanych brzóz,
na dalekie ciemne morza
popłynął ich głos.”


                                              Kazimierz Przerwa-Tetmajer, „Brzozy”


zielona metamorfoza, projekty ogrodów Wrocław

Brzoza

Zawsze mnie zachwyca zwykła nasza brzoza
w pięknej białej sukni, z rozwichrzonym włosem
w bogatej koronie zielenią iskrzących
liści szumnych wiatrem, pozłacanych słońcem.

Aż dziw że wyrosła z maleńkiego ziarnka
oparła się suszy, hulającym wiatrom.
Deszczem, kroplą rosy gałązki kąpała
w młodości gibkością ruchów zadziwiała.

Kiedy już wyrosła przez lata płynące
nosi dumnie głowę patrząc prosto w słońce
ukołysze ptaki brzozową melodią
i ukoi serce jak przysiądziesz pod nią.

Odda dobre ciepło gdy się doń przytulisz
wzmocni cię energią której potrzebujesz
rozświetli krajobraz pięknym swym widokiem
a ja będę ciągle pod brzozy urokiem.



Pozdrawiam :(
ewa




ZAPOMNIANE HISTORIE NIECHCIANYCH BRZÓZ

0
0

Oj szumią dalej nieszczęsne brzozy w Giebułtowie, a krzycząc z bólu, odsłoniły nie tylko piękno i porządek stojących dookoła domostw, ale również fragment zapomnianej historii. A raczej historii o której zapomnieć tu chciano i którą zasłaniano od lat. 





Wszystko oczywiście po to, aby żyło się milej, aby było ładniej, aby przechodzień aż westchnął z zachwytu nad wiejską, kwiecistą, giebułtowską, estetyczną sielanką. Przysiadł sobie w cieniu drzewa i odpoczął. I nie pytał za dużo, ale jak nie pytać, skoro samo się na usta ciśnie pytanie? 










Kontynuacja gospodarcza w Giebułtowie bije po oczach każdego kto tu zawita. Co do ciągłości estetycznej warto zauważyć, że już w XVI wieku powstawały w miastach i gminach pierwsze urzędy zajmujące się upiększaniem miast i wsi. Giebułtów też pewnie miał tam swoje miejsce...


Brzozy odsłoniły dobrze trzymający się mur okalający kościół i stary, wielowiekowy cmentarz na którym spoczywali założyciele i mieszkańcy mającej prawie 800 lat historii wsi, ale.... zaraz, zaraz…


Gdzie właściwie on się znajduje?








Czyżby kult zmarłych przeszedł w inny wymiar czy schował się pod użyźnioną kośćmi trawę........? A może z mniejszych, wielowiekowych tablic i nagrobków, lokalny ,,artysta,, zrobił sobie np. schody tylko -  dokąd one prowadzą? „Poszanowanie” historii kryje się za każdym rogiem. Po co komu historia, po co komu znajomość przeszłości? A no po to, by nie popełniać tych samych błędów i  nie wpaść do tej samej wyrwy w drodze. Jak to już ktoś powiedział - ,,uczmy się na błędach innych, bo sami wszystkich nie zdołamy popełnić,, I w tym cała mądrość, której tak brakuje „drzewiastym barbarzyńcom”.




Z brzozowego cienia wyszły niektóre, świecące pustką nagrobki, których to  brakujące epitafia niewiele nam już powiedzą. Pomalowane na nienaturalny  dla  kultury pochówku kolor, obłożone materiałem z resztek jakiegoś remontu łazienki, robią za straszące swoim „przepychem” kapliczki.



Oprócz renesansowych, barokowych i późniejszych nagrobków brakuje tam jeszcze tylko jednego – mądrego gospodarza, który będzie widział i patrzył dalej niż czubek własnego nosa. Który będzie świadom, że dobro publiczne jakim jest giebułtowski kościół tak bezwzględnie okradziony z historycznej architektury wnętrza, ogołocony z przeszłości  i treści oraz przynależny mu teren z tak do niedawna pięknie wyglądającymi drzewami,  należy do wszystkich i jest dla wszystkich, a nie tylko dla ,,wybrańców,,. Co jeszcze odsłonią brzozy oprócz znikających epitafiów, wiekowych drzew, walących się z zaniedbania domów i ruin pałacu, którego nie da się już uratować...


Pozdrawiam :)
ewa






Współczesny park polski - Syców

0
0


Syców, województwo dolnośląskie, ale też blisko stąd już do Wielkopolski. Miejscowość posiada park, którego można pozazdrościć. Miasto założone w XIV wieku zamieszkuje dziś 11 000 mieszkańców. Dawniej główna siedziba Gustava Calixta Birona von Curland, którego pałac swą ogromna sylwetą, widoczną z daleka, dominował nad okolicą. Otaczał go park zaprojektowany w stylu angielskim przez Wilhema Grapowa w 1813 r.

Dziś jest to Park Miejski położony w centrum Sycowa na powierzchni 40 ha i dawnego pałacu Bironów.W latach 2010 - 2012 przeprowadzono gruntowną  rewitalizację całego obiektu. Jak dziś wygląda współczesny park miejski na tle historii? 


W Europie za parki współczesne uznaje się na ogół większe tereny zieleni zrealizowane lub zagospodarowane po roku 1982, kiedy to władze Paryża sformułowały warunki międzynarodowego konkursu na Park XXI wieku w dzielnicy LaVillette.

Park ten zlokalizowany miał być na terenie dawnej paryskiej rzeźni i targu zwierząt. Był to jeden z bardziej prestiżowych konkursów architektonicznych w skali ostatniego ćwierćwiecza. Spowodował odejście od wcześniejszej formuły parku, którą można określić jako krajobrazową, jako że wywodziła się z osiemnastowiecznej tradycji parków angielskich. Powstały wtedy obiekt bardziej przypominał park rozrywki niż to, co nam kojarzy się z parkiem: oazę ciszy i zieleni pełnej śpiewu ptaków, miejsca wypoczynku i relaksu.
Bernard Tschumi–zwycięzca w konkursie i twórca parku La Villette, określał zresztą swój park jako największy nieciągły budynek świata. Zakładał, że wprowadzając obiekty o funkcjach edukacyjnych i kulturalnych na tereny zieleni stworzy ludziom bogatą i atrakcyjną ofertę form wypoczynkurodzaj zielonego salonu miasta, który będzie pobudzał intelektualnie, nawet poprzez prowokacyjną formę i programzagospodarowania. Będąc architektem, nie czuł jednak odmienności roślin, jako tworzywa. 

foto
Projektantami kolejnych parków francuskich, byli już jednak architekci krajobrazu i odwracając proporcje między architekturą a zielenią, przywrócili park roślinom.

Podsumowując zatem, koncepcja współczesnego parku publicznego narodziła się w Wielkiej Brytanii, a za jej twórcę uchodzi John Claudius Loudon (1783-1843). Istotą parku publicznego miało stać się świeże powietrze i pozbawiona zanieczyszczeń przestrzeń, dostępna w granicach szybko rozrastającego się, nowoczesnego miasta. Idea takiego założenia zrodziła się w XIX wieku jako odpowiedź na coraz bardziej narastające problemy związane z rozwojem i zabudową miast oraz utrzymaniem higieny w dużych aglomeracjach miejskich. Za pierwszy park publiczny uchodzi otwarty w Liverpoolu w 1847 roku Birkenhead Park, projektu Josepha Paxtona. Park publiczny miał propagować kulturę, poszanowanie dla piękna przyrody, a także edukować w zakresie przyrody.

Park Miejski w Sycowie wpisuje się właśnie w ten schemat i bardzo miło kojarzy mi się z przyjaznymi parkami w Wielkiej Brytanii.

 











Drugim rodzajem zielonych terenów miejskich jest ogród miejski. Powstawały one w XIX wieku przede wszystkim w Niemczech, tzw. Volksgärten (Park Ludowy). U podstaw koncepcji tego założenia leżało przekonanie, że ogród miejski powinien być miejscem spotkań różnych klas społecznych, gdzie w otoczeniu natury sytuowano pomniki, monumenty i budynki upamiętniające historię ludu (Volk) i jego czynów. Niemieckie parki publiczne zyskiwały jednak z czasem coraz szersze funkcje, stając się terenem propagowania sportów i kultury fizycznej. Zmiany te były wynikiem rozwoju towarzystw sportowych, popularyzacji gimnastyki w szkołach oraz gier zespołowych na świeżym powietrzu. Wprowadzenie do planów ogrodów miejskich placów zabaw i boisk zasadniczo zmieniło ich kształt i charakter, przyczyniając się do wydzielania w parkach terenów dostępnych przede wszystkim dla dzieci i młodzieży.






Sama historia publicznych terenów zielonych w miastach sięga połowy XVII wieku. Wówczas w miastach niemieckich i francuskich zaczęto tworzyć promenady dostępne dla publiczności (berliński Großer Tiergarten, 1649r.), które już w następnym wieku stały się nieodłącznym elementem każdego większego założenia miejskiego. Zdecydowanie większa ilość terenów leśnych i ich bliskość powodowała, że tworzone przestrzenie, w przeciwieństwie do leśnych, były uporządkowane i skrupulatnie zaprojektowane.

Oprócz tworzenia parków, zwłaszcza po Wielkiej Rewolucji Francuskiej, nastąpiło zjawisko udostępniania dużych ogrodów prywatnych na potrzeby publiczności. Wtedy to odebrano liczne majątki bogatym arystokratom, często najpierw pozbawiając ich życia,i udostępniono pozostałym mieszkańcom miast. Ogrody, będące dotąd własnością kościoła i arystokracji, już nie tylko udostępniano publiczności, ale i zamieniano na przestrzeń publiczną. W Wielkiej Brytanii bogaci właściciele majątków sami, w obawie przed nienawiścią ludu i utratą życia jak to miało miejsce we Francji, oddawali swe prywatne parki przy rezydencjach na cele publiczne. Inną zaś przyczyną było również to, że nie byli już w stanie ponosić kosztów pielęgnacji tych terenów, gdyż dochody ich znacznie się zmniejszyły. Tą droga Londyn pozyskał większość swych historycznych parków.

Podobne zmiany pojawiły się w Polsce nawet wcześniej, gdy w 1729 roku udostępniono publiczności Ogród Saski w Warszawie, a w 1768 Ogród Krasińskich w Warszawie. 

Najstarszym parkiem miejskim w Polsce jest Park Miejski w Kaliszu, założony w 1798 roku.



Utworzony w koncepcji parku angielskiego sycowski park, z zabytkowym starodrzewem i architekturą, łączy w sobie wartości przyrodnicze, duchowe i historyczne, nawiązując do miejsca pozostawionego przez arystokratyczny ród Bironów. 

