Quantcast
Channel: ZIELONA METAMORFOZA - blog o architekturze krajobrazu, ogrodnictwie, projektowaniu
Viewing all 193 articles
Browse latest View live

NIKT NIE PODEJRZEWAŁ O TO STARUSZKA:)

$
0
0


Wszyscy go znają. Lepiej lub gorzej. Niektórzy podczas pielenia wyrzucają zbędne sadzonki na kompost... bo taki zwykły, szary i stary....

Ale popatrzcie co jeszcze potrafi....




















Ogromna zaletą tego staruszka jest to, że nie pozostawia  wokoło siebie miejsca dla rozwoju żadnym chwastom. Znosi dobrze cień i najgorsze warunki glebowe.

W POŚCIE UDZIAŁ WZIĘŁY:

Stachys byzantima 'Silver Carpet' ( czyściec wełnisty) -nie tworzy kwiatów
Stachys byzantima ( czyściec wełnisty po prostu)

Ponadto możecie spotkać odmiany:
'ALBA' o białych kwiatach.

ewa:)

JUKĄ MALOWANE.

$
0
0
Co by tu napisać o tym ogrodzie?


Znamy ten ogród od lat. Nigdy nie był tak zaniedbany i równocześnie tak piękny.

Jeśli będziecie zmierzać do Wrocławia autostradą od strony Legnicy, w pobliżu Kątów Wrocławskich, uważajcie. W prawo jest skręt na Biskupice Podgórne. Już z daleka widać pałacyk na wzgórzu. 

To tam.









Kiedyś w tym parterowym ogrodzie wybrukowano kostka granitową sieć alejek, posadzono niezliczone ilości liliowców i kosaćców. Również róż. Rabaty otaczały bukszpanowe żywopłoty. Staw, park i bogata roślinność wprawiały w zachwyt. Mało który ogród tak pięknie i na dużą skalę zaprojektowano na nowo. Wszystko to nadal jest. Ale .....








Nikt by tego teraz nie powiedział. Kiedyś rozmawiając z właścicielem dowiedziałyśmy się z Agą, że pracuje w nim 8 osób. Teraz już chyba nikt. 

Juki, liliowce, kosaćce, róże, bukszpany i wiele innych roślin musi liczyć tu   na własne siły. 

Nie poddają się jednak. Jak widać.


...więc co by tu napisać o tym ogrodzie?


Na pewno to, że mamy co do niego wrażenia ambiwalentne.

Z jednej strony jest oczywiście piękny. Prawda?

Z drugiej - to piękno powstałe przez zaniedbanie.


ewa


BIAŁO-CZARNE SZACHULCOWE CHESTER

$
0
0
                                     Chester, W. Brytania

Jeśli po przeczytaniu tego postu, jeszcze ktoś będzie mówił, że widział gdzieś podobne domy z "pruskiego muru" bardzo proszę, niech zacznie czytać go od początku. 





To są domy szachulcowe.














Średniowieczna metoda, fakt. W skrócie można opowiedzieć o niej tak: drewniany szkielet wypełniano siatka z plecionej trzciny lub gałęzi i patyków. Czyli wszystkim tym, co było w dużej ilości dostępne niedaleko. Plecionkę obkładano gliną i bielono wapnem. Drewniany stelaż był zabezpieczany dziegciem. Metoda może i prymitywna, ale bardzo efektywna.I efektowna.

Anglicy osiągnęli bezprecedensowy poziom kreatywności w dziedzinie dekoracji domów szachulcowych.


W Anglii średniowiecze zakorzeniło się mocno i na bardzo długo. Nie dziwi więc, że akurat tu, tę metodę budowania doprowadzono do perfekcji. Co tam Europa. W Europie, w XVII i XVIII w., budowano już inaczej. Na Wyspach natomiast angielski styl Tudorów osiągał wówczas  szczyty doskonałości. 


















Tu na pewno uwagę przyciągają kominy. 
Zadziwiająco późny wynalazek. Pochodzi dopiero z XIV w. Dokonało się wtedy przejście od prostej dziury w dachu lub ścianie, do szybu zasysającego dym i opary. 
Architekci tamtych czasów uczynili z kominów swój znak rozpoznawczy. Były bardzo dekoracyjne i wymyślne. Często spiralnie skręcone lub dekoracyjnie wykańczane cegłą. Cuda nie kominy.





Styl Tudorów stał się z czasem w architekturze symbolem ponadczasowej "angielskości". Mówi się przecież o tych domach "domy staroangielskie".

Można by się też pokusić o nazwanie tego typu budownictwa prekursorem trendu panującego w konstruowaniu późniejszych  budynków postmodernistycznych, gdzie nie ukrywano  konstrukcji budynku. Zrobiono z niej filozofię budowania.





Styl Tudorów odrodził się ponownie w XX w. na przedmieściach miast. W epoce wiktoriańskiej przeżywały szachulce swój renesans. Zyskały popularność  zarówno w Europie jak i  Stanach Zjednoczonych. Najczęściej wypełniano już wtedy drewniany stelaż cegłą i tynkowano na gładko. W literaturze tematu właśnie takie wypełnienie nazywane jest (chyba tylko w Polsce?) "pruskim murem".


Budynki takie łatwo rozpoznać z powodu połączenia szachulcowej konstrukcji  i kamienia lub cegły. Zazwyczaj posiadają też strome dachy i wysunięte szczyty. Budowano je na planie asymetrycznym.



Jeśli już przemierzamy sobie wiekowe i ciasne Chester,  warto wspomnieć, że mimo braku miejsca znajduje się tu Ogród. A nawet kilka.  Pierwszy to, porażający szalonymi  kompozycjami kolorów, stojący trochę w opozycji do "chłodnych Anglików, "Ogród Pionowy". Stanowią go  zwisające kosze kwiatowe i skrzynki zaokienne. Prawdziwe szaleństwo. Nikt tu nie uważa, że to "wsiowe zestawienie".







Drugi ciekawy, to Ogród Rzymski. Wiekowe Chester pamięta jeszcze panowanie na tych terenach Rzymian.

Rozległe domostwa namiestników rzymskich budowane były poza miastem. Dziś miasta je wchłonęły. Zawierały one długie promenady wysadzane egzotycznymi drzewami (najczęściej platanami), kanałami z wodą bieżącą, bogate wille i inne budynki, choćby łaźnie. Może na złość Rzymianom w Anglii łaźnie i sauny nie zyskały dotąd popularności? Ogrody, choć drugoplanowe, były wspaniałe. Mające przytłoczyć swym przepychem i wielkością podbity naród oraz jako tako rekompensować właścicielowi pobyt z dala od Rzymu.




Oczywiście Chester było wtedy dla nich baaaardzo daleką prowincją. Dziś ma jeszcze wiele innych atrakcji. Gdybyście mieli je po drodze -  "wstąpcie tam do nas koniecznie".

Pozdrawiam :)
ewa

W POSZUKIWANIU BIAŁEGO LILIOWCA

$
0
0
Czasem przychodzi taki moment, że chcąc lub nie chcąc, stajemy się kolekcjonerami. 

Koloru, kształtu, gatunku, zapachu.

Mobilizujemy wszystkie siły, nasze lub/również znajomych, którzy to tu, to tam bywają. Nie ma lekko. To trochę jak poszukiwanie kwiatu paproci.

Tak też zostały zmobilizowane siły w poszukiwaniu białego liliowca. No bo przecież: jak to nie ma? Wszystko już prawie jest.... A na pewno gdzie indziej  skoro nie tu, u nas.

Oto wyniki poszukiwań....


Na początek 'White Temptation'. Przybył pocztą w dobrym stanie. Nawet zakwitł szybciutko. Zdrowy, pękaty i czarujący. Cóż... raczej na blado żółto a nie biało.

'White Temptation'
Później był 'Gentle Shepherd'. Też przybył z daleka. Medal dla tego, kto widzi między nimi różnicę.
Mała podpowiedź lub koło ratunkowe? To ten po prawej. Obok ....'White Temptation'! Trochę jak bliźniaki?


Zostały więc zweryfikowane w kolekcji narodowej, ale tylko teoretycznie, bo jeszcze tam nie zakwitły na ów czas. 


Kolekcja narodowa w Wojsławicach ujawniła jednak istnienie kolejnych, podejrzanych z nazwy o biel, liliowców.



Niestety i tu nastąpiło rozczarowanie. 

W dobie programów graficznych i nieskończonej możliwości poprawiania zdjęć okazało się, że białe liliowce istnieją tylko w internecie. 

W realnym świecie są one  blado żółte.

Na pocieszenie więc trochę bieli prawdziwej...














