Quantcast
Channel: ZIELONA METAMORFOZA - blog o architekturze krajobrazu, ogrodnictwie, projektowaniu
Viewing all 193 articles
Browse latest View live

Czy Pan wie, gdzie jest Antoniów proszę Pana?

$
0
0

zielona metamorfoza
Antoniów,  ok. Świeradowa Zdrój,  luty 2014 r.
..... a po co Pani Antoniów?

- Jadę zobaczyć, bo to jest ponoć piękna wieś.


- Piękna, prześliczna! Sam jestem z Antoniowa! Pani pojedzie tą drogą na Kwieciszowice i potem będzie Antoniów. Chyba nie ma tablicy. Niech Pani uważa.

- Wie Pan, że nawet w Świeradowie nie wiedzieli gdzie jest Antoniów?

- Pani, co Oni tam wiedzą. Z Antoniowa nawet Karpacz przy ładnej pogodzie widać.






Droga malowniczo wspina się w górę. Po lewej brzozy. Po prawej brzozy.
I tak cały czas ten mini brzozowy las...aż....

Domy przysłupowe, Antoniów, Izery, ZM
Antoniów, luty 2014 r.
Antoniów, luty 2014 r.
Antoniów, luty 2014 r.

...wyłania się pierwszy "przysłup"....

Przypomina mi się wtedy, że Przemek kiedyś powiedział "... człowiek może zakochać się we wszystkim...nawet w słupie". 

Tak, ma  rację. W słupie też a nawet w "przysłupie"!!! Też może się zakochać!

Antoniów, luty 2014 r.
W Antoniowie mieszkają zakochani w przysłupach na bank!

Antoniów, luty 2014 r.
Antoniów, luty 2014 r.
Antoniów, luty 2014 r.
Antoniów, luty 2014 r.

Obercunnersdorf, Niemcy, 2013 r.
Obercunnersdorf, Niemcy, 2013 r.

Antoniów pełen jest domów przysłupowych. I ma szczęście.

Większość właścicieli wie co posiada i remontuje zgodnie ze sztuką. Części jednak nie stać na remont i to też tym domom wychodzi na dobre. Nie mają styropianowej elewacji lub zielonego dachu z blachy.

Jest też oczywiście sporo rzeczy do poprawki w niektórych, ale to zapewne już ich właściciele wiedzą. Nie jeden pewnie mógłby teraz powiedzieć, gdyby robił remont jeszcze raz, że zrobiłby to, czy tamto inaczej....?

Antoniów, luty 2014 r.
Antoniów, luty 2014 r.
Antoniów, luty 2014 r.
Antoniów, luty 2014 r.
Antoniów, luty 2014 r.
Antoniów, luty 2014 r.
Antoniów, luty 2014 r.
Domy przysłupowe, Antoniów, Izery, ZM
Antoniów, luty 2014 r.


Antoniów, luty 2014 r.

Antoniów, luty 2014 r.
Antoniów, luty 2014 r.

Domy przysłupowe, Antoniów, Izery, ZM

Domy przysłupowe, Antoniów, Izery, ZM

Domy przysłupowe, Antoniów, Izery, ZM
Antoniów, luty 2014 r.
Domy przysłupowe, Antoniów, Izery, ZM
Antoniów, luty 2014 r.
Jeśli ktoś, z okazji zbliżającej się wiosny, czuje, że mógłby się w przysłupie zakochać, niech wie, że ....nie będzie to miłość tanim kosztem zdobyta.....

Domy przysłupowe, Antoniów, Izery, ZM
Antoniów, luty 2014 r.
Ten oto maleńki  przysłup z hektarem pola wart jest obecnie 320 000 zł. Co prawda jest to raczej wygórowana cena, ale dość kosztowna będzie również jego "adoracja". Zwłaszcza jeśli będziemy chcieli trzymać się "etykiety towarzyskiej" czyli remontu zgodnego ze sztuką. Na jednej "kawie" się nie skończy....

Strach pomyśleć ile są warte inne....

Domy przysłupowe, Antoniów, Izery, ZM
Antoniów, luty 2014 r.

Domy przysłupowe, Antoniów, Izery, ZM
Antoniów, luty 2014 r.
Co roku odbywa się w ostatni weekend maja, w Krainie domów przysłupowych, Dzień otwarty Domów przysłupowych.



Można zobaczyć jak wyglądały w środku i jak są obecnie  utrzymane. Porozmawiać z właścicielami.

Obercunnersdorf, Niemcy, 2013 r.

A na naszym blogu można pooglądać już teraz ogródki przed domami przysłupowymi w niemieckim Obercunnersdorf z poprzedniego Dnia otwartego.


Obercunnersdorf, Niemcy, 2013 r.
Obercunnersdorf, Niemcy, 2013 r.
Więcej tu...


I jeszcze mapka dla Królewny, która lubi wiedzieć, gdzie i co jest:

Antoniów z satelity
Antoniów

I kwiatki z ogródka Dany i Antoniego dla wszystkich miłośników przysłupów...



Pozdrawiam :)
ewa


Polecam dla ciekawych opracowanie dla Giebułtowa, gdzie między innymi o błędach remontowych....

P.S. Proszę Pana, tablica z napisem Antoniów jednak istnieje. :)



PEŁNY ODLOT PAŁACU W JEDLINCE.

$
0
0
Pałac Jedlinka, luty 2014 r.
Zimowe, krótkie dni już prawie za nami. 

 Wiosna! 

Czy nie macie wrażenia, że w lesie ma ona kolor żółty? Motyle cytrynki, złoć żółta... Wystarczy wyjść, wyjść  na .... spacer...

... i będąc w Wałbrzychu, zobaczyć jeszcze raz pałac w Jedlince i wciągnąć na listę  - zdrojów, Jedlinę Zdrój. 






Pałac w Jedlince odkryty został przypadkiem jesienią 2013 r., dokładnie 11 listopada, podczas włóczęgi samochodowej. Jeden z właścicieli życzliwie nas wtedy potraktował i z ochotą opowiedział co się w tym spokojnym, na pozór, miejscu dzieje i dziać będzie.


A dzieje się dużo. Trwa remont pałacu i adaptacja budynku mini browaru. Odtwarzanie detali, burzenie, budowanie.... a czasami......

Pałac Jedlinka

Winda kuchenna 








...czasami "chłopcy" się bawią. Bawią się w wojnę powietrzną. 





Dlatego nie dziwi już to cudo, stojące na trawniku przed pałacem. Wiecie co to? Jak nie wiecie, to się właśnie dowiecie. Jest to kopia samolotu typu Fokker jakim latał Red Baron. A jak nie wiecie kto to jest, zróbcie sobie wieczorne oglądanie poniższego filmu..... 

Film fabularny  -  Rote Baron

Co tu robi ten samolot?

Legendarny Baron mieszkał w pobliskiej.... Świdnicy. 

Właściciele pałacu nie poprzestali jedynie na kopii. Pełny odlot! Organizują tu rekonstrukcje walk powietrznych. Rok temu oryginalny Fokker miał przylecieć z Niemiec. Wiał jednak wiatr. Za duży wiatr  i  przylot odwołano. Ale na YouTube są filmiki. Można zobaczyć, jak kto nie wierzy.

Jest też w Jedlince bardzo potencjalny park pałacowy. Pięknie położony i proszący się  o lifting. Trochę przypomina Staniszów Górny. Mogłoby by być tu pięknie! Może będzie....






A niedaleko od Jedlinki leży Jedlina Zdrój.  

W Jedlinie Zdrój jest park. Trochę się go trzeba naszukać. Tak samo jak centrum Jedliny. 