Na terenie parku znajdziemy rzeźby z dawnego parku zamkowego symbolizujące rzeki Francji, wzorowane na rzeźbach wersalskich z końca XVII w.  Odlane w brązie w paryskim warsztacie Vala d`Osneta w 1905 r. Wierne pierwowzory tej ekspozycji znajduję się przy zamku wersalskim.


Teren poddany rewitalizacji to ok. 40 ha parku, jednakże w części południowej park płynnie przechodzi w część leśną, poprzecinaną łąkami i strumieniami, z ukrytym w zadrzewieniach kolejnym stawem. Układ ścieżek, w tym wyniesionych i mniej ingerujących w naturalny ekosystem, pozwala odbyć atrakcyjną wycieczkę, zarówno pieszą, jak i rowerową, umożliwiając dotarcie nawet do pobliskiego arboretum leśnego w Stradomii Wierzchniej. Obszar rewitalizacji parku podzielono na cztery części tzw. strefy. Cześć nie jest wykaszana i stanowi naturalną roślinność tego terenu. 

Ponadto dosadzono ok. 100 sztuk drzew, ponad 800 krzewów ozdobnych, ok. 9 tys. bylin i 9 ha trawników.










Obszar parku jest monitorowany. Oprócz rozwiązań instytucjonalnych czy monitoringu jest tu widoczny szacunek mieszkańców wobec przyrody i mądre użytkowanie parku. 

Pozdrawiam 

ewa:)

 

KTÓRE PIWONIE KWITNĄ NAJWCZEŚNIEJ? POJEDYNCZE.

0
0


Po długiej zimowej przerwie coraz chętniej przebywamy w ogrodzie. W tym roku postanowiłam więc przypilnować piwonii już na początku sezonu i sprawdzić które odmiany kwitną najwcześniej. Wiejski ogródek bez piwonii wygląda przecież trochę niekompletnie. Powinno się więc w nim znaleźć kilka odmian i najlepiej o różnej porze kwitnienia.


Czekaliśmy długo na moment kiedy znów zakwitną, bo to prawdziwa uczta dla ogrodnika i dłuży się to czekanie okrutnie.



Piwonie zwykle kwitną tylko około 4 tygodni, choć niektóre odmiany dłużej. Termin popularnego rozpoczęcia kwitnienia przypada głównie na maj i początek czerwca. Stąd popularna na wsiach nazwa piwonii - majówka.


Okazuje się jednak, że już w połowie kwietnia możemy liczyć na pierwsze kwiaty i powód do radości. Wprawdzie są to odmiany o kwiatach pojedynczych, ale mają one swój oryginalny urok i tak samo pięknie pachną. I choć kształtów kwiatów piwonii jest wiele, głównie możemy podzielić je na 4 grupy.



Dla przypomnienia lub nauki warto wiedzieć, że piwonie chińskie pojedyncze mają kwiaty otoczone jednym okółkiem płatków ze środkiem wypełnionym wieloma żółtymi pręcikami. Piwonie japońskie mają płatki zebrane w jeden lub kilka okółków, a środek wypełniony pręcikami przekształconymi w płatki, często innej barwy niż płatki właściwe. Natomiast piwonie anemonowe mają we wnętrzu kwiatów płatki pochodzenia pręcikowego, ale duże o różnych barwach. Kwiaty wypełnione mnóstwem szerokich płatków mają odmiany pełne. Dla bardziej dociekliwych mała ściąga.


Ponadto paeonia (piwonia) należy do rodziny Paeoniaceae, w której występuje ok. 35 gatunków roślin. Znane jest ponad 3000 odmian.


Trudno mi będzie prześledzić kiedy kwitną one wszystkie, ale i tak mam spore możliwości, udając się na zaprzyjaźnione pole PEONY MAX Moniki Czupińskiej. Pozdrawiam tu Monikę serdecznie :)


Początki pasji kolekcjonowania piwonii Moniki sięgają 2011 roku. Przynajmniej z tego czasu pochodzą jej pierwsze zapiski. Według własnych upodobań zaczęła wtedy kupować do rodzinnego ogródka podwrocławskiego gospodarstwa sadzonki tych staroświeckich nieco kwiatów.


Dziś ta kolekcja liczy ponad 450 odmian, niektóre odmiany to pojedyncze sztuki, ale jest też wiele ciągnących się długimi redlinami po polu. Liczne nadwyżki sprzedawane są w jej internetowym sklepie PeonyMax. Na razie znajduje się w nim około połowa kolekcji, ale na polu można podziwiać wszystkie a kolekcja co roku się powiększa.


Więcej o historii tego miejsca i właścicielach można znaleźć w czasopiśmie Sielskie Życie. Pisałam o "piwoniowym raju" Moniki w numerze 5/ 2017. Może ktoś pamięta.


Popularnie na wsiach piwonia nazywana jest majówką. Oczywiście zanim piwonie trafiły na wieś minęło sporo czasu. To jedne z najstarszych roślin ogrodowych. Od starożytności uchodziły za rośliny boskie i rosły, obok róży, w ogrodach królewskich. Były nawet nazywane "różami bez kolców".



Według mitologii greckiej Apollo używał rośliny, która nazywała się paionia do leczenia ran bogów i herosów walczących w wojnie trojańskiej.


Ale początki wielowiekowej podróży peoni, bo i tak jest nazywana, sięgają aż do Chin z ok. 1000 roku p.n.e.. To właśnie chińscy ogrodnicy w arystokratycznych posiadłościach wyhodowali najwspanialsze odmiany ozdobne. Stamtąd dotarły do Europy i zagościły w ogrodach napoleońskiej Francji. Trzeba było już tylko 200 – stu lat, aby zaczęły kojarzyć się nam z sielskimi ogrodami na wsi. Nadal chętnie i najczęściej uprawiane są w ogrodach właśnie piwonie chińskie. Osiągają około 100 cm wysokości, ich liście są podwójnie trójdzielne z lekko ząbkowanym brzegiem.

Kiedy jeszcze w przydomowych ogródkach w większości piwonie majówki są w pąkach, na rabatach Moniki zaczyna się już coroczne szaleństwo. Można je podziwiać dołączając do grupy na FB "Piwoniowy zawrót głowy".

Pierwsza w tym roku zakwitła ‘MAIREI’. Jest jeszcze trochę niepozorna, młoda i delikatna. Podobna do zawilca. Było to 17 kwietnia.

MAIREI
MAIREI

W następnej kolejności pokazała swe wdzięki 'MOLLIS'. Wystartowała 24 kwietnia. Zdjęcia obu są Moniki, bo kto by się spodziewał :)

MOLLIS
MOLLIS

Kolejno zakwitały inne piękności, wszystkie chętnie odwiedzane przez dzikie pszczoły mieszkające we wnęce nieczynnego komina:


- 'NOSEGAY' - 30 kwietnia

NOSEGAY

NOSEGAY


- ERLY BIRD' - 30 kwietnia

EARLY BIRD
EARLY BIRD
EARLY BIRD

EARLY BIRD

Potem już poszło lawinowo. Długi weekend majowy, 1-6 maja, był pod znakiem kolejnych. EARLY BIRD, ATHENA, CLAIRE DE LUNE (moja tegoroczna faworytka o kremowych kwiatach) , KISSELTOES, CHAMELEON, CORNATION BOUQUET, ROY PEHRSON'S BEST YELLOW (o kwiatach zamykających się na noc), ROSELETTE, SONOMA VELVET RUBY i SUNNY GIRL (o ciekawym odcieniu kremowym).



ATHENA
ATHENA
CHAMELEON
CHAMELEON
CLAIRE DE LUNE
CLAIRE DE LUNE
CLAIRE DE LUNE
CLAIRE DE LUNE
FIRELIGHT
FIRELIGHT
KISSELTOES
KISSELTOES

ROY PEHRSON'S BEST YELLOW

ROY PEHRSON'S BEST YELLOW
ROY PEHRSON'S BEST YELLOW

SONOMA VELVET RUBY


SONOMA VELVET RUBY


Monika w swoim „piwoniowym raju” wprowadziła w tamtym roku nową metodę sadzenia, w redlinach. Podobnie sadzi się ziemniaki. Piwonie nie powinny bowiem rosnąć w pełnym słońcu. Lepiej się czują w półcieniu. Dla osób które kupią młode sadzonki najważniejszy jest sposób sadzenia. Nie za głęboko, 3-5 cm ziemi nad oczkiem, to najlepsza głębokość. Gleba powinna być przepuszczalna. Piwonie nie lubią piasku, gliny i podmokłych gleb. Jeśli mają za mokro pojawi się szara pleśń. Nie lubią też sąsiedztwa dużych drzew, bo wtedy szukając słońca, rozkładają się na boki. Oczywiście najlepiej kupować piwonie o różnych porach kwitnienia. Można się wtedy od połowy kwietnia (Dolny Śląsk) nawet do lipca, cieszyć przedłużonym czasem kwitnienia.



CORNATION BOUQUET


Niektóre wpadające w oko piwonie zachwycają nawet samym pąkiem. Kształt pąków różowej piwonii CORNATION BOUQUET czy SUNNY GIRL bardzo przypomina właśnie różę i jest sam w sobie interesujący. Na pewno pięknie zaprezentuje się w bukiecie.


A gdy kremowa SUNNY GIRL rozkwitnie… będzie to już zupełnie inna opowieść, o piwoniach pełnych, majowych :)


SUNNY GIRL

SUNNY GIRL


Pozdrawiam
ewa :)

TU jeszcze więcej innych odmian piwonii
TU kolejne, później kwitnące



P.S. Zdjęcia, które nie są własnością ZM są własnością Moniki. :)

W nawiązaniu do pytania o redliny. Nie jest to bardzo konieczna metoda uprawy w ogrodzie.





POWRACANIE DO RÓWNOWAGI.

0
0


Im dłużej trwa tu na blogu cisza, tym gorzej jest mi ją przerwać i oswoić.


Czas jednak płynie i trochę już nauczona życia w tej nowej rzeczywistości społeczno–zawodowej łapię równowagę. Nasze miasto jeszcze nie. A więc po kolei, ale też w wielkim skrócie….