A przy okazji bieli.... jeśli ktoś wie jaka to odmiana róży, będę wdzięczna za informację.
No i oczywiście jeśli wpadnie na trop naprawdę białego liliowca.
:)
ewa

ŚWIĘTE KWIATKI i SYMBOLE - KOŚCIOŁY i CMENTARZE

$
0
0

Giebułtów
Lubimy się z Agą grzebać w przeszłości, oj lubimy. Sporo materiałów trzeba przestudiować, by ją czasem odkryć. Zrozumieć. Ale jak już się w to wejdzie..... żal wracać. Dawno umarli, zaczynają żyć w naszych głowach ponownie, wypełniając luki w materiałach, zdjęciach i tekstach. Niektórzy tak bardzo okazują się potrzebni, że są z nami w trakcie nocnego ślęczenia nad komputerem. Taki choćby Jan-Pustelnik, czy Genowefa. Niby ich już nie ma,  a są. Nawet teraz, po kilku latach od tamtego projektu, można ich przywołać i pośmiać się do bólu, wspominając historie z ich udziałem - historie wymyślone w tym nocnym ślęczeniu i szukaniu. Wymyślone, żeby w tej kolejnej, nocnej ciszy nie zasnąć. Wytrwać. Zdążyć. 

Czasem poszukiwanie historii jest łatwe, ale czasem nie. Wiedza tak zdobyta  ogląda światło dzienne przez chwilę. Ma uzasadnić, zgrabnie ujęta w  plik Worda lub Corela, taką lub inną koncepcję naszego projektu i zalegać nadal w szufladzie na wieki. A przecież jej żal. Połączone fakty i wydobyty sens, są jak magnes. Przyciągają.
Z okazji zakończenia i nagrania dla TVN Białego Ogrodu Pamięci w Międzygórzu otwieram szufladę i dla tych co są ciekawi, będzie ............

 ......  o świętych kwiatkach i drzewach. 

I o różnych kościołach i cmentarzach. Starych, pięknych, zabytkowych. Pięknych pięknem, które już raczej nie jest doceniane. Często zbyt kosztowne i trudne do odtworzenia.

kościół św.Józefa, Międzygórze. 2014 r.                                              fot. Pszczelarnia

Tak więc posłuchajcie jeśli macie czas...... 

W otoczeniu  drewnianego, barokowego kościoła pod wezwaniem Św. Józefa w Międzygórzu dawniej znajdował się cmentarz. Tego typu cmentarze przykościelne były stosunkowo nieduże. Ich wielkość wyznaczano najdłuższym cieniem kościelnej budowli. Teren tak zakreślony otaczano następnie kamiennym murem, stanowiącym granice pomiędzy sacrum i profanum czyli miejscem świętym i świeckim. Wzdłuż cmentarnego muru  sadzono zaś drzewa.


Dodatkowym wyznacznikiem usytuowania cmentarza było lokowanie kościoła na osi wschód – zachód, co  w terenie górzystym nastręczało zapewne wielu trudności.

Budynek kościoła pw. św. Józefa nie od razu miał obecny wygląd. Początkowo powstał jako kaplica cmentarna (w latach 1740-42). W 1920 powiększono go i przebudowano. W 2001 roku pokrycie dachu kościoła łupkiem szarogłazowym (jako jedyny kościół drewniany w Sudetach) z powodu niedostępności tego kamienia, wymieniono na gont. W ten sposób odzyskał on pierwotny wygląd z XVIIw.  

Obecnie cmentarz okalający kościół nie istnieje. Pozostał jedynie grób należący do rodziny Weiss oraz tablice nagrobne z lat 1845 -1853. 



Przykościelne cmentarze były miejscem pochówku do XVIII w., który to wiek stał się wiekiem narodzin cmentarzy  samodzielnych. Postęp nauk medycznych i względy higieniczne spowodowały konieczność lokowania cmentarzy w oddaleniu od kościoła i ludzkich osiedli. W miarę rozwoju miast zlikwidowano więc w Europie przykościelne cmentarze, pozwalając na ich funkcjonowanie jedynie na wsiach i to sporadycznie, aż do połowy XX wieku.

Kamieńczyk, 2013 r.
Kamieńczyk, 2013 r.
Kamieńczyk, 2013 r.
Kamieńczyk, 2013 r.
Kamieńczyk, 2013 r.

SYMBOLICZNE MIEJSCA CMENTARZA

Piekło: ogrodzenie i lewy narożnik. Chowano tu nie ochrzczone dzieci, samobójców, tragicznie zmarłych.
Niebo: to miejsce krzyżowania się alei cmentarnych. Stawiano przy nich kaplice lub krzyż a w sąsiedztwie chowano najznamienitszych obywateli.
Ostatnia droga: prowadziła od bramy do centrum cmentarza. Było to najlepsze miejsce do pochówku i zarezerwowane dla zasłużonych.
Główna aleja: obsadzana często drzewami długowiecznymi prowadziła do kościoła.  Miejsce skupienia i wyciszenia.
Ogrodzenie:„piekło” oraz granica  między sacrum i profanum.

Kalwaria Pacławska, Bieszczady, 2011 r.
Kalwaria Pacławska
Czarna Góra, 2013 r.
Bieszczady
j.w 
Chmieleń
Chmieleń

SYMBOLICZNE ROŚLINY

Roślinność cmentarna była od wieków  bardzo symboliczna, a symbolika ta została prawie zapomniana. "Czasem gdzieś tam dzwoni ale nie wiadomo w którym kościele". Często wywodziła się ona z bardzo odległych kultur i wierzeń (często pogańskich) i została  zmodyfikowana i przystosowana dla wiary katolickiej. Na przykład humanistyczna mentalność grecka, dla której gaj pełen drzew w pięknym otoczeniu był uosobieniem boskości miejsca, dla chrześcijan stanowił nieco niebezpieczną herezję. Pomysł był jednak tak kuszący, że nie zrezygnowano z obsadzania miejsc świętych drzewami ale z czasem nadana im została inna symbolika.
Sadzono na cmentarzach i w otoczeniu kościołów gatunki roślin rodzimych lub egzotycznych nadając im własne, symboliczne, swojskie znaczenie.

I tak przy murach cmentarnych bardzo często spotkać można krzewy róż oraz drzewa posiadające kolce.



Był to zabieg zniechęcający dusze do wędrówki poza mury cmentarne. Różana ściana  od dawien dawna symbolizowała również oddzielenie przestrzeni "czystej".
Z pewnością względy praktyczne kolców miały tu również znaczenie. Bardzo często zdarza się obecnie, że na skutek zniszczenia cmentarza, tylko pozostała po nim roślinność wskazuje na pierwotne przeznaczenie tego miejsca. 




Po prawej stronie zdjęcia, u podstawy krzyża, przy murze, widać jeszcze resztki pnia kasztanowca, przy którym kiedyś stał ten krzyż. Tylko tyle po nim zostało. Dziś nikt nie odważy się znów go tu  posadzić. A  dawniej nikt by chyba  nie pomyślał, że bez niego się to miejsce obędzie.

Drzewami i roślinami, które najczęściej stosowanymi  na cmentarzach i przy kościołach były:
Lipa: dobroć, głęboki spokój
Dąb: moc i trwałość.
Żywotnik: najbardziej typowe drzewo cmentarne: śmierć, smutek.
Cis: kruchość ludzkiego życia.
Brzoza: drzewo opiekuńcze i opłakujące (gałęzie skierowane do dołu).
Robinia (akacja): drzewo graniczne, cierniowe. Dusze zatrzymane wewnątrz murów.
Kasztanowiec: początkowo ozdobne,później znaczenie magiczne.
Jesion: spokój i bezpieczeństwo odwiedzających.
Róże: kolce, cierniowe żywopłoty, krzew przypisany Maryi.
Kalina koralowa: sadzono na mogiłach młodych osób.
Hortensja: boleść duszy.
Bluszcz: nieśmiertelność i symbol duszy, która nie umiera.
Bukszpan: krzew wiecznie zielony - nieśmiertelność.
Lilia: czystość, nadzieja, niewinność. Atrybut m.in. Chrystusa, św. Józefa.
Konwalia: łzy Maryi nad ukrzyżowanym Chrystusem.
Fiołek: pokora




SYMBOLICZNE KOLORY
Biel: niewinność, czystość Dziewicy Maryi

Czerwień: męka Chrystusa, krew męczenników.
Różowy: połączenie obu ww.

Współcześnie znaczenie symboliki roślin zanika i przestrzeń cmentarza i kościelna traktowana jest jedynie w kategoriach estetyki.

Giebułtów
Milicz
Niedaleko Ciechocinka
Cmentarze to ogrody pamięci. Pamięć ta oznacza utrwalenie świadomości o minionych wydarzeniach i ludziach. Wyjątkowy jest ich charakter, gdyż jest on za razem osobisty i publiczny, prywatny i dostępny dla wszystkich. Jest to też nieodłączny składnik krajobrazu, charakteryzujący się elementami i  symbolami jedynymi w swoim rodzaju. 


Bieszczady
Bieszczady
Często przestrzeń ta,  z racji bycia publiczną, jest zagospodarowywana przez pracowite mieszkanki wsi. Być może w tej roli trafiają się również  mężczyźni, ale nie spotkałam:)

Wtedy, to one decydują, co będzie ozdobą tego miejsca. Najczęściej jest to zestaw roślin ogrodowych tradycyjnie uprawianych w danej okolicy. To co mieszkańcy mają w ogrodach po prostu trafia również w okolice kościoła. Ostróżki, malwy, narcyzy, liliowce, juki i wiele, wiele innych, pięknych roślin jest częstą ozdobą tych miejsc.