Można nawet, jak w naszym przypadku, je przeoczyć i znaleźć się szybko poza....Ale od czego jest internet! Może jeszcze kiedyś tam zajrzymy w realu. Na razie jednak tu....

http://tujestmojdom.blogspot.com/2013/07/spacerkiem-po-jedlinie-zdroju.html

Chociaż centrum Jedliny  udało się nam dzięki dobrym ludziom zlokalizować....

Jedlina Zdrój czyli miasto Charlotty i ona sama


Wracając niespieszno, bo dzień przecież taki długi...mijamy pałac Jugowice...

Trochę nam się nie chce wierzyć, że tak wygląda....Brrr


.... w najnowsze  trendy ogrodowe też nam się nie chce wierzyć. Może dlatego, że są nieopodal ?... 




Ponieważ wyjazd był najwyraźniej pod znakiem latania, wiatru i dziwów wszelkich,  pojawia się też takie coś....



przy tym czymś "wichrowe wzgórza"....koło Legnicy nie są już tak dziwne.



A my, jak już tak latamy, to jeszcze zróbmy mały rekonesans "w stronę Słońca":





 Legnica....


Kiedy byliście w Legnicy? 

Warto tam jechać o zachodzie:)







Pozdrawiam :)
ewa

Jedną nogą za granicą - Ogród botaniczny w Dreźnie

$
0
0
Jeśli napiszę teraz, że historia ogrodów botanicznych, jakie dziś znamy, sięga epoki renesansu, czyli "pi x drzwi" XIV w., uwierzycie?



Uwierzcie, bo to prawda.


Na początku były w nich rośliny lecznicze. Botanika i medycyna były wtedy w kołysce a ogrody botaniczne, czyt. lecznicze, zakładano by w nich szkolić ówczesnych medyków.

Taki typowo medyczny ogród istnieje nadal m.in. we Wrocławiu, przy ul. Kochanowskiego. 

Co na to Królewna-Medyk? Pewnie bywała tam zanim została Naszą Nadworną Lekarką.


Ogród Botaniczny w Dreźnie należy do ogrodów założonych w XIX w. Dokładnie w 1815 roku. To stosunkowo niedawno gdyż....

...najstarszy ogród botaniczny, to ogród w Pizie. Jego początek datuje się na 1543 rok, ale ostateczna wersja, która istnieje do dziś, datowana jest na 1591-92 r. 

Jeszcze przed końcem XVI w. powstały ogrody botaniczne w Kassel, Lipsku, Wrocławiu, Lejdzie, Heidelbergu, Montpellier i każdy z nich posiadał kolekcję zielników.

Ogród Botaniczny  w Dreźnie
Zainteresowanie medyków i aptekarzy praktyczną stroną roślin od XVI do XIX w. szło w parze z rosnącym popytem na rośliny ozdobne. 

Takie na przykład tulipany

To było prawdziwe szaleństwo. W latach 30.XVII w. w Europie za cebulkę tulipana płacono fortunę. Fortunę też tracono, gdy ceny ich gwałtownie spadły w czasie krachu na rynku tulipanów w 1637 roku.

Niejaki Pan Clusius, zarządca Królewskiego Ogrodu Roślin Leczniczych w Pradze otrzymał kilka z pierwszych cebulek tulipana, które sprowadzono do Wiednia z Turcji (1554 r). 
Swoje zainteresowanie tulipanami  kontynuował w holenderskiej Lejdzie, gdzie był  jednym z pierwszych dyrektorów Ogrodu Botanicznego. Przypisuje się właśnie jemu znaczny udział w rozwoju holenderskiego przemysłu cebulkowego.
  

Zamierzchłe to czasy a i  Ogrodu w Dreźnie wtedy nie było.


Drezno
Drezno
                                                                                                Drezno
                                                                                                 Drezno
              Liquidambar stryraciflua - ambrowiec balsamiczny
Kolekcjonowanie roślin ozdobnych swoje epicentrum osiągnęło w epoce wiktoriańskiej i trwało do początku XX w. Nie znaczy, że był to koniec ogrodów botanicznych....

                                                                                                 Drezno
Nuphar pumila - grążel drobny


....na całym świecie nadal powstają. Połowa z nich została założona po 1950 r. Przynajmniej 100 przez ostatnie 15 lat!

Pinus rigida - sosna smołowa
Dlaczego? Dlatego, że ogrody botaniczne są specjalną kategorią ogrodów. Wyróżnia je  działalność naukowa inspirująca dobór roślin. Są one również zaangażowane w edukację, ekologię  i ochronę przyrody. Taka na przykład sosenka ... czy jodełka....

Pinus rigida - sosna smołowa

Gdzie miałaby lepiej?...Jest coraz rzadsza. To sosna smołowa. Dawniej sadzona na obrzeżach wsi jako zapora ogniowa. Ma bardzo trudnopalne drewno. Choć pochodzi z Ameryki Pn. dobrze czuła się u Europie, na ubogich, piaszczystych lub podmokłych glebach. Ideał?

Pinus rigida - sosna smołowa
Abies cephalonica
Quercus pyrenaica - dąb pirenejski
Quercus lusitanica Lamarck (Quercus infectoria Oliv.)
...lub dąb,  powszechnie kiedyś znany jako Gall OakŁużyc Oak(dąb łużycki). Był gatunkiem dębu użytecznego i głównym źródłem galasów. Te narośla dębowe, zwane dębianką, służyły między innymi do barwienia  tkanin oraz celów leczniczych.

Obecnie też wykorzystywana jest jego kora oraz galasy.

Quercus infectoria (Quercus lusitanica)
                                                                                                 Drezno
W drezdeńskim ogrodzie jest też alpinarium. Warto odwiedzić je w maju.

Najstarszy ogród skalny w Europie istnieje jednak w Wiedniu. W Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Wiedeńskiego, a raczej na jego skraju. Może kiedyś przy okazji warto tam zajrzeć.

Drezno
                                                                                                                                                                                                  Drezno
                                                                                                                                                                                                  Drezno
Każdy z Ogrodów Botanicznych jest inny. Różnią się one ze względu na cele hodowlane, historię oraz stylistykę ekspozycji.


                                                                                                Drezno
                                                                                                Drezno
                                                                                                 Drezno
                                                                                               Drezno
                                                                                                Drezno
                                                                                                Drezno
Aeonium undulatum
                                                                                                 Drezno
                                                                                                 Drezno
                                                                                                 Drezno
                                                                                                 Drezno
                                                                                                 Drezno
                                                                                                 Drezno
Jeśli wybierzecie się do Drezna, ten adres może się Wam przydać:)

http://tu-dresden.de/die_tu_dresden/zentrale_einrichtungen/bg


Pozdrawiam:)
ewa

BIAŁO-CZARNE SZACHULCOWE CHESTER

$
0
0
                                     Chester, W. Brytania

Jeśli po przeczytaniu tego postu, jeszcze ktoś będzie mówił, że widział gdzieś podobne domy z "pruskiego muru" powinien zacząć czytać go od początku. 





To są domy szachulcowe.














Średniowieczna metoda, fakt. W skrócie można opowiedzieć o niej tak: drewniany szkielet wypełniano siatka z plecionej trzciny lub gałęzi i patyków. Czyli wszystkim tym, co było w dużej ilości dostępne niedaleko. Plecionkę obkładano gliną i bielono wapnem. Drewniany stelaż był zabezpieczany dziegciem. Metoda może i prymitywna, ale bardzo efektywna.I efektowna.

Anglicy osiągnęli bezprecedensowy poziom kreatywności w dziedzinie dekoracji domów szachulcowych.