Nagłówkowe zdjęcie to nasze Facebook’ owe „zielone oko” na miejską ZIELEŃ WROCŁAWSKĄ, której, jak to się ładnie mówi, jestem administratorem. Nie tylko na zieleń wrocławską patrzymy. Grupa powstała w czerwcu 2018 roku. Tak więc zaraz po tym, gdy przekwitły tu na blogu ostatnie piwonie. :)


Zrzesza osoby, którym zależy na zieleni naszego miasta, w tym wielu urzędników, mieszkańców i fachowców i to nie tylko z Wrocławia, ale i Warszawy, Łodzi, Krakowa, Radomia, Poznania. Wszyscy tu czegoś uczymy się od siebie. Problemy bowiem, mimo różnic w zarządzaniu zielenią, zdarzają się w każdym z miast.


Grupa przeprowadziła szereg udanych akcji, o których mogliście trochę słyszeć. Niektóre poniosły się echem dzięki FB po całej Polsce np. liczenie suchych młodych drzewek miejskich, burza mózgów na temat zieleni wrocławskiej, akcja "Liść to nie śmieć". Zwieńczeniem tamtego roku był OKRĄGŁY STÓŁ dla ZIELENI WROCŁAWIA. ( 10 grudnia 2018 r. )



LIŚCIE 



Może znacie naszą akcję „liść to nie śmieć”? Post o liściach miał ponad 1000 udostępnień. Spowodował niezłą burzę. :)







Zgrabnie to co się wydarzyło we Wrocławiu opisano w publikacji Fundacji Sendzimira z serii „Zrównoważony Rozwój – Zastosowania” (Nr 6/2018) dotycząca zarządzania zielenią w mieście, z zaangażowaniem interesariuszy. Wymieniono w niej m in.naszą ZIELEŃ WROCŁAWSKĄ ( strona 102).


link do całego raportu - link



Dziś grupa liczy ponad 1320 członków.


PARK GRABISZYŃSKI 


27.12.2017, na teren Starego Cmentarza w Parku Grabiszyńskim we Wrocławiu wjechał ciężki sprzęt. Na mocy pozwolenia na wycinkę 303 drzew usunięto ich 364. (...a według przeprowadzonej we wrześniu i październiku inwentaryzacji do usunięcia kwalifikuje się jeszcze 185) Wycinka została wytrzymana przez konserwatora miejskiego z dniem 5.02.18. Pozostało rozjeżdżone runo, poniszczony podszyt i uszkodzone przez sprzęt drzewa i... nagle obudzona społeczność” – napisała Ewa Hase w podsumowaniu za 2018 rok.


Dla mnie i dla wszystkich członków grupy to był rok protestów, petycji, wywiadów, konsultacji, pism... i wyrywania klonów, które ręcznie są usuwane nadal:
Dlaczego? Napisała o tym Małgorzata Piszczek, członek i założyciel SRPG i RPG:
znana czytelnikom z blogu Druga strona ogrodu


cały pdf do ściągnięcia


Przy okazji w linku na blogu Małgosi kolejna kampania o zaniechanie kompulsywnego koszenia trawników. Warto przeczytać i gorąco zachęcam do tego :)


Napisaliśmy szereg petycji, próśb o dostęp do informacji publicznej i pism w sprawie zaprzestania dewastacji, właściwej pielęgnacji i zachowania zieleni w naszym mieście. Powstała Społeczna Rada Parku Grabiszyńskiego (SRPG), którą usankcjonowano w społeczne ciało doradcze Radę Parku Grabiszyńskiego (RPG). Zbiera się co miesiąc i konsultuje sposoby dbania o park i jego przyszłą rozbudowę.



Zwieńczeniem tamtego roku był ZIELONY OKRĄGŁY STÓŁ dla ZIELENI WROCŁAWIA.

Zaczęło się dramatycznie, ale akcja ratowania przed wycięciem zdrowego KLONU z al. T. Boya-Żeleńskiego we Wrocławiu wyzwoliła taką energię, która ma szanse przełożyć się na bardzo oczekiwaną poprawę sytuacji drzew i całej zieleni we Wrocławiu. Nad uratowaniem naszego klonu pracowała ogromna grupa osób. Dendrolodzy, prawnicy, politycy, radni miejscy i osiedlowi, społecznicy i organizacje pozarządowe. Nawet urzędnicy.

Nie dam rady ich tu wymienić, ale zapewniam, że z wdzięcznością pamiętamy o wszystkich. Klon został uratowany a wyrok na jego życie odwołany. Wielu dało to do myślenia, jak ważne może być dla kogoś jedno drzewo pod oknem.

dla ciekawych jak to z klonem było



KLIMAT 



Na domiar złego cały czas napływają wieści o nasilających się w szybkim tempie skutkach katastrofy klimatycznej. Ministerstwo Środowiska zobowiązało miasta powyżej 100 000 mieszkańców do dostosowania miast do zmian klimatycznych. Trwają konsultacje społeczne tego dokumentu. Jutro pierwsze, w temacie "woda".


W tej i w innych sprawach udało nam się spotkać z vice-prezydentami miasta Wrocławia Sebastianem Lorencem i Adamem Zawadą. Bardzo wpiera nas w tych rozmowach i konsultacjach prof. Ludwik Tomiałojć. (Przedstawiam Pana Profesora). Opracował wraz kolegami naukowcami poprawki do Planu dla Wrocławia.




– Nawet, gdyby nie było katastrofy klimatycznej, czy nie warto naprawić świata, w którym żyjemy? – pyta dr Magdalena Budziszewska, psycholożka z Uniwersytetu Warszawskiego w rozmowie z Krystyną Romanowską.

„Jakiś stopień iluzji jest nam potrzebny, bo daje nadzieję, ale nie powinien zwalniać od aktywności. To, że sobie powiemy „Przyroda wszystko zniesie” i nadal będziemy śmiecić, nie jest zachowaniem adaptacyjnym, tylko głupotą. Takie iluzje są dobre, jeżeli dają pozytywnego kopa do działania.”. 
cały wywiad z dr Magdaleną Budziszewska też warto przeczytać. 


MEDIA 


I w końcu .... dzisiejsza Gazeta Wyborcza napisała:

"Szczególnie zaś władze miejskie chcą zająć się parkiem Grabiszyńskim. Rok temu mieszkańcy zwrócili uwagę na to, że wykonawca ciężkim sprzętem rozjechał teren parku. Przez tę sprawę został odwołany były dyrektor ZZM Krzysztof Działa oraz była dyrektorka zielonego departamentu UM Agnieszka Cybulska-Małycha. Doświadczenia z parku Grabiszyńskiego skłoniły ZZM do wprowadzenia nowych zapisów do umów z wykonawcami. Pojazdy używane przez firmę pielęgnującą zieleń mają być lżejsze (do tony) i wyposażone w opony bez bieżnikowe, ograniczające niszczenie darni. W przypadku konieczności wjechania cięższym autem, wykonawcy mają stosować specjalne maty, by chronić grunty."...

"W przetargu znalazł się wymóg zatrudnienia przez wykonawców specjalnych ogrodników dla parków: Grabiszyńskiego, Południowego, Zachodniego i Szczytnickiego."....


"Prezydent Jacek Sutryk ma też wydać nowe zarządzenie z wytycznymi dla wszystkich miejskich instytucji i spółek, które zarządzają zielenią."...



EDUKACJA - JEŻE 




Skontaktował się z nami Urząd Miejski w Białymstoku z prośbą o udostępnienie 3 plansz o jeżach. Jeże dzięki społecznej zbiórce pieniędzy jeździły we wrocławskich tramwajach i autobusach jesienią 2018. Plansze z jeżami były emitowane na wyświetlaczach reklamowych tych pojazdów. W Białymstoku to Urząd Miasta (!!!) organizuje kampanie dotyczące zostawiania liści, ochrony jeży i zastępowania trawników łąkami kwietnymi. Poproszono nas o udostępnienie plansz co z radością uczyniliśmy. Nasze jeże jeździły wiec również w Białymstoku i w prywatnych liniach autobusowych w Chełmie!!! 


Pozostajemy w ciepłych relacjach :)





Ratowaliśmy też BOBRY. 


Cóż takiego się wydarzyło? - zapytacie. 3 grudnia Zarząd Zieleni Miejskiej wykonał wspaniałą pracę, po bardzo długim oczekiwaniu na właściwe zabezpieczenie drzew powalanych w tej okolicy przez nasze bobry, zabezpieczono przynajmniej 80 drzew i to w sposób o wiele bardziej "profesjonalny" oraz przy użyciu lepszej siatki niż miało to miejsce poprzednio. Niestety to jeszcze nie jest koniec prac w tej kwestii. Spółka "Wody Polskie" nie usuwa już tamy naszych bobrów na rzece Ługowinie, ale znalazł się inny przeciwnik - samotny amator osuszania, który w obliczu suszy klimatycznej jaka już jest faktem, podjął działaniem absolutnie nieracjonalne - zniszczenia tamy. Odsłonił tym samym bobrowe gniazdo. Na szczęście bobry szybko odbudowują tamy, bo jest to ich "być albo nie być". 





Jak więc widzicie działo się i nadal się dzieje.
Trochę tu nawrzucałam do czytania :)


Może więc jeszcze do pooglądania wykład p. Marcina Popkiewicza ( przedstawiam postać )


Czy globalne ocieplenie jest faktem? | Marcin Popkiewicz


Udało nam się nakłonić Urząd Miasta, który zaprosił p. Marcina Popkiewicza z Gdańska. Tak więc wykład oglądaliśmy na żywo dniu rozpoczęcia konsultacji nad planem adaptacji miasta do zmian klimatycznych.


warto!



Pozdrawiam wszystkich czytelników bloga serdecznie. Obserwujcie bacznie swoje miejscowości i trzymajcie kciuki :)
Ewa
 

O historii tulipana, czyli podróż międzynarodowa.

0
0

Danceline


Myślisz tulipan, widzisz pola, pasy niekończących się kolorów i już wiesz, że to Holandia. Miliony cebul, jeszcze więcej barw, faktur, kształtów, różnorodność o której nie masz pojęcia zanim nie pojedziesz do Holandii. Po drodze jeszcze kilka wiatraków i jakaś dziwna harmonia w krajobrazie, o którą tak ciężko za oknem.



Tulipan i Holandia to niemalże jak Zakopane i oscypek. Nierozerwalne symbole. Z jedną różnicą – oscypek to niewątpliwie dziedzictwo kulturowe i produkt regionalny a tulipan to przybysz zza wody, który na dobre rozgościł się w maleńkim Królestwie Niderlandów.