A czasem jest to, po prostu, sama natura i tak też jest pięknie:)


Pozdrawiam,
ewa

MAGICZNE MACZKI

$
0
0

Mijałam to miejsce już kilka razy. I nic. Nie było magii. Aż nagle w poniedziałek ,w czternasty dzień lipca. Bum.
- Ja Was bardzo przepraszam, ale muszę tam jednak zrobić kilka zdjęć.
- Gdzie?
- Tam, na rozdrożu, w tym małym ogródku, co go przed chwilą minęłyśmy.
- Tam?? No jak musisz....!?!? 













Niby nic a sami przyznacie, że jest w tym ogródku magia?

Pozdrowienia z Kotliny, z rozdroża przed Nową Wsią:)

ewa

 P.S 
Inny magiczny maczek to 'Princess Victoria Louise'. Mak wschodni. Pilnie poszukiwana!

'Princess Victoria Louise'


DETAL OGRODOWY JAK BROSZKA - PSZCZELARNIA

$
0
0

Miło będzie wspominać to lato. Z różnych powodów, które już za nami. Należą do nich wizyty w Pszczelarni. To cudowne miejsce. Za każdym razem inne. Odmienione. Stale zaskakujące kolorem, pomysłem, detalem. Te detale ogrodowe są jak broszki. Nie wszystkie do ozdoby. Część ma też praktyczne zastosowanie.  Ładnie wykonane przez tutejszego kowala, wzbogacają estetykę "pszczelarnianego" ogrodu. Popatrzcie.

lampiony
lampiony
Niezastąpione podpory dla wysokich roślin. Kilka prostych elementów, które można dowolnie łączyć wbijając w ziemię. Mogą tworzyć koła, półkola. Różnić się wysokością zależnie od potrzeb. 

podpory

I coś dla tych, którzy nie lubią nic wyrzucać:) Oto nowe wcielenie starych grabi.


I ławka dla "odpoczywających" kloszy. 


Pszczelarnia, to również magia pięknych bukietów. To też wspominać będziemy. Każdy stół i stolik ma tam swoją "broszkę". Nie bardzo mogę sobie wyobrazić kiedy Ewa znajduje na to czas? 




a przecież jeszcze pszczoły....



...i piękny warzywnik z zielnikiem. 





......oraz oczywiście ogród ze swoją poetyką, magią i swobodą.





Jeszcze sporo lata przed nami. Sporo też atrakcji i sporo pracy. Choćby Dzień Otwartych Ogrodów w Giebułtowie. 

Serdecznie zapraszamy w niedzielę, 17 sierpnia, do G!


To Giebułtów w Górach Izerskich, a nie  ten w Małopolsce:)
Nie pomylcie się:)

ewa



P.S 
PSZCZELARNIA JESZCZE TU

"POSZUKIWANY, POSZUKIWANA" - STORY O LILIOWCACH CIĄG DALSZY.

$
0
0

Życie pisze najlepsze scenariusze. Tylko, że nikt nie daje mu za to Oskara. Nie rozwija się przed nim czerwony dywan i nie podstawia limuzyna. A mimo to pisze. Każda napisana przez Życie historia ma zaskakujące zakończenie. Wystarczy tylko dać sobie szansę i  mieć nieco odwagi w podążaniu życiową ścieżką, aby je poznać. 

Czasem  Życie złapie nas na haczyk, jak rybak, złotą rybkę. 
Prosimy:
-Puść, puść.

 ....ale Życie daje nam ultimatum. 

- Puszczę jak zrobisz to i to.... 

- Zrobię, zrobię, tylko puść. 

Dobrze, mówi Życie, szukaj więc nadal białego liliowca a nie pożałujesz. Będziesz miała wtedy  swoje "zakończenie historii".

No i mam. Nikt by lepszego nie wymyślił.

Miejsce akcji Ratowice k/Wrocławia. Szkółka liliowców, irysów i dalii. Posłańcem od Życia okazuje się pewna  Dama, która stanowczo, acz miło, domaga się zobaczenia tego miejsca. Jedziemy więc. W powietrzu wisi burza. 

Niech spadnie ten deszcz, szepczą zewsząd liliowce, bo uschniemy.




Dama w zachwycie kupuje "płonące" kwiaty, bo takie kolory lubi. Cokolwiek to znaczy, na pewno one tu są. Tylko płonące, płonące! Nie ma 'Chopina'- jest pięć innych podobnych. "Pająkowate" i te "amerykańskie". Czego nie ma teraz w donicy, można zamówić na wrzesień. Wykopią. Będzie. Cudownie.





Biały liliowiec - poszeptuje Życie, zapomniałaś? Nie chcesz usłyszeć zakończenia historii? 

Chcę, chcę, ale można zwariować na tym rajskim polu. Z jednej strony szepcze do ucha Życie, z drugiej Dama, z trzeciej liliowce wołają deszczu. I jeszcze trzeba wypełniać te rubryki numerkami zamówienia na wrzesień. No i zdjęcia. Jeszcze zdjęcia - dobija się blog!


Gdzie te białe liliowce? Szukam. O! Jest coś jasnego. 'Gloria Blanca' jest prawie biała. 'Moon Frolic' też. Podobnie 'New Berry White Glitter'. Numery 423, 906, 1100. Numery, liczby, cyfry. To jest tu najważniejsze. Przypomina się Balzak.

'Gloria Blanca'
' MOON FROLIC'
'NEW BERRY WHITE GLITTER'
- Płonące, tylko płonące - woła Dama.

- Czy ten jest płonący? 'DUBLIN ELAINE' numer 872! Dla mnie jest wystarczająco płonący. ' HERMITAGE DARWIN' - 1126. Na wrzesień!

'DUBLIN ELAINE'
'HERMITAGE DARWIN'

A 'BONA'? Czy Bona jest płonąca? Nie jest, ale piękna i tak. Taka okazała i silna. Numer 861. Na wrzesień? Szkoda. Chciałabym mieć Bonę u siebie już teraz.

'BONA'
Jak okiem sięgnąć nic białego nie widać. Życie, czy to żart? Gdzie twoje zaskakujące zakończenie historii? Nie podsuwaj mi tu 'EWY' tylko gładko zmierzaj ku zakończeniu. Zaraz lunie i będą trzaskać pioruny!

'EWA'

'EWA'
Ale nie doceniałam Życia. Miało już gotowe zakończenie. Żadnej improwizacji. Klasyka. Cieszyło się nim i smakowało, szykując się na mnie.

Jeszcze tylko patrz, nowa, nie nazwana nikomu odmiana....podsuwa Życie pięknego liliowca, niczym doskonały scenarzysta dokonuje zwolnienia w akcji.


NOWOŚĆ!
Życie, zaraz lunie! Kończ! Ok, mówi Życie, patrz, jest! Najbielszy z białych! 




Nie uwierzycie co Życie wymyśliło! Jak się nazywa? Życie, mów.


Nie ma nazwy. NN. Numer 1250.

Kupiony w MARKECIE bez etykiety!


HAHAHA. Życie. Dostajesz Oskara ode mnie!

ewa



p.s
Ratowice

WIATRAKOWO I KWIATOWO

$
0
0
Wiatrakowo
WIATRAKOWO! Koniecznie do Wiatrakowa. Tak tam sadowo, owocowo, kwiatowo. Pięknie. Jedźmy Kochana, bardzo Cie proszę - piała Królewna od dwóch dni.... Nie pożałujesz.


Do kolejnego filmu  na festiwalu Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym została jeszcze godzinka.
- Zdążymy?
- Zdążymy, pewnie, pewnie. No co Ty? Jedźmy.  
No i pojechałyśmy. (Ponoć byli tacy, co  nie wierzyli, że nasz duet dojedzie tak daleko, jak do Kazimierza, bez afer? No co Wy????). 

Wiatrakowo przyjęło nas komarami (normalne w tym rejonie), kwiatami, ciszą i spokojem wartym każdych pieniędzy (średnio gruby portfel wystarczy). 

Tak sobie tu słowa Królewny zapożyczam i przetwarzam, choć może ktoś powiedziałby, że kradnę. Nie wiem, chyba nie kradnę? Nie wiem też co na to Królewna, bo "wyjechana" (słowo pożyczone od Megi bez pytania, ale raczej się zgodzi, bo oddam). Kradnę też widoki i obrazy a może i pomysły?  Nie wiem? Raczej zawsze pytam, czy mogę. Tu w Wiatrakowie, nie było kogo zapytać.  Ale może coś, komuś przypadnie do gustu i też sobie ten lub ów pomysł ukradnie lub pożyczy i przetworzy?

"jak ukradniesz czerwony samochód i przemalujesz go na niebiesko, to już oznacza, że jest twój, bo przetworzony?"- mówi Wojtek do Agnieszki na  filmie.

takie tam letnie dylematy... za dużo filmów, też źle...

Tak więc przetworzone i pożyczone Wiatrakowo koło Kazimierza Dolnego nad Wisłą.

















....tu się chwilę muszę zatrzymać, bo ta niewinna ścieżka jest ...betonowa. Powtarzalny element nieźle się wkomponował....Przypomina mi się zakaz stosowania kamienia w ogrodach w GB i tamtejszy kunszt w ich imitowaniu przez betonowe zamienniki. Trzy razy trzeba "rzucić okiem", żeby rozpoznać.