W Anglii średniowiecze zakorzeniło się mocno i na bardzo długo. Nie dziwi więc, że akurat tu, tę metodę budowania doprowadzono do perfekcji. Co tam Europa. W Europie, w XVII i XVIII w., budowano już inaczej. Na Wyspach natomiast angielski styl Tudorów osiągał wówczas  szczyty doskonałości. 


















Tu na pewno uwagę przyciągają kominy. 
Zadziwiająco późny wynalazek. Pochodzi dopiero z XIV w. Dokonało się wtedy przejście od prostej dziury w dachu lub ścianie, do szybu zasysającego dym i opary. 
Architekci tamtych czasów uczynili z kominów swój znak rozpoznawczy. Były bardzo dekoracyjne i wymyślne. Często spiralnie skręcone lub dekoracyjnie wykańczane cegłą. Cuda nie kominy.





Styl Tudorów stał się z czasem w architekturze symbolem ponadczasowej "angielskości". Mówi się przecież o tych domach "domy staroangielskie".

Można by się też pokusić o nazwanie tego typu budownictwa prekursorem trendu panującego w konstruowaniu późniejszych  budynków postmodernistycznych, gdzie nie ukrywano  konstrukcji budynku. Zrobiono z niej filozofię budowania.





Styl Tudorów odrodził się ponownie w XX w. na przedmieściach miast. W epoce wiktoriańskiej przeżywały szachulce swój renesans. Zyskały popularność  zarówno w Europie jak i  Stanach Zjednoczonych. Najczęściej wypełniano już wtedy drewniany stelaż cegłą i tynkowano na gładko. W literaturze tematu właśnie takie wypełnienie nazywane jest (chyba tylko w Polsce?) "pruskim murem".


Budynki takie łatwo rozpoznać z powodu połączenia szachulcowej konstrukcji  i kamienia lub cegły. Zazwyczaj posiadają też strome dachy i wysunięte szczyty. Budowano je na planie asymetrycznym.



Jeśli już przemierzamy sobie wiekowe i ciasne Chester,  warto wspomnieć, że mimo braku miejsca znajduje się tu Ogród. A nawet kilka.  Pierwszy to, porażający szalonymi  kompozycjami kolorów, stojący trochę w opozycji do "chłodnych Anglików, "Ogród Pionowy". Stanowią go  zwisające kosze kwiatowe i skrzynki zaokienne. Prawdziwe szaleństwo. Nikt tu nie uważa, że to "wsiowe zestawienie".







Drugi ciekawy, to Ogród Rzymski. Wiekowe Chester pamięta jeszcze panowanie na tych terenach Rzymian.

Rozległe domostwa namiestników rzymskich budowane były poza miastem. Dziś miasta je wchłonęły. Zawierały one długie promenady wysadzane egzotycznymi drzewami (najczęściej platanami), kanałami z wodą bieżącą, bogate wille i inne budynki, choćby łaźnie. Może na złość Rzymianom w Anglii łaźnie i sauny nie zyskały dotąd popularności? Ogrody, choć drugoplanowe, były wspaniałe. Mające przytłoczyć swym przepychem i wielkością podbity naród oraz jako tako rekompensować właścicielowi pobyt z dala od Rzymu.




Oczywiście Chester było wtedy dla nich baaaardzo daleką prowincją. Dziś ma jeszcze wiele innych atrakcji. Gdybyście mieli je po drodze -  "wstąpcie tam do nas koniecznie".

Pozdrawiam :)
ewa

MIĘDZYGÓRZE - GDZIE GÓRA Z GÓRĄ SIĘ ZEJDZIE....

$
0
0
Kościół św. Józefa, Międzygórze, marzec 2014 r.
Mówi się, że gdzie diabeł nie może, tam babę pośle.

A co będzie jak pośle dwie? Trzy?


04.04.2014 r. (dobra data!) rusza projekt "zazieleniania kościoła" w Międzygórzu. Kościół zacny, wiekowy, barokowy. Barok wiejski, fakt.  

Dawniej wyglądał tak:




Obecnie:






epitafia

A zaczęło się od :



i maila Ewy ze Stowarzyszenia "Róża Kłodzka".

Co by tu zasadzić?

Od słowa do słowa, powstał projekt na całość terenu.

Znaleźli się sponsorzy na rośliny: Firma Merida, Urząd Burmistrza, Ksiądz Proboszcz. 

Ogólne ruszenie ludzi chcących jednak coś pozytywnego zrobić.

Wielkie ukłony dla Ewy i Tadeusza. To oni są mózgiem tego przedsięwzięcia.

Bukszpany w szkółce EkoTerra we Wrocławiu też miały bardzo "przystępną" cenę. Dziękujemy!!!!

cięcie bukszpanu, szkółka 9 maja wrocław


Pan Sołtys bardzo zaangażowany:)


Odbyło się również mierzenie terenu:



Wypięknieje Międzygórze jeszcze bardziej, więc jeśli planujecie wypad w tę stronę,  warto tu zajrzeć?
A jeśli mieszkacie w pobliżu, bierzcie jakieś narzędzia i przybywajcie.   







Zbiórka o 8.00 pod kościołem! Jutro, w piątek, 04.04.2014 r.

Zapraszamy:)

ewa i aga



A gdyby ktoś przejeżdżał w sierpniu przez Giebułtów, zapraszam..
... ponoć mają  bryczki po wsi kursować:)
:) 


Giebułtów, ok. Świeradowa, Dolny Śląsk 





OGRÓD JAPOŃSKI w BERLINIE - "Im mniej tym lepiej"

$
0
0
Berlin
Dla tych, którzy oczekują dalszych wieści z Międzygórza donoszę, że "akcja trwa". Kolejny weekend znów będzie baaardzo pracowity. Nadal trwają prace porządkowe i przesiewanie góry ziemi. Dołączyli również nowi sponsorzy. 

W piątek i sobotę , 11-12.04, kolejne masowe rudzenie. W sobotę o 8.00 przyjedzie TVN nakręcić część materiału do "Mai w Ogrodzie".

Znów będziemy wydobywać  kamień po kamieniu, żeby posadzić kolejną roślinę.

Do poprzedniego postu dorzucę więc kilka zdjęć dla zobrazowania mozołu prac jakie tam się odbywają.

http://zielonametamorfoza.blogspot.com/2014/04/miedzygorze-gdzie-gora-z-gora-sie.html

Choć myślami cały czas jesteśmy w Międzygórzu, tu pragnę chwilę odpocząć i zmienić temat. Po głowie biegają mi przecież równocześnie inne myśli "jak myszy po strychu".




Będzie więc kilka refleksji o ogrodach japońskich.

Kiedy słyszę, że tu czy tam powstaje "japończyk" zastanawiam się co kieruje właścicielem ogrodu mającym takie właśnie potrzeby estetyczne. 
                                                                   
Czy urzekły go odmienne od naszych budowle i detale?

Czy "ogrodnik"ów mieszkał może pół życia w Japonii i z sentymentem wspomina? A może się tam urodził?

A może ma upodobanie do wszystkiego co "zagraniczne"? Inne?

     
Co tak naprawdę fascynuje Polaków w takim ogrodzie? Może prostota? Może filozofia?

Berlin, Ogrody Świata.

Czerwony kolor, pagody, rośliny czy biały żwirek lub dziwnych kształtów kamienie? 

Myślę, że jest to harmonia.

 Jak ją uzyskano i dlaczego?


Dlaczego Japończycy przez wieki doprowadzali do perfekcji taki a nie inny model ogrodowy? Własny i niepowtarzalny.

Dlaczego Anglicy wzorowali się na nim tak chętnie, aż wypracowali również własny,  znany popularnie "ogrodem  angielskim"?