Jego historia zaczyna się w Azji Środkowej, gdzie rosły na dziko. Turkowie, zauroczeni, sprowadzili je do swoich ogrodów. Sułtan Sulejman Wspaniały (1520-1566) był ich ogromnym entuzjastą.  Entuzjastą roślin i bogactwa, dlatego w swoim ogrodzie postawił na najdroższe kwiaty. Tulipany w tym czasie były rzadkością , kochali je bogaci dostojnicy, którzy mogli tym samym ukazać swój status majątkowy. Uprawiali je namiętnie jako symbol mocy, bogactwa i władzy. Sułtan niekiedy w darze obdarowywał swoich wyjątkowych gości cebulkami tulipanów, które w końcu stały się symbolem Turków.


Sulejman Wspaniały


W przekazach tulipany występują już w XI wieku. Jednak ich prawdziwa popularność rozpoczęła się wraz z ich wędrówką do Europy.


Anegdota mówi, że powstanie nazwy tulipan była wynikiem pomyłki językowej. Najprawdopodobniej ambasador na widok tulipana w turbanie jednego z Turków zapytał: „Co to jest?”. A Turek, myśląc o swoim turbanie powiedział, Tulpana, co znaczy turban. Nazwa się przyjęła, poszła dalej w świat i tak zostało. W języku tureckim tulipan, to lale.


Gdyby nie pewne sploty wydarzeń, incydenty, przypadkowe odkrycia i nieszczęśliwe epizody być może tulipan nie zrobiłby takiej oszałamiającej kariery. Jedno jest pewne, powiastki tu się mnożą a niejasności pozostaną już owiane tajemnicą.


Markiz Augierius Ghislain de Busbecq - ambasador cesarza Ferdynanda I, na dworze Sulejmana Wspaniałego po raz pierwszy w 1554 roku, zobaczył tulipany w tamtejszych ogrodach. Jako miłośnik roślin, widząc niezwykłość tych kwiatów, wyrażał w swoich listach ekscytację i zaciekawienie. Wysłał kilka cebulek swojemu przyjacielowi, flamandzkiemu botanikowi – Charles’owi de l’Ecluse zwanego również jako Karol Kluzjusz (1526-1609). Pracował on wtedy jako ogrodnik w cesarskich ogrodach wiedeńskich i tam po raz pierwszy uprawiał cebulki.


Karol Kluzjusz


Karol, uznawany za jednego z najwybitniejszych botaników XVI wieku, jest autorem jednego z pierwszych atlasów botanicznych „Libri Picturati”. Akwarele w albumie były malowane z natury przez artystów, a on sam jako nadzorujący był dla nich bardzo wymagający. Ryciny są dopracowane do ostatniego włoska na pędzie. Botanik bardzo pilnował artystów, aby wszystko było realistyczne, włącznie z kolorami. Aby to wszystko mogło się udać w wieku trzydziestu lat podróżuje po Europie, odkrywając nowe rośliny. W wieku 47 lat, cesarz Niemiec wzywa go do siebie jako lekarza i mianuje go zarządcą ogrodów cesarskich. W ten oto sposób po raz pierwszy w 1573 w Wiedniu pojawiają się cebulki tulipana.



Jesienią 1593 roku, Karol w wieku 67 lat został przekonany, aby przyjąć stanowisko na Uniwersytecie w Leiden jako honorowy profesor botaniki, gdzie miał nadzorować założenie jednego z pierwszych ogrodów botanicznych. W tym samym roku pierwsze cebulki posadzono w Holandii. Wydział prosi go o kontynuowanie badań nad tulipanami, które tak bardzo kocha a on rzecz jasna, nie odmawia. Powstają nowe odmiany. Wszyscy już wiedzą, że Karol jest bardzo utalentowany, ale równocześnie na jego zgubę jest zarozumiałym samochwalcą. Jak wiadomo wszystko co rzadkie i drogie budzi ciekawość i żądze, a profesor nie był skory do dzielenia się ani wiedzą a tym bardziej nie był zainteresowany sprzedażą cebulek. Traktował to bardzo osobiście. Uwielbiał za to opowiadać o swoim wielkim hobby podsycając ludzką wyobraźnię. Pewnej nocy cebulki zostały skradzione. Od tej pory zaczęły pojawiać się we wszystkich szanowanych ogrodach a ich nowe odmiany były szeroko komentowane. Tulipany były oznaką wysokiej pozycji i każdy bez wyjątku chciał je mieć.


Tulipanowa gorączka rozpoczęła się na dobre. Ile jest prawdy a ile mitu w tym szaleństwie nie wiadomo. Na pewno samo wydarzenie jest na tyle szokujące, że poniektórzy podchwycili i ubarwili nieco tamtejsze realia. Historii o rzucaniu się do kanałów, o marynarzu, który zjadł cebulkę, myląc ją ze zwykłą cebulą i został za to wtrącony do więzienia raczej nie można brać na poważnie. Zwłaszcza, że większość z nich ma swoje źródło z wierszyków i piosenek satyrycznych.



Adriaen van de Venne, Uczony pokazuje arystokracie tulipany w ogrodzie, 1623 

Pewne jest, że im bardziej machina się rozkręcała, tym ceny wzrastały coraz bardziej, cenne odmiany potrafiły kosztować majątek. Ich wygląd był spektakularny. W niewyjaśniony sposób powstawały coraz piękniejsze okazy. Najbardziej pożądanym na tamten moment był Semper Augustus. Nic dziwnego, odmiany o płatkach dwubarwnych, malowanych jakby pędzlem miały największe zainteresowanie, ale ich cebulki rozmnażały się trudniej niż zdrowe, stąd hodowcy podwyższali ceny. Nikt wtedy nie myślał, że jest to wynikiem wirusów, ale każdy wiedział, że w  cebulce zawarta jest pewna nieprzewidywalność kwiatu i tajemnica. Osiągnięcie zamierzonego efektu było jak gra na loterii. Plantatorzy wierzyli, że nawożąc swoje skarby gipsem ze starych murów lub posypując ziemię pigmentami, podlewając gnojówką podczas pełni księżyca uzyskają piękne kwiaty. Aż wierzyć się nie chce, że dopiero w 1946 roku odkryto, co tak naprawdę powodowało pstrość.

Dziś pstrokate tulipany to wynik selektywnej hodowli.



Semper Augustus, tulipan doskonały wg Holendrów
Carnaval de Nice
Wszystkie pasiaste tulipany zostały ochrzczone mianem ‘rembrandtowskich’. Skoro tak się nazywają, zapewne Rembrandt wziął je na warsztat…. Jednak w czasie gdy one przeżywały falę popularności, sam malarz miał już własną pracownie i raczej specjalizował się w zgoła innym malarstwie. Kwiaty wykonywali artyści, którzy uważali się za rzemieślników, choć patrząc na ich sztukę to dość niesprawiedliwa ocena. Nazwa tego rodzaju kwiatów zapewne miała przyciągać i dawać poczucie wyjątkowości, może luksusu, ale prawda jest taka, że Rembrandt portretów roślin nie wykonywał.


'Flora', Rembrandt, 1612-1614
Niektórzy dzielą malarstwo martwych natur kwiatowych na trzy fazy. Pierwsza próbowała jak najbardziej odzwierciedlać szczegóły  rośliny, druga pokazywała ulotność i przemijanie a trzecia to ekspresyjne bukiety, zazwyczaj na ciemnym tle.


Ambrosius Bosschaert

Hans Bollongier

Hans Bollongier

Jan Davidsz de Heem, 1650

Rachel Ruysch


Rachel Ruysch
Jacob Marrel

Jacob Marrel

Jacob Marrel


Mimo holenderskiego rozgłosu, tulipan nadal ma rodowód turecki. Nie da się ukryć, że jest lokalnym symbolem i dziedzictwem kulturowym. Ma dla nich znaczenie o wiele większe niż tylko komercyjne, bo również duchowe. Uważano, że chroni przed złem, dlatego często występuje na szatach, koszulach, talizmanach osmańskich. Zdobi ceramikę, dywany, hafty. W kulturze osmańskiej za ideał tulipana uważano te długie, cienkie o ostrych końcówkach i jednolitym kolorze, czyli zupełnie przeciwnie do Holendrów, dla których kwiat bez smug był 'zwyklakiem'.  Ideały tureckie były bardzo skromne, wąskie, dla niektórych pewnie rachityczne. Osmański fenomen tulipanów nieco osłabł w drugiej połowie XVIII wieku, ale nigdy nie zniknął, jak pokazują współczesne festiwale tulipanów w Stambule czy logo Turcji. W 2015 roku podczas festiwalu powstał dywan kwiatowy o powierzchni 1262m2 ! !




Mimo wszystkich zawiłości, przestępstw, niejasnych faktów, niejednokrotnych eksperymentów i kolejnych odkryć roślin cebulowych, Holendrzy wytrwale widzieli w cebulce tulipana potencjał. Przyjęli go jak swojego i widać, że razem im po drodze. Holendrzy pokochali cebulki a cebulki ich klimat. Tulipany najlepiej rosną w klimacie chłodnym, suchym z dużą ilością słońca. Klimat morski, sąsiedztwo wody, gleby piaszczysto-gliniaste to optymalne warunki uprawy, a można nawet by rzecz, że przepis na sukces. Nic dziwnego, że produkcja jest zdominowana przez Holandię. Handel kwitnie i to dosłownie.

Z pozdrowieniami,
Agnieszka











Czy warto odwiedzić Wałbrzych?

0
0

Wałbrzych – miasto odradzające się


Wałbrzych


Pomysł był, jakby to rzec – oryginalny. 

Pojedźmy do Wałbrzycha – mówi Aneta i Ewa. 

Do Wałbrzycha? Do Zamku Książ? 

Nie, do Wałbrzycha. Byłaś w Wałbrzychu? No, skąd ! 

Kto jeździ na wycieczki do Wałbrzycha? Przecież to nic więcej jak tylko niedogodna stacja przesiadkowa. My pojedziemy….

Zdziwienie było uzasadnione. Przecież samo słowo brzmi ociężale i jest naznaczone kominami, smogiem, brudnymi ulicami i unoszącym się dymem. Och, od samego myślenia człowiek się dusi a kurz jeszcze przecież nie opadł. 

Nie uwierzycie, ale w odległości zaledwie paru kilometrów znajduje się uzdrowisko, które nadal leczy między innymi nieżyt dróg oddechowych i pylicę płuc. Osobliwe miejsce. Położone po sąsiedzku a jakby w oderwaniu od zagłębia węglowego. Dwa radykalnie skrajne przypadki funkcjonujące bez względu na okoliczności. I kto tu jest czarnym koniem w tej grze?

No dobrze, wracając do faktów. Kopalnie już zamknięto a nasz entuzjazm nie słabł.

Aura sprzyjała, przeznaczenie chyba też.  Tego samego dnia był organizowany spacer po mieście. Los kibicował. 