Rozsiał tak skutecznie, że powstał młody  las wokoło wąwozu lessowego...i  obok orzechowego sadu.









W kwestii ogrodowej: raczej nie radziłabym zapożyczać i kraść pomysłów. Ale jestem tu "wyjechana" więc się nie denerwuję i ogólnie powoli się dystansuję, bo niedługo Dzień Otwartych Ogrodów w G więc muszę być w formie...

Pozdrawiam współsprawców:)
ewa

DZIEŃ OTWARTYCH OGRODÓW W GIEBUŁTOWIE- aktualizacja

$
0
0
Chciałoby się napisać DZIEŃ OTWARTYCH OGRODÓW W GIEBUŁTOWIE z jedynką z przodu.

Potem z dwójką, trójką i tak dalej....

....marzenia...
.....ale od marzeń wszystko się zaczyna, więc może za rok będzie II DZIEŃ OTWARTYCH OGRODÓW W GIEBUŁTOWIE....
...marzenia.... żeby kiedyś Giebułtów był wsią zadbaną i nie tylko w prywatnych ogródkach ukwieconą,  wysprzątaną....
...marzenia... żeby nasadzić nowych drzew w alei, zobaczyć jak pałac powstaje z gruzów i żyje...
...marzenia... żeby mieszkańcy docenili piękno, które jeszcze miejscami ocalało w zasięgu ich wzroku...
...marzenia?...

Od czegoś trzeba zacząć, więc...  



marzenia się spełniają..... Wierzę w to. Kiedyś Dana marzyła, żeby w G organizować wieczory poetyckie. I oto je ma... a najbliższy w Giebułtowie....

 14 sierpnia, o godz 20.00, w ogrodzie domu nr  51 

"Poezja w ogrodzie"
wiersze m. in. Bolesława Leśmiana i Juliana Tuwima

w wykonaniu 
Pana Włodzimierza Galickiego z Łodzi,
 który to od ponad 30 lat z pasją i miłością zajmuje się poezją

i przy pięknej muzyce ludowej granej na skrzypcach przez 
Pana Józefa Zająca z Giebułtówka, 
który to otrzymał za swój kunszt nagrodę Ministra Kultury dla najlepszego w Polsce skrzypka ludowego.



I jeszcze.... 
marzenia się spełniają..... miała jeździć w Dzień Otwartych Ogrodów bryczka po wsi i jeździć będzie ....


Do zobaczenia więc w G, :)
ewa


24.08.2014r. Nie wszystkie marzenia się spełniają. 

Jak choćby to z  bryczką. Nie było. Przyczyny nie podano. Może koń zaniemógł. Koni zawsze żal. Jak choćby tych w podróży z turystami na Morskie Oko. 

A w G. było tak:






MIĘTÓWKA - JAKO WYJŚCIE AWARYJNE

$
0
0
Kiedy już mięta rozszaleje się w ogrodzie na dobre, co oznacza, że dotarła i przerasta płyty  chodnikowe oraz unosi je w powietrze, przychodzi na nią czas.
Ponieważ należę do tych, co niechętnie wyrzucają cokolwiek, tak więc i miętę żal było wyrzucić.

Powstała więc miętówka. 

Według przepisu p. Anki z http://www.ankawgarnkach.pl/nalewki/mietowka

Składniki: 
  • ok 35 sztuk 10 centymetrowych łodyżek świeżej mięty
  • 1 litr spirytusu 96 %
  • 1 kg cukru (lub 70-80 dag jeśli nalewka ma być mniej słodka)
  • 1,5 litra wody

Przepis doskonały więc polecam zajrzeć na ten blog jeśli macie nadmiar mięty. Tak czy inaczej, zimy i mrozu, drobne listki mięty nie przeżyją, więc...żalu po niej jakby mniej.



Mojej mięty było znaaacznie więcej, ale to tylko nalewce wyszło na plus.
Kolor przeszedł najśmielsze oczekiwania, być może dlatego, że leżakowała w ciemni. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nie zniknie.

I nalewka i kolor, zbyt szybko:)



ewa:)

P.S we Wrocławskim Ogrodzie Botanicznym panuje Rok Roślin Przyprawowych.
Sporo nowych mięt pojawiło się w sprzedaży.
O miętach można też poczytać na naszym blogu:  http://zielonametamorfoza.blogspot.com/2012/06/czujesz-miete.html
mięta ananasowa          Mentha suaveolens 'Variegata' 

Do nalewki wykorzystałam właśnie tę  miętę. 


MAŁE, ZIELONE I CIESZY?

$
0
0
robot koszący iMow
Red Dot to prestiżowy międzynarodowy konkurs wzornictwa przemysłowego, organizowany w Niemczech przez Design Zentrum Nordrhein Westfalen w Essen. 

Ogród to miejsce poszukiwania estetycznych wrażeń i piękna. Drzewa i kwiaty oraz ich zestawienie ze sobą, dają szansę na wrażeń tych odnalezienie. 




Co wspólnego może mieć konkurs Red Dot z ogrodem? 


Okazuje się, że sporo, jeśli się wie, że Red Dot promuje i nagradza produkty o pięknej formie. 

Wzornictwo różnych pojazdów, w tym sprzętu ogrodniczego, coraz częściej jest w centrum uwagi – zarówno producentów tych maszyn, jak i organizatorów międzynarodowych konkursów designu.  

Tak więc w tym roku nagrodę Red Dot otrzymały kosiarki samojezdne Viking (seria T5 i T6)  oraz robot koszący iMow. 

Viking - kosiarka samojezdna


Nagrody w konkursie Red Dot są przyznawane w trzech kategoriach: Product Design, Communication Design i Design Concept. Sprzęt ogrodniczy należy do tej pierwszej i ma w niej własną podkategorię 'Ogród'. Poza tym nagroda jest trójstopniowa, jak na szanowany konkurs przystało: Best of the Best, Red Dot Winner i Honourable Mention. Zaszczyt przynależności do najlepszych z najlepszych przypadł w udziale robotowi iMow, natomiast samojezdne Vikingi dostały tytuł Red Dot Winner.

Kosiarka iMow. Prawdopodobny ideał. Całkowicie automatyczna. Po naładowaniu akumulatora samodzielnie, wytrwale przemierza trawnik, przycinając trawę zgodnie z naszym życzeniem co do jej wysokości. Dzięki czujnikom rozpoznaje i omija przeszkody, a w razie rozładowania akumulatora sama podjeżdża do stacji ładującej! Mały, zielony robocik otrzymał jeszcze dwie inne nagrody za wzornictwo: iF Produkt Design Award 2014 i Green Good Design Award.

Kosiarki samojezdne. W seriach T5 i T6 nowością jest podwozie i regulacja wysokości koszenia. Opróżnianie kosza nie wymaga zsiadania z fotela. Poza tym kosiarki są wyposażone w ekran dotykowy i tempomat (takie "cudo" jak w samochodzie, do utrzymywania stałej prędkości). Dla potrzebujących, w skład wyposażenia dodatkowego wchodzi m. in. zestaw do mulczowania (http://pl.wikipedia.org/wiki/Mulczowanie) i osłona przeciwsłoneczna. 

Ja, jako fanka motoryzacji, nie mając Vikinga pod ręką, nie mogłam sobie odmówić przyjemności jeżdżenia taką kosiarką, kiedy tylko nadarzyła się okazja. Uwierzcie, obsługi w 2 minuty nauczy się każdy. Nawet Dziecko. Dziecko koszeniem też szybko  się znudzi i potraktuje jako zabawkę. Może dlatego słusznie firma proponuje zabawki w formie miniaturowych maszyn dla dzieci?:) Taka zabawka dla Dziecka będzie tańsza.



Dodatkowo, w trakcie koszenia można sobie  wyobrażać, że się bierze udział w rodeo:)
I to już jest gratis.



Pozdrawiam:)
ewa


P.S
Viking jest austriackim producentem maszyn ogrodniczych działającym od 1981 r. Od 1992 r. należy do niemieckiego koncernu Stihl. Oprócz kosiarek ma w asortymencie glebogryzarki, rozdrabniacze, wertykulatory. 
Dla zainteresowanych: kosiarki samojezdne Viking są w sprzedaży :

http://www.agriaffaires.pl/uzywany-sprzet/1/kosiarki.html.

Źródła:

ZWARIOWANY KONIEC LATA - DALIE

$
0
0
Gdyby nie dalie wiadomo by było co robić. Nie kusiłyby. 

Grzyby, weki, tony jabłek na sok, na dżem, do suszenia, na jabłecznik (PUTINADĘ do picia podają na wschodzie kraju! ), nalewki, dzielenie 'Sarah Bernhard' spóźnione, zamawianie róż kopanych, trawy. Trawy! Teraz najpiękniejsze! Więc Radków i  "trawowy ogród" koniecznie. 