Co łączy te dwa style?


Mnóstwo pytań.


Najstarszy tekst o projektowaniu ogrodu japońskiego,Sakuteiki,   pochodzi z XI w. Większość zwartych w nim porad jest do dziś aktualna. Obrazuje jak ogród japoński zmienił się z kopii ogrodu chińskiego w wyłączne dla Japonii dzieło sztuki ogrodowej.



Filozofia japońskiego ogrodu jest prosta i ponadczasowa: odtwarzać w małej skali ogrodu to, co nas otacza w krajobrazie naturalnym.

"Im mniej tym lepiej"



Natura jest, jak często bywa, inspiracją. Natura była też inspiracją w chińskim ogrodzie. Japoński krajobraz jest jednak mniej "potargany" niż chiński, który początkowo bardzo zachwycał Japończyków. 

Japoński ogród przedstawia więc łagodniejszą wersję ogrodu chińskiego, z którego się wywodzi. W rzeczywistości jest kopią łagodniejszego krajobrazu japońskiego. 

Właśnie tę ideę, odtwarzania okolicznego krajobrazu, zapożyczyli "angielscy ogrodnicy". Mówimy "ogród naturalistyczny" myślimy: swobodny, nie wymuszony, nie kontrolowany. Czy taki ogród nie wymaga opieki? Niestety wymaga.

Myślę, że angielscy ogrodnicy przejęli od japońskich wiarę w to, że kultywowanie piękna ogrodu jest całkowicie duchowym zajęciem. Ceni się tu wiekowe drzewa i dawne rozwiązania. Prawie każdy, średni i duży, ogród angielski jest zaprojektowany. Nawet jeśli nazwisko projektanta dawno zapomniano. 

Wyspiarze w swych ogrodach dokonują, zarówno dziś jak i dawniej, naprawdę spektakularnych rzeczy. To tu odbywają się sławne wystawy takie jak choćby Chelsea, które ogląda cały świat. 

Ogród japoński nie jest geometryczny jednak tu i tam posiada linie proste. Wystudiowane i starannie rozmieszczone główne składniki: kamienie, wodę  i rośliny. Sztuka ogrodowa polega w nim na uprawianiu raczej roślinności miejscowej i nie zamienianiu ogrodu w kolekcje roślin egzotycznych. 

Dlatego ogród japoński, odtwarzający krajowe, okoliczne  krajobrazy  będzie swą filozofią przemawiał do obrońców ochrony środowiska XXI w. 


W Japonii związki między ludźmi i naturą to relacje duchowe, które są czymś więcej niż interesem ogrodniczym. Czymś co łączy religię, filozofię i historię w jedno. 

Czy naprawdę możliwe i konieczne jest nieudolne odtwarzanie tego w przydomowym ogródku w Polsce?


Kolekcjonowanie roślin również nie jest zamierzeniem japońskiego ogrodnika. Jest on raczej artystą niż ogrodnikiem. Rzeźbi swój ogród za pomocą małej liczby wykorzystanych gatunków roślin. 

Ta filozofia również nie znajdzie poklasku w polskim ogrodzie, gdzie tworzone są bardzo często przypadkowe kolekcje egzotycznych nowości. Mało kto myśli o kompozycji. A przecież każdy podręcznik ogrodniczy od tego się zaczyna. Czy ktoś te strony czyta?


Kolejna różnica: omszone kamienie. Otaczano je w Japonii od wieków wielkim szacunkiem. Uzyskiwały zawrotne ceny. Do dziś można podziwiać OGRÓD MCHÓW (w SAIHO-JI), który przetrwał od XI w.

W polskim ogrodzie mech to wróg numer jeden. 







Drzewa to również ważny element krajobrazu i ogrodu. Większość tradycyjnie sadzonych roślin jest spotykana wciąż w lasach. Sosny, śliwy, wiśnie, klony, kamelie, azalie i bambusy. Powykrzywiana sosna Thunberga reprezentuje nadmorski krajobraz. Sosna gęstokwiatowa pochodzi z lasów porastających zbocza gór. 

Dodatkowo ogród japoński to nadal, czego w naszych ogrodach nikt już nie pamięta,  ogród symboli. Na przykład sosny wyrażają w nim długowieczność i trwałość.... 







....Miłorzęby symbolizują święte miejsca i dawniej sadzono je przy świątyniach. Jak u nas lipy lub jesiony.









Rośliny przycinane w japońskim ogrodzie mają zaokrąglone formy przypominające  góry, chmury i morskie fale czyli tło naturalnego krajobrazu w Japonii. Ktoś powie może, że to banał i kicz. Ale ten kicz naśladujemy w naszych ogrodach z upodobaniem. Polski ogród to "ogród tujowy". Tyle, że tuja, a poprawnie po polsku żywotnik, nie jest dla krajobrazu japońskiego niczym obcym. Dla naszego powoli już też nie. 


I choć przez wieki sadzono ją na cmentarzach, stąd nazwa symbolizująca życie wieczne, dziś nikomu to nie przeszkadza. 
Straciliśmy wiedzę o symbolach i szacunek dla nich. 








Kolejny magnes - biały żwirek. Nawet swobodnie dostępny,  gdyż mamy w Polsce zasoby marmuru "białej i różowej marianny". Wysypywane są nim ścieżki i ozdobne wzory ogrodowe. Jest jednak pewna różnica. 
W Japonii miejsce wysypane białym żwirem to miejsce święte. Sprzyjające medytacji i czystości moralnej. 




A japoński ogrodnik? Kim jest?  Otóż głównie bardzo sprawnym "postrzygaczem". Wymagającym i kontrolującym całość. W jego ogrodach znajduje się mało roślin sezonowych więc strzyżenie krzewów wiecznie zielonych pochłania większą część jego czasu i starań. 




Nawet przy zaangażowaniu japońskich rzemieślników ogrody powstające poza Japonią często są raczej fantazjami a nie wiernymi kopiami.

Może jednak warto samą japońską filozofię przenieść na nasz grunt? Zamiast marnych kopii tworzyć prawdziwe dzieła?


Już w 1915 roku zauważono, że rozstawienie kilku typowych ozdób, tu bociana z brązu, tam kamiennej latarni, nie czyni ogrodu japońskiego. Są to raczej "akcenty japońskie".


Można też przytoczyć  anegdotę o dumnym właścicielu ogrodu, który pochwalił się przed gościem, rodowitym Japończykiem, nowo założonym ogrodem japońskim. Gość pochwalił, że piękny i chcąc zrobić przyjemność właścicielowi dodał: nie mamy nic podobnego w Japonii.

:)

ewa

P.S 
Wszystkie zdjęcia powyżej pochodzą z Berlina, z Ogrodów Świata, które warto odwiedzić. Znajduje się tam również  kilka innych ogrodów tematycznych.

Kraków






POLANICA ZDRÓJ 2013 Z NUTKĄ NAFTALINY W TLE

$
0
0
Wykorzystując tzw. chwilę wolną chciałabym, tym co dawno w Polanicy Zdrój  nie byli, pokazać jak ona po nowemu wyglądała w lecie 2013 r. 


Zanim jednak do Polanicy pojedziemy, muszę tu powiedzieć, że ..... ostatnie wieści z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu są takie.....

coraz mniej osób studiuje architekturę krajobrazu. Nie ma chętnych!


Z jednej strony, to dobrze, bo po co na siłę "produkować" każda ilość architektów bez powołania i  szansy na pracę.

Z drugiej, widać potrzeby estetyczne Polaków jeszcze nie dorosły do takiej ich ilości, by dać im  pracę i znacząco zmienić na lepsze swoje otoczenie. 
Mimo rosnącej zamożności, mody na ogrody itd. nadal świadomość i wymagania co do wyglądu, jakości, funkcjonalności terenów zielonych przeciętny Polak ma niewielkie.