Bez nadmiernych oczekiwań zaczęłyśmy tą podróż. Okazało się, że ten Wałbrzych taki z cicha pęk a wszystkich jeszcze zaskoczy. Tylko patrzeć jak w miasto turystyczne niebawem się przemieni. I otrzepie się z pogórniczego pyłu i jak ten feniks otworzy swoje skrzydła.

Czy przesadzam? Za dużo świeżego powietrza? :)

Ta zieleń, ta architektura to wszystko robiło zaskakujące wrażenie w zderzeniu z niepochlebnym stereotypem krążącym nad Wałbrzychem.

Popatrzcie tylko na te proporcje ! 

I zieleń !

I Plac z ludzkim obliczem ! Doceniamy.

Naprawdę nas zachwyciło. Wałbrzych był dla mnie ogromnym, pozytywnym zaskoczeniem - zwłaszcza, że przejeżdżając przez jego główne ulice jest jeszcze trochę przykurzony i aż korci aby jednak przejechać a nie przyjechać. To znajomość, która nie rokowała dobrze a okazała się odkryciem roku. Urocze placyki, piękne kamienice i wille. Miasto, w którym można poczuć się jak w miasteczku za sprawą ludzkiej architektury, skali i zieleni, tak zieleni! Chyba nie przez przypadek Wałbrzych ma w swoim herbie dąb a jego niemiecka nazwa tłumaczona jest jako ‘leśny gród’. Jego ukształtowanie terenu, niezliczone schody, pagórki, pochylone ulice to dodatkowy atut. Dzisiaj po przemysłowym mieście zostało tylko wspomnienie, o którym przypomina dawna architektura.


Niektórzy się boją, inni z dumą pokazują.
Starutki bluszcz pospolity na budynku miejskiego konserwatora zabytków.
Dobrze wróży !


Widzicie te skrajności?


Ten błękit taki malarski




Dąb w herbie jak widać ma swoje uzasadnienie.

Przechadzając się po nim miałyśmy wrażenie miasta kompaktowego. Wszystko było w zasięgu ręki. Co krok jakiś zachwyt. Wystarczyło tylko zadrzeć głowę do góry. Musicie wiedzieć, że nasza szyja- niejednokrotnie i mimo woli- obraca się dookoła w poszukiwaniu nieoczywistego piękna a my same mamy z tego ogromną przyjemność. Czy jesteśmy normalne z tą naszą ekscytacją ruinami? Dla jednych to tylko cegły i tylko drzewa a dla nas cały złożony system, który składa się właśnie na ten zachwyt. To piękne budynki, detale, historia, dbałość o szczegół, dojrzałe drzewa których się nie spodziewamy, pies w oknie i cienie na elewacjach.   


Jak się nie zachwycić?



Widzicie te głowy? Znacie tę historię?


Wałbrzych trzeba przyznać jest miastem dla konesera, ale są ku temu powody. Z jednej strony nadal uderzające zaniedbania a jednak miasto niezwykłe i intrygujące. Skrajności zawsze są ciekawe a tych tu nie brakuje. Schronisko w mieście? Uderzająca zieleń w pogórniczym światku? Szare przelotowe ulice i piękne serce? Pozostałości kopalni i mekka kuracjuszy.


Rododendrony widowiskowe. Zniszczenia również.

Willa Daisy czeka na lepsze czasy 


Urząd miasta idzie z duchem czasu ! Świetna inicjatywa.
Zazielenianie ścian budynku budzi podziw. 

Czy Wałbrzych nie ma dzielnic, w których trochę straszy? Owszem, pewnie ma. Czy to go wyklucza jako miasto turystyczne? Oczywiście że nie. To spadek dawnych czasów i niewłaściwych decyzji. To przeszłość. A teraźniejszość jest taka, że oprócz wymownych świadków historii ma swoisty kręgosłup. I to jest ten magnes.


Ma potencjał, ma historie. Jest prawdziwy. Wszystko zależy od optyki.

Ktoś go powoli pokochał na nowo. 

I ja się nie dziwię, bo to unikat. 

Ktoś go wyrywa z agonii i pokazuje, że nie jest stracony.

To może być naprawdę piękny przykład na to jak odzyskać to, co inni pogrzebali. Bo Wałbrzych oprócz własnych osobliwości ma przecież jeszcze obok Szczawno, w którym popijałyśmy wodę zdrojową i Jedlinkę, w której szykowałyśmy się do lotu, krajobraz z niezwykłymi melafirowymi wzgórzami, artystyczne Sokołowsko, góry Sowie, góry Wałbrzyskie, zamek Grodno, zamek Książ…..splot kultury, historii, przyrody.


Czy to wystarczająco żeby zachwycić? Mnie tak. Dlatego biorąc udział w ankiecie, której autorem była Magda - zbierajsie.pl, wiedziałam, że będzie to mój typ. Czy byłam zaskoczona wynikiem? Wielce ! :) 

Odwiedzacie na własną odpowiedzialność. Gdyby jednak miasto Was skusiło to bądźcie dla niego wyrozumiali. Zmiany wymagają czasu. My mamy jeszcze parę punktów do odhaczenia, więc być może do zobaczenia w Wałbrzychu !

Dziewczyny, dzięki za wycieczkę, a Aglomeracji Wałbrzyskiej za odczarowanie i promowanie regionu !


Zmiana warty?


Pozdrawiam, Agnieszka

P.S Witamy ponownie naszych czytelników, wywołane do tablicy, zgłaszamy się na posterunku ! :) 




Mary Reynolds „Ogrodowe przebudzenie. W trosce o ziemię i nas samych"

0
0

MARY REYNOLDS OGRODOWE PRZEBUDZENIE

Z okazji pierwszego dnia wiosny mam dobre nowiny. Ukazała się niedawno po polsku bardzo ciekawa książka Mary Reynolds „Ogrodowe przebudzenie. W trosce o ziemię i nas samych". Natychmiast przyciągnęła mój wzrok :)

Czytam, czytam i wiem już, że napisać "ta książka to przewodnik", to będzie za mało. Przewodników ukazało się dotąd tak wiele. Sama mam sporą bibliotekę. Czytając je, gdzieś po drodze, zgubiliśmy jednak w dużej mierze intuicję a  ogrody naszych czasów, mimo dobrych intencji, stały się jałowe. 

Mamy tu do czynienia ze świeżym spojrzeniem na temat zagospodarowania terenów zieleni i ogrodów, gdyż Mary spróbuje zasypać przepaść oddzielającą nas ludzi od świata przyrody. Tej przyrody, której jesteśmy przecież częścią. Patrzy na ogrodników, projektantów , właścicieli i użytkowników jak na opiekunów natury. Definiuje obecne ogrodnictwo na nowo. Bardziej ekologicznie, czyli w oparciu o wiedzę czym jest struktura i jak funkcjonuje przyroda. Jak oddziałują organizmy na siebie i na środowisko w którym żyją.

Intencją książki było połączenie tego, czego życzy sobie przyroda, z tym czego życzymy sobie my.


Ta książka jest nie tylko dla projektantów, choć autorka jest projektantem z dużym doświadczeniem. To dzięki doświadczeniu uświadomiła sobie, że włączenie właściciela w proces projektowy buduje jego więź i relację z posiadaną ziemią. Przecież ludzie czasem całe życie szukają miejsca do którego należą, gdzie czują się jak w domu. Celem więc opiekuna, jak go nazywa Mery, jest  pomoc w nawiązaniu tej więzi. Współpraca z ziemią, która według niej żyje tak samo jak my, jest konieczna. Może ona bowiem chorować i odzyskiwać zdrowie, odczuwać ból, miłość, gniew i podniecenie, smutek lub żal. To podejście  zupełnie zmienia naszą optykę. 

lasy Stradomia Wierzchnia
 

Ziemia naturalnie dąży do tego, aby być lasem. Pragnie nim zostać, ponieważ to najbardziej stabilny, zrównoważony ekosystem, który powstawał miliony lat. Nie tym sadzonym pod linijkę lasem gospodarczym, ale tym pierwotnym, dzikim i bogatym. Tym, który powoli ginie.

Uzdrawianie ziemi jest więc priorytetem w procesie tworzenia. Bliskie tu będzie porównanie do medycyny holistycznej. Bo tak jak należy leczyć cały organizm człowieka, tak i tworzenie zielonej przestrzeni wokół nas, wymaga całościowego podejścia. Ładny projekt czy dizajnerskie detale nie wystarczą. Nie można wymienić warstwy gleby i oczekiwać, że reszta sama zacznie  działać jak należy.

Oczywiście dla nas, projektantów, będzie to może nieco męczące. Czasem zrobilibyśmy wiele rzeczy szybciej i na skróty. Ale przecież ten kawałek ziemi w perspektywie czasu nie będzie nasz. Bierzemy za niego odpowiedzialność w procesie tworzenia i zostawiamy właścicielowi, użytkownikowi czy firmie pielęgnującej. Warto więc zostawić im równieżwartościową filozofię i wiedzę, jak z tą ziemią postępować.  Im ogrody czy tereny zielone bardziej przypominać będą martwe natury, im bardziej podlegać będą kontroli i manipulacji, tym bardziej ich właściciele i użytkownicy będą czuć nieuświadomiony smutek na ich widok i przytłaczający ciężar tej kontroli. Ciężar zarówno ekonomiczny jak i psychiczny.

ogrody różane w Forst

Dziś kupując działkę lub zaczynając projekt robimy zwykle tzw. okazanie granic. Wiele lat temu w Irlandii uroczyste obchodzenie granic uprawianej ziemi odbywało się …co roku. Dawnej  rozwiązywało to wiele sporów o miedzę. Patrząc oczami autorki na energię pola, dowiadujemy się, że dawało też wiedzę ziemi, gdzie kończy się i zaczyna nasze pole i pole sąsiada. Często to okazanie odbywało się przy dźwięku bębna lub odgłosu uderzania kamieniami o siebie. To poczucie więzi z ziemią możemy w etapie tworzenia wzmocnić sadzać wokoło żywopłot lub drzewa. Brzmi już znacznie bardziej bezpiecznie, znajomo i współcześnie?

 

ogród warzywny, ogród naturalistyczny

Metody opisane w książce wyrastają w sposób naturalny z irlandzkiej praktyki uprawy ziemi a ponieważ Irlandczycy są mocno związani ze światem magii, modlitw i klątw, wiele z tych cech można odnaleźć w irlandzkim krajobrazie i w tej książce. Również ciekawe jest to, że wiele z tych praktyk jest uniwersalne dla całego świata i wpisane od pokoleń również w nasze DNA.