A.....przecież jest jeszcze Ukraina. Mojemu Sąsiadowi liczne kontakty zagraniczne donoszą, że jest u Nas źle. I może być, według nich, naprawdę jeszcze gorzej. Sąsiad więc przezornie  w ogrodzie nie robi nic. Zaprzestał nawet pakowania skoszonych wcześniej chabazi do worków z napisem "odpady zielone". Porzucił worki i czeka. Chabazie już nawet nie są zielone, więc może i lepiej? Worki się na pewno przydadzą po... A po co, mówi Sąsiad, skoro jest źle i nie wiadomo co będzie. Wieszając pranie jedną ręką i przytrzymując "komórkę" z wystraszonym głosem Sąsiada drugą, myślę sobie, że trochę mi tu pachnie Mrożkiem. Nawet bardzo. Może warto mieć półpancerz? Moje mniej liczne kontakty zagraniczne przycichły. Może nie chcą mnie straszyć?

Ale potem przychodzi jednak myśl bardziej optymistyczna. Na pewno gdzieś, ktoś sadzi kolejne tuje i się Wschodem  nie przejmuje. Zamiast sadzić świerk.
Nasz, rodzimy i tańszy o niebo. I ładny żywopłot można z niego mieć. Po złotówce kupiona sadzonka dziś wygląda w Radkowie tak:


Patrząc na Wschód, trzeba być teraz ostrożnym. Żywopłot ze świerka może się przydać.  Bo kontakty Sąsiada, wiecie....donoszą...



Warto też skusić się na patrzenie przez chwilę na to co, wygląda obecnie zachęcająco, ładnie i kolorowo i o podziwianie  bardzo się prosi. Bo przeoczymy a potem może już nie będzie na co ...."łoj Matko i Polko", jakby powiedziała Królewna.

Więc dalie. Staromodne, krzykliwe, pstrokate. Taki trochę "cygański kwiat". Przez te kolory?









W Ratowicach trudno nam było ponazywać te dalie. Ale próbujemy. Oczywiście. Znacie tyle kolorów i ich odcieni, żeby je nazwać? Trudne to.





Może łatwiej będzie w grupy. Najpierw "rogate". Bo mają rogi? Nawet podwójnie. W sposobie wyrastania  pąków i na płatkach. Jelenie? Zgadza się. Dalie jeleniorogie. Ta niżej - ogromna. Średnica nawet ćwierć metra. Ale te największe mogą "patrzeć" tylko w dół. 



Kolejne. Dalie kaktusowe. Intrygujące i nie uczesane. Dziwne, ale w odpowiednim zestawieniu kto wie...

BLACK WIZARD

I pomponowe. Wdzięczne, miłe i takie idealne, że aż trema przed nimi bierze....




Rozpoznanie odmian to droga przez mękę. Spory bałagan w tych daliach.

 TAM SAUK 
Trudno i tak są piękne. Do wiejskiego ogródka, wiadomo, jak znalazł. Bez nazwy też je tam przyjmą życzliwie.





Ale na pewno nie tylko tam. 

ENGELHEARTS MATADOR

Pamiętać jedynie należny, że wymagają rezerwacji miejsca w piwnicy, na okres mrozów. W gruncie zimy nie przeżyją. Nawet jeśli na Wschodzie się już uspokoi.


Pozdrawiam :)

ewa

OGRÓD JAPOŃSKI WOJOWNICZO - WROCŁAW

$
0
0
Jeśli ktoś ma ciągoty w stronę japońskiego ogrodu ... lub nawet już go posiada.... i być może planuje być we Wrocławiu powinien zajrzeć do Ogrodu Japońskiego przy ul. A. Mickiewicza. Jeśli nie planuje być lub dawno nie był w Ogrodzie Japońskim, jest okazja aby to zmienić. Do końca września, w weekendy, Ogród  kusi  japońskimi wojownikami. 

Może w takiej odświeżonej scenerii bardziej komuś przypadnie do gustu? 















Hosta plantaginea - funkia babkolistna 
zawodnik IAIDO



Zawodnik KENDO







fot. Grzegorz Rajter 

Pozdrawiam :)

ewa


MAGICY OD TRAW - RADKÓW

$
0
0

 Chasmantium latifolium -  owadzica szerokolistna    

Trzy tygodnie opóźnienia mają te zdjęcia z Radkowa, są więc zrobione na samym początku września. Za tydzień sprawdzimy czy jeszcze kwitnie, co wtedy kwitło. Na przykład werbena patagońska. 

A tymczasem mamy WIELKI DZIEŃ.

Aga przemieniła się jak motyl z inżyniera w magistra od kształtowania i ochrony krajobrazu. Nie obyło się bez łez i wzruszeń, zwłaszcza, że obroniła się nieprzyzwoicie wręcz dobrze. 
Ale, jak to powiedziała kiedyś Paulina K : "to normalne":). 



Cokolwiek właściwie słowo "normalny" oznacza.




Tak więc trochę w nagrodę i dla przyjemności a trochę z obowiązku zawodowego, odwiedzimy za tydzień znów Radków i Międzygórze, Pszczelarnię oraz Wojsławice (Festiwal Traw!!!). W "ramach zasług" weźmiemy udział w kolacji z Biskupem Świdnickim Ignacym Decem, za zaproszenie na którą serdecznie dziękujemy i jest nam bardzo miło! Mamy nadzieję, że będzie nam wybaczony brak znajomości etykiety i mówienie "Bóg zapłać" zamiast "Szczęść Boże". Nerwy? Życie jest jednak pełne niespodzianek.

Werbena patagońska - Verbena bonariensis 








Pokazanie Ogrodu Tomka i Kasi Grochowskich w Radkowie chciałabym zacząć od tego miejsca na zdjęciu powyżej. Dlaczego? Dlatego, że jest to skwer publiczny, który jest częścią ogrodu. To niecodzienne rozwiązanie. Może przycupnąć tu każdy przechodzień i sąsiad. Nie ma płotu, tabliczek "teren prywatny" a nawet lepiej. Jest stąd przejście w wysokim żywopłocie do dalszej części z wnętrzami ogrodowymi a stamtąd do punktu sprzedaży roślin. Pomimo to praktycznie nie zdarzają się kradzieże, wandalizm czy nachodzenie gospodarzy w nieodpowiednich porach. Więc jak to jest z tym płotem? Musi być?




Jadąc tam poprzednim razem Ola radziła"... zobacz koniecznie zalew. Piękny jest!..." No i nie zobaczyłam. Wpadłam w ten ogród bez pamięci. Może teraz się uda, bo zalew "...mamy za górką", jak powiedziała Kasia, ale mam nadzieję, że nie za tą dużą górką w tle, bo to przecież Góry Stołowe! 

Vernonia crinita'MAMMUTH' - wernonia 'MAMMUTH'


Patrząc na ten cudny widok, którego nigdy dość, przypomniała mi się historia z przeszłości.
...W pewnym ogrodzie koło G poproszono mnie o potwierdzenie wyboru miejsca na altanę. Jakoś mi to wskazane nie bardzo przypadło do gustu. Obeszłam więc ogród, wspinając się na niektóre dostępne wzniesienia terenu i meble. Okazało się, że najpiękniejsza, wręcz cudo-panorama, roztaczała się z .... kompostownika! Należy więc uważać, aby  nie zmarnować widoku!

Tu, w Radkowie, na brak widoków nie można narzekać. Gdzie oko spocznie, ma raj. Szczęściarze. 















Ogród w Radkowie ma 10 lat. Zaczęło się od wydzielenia wnętrz żywopłotami m.in. z cisa, buku, świerka i sadzenia drzew. Dziś, na tej dawnej "patelni", można również bez obaw sadzić rośliny cieniolubne. To nie tak długo.




Brzoza pożyteczna - betula utilis 







róża wielokwiatowa 'PAPAGENO"


Róż jedwabista - Rosa sericea ssp. omeiensis f. pteracantha
Jeżówka purpurowa 'Soultern Belle' - Echinacea purpurea ' Soultern Belle'

Kasia i Tomek, to również magicy od traw. Z ogrodem sąsiaduje  szkółka roślin. I to jest bardzo dobra wiadomość! Jeśli coś wpadnie nam w oko, być może od razu kupimy. 






Oczywiście  bez zakupów nie sposób wyjść z tego ogrodu:). Nie ma mocnych!

Kupiłam więc:


 zielona metamorfoza, ZM, Radków, Grochowscy
Phlox paniculata CREME DE MENTHE - Floks wiechowaty CREME DE MENTHE
Oraz rozchodnik okazały 'STARDUST' - Sedum spectabile'STARDUST'.


W Radkowie można również doznać absolutnie cudownego przebywania w chmurze motyli. Rusałka żałobnik upodobała sobie śliwki węgierki. Można powiedzieć, że to naturalna motylarnia. Tylko tam są jeszcze takie ich ilości. Nie udało się zrobić ciekawego zdjęcia, ale ten suchy odgłos trzepotu motylich skrzydeł do dziś mam w głowie. Niezapomniane przeżycie.