A że czasem w temacie coś jednak drgnie, niech świadczy Polanica Zdrój, Kudowa Zdrój, Duszniki Zdrój i inne .....- zdroje oraz ich parki, które latem 2013 miałam okazję oglądać. 

Na początek więc Polanica Zdrój. 

Pijalnia wód w Polanicy
Oczywiście najbardziej kojarzonym budynkiem w mieście jest Pijalnia wód mineralnych. Kto był, pamięta zapewne również miejsce ochłody i brodzenia po wodzie tuż przy wejściu na deptak. Taki obrazek przypominający nieco Ułan Bator w upale nadal jest aktualny.



Ułan Bator 

Aby zmienić ten wizerunek miasto zainwestowało w Park Zdrojowy. 

Projekt rewitalizacji (prócz Parku Centralnego) przygotowała Architektoniczna Pracownia Projektowa Jerzy Kielar. Praca została doceniona przez wrocławski oddział Stowarzyszenia Architektów Polskich oraz nagrodzona w konkursie Przyjazna Przestrzeń Publiczna, który towarzyszył pierwszemu Dolnośląskiemu Festiwalowi Architektury.

Park Zdrojowy składa się czterech mniejszych założeń: Parku Różaneczników, Parku Centralnego, Parku Szachowego i najmniejszego - Parku Józefa.


Odtworzony, historyczny park Zdrojowy ma przedwojenny klimat. Dla tych, którym styl  "uzdrowiskowy trąci naftaliną", bardziej przypadnie do gustu dość nowoczesny Park Szachowy. Nowoczesny, choć pochodzący z 1911 roku. Obecnie nieco przebudowany. Ale po kolei.

Park Leśny i Różaneczników:


Polanica Zdrój . 2013 r.


Z Parku Różaneczników usunięto  płaskorzeźbę Adama Mickiewicza, która stała na jednej z najważniejszych osi widokowych. Pomnik zastąpiono altaną ustawioną w najwyższym miejscu parku. W altanie jest źródełko wody mineralnej. Odtworzono wszystkie historyczne ścieżki, a dzięki nowym elementom małej architektury spacery mają być przyjemniejsze.









W ciągu lata 2013 objeździłam chyba większość miejscowości ...  - zdrój  na południe od Wrocławia (włącznie z Jedliną Zdrój) oraz kilka na północ, i muszę przyznać, że w Polanicy, na tle innych,  park robi  dobre wrażenie. 









Zieleń stanowi ważną część tego projektu, choć brakuje tu polotu. Pod tym względem lepiej, oczywiście wg mnie, prezentuje się Kudowa Zdrój. ..."Oprócz wycinek oraz przesadzania drzew i krzewów poza teren parku, wprowadzono bogaty dobór roślin"... to słowa z opracowania projektu (chyba nieco na wyrost). Historyczne szpalery drzew oraz istniejące żywopłoty formowane zostały uzupełnione tymi samymi gatunkami. Do parku wprowadzono sporo krzewów, nieformalnych żywopłotów, ozdobnych soliterów oraz par drzew podkreślających wejścia. 



W parku jest nawet takie "cóś".  Ale co to, nie wiem. Stelaż pod pnącze?



Wychodząc z Parku Leśnego natkniemy się na drzemiąca w dzień fontannę:


Za to w nocy:


Opici wodą mineralną marki "Staropolanka" możemy Z Parku Zdrojowego leniwie przejść do Parku Szachowego.
Jako początkujący gracz i uczeń eM muszę stwierdzić, że szachy na powietrzu to fajna rozrywka. W takich warunkach naprawdę czuje się ducha walki, bo eM mówi, że szachy, to właśnie mini bitwa. Z królem, żołnierzami i strategią wojenną w głowie. 

Jedyny problem, w tym, że  nie mogłam się za bardzo skupić wśród kwiatów i pięknie kwitnących, wyglądających i pachnących lip (są częścią przedwojennego projektu). Może innym to jakoś łatwiej wychodzi w tych warunkach niż mnie.














Jest w Polanicy jeszcze jedna atrakcja:

stąd
Letni tor saneczkowy. Przy braku śniegu tej zimy, to on się nawet kwalifikuje do całorocznego ślizgania. Hm. To się porobiło.

Na zakończenie, bo  miała być Naftalina w tle. I oto jest. W związku z karnawałem - bęben z Naftaliny. W sam raz  w klimacie lat 20', Polanicy i innych kurortów z dancingami:)




A jak już, to już. Trochę naftaliny nie zaszkodzi przecież nikomu...




"sejmik baciani"


Pozdrawiam z Wrocławia, gdzie nie powstają żadne nowe parki:(

ewa



OGRÓD JAPOŃSKI I CHIŃSKI w BERLINIE - "Im mniej tym lepiej"

$
0
0
Berlin
Dla tych, którzy oczekują dalszych wieści z Międzygórza donoszę, że "akcja trwa". Kolejny weekend znów będzie baaardzo pracowity. Nadal trwają prace porządkowe i przesiewanie góry ziemi. Dołączyli również nowi sponsorzy. 

W piątek i sobotę , 11-12.04, kolejne masowe ruszenie. W sobotę ,o 8.00, przyjedzie TVN nakręcić część materiału do "Mai w Ogrodzie".

Znów będziemy wydobywać  kamień po kamieniu, żeby posadzić kolejną roślinę.

Do poprzedniego postu o Międzygórzu dorzuciłam więc kilka zdjęć dla zobrazowania mozołu prac jakie tam się odbywają.

http://zielonametamorfoza.blogspot.com/2014/04/miedzygorze-gdzie-gora-z-gora-sie.html

Myślami cały czas jesteśmy z "ogrodnikami" w Międzygórzu, a tu, na blogu, pragnę chwilę odpocząć i zmienić temat. 



Będzie więc kilka refleksji o ogrodach japońskich.

Kiedy słyszę, że tu czy tam powstaje "japończyk" zastanawiam się co kieruje właścicielem ogrodu mającym takie właśnie potrzeby estetyczne. 
                                                                   
Czy urzekły go odmienne od naszych budowle i detale?

Czy "ogrodnik"ów mieszkał może pół życia w Japonii i z sentymentem wspomina? A może się tam urodził?

A może ma upodobanie do wszystkiego co "zagraniczne"? Inne?

     
Co tak naprawdę fascynuje Polaków w takim ogrodzie? Może prostota? Może filozofia?

Berlin, Ogrody Świata. Ogród chiński.

Czerwony kolor, pagody, rośliny czy biały żwirek lub dziwnych kształtów kamienie? 

Myślę, że jest to harmonia.

 Jak ją uzyskano i dlaczego?
Ogród chiński



Dlaczego Japończycy przez wieki doprowadzali do perfekcji taki a nie inny model ogrodowy? Własny i niepowtarzalny.

Dlaczego Anglicy wzorowali się na nim tak chętnie, aż wypracowali również własny,  znany popularnie "ogrodem  angielskim"?

Co łączy te dwa style?

Ogród chiński

Mnóstwo pytań.


Najstarszy tekst o projektowaniu ogrodu japońskiego,Sakuteiki,   pochodzi z XI w. Większość zwartych w nim porad jest do dziś aktualna. Obrazuje jak ogród japoński zmienił się z kopii ogrodu chińskiego w wyłączne dla Japonii dzieło sztuki ogrodowej.



Filozofia japońskiego ogrodu jest prosta i ponadczasowa: odtwarzać w małej skali ogrodu to, co nas otacza w krajobrazie naturalnym.