Czy przekażemy je dalej? Dzieci w Europie coraz rzadziej mają kontakt z naturą. Wszyscy o tym wiemy. Coraz mniej chodzą po drzewach i bawią się nieskrepowanie na łonie natury. Niedawno spotkałam małych chłopców próbujących wydostać drewniana szpulę od kabla energetycznego z zalanego przez roztopy nadrzecznego  terenu Widawy. Mimo panującego jeszcze chłodu z podziwem obserwowałam ich kreatywność , wysiłek i współpracę. Nigdy nie doświadczyliby tego wyzwania na osiedlowym placu zabaw. Tak właśnie małe dzieci uczą się współpracy, interakcji społecznych i cierpliwości. Nie odbierajmy im tych możliwości, zwłaszcza jeśli nam ich nie dano doświadczyć.

W świecie który nas otacza tracimy ostatnie skrawki dzikich terenów, miejsca, gdzie krąży jeszcze niezaburzona niczym energia. Gdzie wciąż  istnieje harmonia i równowaga. Do tych miejsc wiedzie zarośnięta ścieżka, którą nam ludziom niestety coraz ciężej odnaleźć. W swej książce Mery Reynolds  w prostych krokach wyjaśnia jak to osiągnąć. Musimy nauczyć się jak pracować z energią ziemi a nie z nią walczyć. To przynosi lepsze efekty. Przywracanie ziemi życia w naszych czasach jest niezbędne i najważniejsze.

MARY REYNOLDS OGRODOWE PRZEBUDZENIE


*Mary Reynolds jako najmłodsza kobieta w historii zdobyła złoty medal w prestiżowym konkursie projektowania ogrodów, Chelsea Flower Show w 2002 r. (Londyn). W 2016 roku wydała swoją pierwszą książkę „Ogrodowe przebudzenie. W trosce o ziemię i nas samych”. Wygłosiła wykład TEDx o naszej odpowiedzialności za planetę. Jej życie stało się inspiracją dla Vivienne de Courcy do stworzenia pełnometrażowego filmu "Dzika jak natura" ("Dare to Be Wild"). Polecam zapoznanie się z jej dorobkiem.

Bardzo dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za przekazanie do recenzji egzemplarza książki „Ogrodowe przebudzenie. W trosce o ziemię i nas samych" w pięknym przekładzie Katarzyny Makaruk. 

Mary Reynolds o książce  

Pozdrawiam :) 

Ewa

 

Pełne tulipany , tulipany pełne artyzmu.

0
0


Malarskie tulipany  -  
podwójny magnetyzm i fascynujące bukiety


Copper image pełny tulipan zielona metamorfoza keukenhoff
Copper Image

Tulip Double Late, Tulip Double Early – to już wiecie czemu podwójny magnetyzm. A to arcy-piękno? Może przez bezkonkurencyjność, może nieprzeciętność a może oszałamiająca uroda i spektakl, który rozgrywa się w momencie, w którym wszyscy czekamy na  ‘nowy początek’.

 

Powolutku, pocichutku? Nie, to nie one. Malutkie przebiśniegi, cebulice wydają się stworzone jako dzieło natury a tulipan wydaje się jakby wprost stworzony dla sztuki, dla malarzy.


Zachwycająca dojrzałość


Jest w nich coś niesamowitego, czego nie zauważyłam u innych kwiatów. To piękna DOJRZAŁOŚĆ i możliwość obserwacji całego cyklu zmian. 

Podczas wzrostu wszyscy je dopingują, potem przychodzi chwila sławy i rozgłosu kiedy są w najlepszej formie. Te kolory, ta forma, obfitość. Są upajające.

 I w końcu nadchodzi ‘ ta chwila’, która jest dla mnie wyjątkowa. Bardzo efektowna. Płatki zamiast opadać rozchylają się, odkrywając wszystko bez wstydu. Pokazują całe spektrum barw pod wpływem światła i temperatury. Łodyga, która dotąd stała na baczność opada by za chwilę odbić się i wyciągnąć główkę ku słońcu, tworząc przy tym wykręconą, zupełnie artystyczną aranżację. Jeśli któryś kwiat umie pięknie rozkoszować się dojrzałością, to jest to właśnie PEŁNY TULIPAN. Ze sceny schodzi kiedy podzieli się swoim całym bogactwem.  Potrafi pomiędzy młodością a jesienią życia wykrzesać z siebie  jakby mimo woli tyle różnych odcieni i różnych nastrojów, których na próżno szukać na wcześniejszych etapach. 

Odkąd zaczęłam się im przypatrywać, co roku wzbudzają we mnie te same emocje. To chyba jeszcze nie skrajne szaleństwo ale fascynacja na pewno. A to, że mogę je obserwować w wazonie dwa razy dłużej niż pojedynczego tulipana (którego żywotność jest krótsza) sprawia, że jesienią nie przechodzę obojętnie obok cebulek.


Z ciekawostek pierwsza odnotowana pełna odmiana to 'Paeony Red'  z 1700 roku. A przodkiem większości odmian jest ‘Murillo’ z 1860 roku.

Jeśli jesteście ciekawi ile odmian powstało, to odsyłam was do strony holenderskiego Królewskiego Towarzystwa Hodowców Cebul Kwiatowych (KAVB) . Tam w wyszukiwarce należy wpisać Double a potem posortować wyniki wg daty rejestracji.

GALERIA TULIPANÓWPODWÓJNYCH WCZESNYCH

GALERIA TULIPANÓWPODWÓJNYCH PÓŹNYCH

COŚ DLA MIŁOŚNIKÓW HISTORI – odmiany rzadkie i historyczne

Tulip 'Mariage de ma fille' (ślub mojej córki), rycina z 1857 przedstawiająca tulipana podwójnego porażonego wirusem. Odmiana nie przetrwała. źródło: Flore des serres et des jardins de l'Europe v.12, autorzy:Louisa van Houtte i Charlesa Lemaire'a



la belle epoque pełny tulipan zielona metamorfoza keukenhoff
La Belle Epoque
jest w nim coś luksusowego, luksus w stylu vintage. Lekko przydymiony bursztynem, rumieni się na różowo morelowo z tą optymistyczną żółcią tworzy zupełnie odmienny charakter tulipana. Widzę go we wnętrzach Belle Epoque

Amazing grace
Amazing grace
spójrzcie na te zielenie na płatkach

Aquila
Aquila

Aveyron
Aveyron

Aveyron
Aveyron

Belicia
Belicia


Danceline
Danceline,
faktycznie tańcząca, może jezioro łabędzie?

Danceline
Dream Touch

Akebono
Akebono




Lasting Love, ognista

Penelope
Penelope

Renown Unique
Renown Unique, niezwykle subtelna czerwień





Do zobaczenia KEUKENHOF  w lepszych czasach, I promiss :)

Chciałoby się powiedzieć, jeśli dojrzewać to w stylu tulipana ;) Każdy ma swoją 'tulipanową gorączkę'. Moja jest zdecydowanie podwójna. Ewa lubi wszystkie cudaki, 'pstrokate ptaki', karbowane papuzie i wszystkie te mało oczywiste pięknoty. Ale będąc w Keukenhoff ani jedna ani druga nie odbierze sobie przyjemności z obejrzenia każdego tulipana. To jest silniejsze od nas. Nogi nas bolą, ale wzrok i umysł mówi: podejdźże, no podejdź.  No i tak podchodzimy od kwiatka do kwiatka :)  


Pozdrawiam, Aga

GDZIE SIĘ PODZIAŁY MOTYLE?

0
0
zielona metamorfoza, projekty ogrodów

Jest kiepsko, motyli bardzo mało, kwitnie lawenda, ale pszczół nie ma. Co się dzieje w tym roku?

Pierwsze zatem pytanie: czy zostawiacie w ogrodzie pokrzywy?  

Wiele motyli potrzebuje bowiem do żerowania właśnie niechcianych, nielubianych i parzących nas pokrzyw. Tak, niestety pokrzyw i aż pokrzyw :) 

Piękne barwy motyli przyciągają wzrok i nasze aparaty fotograficzne kiedy zwiewnie siadają one na kwiatach i zawsze cieszą nasze oczy, ale to w małej mierze kwiaty a właśnie pokrzywy zapewniają ich larwom byt i pożywienie. Te piękne motyle chętnie składają na nich jaja. Umieszczają je w skupiskach lub pojedynczo na spodniej stronie liści. Kto chce mieć ogród dla motyli musi mieć nieco pokrzyw pod ręką.

ogród dla motyli

Liście pokrzyw są uwielbiane przez rusałki pokrzywniki, rusałki pawiki czy rusałki admirały. Przyjrzyjmy się więc najpierw niektórym motylom.

zielona metamorfoza.pl, ogród dla motyli

Rusałka pawik (Aglais io). U większości popularnych motyli w ciągu roku pojawiają się zazwyczaj dwa, rzadziej jedno pokolenie. Tak tez jest w przypadku rusałki pawik. Preferuje ona okres pomiędzy czerwcem a wrześniem.Gdy nadchodzi jesień, rusałka ta szuka kryjówek, w których może przetrwać niekorzystne dla niej warunki, by z powrotem na wiosnę wrócić do żywych i znowu cieszyć się smakiem spijanego z kwiatów nektaru, a także uważać na czyhające zagrożenia i co najważniejsze, ponownie przystąpić do rozmnażania, by wydać na świat kolejne pokolenie rusałek pawików. Występuje na polanach i skrajach lasów, w ogrodach, sadach, na nieużytkach i w wielu innych miejscach. Wszędzie jest bardzo pospolita. Postać dorosła występuje przez całe lato, można ją spotkać na różnych kwiatach, z których spija nektar.

zielona metamorfoza.pl, ogród dla motyli

Rusałka ceik (Polygonia c-album L.). Postać dorosła tego motyla żywi się nektarem, sokiem z przejrzałych owoców, a także płynami wysysanymi z gnijących odchodów i padliny. Gąsienice żerują od początku maja do końca sierpnia. Podstawowymi roślinami żywicielskimi gąsienic są: pokrzywa zwyczajna, chmiel zwyczajny, wiąz górski, wierzba iwa, a także porzeczki i leszczyny.

zielona metamorfoza.pl, ogród dla motyli

Rusałka pokrzywnik (Aglais urticae).Jest motylem pospolitym. Można go spotkać na nasłonecznionych leśnych polanach, leśnych drogach, łąkach, w ogrodach oraz terenach ruderalnych. Rusałka pokrzywnik zimuje w jaskiniach, na poddaszach i w piwnicach. W sprzyjających temperaturach zaczyna być aktywna w marcu. Pokrzywy rosnące w większych lub mniejszych skupiskach tworzą doskonałe miejsce do bytowania różnych motyli, wśród których można oczywiście znaleźć rusałkę pokrzywnika.