 Lecę do ogrodu sadzić tulipany a Wam polecam Radków. 


pozdrawiam:)

ewa



www szkółki i ogrodu:
http://www.szkolka-grochowscy.pl/kontakt.html

P.S.
 Owadzica jest moja:), wyhodowana z nasion.
POST http://zielonametamorfoza.blogspot.com/2012/06/czy-trawa-jest-zawsze-zielona.html


Jakby mało było  w tym dniu wrażeń, w nocy, zakwitł po raz drugi w tym roku, mój liliowiec MOONLIGHT MASQUARADE! Co za cudo! Przyznacie sami...




CZARNOLAS JANA KOCHANOWSKIEGO i JANOWIEC - dwory i ogrody polskie czyli "Na wschodzie bez zmian"

$
0
0
Kiedy na dole listy wyłania się jak zmora post "tanie i ekologiczne meble ogrodowe z palet" jest to znak, że już czas na kolejny. Oglądalność tych mebli bije wszelkie rekordy i zmora pojawia się często. Zastanawiam się co mnie podkusiło?
(Drobna sugestia dla osoby, która chciałaby stracić resztkę wolnego czasu i zacząć prowadzić blog, że "tanie i ekologiczne meble z palet" byłyby dobrym wyborem na bohatera, gdyż jest to fenomen, który być może niedługo zdystansuje meble "Bodzio").



Daleko od tych klimatów i mód, na wschodzie kraju, znajduje się Czarnolas Jana Kochanowskiego. Dotarłyśmy z Nadworną Lekarką do tej odległej krainy w sierpniu, karetą zaprzężoną w 90 koni mechanicznych. W 6 godzin. 





I pomyśleć, że Balzakowi tylko nieco dłuższa trasa zajęła 2 tygodnie. Po drodze kilka razy zmieniał konie a nawet przez chwilę wóz ciągnął mu wół. Domyślam się, że po prostu łapał wtedy "stopa". Podróż tę wspominał jako wyprawę na antypody kontynentu. Jednym słowem: koszmar. Dalej już tylko smoki i potwory....










My, naszą podróż wspominamy znacznie lepiej. Robiłyśmy różne, czasem niezbyt mądre  ale ciekawe niezmiernie rzeczy, jak choćby przeprawę promową autem w trakcie trzaskającej burzy, z Janowca do Kazimierza. Ale to jak widać, nie tylko my. 





Na zatrzymanie lata, które właśnie odchodzi, przywrócę ciepłe widoki dworów staropolskich i ich ogrodów z Czarnolasu i Janowca. Miłe dla oka są te dobrze utrzymane budynki. Cieszy i nieco zastanawia metoda ich renowacji. Wyglądają jakby zbudowano je wczoraj. Nieco inaczej wygląda ten proces " u nas , na zachodzie". Czy to ten sam kraj i te same przepisy? 

Na  początek CZARNOLAS
Czarnolas


















Czarnolas, ze swą zadumą i spokojem, był na pewno dobrym miejscem do pisania. Może nie zawsze jest tu jednak tak spokojnie? Trudno powiedzieć.
Z ogrodowego punktu widzenia jest na pewno tych powodów do uniesień mniej. Ot, taki sobie, niczym nie zaskakujący ogród i park. 

Po drodze do Janowca widoki z dzieciństwa. Wieś Podole. To dobrze, że jeszcze jest, choć trafić nie było łatwo.



JANOWIEC, zamek i dwór.



Zamek w Janowcu nie stoi samotnie. Towarzyszy mu charakterystyczny, 

sarmacki dwór. Dwór z Moniak.






Dwór z Moniak
Dwory ziemiańskie to miejsca z natury tętniące życiem i bardzo gościnne. Taki też pozostał XVIII-wieczny dwór w Janowcu, zlokalizowany na terenie Muzeum Nadwiślańskiego. Przytulne wnętrza, miła atmosfera, ciche i spokojne otoczenie oraz przepiękne położenie dworu z widokiem na Małopolski Przełom Wisły znów nasuwają spostrzeżenie, że widok ten jednak "zmarnowano". Wysokie zarośla i brak jakiegokolwiek wzniesienia terenu lub podestu uniemożliwiają delektowanie się panoramą.





Dwór w Moniakach to czołowy obiekt i najcenniejszy zabytek Muzeum Zamku w Janowcu. Wraz z budynkami gospodarczymi obrazuje życie drobnej szlachty. Po II wojnie światowej, z roku na rok, popadał w coraz większą ruinę. Przed kompletnym upadkiem uratowało go przeniesienie do Janowca w 1977 r.





Dwór został wybudowany około 1760 roku we wsi Moniaki, niedaleko Urzędowa, na Lubelszczyźnie dla Jakuba Wierzbickiego, chorążego żytomierskiego i jego syna Jacka, cześnika urzędowskiego, przedstawicieli średniozamożnej szlachty.


Drewniany budynek, z dachem polskim podbitym gontem, posiada regularnie rozplanowane wnętrze, charakterystyczne dla polskich dworów drugiej połowy XVIII w. Posiada dwutraktową z sienią, liczy dziewięć pomieszczeń na parterze oraz jedno na pięterku nad gankiem.





Obecnie można tu spędzi noc wynajmując  pokój i delektować się poranną kawką w ogrodzie:)

Pozdrawiam :)
ewa










MIEDZYGÓRZE FINAŁ - neverending story "BIAŁEGO OGRODU"

$
0
0

"WYOBRAŹNIA JEST JAK SKRZYDŁA ALBATROSA,...

w wierszu Baudelaire'a: ...STWORZONE DO LOTU PRZESZKADZAJĄ CHODZIĆ PO ZIEMI".
A  wyobraźni nadmiar? Już widzę te uśmiechy. Nieprawda?


Można o tym ogrodzie i zmaganiach mieszkańców Międzygórza poczytać na blogu wcześniejsze posty. Można będzie pooglądać w TVN-nie u "Mai w ogrodzie", chyba w listopadzie; można nawet do Międzygórza pojechać i na własne oczy... Coraz więcej sygnałów, że ten, czy ów widział. To miłe. Póki w gablocie parafialnej projekt nie wyblaknie, rozpoznacie tam znajome twarze. Na blogu nie wyblaknie nigdy. 
Nigdy jednak nie mów nigdy... :)


MIĘDZYGÓRZE więc....

Obiecałam, że napiszę. Kiedyś, więc  .......   przepraszam, że dopiero teraz.

Było tak, dla przypomnienia...
1. Wizyta pierwsza  ...  teren trzeba było zmierzyć z braku map. Początek niekończącej się historii...? Kto wtedy sobie wyobrażał jak się potoczy?


2. Kolejne  ... chyba cztery, pięć...? Ewuś, nie pamiętam ile weekendów...? Wiele.




















3. W końcu finał. W ciszy oczekujemy ekipy filmowej....Słychać jak trawa rośnie. I pada deszcz! Nabłyszczający oczywiście:)



















Teren wokoło kościoła wysprzątany jak dom przed świętami.

4. Na tym etapie projektu Maja mogła jeszcze, przy okazji, wygodnie nagrywać ścieżkę dźwiękową do filmu o lokalnym żwirze pt. "biała Marianna". Pięknie chrzęścił pod jej stopami:) Jesteśmy wdzięczni Ekipie, że taki nietypowy ogród jak ten, znajdzie swoje miejsce w ich programie.








5. Wtedy wydawało się nam, że jesteśmy ostatni raz w Międzygórzu. W tym roku, oczywiście. Że wszystko jest tu pod kontrolą. Nikt nie zamierzał już wielkodusznie dosadzać nam potajemnie żółtych kwiatków w "Białym Ogrodzie". Poprzestano też "na wykopaniu" tylko jednej funkii. "Małe kobiece rączki" dzielnie plewiły i dbały o teren jak o własny ogród. Gdzie nie mogły sobie poradzić, dostały wsparcie od Tadeusza i Zdzicha czyli "tych co mogą więcej ":). Czasami padał deszcz.

Każde, prawie, obiecane słowo zostało dotrzymane.
Pojawiła się ławka. Sama się nie pojawiła. Marek (sołtys) obiecał. Ponoć jest zgromadzony materiał na odremontowanie nagrobka darczyńcy gruntu pod kościół. Może i jest. Dobrze by było. 
Są pomysły na projekt wyremontowania muru kościelnego. Czy się uda? To by dopiero wypiękniało.


Dużą i bardzo miłą niespodziankę sprawił nam właściciel sąsiedniego sklepiku z pamiątkami. Pewnie nawet o tym nie wie.
Chcąc nawiązać do estetyki kościoła, pomalował budkę podobnie do kolorów na elewacji wyremontowanej świątyni. Cud. 

Wiele rzeczy udało się zrobić, jak choćby przestawićtablicę ogłoszeń parafialnych w inne miejsce, mniej zasłaniające kościół i dające swobodny dostęp do ogłoszeń. Kolejny cud. Zlikwidować ławkę, która niezbyt pasowała do tego miejsca. Zastąpić ją nowymi, na podeście kościoła. 