"Im mniej tym lepiej"



Ogród chiński

Natura jest, jak często bywa, inspiracją. Natura była też inspiracją w chińskim ogrodzie. Japoński krajobraz jest jednak mniej "potargany" niż chiński, który początkowo bardzo zachwycał Japończyków. 

Japoński ogród przedstawia więc łagodniejszą wersję ogrodu chińskiego, z którego się wywodzi. W rzeczywistości jest kopią łagodniejszego krajobrazu japońskiego. 

Właśnie tę ideę, odtwarzania okolicznego krajobrazu, zapożyczyli "angielscy ogrodnicy". Mówimy "ogród naturalistyczny" myślimy: swobodny, nie wymuszony, nie kontrolowany. Czy taki ogród nie wymaga opieki? Niestety wymaga.

Myślę, że angielscy ogrodnicy przejęli od japońskich wiarę w to, że kultywowanie piękna ogrodu jest całkowicie duchowym zajęciem. Ceni się tu wiekowe drzewa i dawne rozwiązania. Prawie każdy, średni i duży, ogród angielski jest zaprojektowany. Nawet jeśli nazwisko projektanta dawno zapomniano. 

Wyspiarze w swych ogrodach dokonują, zarówno dziś jak i dawniej, naprawdę spektakularnych rzeczy. To tu odbywają się sławne wystawy takie jak choćby Chelsea, które ogląda cały świat. 

Ogród chiński
Ogród japoński nie jest geometryczny jednak tu i tam posiada linie proste. Wystudiowane i starannie rozmieszczone główne składniki: kamienie, wodę  i rośliny. Sztuka ogrodowa polega w nim na uprawianiu raczej roślinności miejscowej i nie zamienianiu ogrodu w kolekcje roślin egzotycznych. 

Dlatego ogród japoński, odtwarzający krajowe, okoliczne  krajobrazy  będzie swą filozofią przemawiał do obrońców ochrony środowiska XXI w. 

Ogród chiński

W Japonii związki między ludźmi i naturą to relacje duchowe, które są czymś więcej niż interesem ogrodniczym. Czymś co łączy religię, filozofię i historię w jedno. 

Czy naprawdę możliwe i konieczne jest nieudolne odtwarzanie tego w przydomowym ogródku w Polsce?

Ogród chiński

Kolekcjonowanie roślin również nie jest zamierzeniem japońskiego ogrodnika. Jest on raczej artystą niż ogrodnikiem. Rzeźbi swój ogród za pomocą małej liczby wykorzystanych gatunków roślin. 

Ta filozofia również nie znajdzie poklasku w polskim ogrodzie, gdzie tworzone są bardzo często przypadkowe kolekcje egzotycznych nowości. Mało kto myśli o kompozycji. A przecież każdy podręcznik ogrodniczy od tego się zaczyna. Czy ktoś te strony czyta?

Pagoda. Ogród chiński.

Kolejna różnica: omszone kamienie. Otaczano je w Japonii od wieków wielkim szacunkiem. Uzyskiwały zawrotne ceny. Do dziś można podziwiać OGRÓD MCHÓW (w SAIHO-JI), który przetrwał od XI w.

W polskim ogrodzie mech to wróg numer jeden. 






Ogród chiński

Drzewa to również ważny element krajobrazu i ogrodu. Większość tradycyjnie sadzonych roślin jest spotykana wciąż w lasach. Sosny, śliwy, wiśnie, klony, kamelie, azalie i bambusy. Powykrzywiana sosna Thunberga reprezentuje nadmorski krajobraz. Sosna gęstokwiatowa pochodzi z lasów porastających zbocza gór. 

Dodatkowo ogród japoński to nadal, czego w naszych ogrodach nikt już nie pamięta,  ogród symboli. Na przykład sosny wyrażają w nim długowieczność i trwałość.... 

Ogród chiński
Ogród chiński
Ogród chiński
Drzwi księżyca. Ogród chiński

Drzwi księżyca. Ogród chiński.


....Miłorzęby symbolizują święte miejsca i dawniej sadzono je przy świątyniach. Jak u nas lipy lub jesiony.

Ogród japoński

Ogród japoński
Ogród japoński
Ogród japoński.

Ogród japoński
Ogród japoński
Ogród japoński
Ogród japoński

Rośliny przycinane w japońskim ogrodzie mają zaokrąglone formy przypominające  góry, chmury i morskie fale czyli tło naturalnego krajobrazu w Japonii. Ktoś powie może, że to banał i kicz. Ale ten kicz naśladujemy w naszych ogrodach z upodobaniem. Polski ogród to "ogród tujowy". Tyle, że tuja, a poprawnie po polsku żywotnik, nie jest dla krajobrazu japońskiego niczym obcym. Dla naszego powoli już też nie. 


I choć przez wieki sadzono ją na cmentarzach, stąd nazwa symbolizująca życie wieczne, dziś nikomu to nie przeszkadza. 
Straciliśmy wiedzę o symbolach i szacunek dla nich. 

Ogród japoński
Ogród japoński
Ogród japoński
Ogród japoński
Ogród japoński

Ogród japoński

Kolejny magnes - biały żwirek. Nawet swobodnie dostępny,  gdyż mamy w Polsce zasoby marmuru "białej i różowej Marianny". Wysypywane są nim ścieżki i ozdobne wzory ogrodowe. Jest jednak pewna różnica. 
W Japonii miejsce wysypane białym żwirem to miejsce święte. Sprzyjające medytacji i czystości moralnej. 

Ogród japoński
Ogród japoński
A japoński ogrodnik? Kim jest?  Otóż głównie bardzo sprawnym "postrzygaczem". Wymagającym i kontrolującym całość. W jego ogrodach znajduje się mało roślin sezonowych więc strzyżenie krzewów wiecznie zielonych pochłania większą część jego czasu i starań. 

Ogród japoński
O.japoński

O.japoński

Nawet przy zaangażowaniu japońskich rzemieślników ogrody powstające poza Japonią często są raczej fantazjami a nie wiernymi kopiami.

Może jednak warto samą japońską filozofię przenieść na nasz grunt? Zamiast marnych kopii tworzyć prawdziwe dzieła?


Już w 1915 roku zauważono, że rozstawienie kilku typowych ozdób, tu bociana z brązu, tam kamiennej latarni, nie czyni ogrodu japońskiego. Są to raczej "akcenty japońskie".


Można też przytoczyć  anegdotę o dumnym właścicielu ogrodu, który pochwalił się przed gościem, rodowitym Japończykiem, nowo założonym ogrodem japońskim. Gość pochwalił, że piękny i chcąc zrobić przyjemność właścicielowi dodał: nie mamy nic podobnego w Japonii.

:)

ewa

P.S 
Wszystkie zdjęcia powyżej pochodzą z Berlina, z Ogrodów Świata, które warto odwiedzić. Znajduje się tam również  kilka innych ogrodów tematycznych.

Kraków







TAJEMNICZY OGRÓD ZWERYFIKOWANY W CZASIE - MIĘDZYGÓRZE

$
0
0
Międzygórze, kwiecień 2014 r.




Ewa, na forum "Ogrodowisko", opisała tę naszą wyprawę jako odkrywanie Tajemniczego Ogrodu. 



Jest tam klucz do ogrodu, rudzik wskazujący drogę i my, odkrywcy, co nie zważając na brak skrzydeł, suniemy Oktawią po zboczu.

- "Dlaczego się jeszcze boicie, mówi Tadeusz, przecież opowiedziałem Wam wyluzowujący kawał"?

Trochę jesteśmy spięte na zakrętach, to fakt. Ewa bardziej, bo siedzi od strony urwiska. I mamy podejrzenie, że pomyliliśmy drogi.