zielona metamorfoza.pl, ogród dla motyli

Rusałka admirał (Vanessa atalanta). Unika otwartych przestrzeni i jest motylem wędrownym. Preferuje ogrody, sady, brzegi lasów i parki. Motyla tego spotkamy najczęściej na przejrzałych owocach opadłych z drzew, na kwitnących drzewach i innych kwiatach. Składa jaja na pokrzywach.

zielona metamorfoza.pl, ogród dla motyli

Polowiec szachownica (Melanargia galathea syn. Agapetes galathea).Owady dorosłe można spotkać w lipcu i sierpniu. Jaja często spadają na ziemię, czasami są składane przez motyla w locie. Gąsienice żerują od września, wyłącznie nocami. Roślinami żywicielskimi są rośliny z rodziny wiechlinowatych (trawy).Rośliny te stanowią główny komponent roślinności formacji trawiastych, łąk i pastwisk.

zielona metamorfoza.pl, ogród dla motyli

Dostojka latonia, perłowiec mniejszy (Issoria lathonia).Lubi tereny otwarte. Preferuje siedliska suche, murawy kserotermiczne, suche łąki, miedze, wrzosowiska, ugory, skraje pół. W dwóch lub trzech pokoleniach można je spotkać od końca kwietnia do początku października.

zielona metamorfoza.pl, ogród dla motyli

Latolistek cytrynek, listkowiec cytrynek (Gonepteryx rhamni).Jest to jedyny europejski motyl zimujący w opadłych liściach. Gąsienice żerują na szakłaku pospolitym lub kruszynie. Jest to motyl, który może żyć nawet trzy lata.

zielona metamorfoza, projekty ogrodów

Paź królowej (Papilio machaon). W Polsce żyje wszędzie, z wyjątkiem wysokich gór.Często spotykany w ogrodach w których rośnie marchew zwyczajna, koper, kminek. Preferuje łąki i miejsca, w których rosną dzikie gatunki warzyw (np. koper włoski).

zielona metamorfoza.pl, ogród dla motyli

Rusałka osetnik (Vanessa cardui, syn. Cynthia cardui). Lubi tereny ruderalne (poddane działalności człowieka, np. środowisko miejskie), ogrody, miedze, ugory, przydroża. Rusałka osetnik unika lasów.Podstawowymi roślinami żywicielskimi gąsienic są: ostrożeń, oset, popłoch i pokrzywa zwyczajna a uzupełniającymi łopian, podbiał.

zielona metamorfoza.pl, ogród dla motyli

Jak możemy obserwować również na zamieszczonych tu zdjęciach wiele motyli korzysta również z przeróżnych kwiatów ogrodowych, które są dostępne w okresie ich aktywności.

Pytanie drugie: co więc się dzieje, że jednak mamy motyli coraz mniej?

Naukowcy konkludują, że konwencjonalne rolnictwo ma zgubny wpływ na motyle i uważają, że należy sięgać po bardziej zrównoważone metody upraw.W sąsiedztwie intensywnie użytkowanych pól, które regularnie opryskuje się pestycydami, różnorodność i liczba motyli jest niższa niż na łąkach w pobliżu mniej wykorzystywanych terenów lub nieużytków" - powiedział autor takiego badania prof.Jan-Christian Habelz Uniwersytetu Technicznego w Monachium gdzie razem prof. Thomasem Schmittem ze Stowarzyszenia Senckenberg Gesellschaft für Naturforschung prowadzili badania nad motylami.

zielona metamorfoza.pl, ogród dla motyli

Inne badania, które opisali naukowcy na łamach magazynu naukowego „Conservation Biology” pokazują, że na zmniejszające się populacje motyli mają wpływ zanieczyszczenia azotem. Pochodzą one takżez rolnictwa, przemysłu, ale również ruchu samochodowego, co ma znaczenie szczególnie w miastach. Naukowcy z Uniwersytetu w Bazylei (Szwajcaria) badali zanieczyszczenia, które przenosiły się w powietrzu, a następnie trafiały do gleby, stamtąd zaś przedostawały się do roślin. Ich zdaniem występuje zależność między niezamierzonym użyźnianiem gleby azotem a niską różnorodnością motyli.

Wiadomo, że zbyt wiele azotu w glebie prowadzi do bardziej wzmożonej wegetacji. Jest ona jednak mniej różnorodna. Pewne rośliny zaczynają dominować, inne zaś są wypierane.

„Chcieliśmy sprawdzić, czy azot pośrednio, za sprawą takiej zmiany w wegetacji, wpływa na bioróżnorodność motyli” - wyjaśnia główny autor badań, Tobias Roth.

 

zielona metamorfoza.pl, ogród dla motyli

Problem nie dotyczy tylko motyli rzadkich jak widoczny na zdjęciu osadnik megera (Lasiommata megera), który lubirośliny żywicielskie takie jak: kłosownica pierzasta, kupkówka pospolita, śmiałek pogięty, kłosówka wełnista, kostrzewa owcza.Tereny zaś otwarte, murawy kserotermiczne, kamieniołomy, przydroża, torowiska, tereny ruderalne i ogrody.

Problem dotyczy już motyli dotąd popularnych i występujących często.

Niektóre gatunki motyli wymagają ściśle określonych gatunków roślin do żerowania, mogą być również zależne od określonego mikroklimatu współtworzonego przez rośliny. Azot zaś sprawia, że rośliny rosną intensywniej. Na skutek tego miejsca otwarte, ciepłe i suche zastępowane są chłodniejszymi, wilgotniejszymi i bardziej ocienionymi. Gatunki motyli, które takiego ekosystemu nie tolerują, są w odwrocie czyli mówiąc wprost są zagrożone wymarciem. 


zielona metamorfoza, projekty ogrodów
Bielinek kapustnik (Pieris brassicae)

Naukowcy od lat alarmują, że europejska populacja motyli (jak i wielu innych grup owadów) wyraźnie się kurczy. 

Z innych badań, prowadzonych przez niemieckiego zoologa Josefa H. Reichholfa wynika np., że wyraźna tendencja spadkowa istnieje co najmniej od pół wieku. W ciągu ostatnich 50 lat liczebność motyli zmniejszyła się o ponad 80 procent. Wśród przyczyny tego trendu wskazuje się wprowadzane przez człowieka zmiany w krajobrazie, związane głównie z rolnictwem przemysłowym, ale też zatrucie środowiska czy wspomniane przenawożenie azotem.

Przeplatka aurinia (Euphydryas aurinia). Wykształca jedno pokolenie w roku (koniec maja-koniec czerwca). Roślina żywicielska w Polsce to wyłącznie czarcikęs łąkowy.W Polsce gatunek objęty ochroną ścisłą. Zamieszczony również w załączniku II i IV dyrektywy siedliskowej. Występuje w dwóch znanych miejscach Polski. Na Lubelszczyźnie i w okolicach Kielc. Łąki Gór i Pogórza Izerskiego to trzecie miejsce, gdzie prowadzi się z ramienia PAN badania jej występowania. 

Pytanie zatem kolejne: czy ochrona gatunkowa w Polsce i obszary Natura 2000, wyznaczone w ramach unijnego systemu ochrony spełniają swoje funkcje? 

Nie.

W przypadku przeplatki aurinii warto przypomnieć, że obszar jej występowania to m in.  obszar Natura 2000 "Łąki Gór i Pogórza Izerskiego". Niestety również takie miejsca nie są dla motyli bezpieczne. W chwili obecnej prowadzona jest dramatyczna akcja mieszkańców obrony tego terenu przez zakusami budowy tu prywatnej farmy fotowoltaicznej o powierzchni 122,3 ha! w miejscowości Giebułtów, w gminie Mirsk, w powiecie lwóweckim na Dolnym Śląsku. Około 85 ha pod lokalizację tej inwestycji obejmuje tereny stanowiące przedmiot ochrony obszaru Natura 2000. Mimo to złożono wniosek o budowę tej największej na dziś farmy w Polsce.

Polski rząd regularnie staje pod pręgierzem organizacji ekologicznych i unijnych sądów. Po koniec ubiegłego roku Komisja Europejska zaskarżyła nasz kraj przed Trybunałem Sprawiedliwości UE. Przyczyna? Polska ma według UE coraz większy kłopot z przestrzeganiem unijnych dyrektyw, które ustanawiają chroniony obszar Natury 2000.

Można również zapytywać czy intensywne opady deszczu wiosną miały wpływ na populację motyli? Miały :-(

Motyle potrafią przeczekać niekorzystny okres pogodowy. Mogą trwać nieprzepoczwarzone. W stadium poczwarki motyl nie pobiera pokarmów ani płynów.

Pytanie : jak długo?  


zielona metamorfoza.pl, ogród dla motyli

Każdy z nas może coś zrobić dla motyli. Na początek, nie wykaszajcie wszystkich pokrzyw w ogrodzie :) Można je estetycznie ogrodzić, opisać i potraktować z miłością.


zielona metamorfoza.pl, ogród dla motyli

Pozdrawiam

Ewa


 

 

 














DZIKIE PSZCZOŁY, KTÓRE KAŻDY OGRÓD MOŻE MIEĆ - MURARKI OGRODOWE

0
0
murarki ogrodowe


Murarki ogrodowe to pszczoły, które nie wytworzyły zdolności do obrony i nie żądlą. Prosimy więc zachować spokój :) 

Murarki żyją tylko jeden sezon i co roku wykluwa się nowe pokolenie, które latając na niewielkie odległości, zapyla kwiaty roślin ogrodowych wokoło pszczelego domku. 

Kręcą się, latając z kwiatka na kwiatek 200-300 metrów w pobliżu domku w przeciwieństwie do pszczół miodnych, które wolą duże kwitnące pola lub starą lipę nawet jeśli jest do pokonania odległość kilometra czy dwóch.  
 
pszczoły murarki przed wylęgiem
murarki w fazie kononu

 
 
wylegające się z jajeczek pierwsze trutnie

 
Na początek musimy zdobyć jaja murarek w trakcie zimy, zanim rozpocznie się ich wybudzanie z początkiem wiosny i zaczną się wykluwać dorosłe murarki. Pierwsze budzą się trutnie i to je będziecie obserwować przez pierwsze dni. Później zaczną wychodzić samice i szybko wezmą się do składania jajeczek w trzcinowych tutkach umieszczonych w domku. 
 