Dzięki dobroci sponsorów powiększyć budżet z 1500 zł do 5000 zł. Za te pieniądze kupiliśmy jedynie rośliny. Zgodnie z ideą obsadzania kościołów przez wiernych, wiele sadzonek zostało "Białemu Ogrodowi" podarowane z własnych ogrodów lub wręcz celowo zakupionych w prezencie dla niego. To niezwykłe. A jeszcze przecież dostaliśmy ziemię i obornik. To był dobry start dla roślin. Ukłony dla Ewy-ogrodnika organicznego:)

Ale najważniejsze, że mieszkańcy zaakceptowali zmiany i polubili to miejsce. A my polubiłyśmy mieszkańców:) 


Rośliny zostały pierwotnie dobrane przez nas pod kątem znaczeniowym. Ich chrześcijańska symbolika, nieco już zapomniana, została w "Białym Ogrodzie" przywrócona i opisana w opracowaniu. To idealne miejsce dla niej. Dziękujemy Pani Konserwator, że się do tego pomysłu przychyliła.


Zdewastowany teren zaczynał przypominać wypielęgnowany ogród. Zadbaliśmy też o rośliny istniejące, choć niektóre musiały zniknąć. Ściągaliśmy "wybrańców" z różnych szkółek, z daleka i bliska. To była logistyka nie lada. Kolejnych dosadzeń nikt nie był w stanie już powstrzymać:). Myślę, że jest to zgodne z ideą takich miejsc i bardzo im służy. Wart podkreślenia jest też fakt, że zwiększającej się ilości roślin towarzyszy pielęgnacja terenu. Obowiązki te wzięły na swoje barki głównie dwie mieszkanki Międzygórza, Jasia i Ela oraz niezastąpieni Ewa z Tadeuszem z Pszczelarni. Chwała im za to. Pójdą wszyscy do nieba jak nic.
Jako przestrzeń publiczna, ogród ten służyć ma edukacji i propagowaniu kultury ogrodniczej oraz historii ogrodowej. Wybrane początkowo rośliny zostały więc w "Białym Ogrodzie"  opisane. Do wykonania tabliczek z oznaczeniem roślin został wykorzystany łupek szarogłazowy.Ten bardzo trwały i szlachetny materiał stanowił dawniej poszycie dachu kościoła św. Józefa. Obecnie jest tam gont. Chcąc nawiązać do historii kościoła, przywrócony został w takiej formie, w otoczeniu. 












Od początkuwiadomo było, że rośliny, które zostaną wykorzystane powinny być obficie kwitnące, bujne i pięknie pachnące. To przecież kościół barokowy. Przepych jest wskazany. Z zewnątrz może skromny, ale za to w środku...



Niewielka, początkowo, ilość pieniędzy bardzo ograniczała zakupy. Mimo to pomysł ten został zrealizowany. Duży nacisk położyliśmy na wybór gatunków i odmian silnie pachnących. Zgodne to jest z barokową ideą poznawania ogrodu wszystkimi zmysłami. Zmysłem powonienia, dotyku, wzroku i słuchu.  Jak wszystko zakwitnie! Zwłaszcza, że ogród ma południową wystawę....:) Hm,  słuchu .... możne pszczoły dadzą koncert. A może to dobry pomysł na muzykę i atrakcję dla turystów?

Na tym etapie myśleliśmy wszyscy, że otoczenie kościoła jest już gotowe. Trzeba tylko czekać kilka lat i będzie super. Niestety na scenę wkroczyli nieoczekiwani, nowi artyści. I nie była to grzeczniutka Pyza - maskotka.


Do głosu doszły inne czworonogi oraz ich niefrasobliwi właściciele. Spowodowali zmianę otoczenia kościoła w taki oto sposób.


Pojawiły się płotki zabezpieczające bukszpan przed  psami i mocznikiem.Wiadomo, że jest on w stanie w szybkim tempie unicestwić rośliny.

Czy właściciele czworonogów mogliby więc wyprowadzać je gdzie indziej?

Zielone płotki piękne nie są. To jasne. Był to akt desperacji mieszkańców. Aby ten stan rzeczy poprawić kolejnym consensusem stały się kamienie... 
Będzie czas aby to poprawić, bo to tylko kroki zaradcze.

Tymczasowo więc jest jak widać. Taka "mała rzecz" jak pies, jednak wyjątkowo nie cieszy. Już nie udałoby się przebiec tak łatwo po białej Mariannie, która przysłania notabene betonowy fundament istniejącego tu kiedyś muru lub ławki.


Tak czy inaczej, historia "Białego Ogrodu" na tym się nie kończy. To przecież neverending story. Musi trwać. 

Myśleliśmy, że wielkie sprzątanie dla telewizji mamy już za sobą. Ale nie przewidzieliśmy innego, znamienitego gościa. Ogród miał  błyszczeć na nowo. Deszcz, deszczem a poświęcenie oficjalne i namaszczenie? Bez tego święte kwiatki i symbole nie mają tu co szukać. Nawet pomimo daru Księdza Proboszcza, za które zostały kupione.








Tak więc kolejna, miła wyprawa do Międzygórza na zaproszenie Księdza Biskupa Świdnickiego.Tym razem ogród wyglądał jeszcze dostojniej. 40 flag Tereso?

Jakoś  etykiecie tak podniosłej imprezy dałyśmy radę, choć nieopacznie spóźniłyśmy się na mszę i poświęcenie. Stało się. Informacja o zmianie godziny umknęła nam (mi umknęła oczywiście) niefortunnie, za co ponoszę całkowitą odpowiedzialność. Ale też dzięki temu historyczne sceny zostały właściwie uwiecznione. W innym wypadku utknęłybyśmy jak reszta w ciasnym i szczelnie wypełnionym wnętrzu kościółka bez szans na zdjęcia. Ponoć pewne kręgi mówią, że dobry fotograf jest zawsze na właściwym miejscu i we właściwym czasie. To jest chyba ta sytuacja?
Na szczęście w Międzygórzu już teraz sami swoi, więc mimo, że trzeba się było na kolacji tłumaczyć, zrozumieli i wybaczyli.

Dla tych co Międzygórza nie znają, dodam jeszcze, że ów pusty teren na powyższym zdjęciu to teren byłego cmentarza. Nie chcieliśmy tu kopać i planować roślin. Zostały tylko posadzone cztery drzewa magnolii, za co właścicielom firmy MERIDA i Sołtysowi bardzo dziękujemy:)
Dziękujemy też w tym miejscu:
-Księdzu Proboszczowi  
-Nadleśnictwu w Międzygórzu  
-Pani Burmistrz, 
-Mieszkańcom Międzygórza wszystkim razem i każdemu osobno, którzy wytrwale pracowali z nami lub wspierali na różne sposoby, choćby paczką rękawic czy mosiężną tablicą pamiątkową.
-Mieszkańcom Wrocławia, wiadomo którym, są na zdjęciach:)



Czy to koniec niekończącej się historii? Czas pokaże. Dla tych, którzy myślą, że tu można było zrobić więcej,  dedykuję cytat na początku, o wyobraźni. Jest jak skrzydła albatrosa, to fakt, ale trzeba też jakoś z nimi chodzić po ziemi:)

Pozdrawiam Was Kochani w Międzygórzu i tu we Wrocławiu
Dziękuję Wam:) 
Bez Waszej pracy nie byłoby "Białego Ogrodu".

ewa


              fot. ANE
   fot. ANE



P.S
....kilka słów o zmianach. Coś się zmienia na blogu. Nie za bardzo same jeszcze wiemy  do końca jak to będzie wyglądać "po". Ponieważ głównie my robimy zdjęcia innym a nie oni nam, nie dorobiłyśmy się wielu wspólnych "monideł". Próbowałyśmy, słowo daję. Na skutek tego monidło profilowe chwilowo jest jakie jest. A nawet powiedziałabym, że jest lepsze niż mogłoby być obecnie.



W POSZUKIWANIU PIĘKNA i HARMONII

$
0
0
Pałac Paulinum, Jelenia Góra, 2014r.
....w poszukiwaniu piękna i rytmu przemierzamy cały kraj  ...   
....chwyć mnie za rękę, 
....złap za rękę mą, 
....pójdziemy razem tam.......można by jakoś tak zaśpiewać...

Nie trzymam ostatnio rytmu. Wiem. Nie tak jak na innych blogach. Posty lecą miarowo. Bum, Bum Bum. Jak w marszu.
U mnie, w duszy bardziej jak w jazzie.Rytmy zmieniają się po pauzie. Rozmaite. Żywiołowe lub spokojne....
Dlatego może tak lubię ten jazz...

Przemierzając cały kraj w poszukiwaniu piękna i rytmu znajduję pokrewne dusze więc nie jest źle...Wiele ich.

"Człowiek nie może obyć się bez piękna, a tego nasza epoka jakby nie chce 

dostrzec".... 

Kto to napisał i kiedy?





Dacie wiarę, że Albert Camus ok. 1930r.? A przecież wydawać by się mogło, że piękne było wtedy wszystko. Meble, stroje, auta, architektura...Ten wywodzący się z niepiśmiennej rodzinki literacki laureat Nagrody Nobla i jeden z największych intelektualistów swoich czasów myślał jednak inaczej.