Zmierzamy w stronę zapomnianego ogrodu.

Ten ogród zwany jest"Ogrodem Alicji". Główną jego atrakcją jest położenie na zboczu i ogromne, wiekowe rhododendrony. Jest to też ogród zapomniany a raczej zweryfikowany przez czas.


Co tam zastaniemy? Przeciętna trwałość jednej generacji roślin w ogrodzie to 100 lat. Początkiem tego okresu jest  moment powstania ogrodu, budowy, a zakończeniem stadium starości. Czas trwania tego cyklu określa właśnie jego trwałość. Co pozostało po ogrodzie bez nadzoru w takich trudnych warunkach jak w Międzygórzu? 
To chyba jakieś 500 m n.pm. Skoro w Pszczelarni jest 400.


Liczne przykłady dawnych ogrodów, które nie przetrwały (jeśli nie zaistniały inne przyczyny) pokazują jak zostały zweryfikowane przez czas i sąsiadującą Przyrodę. 
Jeśli niedostatecznie lub wcale nie uwzględniono w nich warunków klimatycznych i przyrodniczych nie miały dużych szans na przetrwanie. 
Jeśli postawiono sobie za cel egzotyczne wyzwanie i obsadzono ogród roślinami, które w naturalnych warunkach u nas nie rosną, też nie mają one szans. 
Dawniej często zatrudniano ogrodników, lub ciężką pracą własną, osiągano spektakularny efekt. Mniejsza była dostępność gatunków i wybór odmian. Ogrody były większe niż dziś.

Pozostałość alei prowadzącej do domu. 



Co pozostaje w ogrodzie zweryfikowanym? Są to drzewa, krzewy i cała gama roślin ozdobnych oraz mała architektura ogrodowa. Pozostaje również  kompozycja. A raczej jej szczątki. Nawet w stanie mocno zubożonym te elementy mają one szanse przetrwać, choć warunki są trudne a opieka niewystarczająca.


Przetrwają  rośliny, które są odpowiednio dobrane lub przypadek sprawił, że dobór był właściwy. Najczęściej będą to rośliny i drzewa przystosowane klimatycznie, nawet w innej części świata, do podobnych warunków w naturze.
Ogród weryfikują również "ponadczasowi ogrodnicy", którzy poprzez wielowiekową uprawę w danym miejscu, nabywają bezcennej wiedzy. Sadzą to, co się po prostu w okolicy "udaje". 

Ogród Alicji też zweryfikował czas. Jest to raczej nazwa miejscowa gdyż ogród jest prawdopodobnie jeszcze przedwojenny. Głównym jego "kręgosłupem" są obecnie rhododendrony, czyli po polsku mówiąc, różaneczniki. To często spotykane w Międzygórzu krzewy ozdobne. Również bukszpany rozrosły się nim okazale. Oba mają płytki system korzeniowy, który jak widać nieźle radzi sobie na skałach.


Ponoć pewien poszukiwacz kamieni szlachetnych z Włoch próbował w 15-tym wieku szczęścia w Sudetach. Zachowały się jego wspomnienia, w których jedno zdanie  jest znamienne:

"góry tak kamienne, że się splunąć chce" (cyt. za Edim.)

Nasze prace przy kościele w Międzygórzu miały często w tle odgłosy jak z kamieniołomu:). Gdyby TVN nagrał ścieżkę dźwiękową, nikt by nie uwierzył, że kopiemy w ogrodzie.





O różanecznikach można napisać cały post. O azaliach nawet dwa. W Ogrodzie Alicji przetrwały te, które pochodzą z terenów górzystych. Czyli w Międzygórzu czują się jak "w domu". 








chrobotek reniferowy (Cladonia rangiferina)

ułudka wiosenna (Omphalodes verna)


Pięknie się tu zadomowiła ułudka wiosenna. Nikogo nie dziwią liliowce, które są nie do zniszczenia. Ale to dopiero początek sezonu, który tu rozpoczyna się nieco później.





Ogród Alicji to również ogród ptasi. Wzrusza mnie to. Mając w około tyle drzew dla ptasich gniazd,  silna z nimi więź, kazała stworzyć i rozwiesić to mini "osiedle". Niektóre budki dawno już strącił wiatr, ale nie wszystkie...









Będziemy tu zapewne jeszcze w porze kwitnienia i po raz drugi odkryjemy ten Tajemniczy Ogród.

Dla tych, którzy zechcą tam dotrzeć, przyda się trochę humoru na pokonanie stromizn. Może wtedy przypomną sobie dowcip Tadeusza dla wyluzowanych:

"Małpa  obserwuje orła, który z wysokiej półki skalnej rzuca się głową w dół urwiska. Tuż nad ziemią, w ostatnim  momencie otwiera skrzydła i szybuje. Powtarza to wiele razy i małpa w końcu pyta:
-Co ty orzeł właściwie robisz"?

-Wyluzowuję się.

-To ja też tak chcę - rzecze małpa

- Dobrze, skaczemy więc - mówi orzeł

Lecą, lecą i tuż nad ziemią, orzeł pyta małpę: 

- Małpa a  ty masz skrzydła?

- Nie mam - odpowiada spokojnie małpa


Ty to jesteś naprawdę wyluzowana! - z podziwem mówi orzeł


Pozdrawiam:)
 ewa

P.S .Będzie rzut i opis ogrodu przykościelnego z Międzygórza kiedy posadzimy i domkniemy wszystko na ostatni guzik:)
Tymczasem trwają poszukiwania kawałków łupka na tabliczki dla roślin.

Inne Tajemnicze Ogrody:
http://zielonametamorfoza.blogspot.com/2013/04/tajemniczy-ogrod-w-lesie.html

http://zielonametamorfoza.blogspot.com/2012/05/na-jakiej-ulicy-jest-tajemniczy-ogrod.html


Jeśli istnieje raj, to właśnie tu - sady trzebnickie.

$
0
0
Droga śmierci - tak o niej mówią kierowcy. Wrocław - Trzebnica i dalej...


Wystarczy zjechać z niej w lewo, na Marcinowice i jesteście w RAJU. Nie ma co się rozpisywać. 

 Zobaczcie na własne oczy. 

Póki kwitną jabłonie!


I swoje pięć minut ma  rzepak.....
































I na zakończenie cudne śliwy tarniny. Co Wy na to?




Kwietne pozdrowienia :)
ewa

TULIPANOMANIA - majowe Keukenhof w Holandii

$
0
0

Największy wiosenny ogród Europy a drugi świata. 

Keukenhof


"Znów czytasz  ten życiorys trawy" mówi do mnie Werka, kiedy widzi, że mam w ręku jakiś album lub podręcznik ogrodniczy.
Już przywykłam, że w tej kwestii mamy marne szanse na porozumienie. 
Miło jednak, że będąc w Hadze, w majowy weekend, zajrzała jednak do Lisse i ogrodu Keukenhof i przywiozła trochę zdjęć. :)
tulipany
Keukenhof, maj 2014 r.
Ogrody Keukenhof zostały zainicjowane przez burmistrza Lisse w 1949 r. Czy jakiś urzędnik w Polsce wpadłby na taki pomysł i  znalazł sposób na jego sfinansowanie? Wątpię, choć chciałabym się mylić. Długo jeszcze nie doświadczymy tym podobnych działań, a zapewne i nawet - nigdy.  Może to były inne czasy?


Na 32 hektarach ogrodu wysadza się tu co roku 7 milionów cebulek. Tak podaje oficjalna strona Keukenhof.