 
Nasz edukacyjny domek jest zrobiony z elementów z odzysku w ramach Ogrodu Społecznego Czasoprzestrzeń we Wrocławiu.
Pszczoły ( jajeczka) w pierwsze ciepłe dni kwietnia (w tym roku wiosna nie rozpieszczała) zostały w pudełku wstawione pod daszek domku, tak aby mogły swobodnie z niego wychodzić. Wcześniej, w postaci jajeczek, leżały spokojnie w lodówce czekając na dłuższe fale ciepła. 
 
Pod domkiem pozostawiona jest dla murarek glina i woda, żeby miały czym murować. Może skorzystają a może znajdą sobie lepsze źródło. 
 
łąka kwietna w jednej ze skrzyń
 
Mają do swojej dyspozycji łąkę kwietną, ale na początek trochę drzew i krzewów owocowych do zapylenia.
 
Wewnątrz domku znajdują się 10-15 cm rurki z trzciny cięte nożem, gdyż sekator miażdży końcówki trzciny. Rurki mają średnice otworu od 0,5 do 0,8 cm. I co ważne muszą być z jednej strony otwarte a z drugiej posiadać "kolanko"  trzcinowe, które zabezpiecza je przed przeciągami. W ramach eksperymentu wykorzystany został oprócz rurek z trzciny, rdestowiec ostrokończysty, jako, że puste łodygi tej rośliny są nieco twardsze. Również posiadają międzywęźla w postaci pełnych kolanek.

etapy budowy domku

Można również kupić gotowe, plastikowe, formatki, ale wtedy domek należy zbudować biorąc pod uwagę ich wymiary.Jest to pewne ograniczenie, ale są tego zalety.
Kolejne pokolenie w złożonych w rurkach jajach przetrwa zimny okres i wyleci znów wiosną.
To je odróżnia od pszczół miodnych, które w zimie nadal są aktywne w ulu, gdzie panuje temperatura ok. 21℃ a pszczoły te żyją kilka lat.
 
plastikowe foremki do kupienia on-line

 
Kolejny etap budowy. Jak widać nasz domek ma już lokatorów, ale nie zaszkodzi wiedzieć, że: przy budowie domku mniej ważne jest czy będą w nim trzcinowe rurki czy plastikowe formatki.
Najważniejsza jest na koniec siatka zabezpieczająca.
Siatka chroni pszczele potomstwo przed ptakami. Głównym amatorem pszczelich jajeczek jest dzięcioł, a dzięcioł ma długi dziób. Jeszcze dłuższy ma język! Tak więc cofnięcie rurek przynajmniej 5 cm w głąb domku jest konieczne.
 

 
 
Siatka musi być w miarę gęsta, ale taka, aby pszczoły mieściły się w jej oczkach.
Domki zaś nie powinny być zbyt duże. Lepiej więcej domków a mniejszych. Istotne jest, aby domek był do czegoś przymocowany. Nie powinno się nim ruszać, ani przestawiać. Każde potrząśnięcie to niebezpieczeństwo dla jajeczek.
 

Domki mogą być różne, ja wykorzystałam gotowe przedmioty z których zrobiłam domek dla ogrodu społecznego. Może to być również drewniana skrzynka na owoce, którą należy obić deseczkami i zaopatrzyć w daszek. Daszek jest ważny! Daszek powinien wystawać sporo poza front domku, aby chronić przed deszczem i wiatrem.
Na poddaszu jest miejsce dla pudełka z jajeczkami. Ważne też, aby domek nie stał na ziemi.


Kolejna ważna sprawa, to usytuowanie domku. Najlepsze jest ukierunkowanie go tak, aby wlot był od południowego wschodu lub południa. Nie ustawiamy domku w ciemnym kącie ogrodu, bo będzie w nim wilgotno i w sam raz dla rozwoju pleśni i grzybów. A tego nie chcemy. 
Oczywiście murarki ogrodowe głównie będą pomocne wiosną, przy zapylaniu warzywnika i sadu, ale muszą mieć co jeść cały sezon. Zadbajmy o kwiaty w tych częściach ogrodu w ciągu całego sezonu. Ważna jest też woda, wystawiona w płytkich pojemnikach z kamieniami na dnie, aby się owady nie utopiły.

łąka kwietna w skrzyni ogrodu, na czerwono kwitnie koniczyna krwistoczerwona
chaber bławatek
facelia błękitna
kwiat i nasiona gryki zwyczajnej


Pozdrawiam :)
Ewa
 


 
 
 

IRLANDIA - Bord Bia Bloom w Phoenix Park

0
0

Bord Bia Bloom

W 2022 roku, po trzyletniej przerwie, odwiedzający i wystawcy świętowali powrót największego irlandzkiego festiwalu ogrodniczego.

W tym roku kolejny raz, w dniach 1 - 5 czerwca 2023 r., odbędzie się to największe i najbardziej spektakularne wydarzenie ogrodnicze w Irlandii. To będzie dla nas prawdziwa uczta. Zanim jednak nadejdzie czerwiec i pokażę najnowsze zdjęcia, dzięki uprzejmości Lilianny Sokołowskiej, możemy umieścić na blogu zdjęcia z ogrodów z ubiegłego roku.

Ogrody, które można było zobaczyć na tej szeroko zakrojonej wystawie, są zwieńczeniem wielu godzin projektowania, planowania, pozyskiwania materiałów i ostatecznie ciężkiej pracy fizycznej projektantów ogrodów, szkółek i artystów. Wybrałam kilka z nich, tych które zarezonowały w jakimś stopniu z naszym podejściem do projektowania.

Cieszy nas  ogólnoeuropejski trend, będący próbą zbliżenia ogrodów do natury. wynika to z naturalnej potrzeby człowieka, który również jest jej częścią. 

Na instalacje ogrodowe będące tłem tego typu wydarzeń warto spojrzeć jak na przedstawienie zbioru rekwizytów, gdzie głównymi aktorami są idee a nie konkretne estetyczne czy techniczne rozwiązania. Oczywiście i one mogą być inspiracją, ale nie o to do końca tu chodzi.

LOKALNE ROŚLINY I SIEDLISKA

ogród Jamesa Purdy'ego
 

Ten duży ogród pokazowy zaprojektowany przez Jamesa Purdy'ego jest sponsorowany przez Bord Bia i Irish Hardy Nursery Stock Association w ramach kampanii Green Cities Europe, inicjatywy zachęcającej do zazieleniania przestrzeni publicznych i wykorzystywania lokalnych roślin. Skupia się główne na elementach obecnych na terenach zielonych, łącząc je w celu stworzenia zrównoważonego ogrodu, który można zastosować w parkach publicznych i na terenach zieleni publicznej w naszych miastach, miasteczkach i wsiach.

Promuje różnorodne siedliska dla dzikich zwierząt i wspiera ekologię, jednocześnie tworząc zielone przestrzenie, które są do przyjęcia dla szerszej grupy mieszkańców miast.

Z MYŚLĄ O ZAPYLACZACH

ogród Jane McCorkell

 

Kompozycja tego ogrodu została stworzona z myślą o rodzinie pasjonatów przyrody.Stworzyła go Jane McCorkell, wielokrotnie nagradzana architektka krajobrazu i konsultantka ds. ogrodnictwa z ponad 25-letnim doświadczeniem. Jest obsadzony w charakterystycznym dla Jane McCorkell naturalnym, organicznym stylu, z obszarem murawy z dzikimi kwiatami i kwiatami przyjaznymi dla zapylaczy. Krzewy i kwiaty zostały wybrane, aby zachęcić ptaki, pszczoły i inne owady do przebywania w ogrodzie.

POPRAWA BIORÓŻNORODNOŚCI

ogród Seana Russella

Zaprojektowany przez Seana Russella, pierwszy raz na Festiwalu, ogród zrównoważonej farmy mleczarskiej National Dairy Council przypomina tradycyjną irlandzką farmę wiejską w starym stylu, wraz z bańkami na mleko, suchymi kamiennymi ścianami, pastwiskiem z dojrzałą trawą, koniczyną i starym, otwartym budynkiem gospodarczym.

Ogród ma na celu podkreślenie znaczenia karmienia trawą zwierząt mlecznych w Irlandii i jakości produkowanego mleka, a także pokazanie, w jaki sposób irlandzcy rolnicy aktywnie mogą współpracować w celu poprawy różnorodności biologicznej i zmniejszenia śladu węglowego irlandzkiego "nabiału". Pozwala widzowi zrozumieć, że podstawowe metody produkcji mleka pozostają w dużej mierze niezmienione do dnia dzisiejszego. Wiele materiałów użytych w tym ogrodzie można nadal zobaczyć w całej Irlandii.

OGRODNICTWO MIEJSKIE

ogród Mary Anne Farenden

Mary Anne Farenden, jest studentką ogrodnictwa i absolwentką architektury. Interesuje się ogrodami inspirowanymi naturą i pragnie pokazać, jak ludzie w każdym wieku mogą czerpać korzyści z cudów ogrodnictwa. Z zadaszonym tarasem, ogrodzonym trawą części dla psów, placem zabaw dla dzieci, stawem i strefą relaksacyjną i grządką owocową, każdy znajdzie coś dla siebie.Nasadzenia obejmują kombinację bylin ozdobnych, traw, roślin zimozielonych, grzybów i roślin owocowych.

 Z MYŚLĄ O OSOBACH Z NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIAMI

ogród Ailish Drake i Conor Hourigan

Ten ogród ma być wzbogacającym doświadczeniem dla osób z wadami wzroku lub utratą wzroku. Konceptualne w wykonaniu elementy ogrodu czerpią inspirację z Afryki Zachodniej. Czerwona ścieżka na powierzchni reprezentuje czerwoną ziemię; bujne nasadzenia nawiązują do tropikalnego krajobrazu; kolorowe ściany odzwierciedlają miejskie ulice; a miejsce spotkań pod jasnymi żaglami słonecznymi stanowi miejsce spotkań społeczności.Ścieżka, ujęta jest w żółte krawężniki do prowadzenia niedowidzącego użytkownika laski.

Stworzyli go Ailish Drake i Conor Hourigan. Osoby niepełnosprawne mogą na równych prawach uczestniczyć tu w życiu społecznym. Autorzy w pracy na co dzień koncentrują się na kreatywnym i adaptacyjnym ponownym wykorzystaniu budynków oraz projektowaniu krajobrazów i przestrzeni miejskich, które poprawiają codzienne życie ludzi.

 

Jeśli czas mi pozwoli wrócę do tematu i pokarzę jeszcze kilka ubiegłorocznych ogrodów.

A tymczasem pozdrawiam :)

Ewa



P.S. Wszystkie zdjęcia są autorstwa Lilianny Sokołowskiej.