Co by powiedział teraz? Zgroza? Natknęłam się na ten cytat poszukując książki o rytmie w architekturze. Znalazłam. Nakład wyczerpany. "Rytm w architekturze jako główny element kompozycji na tle analogii z muzyką". Brzmi nieźle. Trzeba więc szukać dalej. Pomocy! :)




Świeradów Zdrój ma nowy deptak
Aby przetrwać jakoś do wiosny, wypatruję śladów inspiracji roślinnym pięknem gdzie się da. Choćby tu, w Świeradowie Zdroju. To najpiękniejszy Dom Zdrojowy jaki dotąd widziałam w Polsce. I chyba najzimniejszy. Hol tą wieczorową, grudniową porą, nie zachęca do gry w szachy. A jednak gramy! To jedno z tych spełnionych życzeń noworocznych 2014. W końcu nauczyłam się grać w szachy!


Magia. 

I deptak obok jest magiczny. Połączony z Parkiem Zdrojowym. W migoczącym świetle różnokolorowych iluzji ledowych mkną w parku postacie na sankach. Cała ta rozchełstana dzieciarnia, potrząsając pomponami przy czapkach i pociągając nosami, wypełnia gwarem park i deptak, jak na książkowym obrazku, który ma sto lat. W pobliżu żadnych aut. Jedynie zatroskane, przemarznięte babcie z okrzykiem "Franiu, nie tak szybko".

Mnóstwo jest teraz życia i gwaru w tym miejscu, mimo późnej pory.







Dom Zdrojowy ma jednak jedną z ładniejszych sal dancingowych w Zdrojach. Przecież niedługo Sylwester. W kontekście zbliżających się bali karnawałowych może to mieć znaczenie. Lata 20' stają w świeradowskiej Bohemie przed oczami. Przy zaangażowaniu sporej dawki wyobraźni, oczywiście. 


W poszukiwaniu rytmu i piękna w architekturze, ogrodzie i muzyce oraz ciepła możemy też trafić w ten zimowy czas do ... Cieplic Śląskich-Zdrój, koło Jeleniej Góry. Tutejszy Dom Zdrojowy i dancing zrobi na pewno piorunujące wrażenie. Nawet jeśli takie obiekty i klimaty są Wam obce, spróbujcie. W życiu należny przecież próbować? I nie łudźcie się, że może choć te różowe kwiatki są prawdziwe. Nie są. Możecie natomiast stanąć w parze pod żyrandolem z jemioły. To też coś. Chyba nie ma nigdzie takiego drugiego żyrandola.









Innym miejscem w Cieplicach, gdzie w ciepełku można się natknąć na ślady inspiracji roślinnej jest Muzeum Przyrodnicze. I tu również czeka niespodzianka. Wirtualne Muzeum  barokowych fresków na Dolnym Śląsku! Cudo.






Serdecznie polecam:)

Jadąc dalej, w Kotlinę Kłodzką, z tymi, którym w duszy grają rytmicznie oldskulowe klimaty i piękno minionej epoki, pisany jest być może, jak mnie, Dom Zdrojowy w Długopolu Zdrój? Pięknie? Znam tych, którzy nie mają wątpliwości, że pięknie..:) Aga też ich zna (w nawiasie, mówiąc, pozdrawiam):)

Obojętnie jakie muzyczne i ogrodowe rytmy grają w Waszych duszach....







STARY ROK MIJA,
 W NOWY SIĘ ZMIENIA, 
NIECH SIĘ WAM SPEŁNIĄ WSZYSTKIE MARZENIA
:)

ewa

P.S. A w kwestii jazzu, to marzy mi się stworzenie ogrodu inspirowanego najlepszymi muzykami jazzowymi. Na początek Rosa'jazz'. 
Czego sobie sama w Nowym Roku  życzę:)

 
rosa 'Jazz'

FESTIWAL TRAW i LUDZI - WOJSŁAWICE

$
0
0

Większość ludzi lubi trawy ozdobne. My też je lubimy. Nie są wymagające za to są trwałe. Mają naturalny urok i wdzięk. Budzą nostalgię za niekończąca się przestrzenią dziewiczych łąk i pięknem dzikiej kompozycji Natury. 
Za stepem, ale to już u mnie osobiście budzą. Skąd ten step, nie wiem.Pamiętam, że jadąc przez Ukrainę do Lwowa, przybiegły nagle do mnie z otchłani pamięci  "Stepy Akermańskie". Nigdy bym nie pomyślała, że je jeszcze pamiętam. A jednak przybiegły i nie mogą dotąd odejść. Jaką ma trwałość nauczony w szkole na pamięć  wiersz!


Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu,
Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi,
Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,
Omijam koralowe ostrowy burzanu.
 ...
W takiej ciszy - tak ucho natężam ciekawie,
Że słyszałbym głos z Litwy. - Jedźmy, nikt nie woła.


I faktycznie już  mnie nikt stamtąd nie woła.  Pamięć genetyczna jednak trwa? Ach te opowieści rodzinne o Dublanach koło Lwowa. To wszak te same Dublany skąd przeniesiono co się dało, aby utworzyć wrocławską Akademię Rolniczą.

Nie chcę się tu rozczulać, tak mi się przypomniało a propos traw. Pogoda taka, że myślimy częściej już o ogrodzie niż o feriach. Więc może o zaległych trawach?

Festiwal Traw w Wojsławicach. 28 wrzesień 2014 r.

Proso rózgowate ' Squaw'
Proso rózgowate 'Squaw' najbardziej nas z Agą wtedy urzekło. Choć nie jest to nowość, jakoś wcześniej nie doceniałyśmy jej możliwości i walorów. Przyszedł czas to nadrobić. Trzeba ruszyć głową. A do tego  ładna ta nazwa. Kobieca.

Proso rózgowate ' Squaw'
Proso rózgowate ' Squaw'

Oczywiście Festiwal Traw odbył się jesienią 2014 r. I nie był to tylko pokaz traw. Okoliczne i dalsze szkółki przywiozły wiele innych roślin. Sporo ciekawych nowości, po które należy wcześnie wstać, bo ich ilość jest niewielka. Na spóźnialskich czekają jednak w dużej ilości dynie.


Festiwal przyciąga nie tylko roślinami. Można tu poznać również ciekawych ludzi i posłuchać opowieści. Jak choćby o tym barokowym letnim stroju uszytym ze starych wykrojów i wielu godzin w internecie. Spędzonych nie tylko na szukaniu informacji o stroju letnim, ale też o zimowym, pozbawionym dekoltów i "wywatowanym". I o czepku. I o zapięciach. Wytrwale. Aż całość się logicznie zazębi. Jak w filmie "Skrawki życia", który na długie wieczory i miły nastrój warto zobaczyć.

Można też w trakcie Festiwalu zamienić słówko z gospodarzem wrocławskiego Ogrodu Botanicznego i wojsławickiego Arboretum, prof. Tomaszem Nowakiem. Pan Profesor troskliwym okiem pilnuje oczywiście imprezy w newralgicznym miejscu. Przy wyjściu. Jak widać, nikt nie wychodzi:)



W Arboretum, we wrześniu kwitły oczywiście nieocenione astry  i  zawilce japońskie. A gdzie są astry tam są i motyle.

'Peter Pan'

A kiedy już wszystko zostanie wykupione, pozostaje na deser spacer po Arboretum:). Co oczywiście zawsze jest miłe i inspirujące.


Pozdrawiam w Nowym Roku:)
ewa

DETAL OGRODOWY JAK BROSZKA - PSZCZELARNIA

$
0
0


Miło będzie wspominać to lato. Z różnych powodów, które już za nami. Należą do nich wizyty w Pszczelarni. To cudowne miejsce. Za każdym razem inne. Odmienione. Stale zaskakujące kolorem, pomysłem, detalem. Te detale ogrodowe są jak broszki. Nie wszystkie do ozdoby. Część ma też praktyczne zastosowanie.  Ładnie wykonane przez tutejszego kowala, wzbogacają estetykę "pszczelarnianego" ogrodu. Popatrzcie. Na początek lampiony.

lampiony
lampiony
Niezastąpione podpory dla wysokich roślin. Kilka prostych elementów, które można dowolnie łączyć wbijając w ziemię. Mogą tworzyć koła, półkola. Różnić się wysokością zależnie od potrzeb. 

podpory

I coś dla tych, którzy nie lubią nic wyrzucać:) Oto nowe wcielenie starych grabi.

kinkiety ogrodowe
kinkiety ogrodowe

I ławka dla "odpoczywających" kloszy. 



Pszczelarnia, to również magia pięknych bukietów. To też wspominać będziemy. Każdy stół i stolik ma tam swoją "broszkę". Nie bardzo mogę sobie wyobrazić kiedy Ewa znajduje na to czas? 




a przecież jeszcze pszczoły....




...i piękny warzywnik z zielnikiem. 





......oraz oczywiście ogród ze swoją poetyką, magią i swobodą.










Jeszcze sporo lata przed nami. Sporo też atrakcji i sporo pracy. Choćby Dzień Otwartych Ogrodów w Giebułtowie. 

Serdecznie zapraszamy w niedzielę, 17 sierpnia, do G!


To Giebułtów w Górach Izerskich, a nie  ten w Małopolsce:)
Nie pomylcie się:)

ewa



P.S 
PSZCZELARNIA JESZCZE TU
Viewing all 193 articles
Browse latest View live