 Teren parku, gdzie dziś znajdują się ogrody tulipanowe,  przy zamku Keukenhof został zaprojektowany w 1830 roku przez architektów Jana Davida Zochera i jego syna Louisa Paula Zochera, będących  pod wpływem mody na angielskie parki krajobrazowe. 










Co roku do Keukenhof przybywa ponoć ok. 50 milionów turystów!













Panują tu różne style ogrodowe a ich cechą wspólną są kręte ścieżki i ....ogromne cebulki tulipanów.


















Atrakcją Keukenhof są też zmieniające się niemal co tydzień wystawy kwiatów w pawilonach. Warto też zobaczyć  pod koniec sezonu wystawę lilii.
Wikipedia
Stała się onaz wystawianymi tu ponad 300 różnymi gatunkami lilii, w przeciągu ponad 20 lat największą doroczną wystawą lilii na świecie. Na odwiedzających czeka także wystawa orchidei z tysiącami kwitnących storczyków i rejs łodzią wśród pól.
Keukenhof najlepiej zwiedzać wiosną, od połowy marca do połowy maja. 
Szczęściarze zaś mogą  trafić zupełnie przypadkiem na Paradę Kwiatów, 3 maja! 

Pozdrowienia i podziękowania dla Niki i Natalii:)

ewa

P.S. Dzięki Werka, że przyłożyłaś się do tych zdjęć :)





DOBRY SPOSÓB NA ZOSTANIE WŁAŚCICIELEM PRZYSŁUPA.

$
0
0
Szukam i szukam i jak wielu innych, znaleźć go nie mogę. Choćby małej chałupy.

Brak. Nie dowieźli. Trzeba czekać.

Jestem upartym poszukiwaczem tylko  jednego widoku z jednego okna. Ale kąt widzenia może być różny. W tym moja nadzieja, że znajdę w końcu ten dom. I ten widok, który jest już sprawdzony ze wszystkich okien domów okolicznych. 

Pałac w G. nadawałby się znakomicie, ale już ma właściciela. Pewnie się niedługo zawali, ale właściciela ma.  Żal.

W wolnej "chwili" oczekiwania, za pomocą starutkiej piły tarczowej, ofiarowanej mi przez Sąsiada (..."Pani się przyda, bo Pani ma takie dziwne pomysły"...:)....) pozostaje mi zbudowanie mini przysłupa.
Żeby jeszcze Sąsiad pokazał jak ta piekielna maszyna, która ponoć również frezuje!, działa. Byłoby miło (zanim sobie poobcinam, rzekomo,  ręce, jako naturalna blondynka, rzecz jasna). Hm.

Inspiracją do budowy niech będą inne mini przysłupy wytropione i sfotografowane w Niemczech przez Pewnego Pana (PnG) z Giebułtowa (G) .... Również w G znajduje się najpiękniejszy przysłup jakiego widziałam. "Dziadunio" jest z pietyzmem i cierpliwością  remontowany. Wiele jemu podobnych już odwiedziłam i większość z nich, to piękne, stylizowane "wydmuszki" starych domów.
Te w Niemczech trochę mniej, ale wiadomo, że tam kredyty, państwo pomocne, programy, UNESCO itd, itp. U nas zapaleńcy są zdani na siebie.



Wszystkie miniatury przygłupów zbudowane są z zachowaniem skali i najdrobniejszych detali. Nic  tylko wypić jakiś eliksir,  skurczyć się i wprowadzać.








Piękny ten agrest zamiast drzewa? I kępy nawłoci, jak topole szumiące.....


Tak się kilka osób w G odgraża i odgraża, ale chyba w końcu ja najszybciej tego mini przysłupa zbuduję:)


Pozdrawiam :)
ewa

Wszystkie zdjęcia są autorstwa PnG. :)









SUCHĄ STOPĄ PRZEZ TORFOWISKO - Świeradów Zdrój

$
0
0
Kiedy trzeci dzień leje jak z cebra a weekend w Giebułtowie zapowiada się pod znakiem "pracowitej" biesiady przy stole, niespodziewanie okazuje się, że suchą stopą można przejść pobliskie torfowiska wysokie.


Wystarczy dotrzeć do Świeradowa Zdróju. To 12 km. Tyle co nic. We Wrocławiu do rynku mam dalej.

Może więc warto... lecę.

Oceńcie koniecznie to miejsce sami, jeśli zabłądzicie kiedyś "w te strony" i zobaczycie już Antoniów oraz Lenno. Gondolą zdobędziecie Stóg Izerski a wieczorem wpadniecie, może, na dancing do Bohemy, wcześniej  opiwszy się wody mineralnej w pięknym budynku Pijalni. 

Świeradów Zdrój, torfowisko wysokie, zielona matamorfoza

Na początek poszukajcie Nadleśnictwa Świeradów Zdrój. Okazały budynek, z okazałym płotem, na pewno wpadnie Wam w oko. To centrum miasta. Tuż koło poczty i niedaleko parku zdrojowego. Przeoczyć nie sposób. Bo jak.

Na tyłach Nadleśnictwa znajduje się przeniesiony z detalami i odtworzony sztucznie fragment torfowiska wysokiego z Gór Izerskich. Czy się komu podoba ta scenografia czy nie, torfowisko jest największym sztucznym torfowiskiem w Europie. 

pajęczyna w deszczu

 Kiedy tak leje, to chętnych do oglądania jakoś brak. I lepiej, bo tłumów nie lubię. Poza tym tłumów, to tu raczej i tak nie ma. Mało kto o nim jeszcze wie. 




wełnianka pochwowata
 Jak wynika z tablicy informacyjnej, która jest, puchowe kulki wełnianki pochwowatej były wykorzystywane dawniej do wypychania poduszek. Cudo. Oczywiście jak już wyschnie biedactwo.





Inne cudo pod ochroną. Rosiczka okrągłolistna. W  kroplach deszczu nie wygląda tak groźnie. Ale jak się wysuszy, jak się otrząśnie... zrobi się groźna.

rosiczka okragłolistna








......kolejne  cudeńko.  Brzozy karłowate. Ich wzrost dochodzi do 1 m wysokości.  Oczywiście są również pod ochroną! Z tą brzózką  jest tu mały kłopot. Niby jest, ale gdzie? Znaleźć się jej nie udało. Może następnym razem. Miejcie więc oczy szeroko otwarte.








... a to narzędzie? Czy ktoś wie co to??? Chyba nie ma nic wspólnego z torfowiskiem? Opisu brak.

Pozdrawiam :)
ewa

P.S : Co do scenografii, to mnie, jako projektanta, najbardziej rażą te "pałacowe" latarnie. I ich skala. Ni małe , ni duże. Niestety. :(


Bardziej dociekliwym polecam film, gdzie można posłuchać o unikatowym charakterze torfowiska w Górach Izerskich oraz o projekcie sztucznego torfowiska w Świeradowie.
http://www.youtube.com/watch?v=pTSvLXjegmw

ZACHWYCAJĄCA KOTLINA KŁODZKA I OPOLSZCZYZNA

$
0
0
Kursując ostatnio w tę i z powrotem do Międzygórza zakochałam się w Kotlinie.

Kotlinie Kłodzkiej rzecz jasna.

Powodów, tych płynących "z rozumu" i tych "od serca", jest wiele.

Nie dziwi mnie więc, a raczej rozumiem to doskonale, że królewna Marianna Orańska też się w niej zakochała. 

Tym, co szukają pięknych widoków, łąk kwietnych i poboczy nie koszonych, polecam boczne drogi nieco dziurawe, kręte i wąskie na Idzików, na Ogonów, na Białowieżę i wiele, wiele innych. Nawet jeśli pomylicie drogę i zamiast koło Kłodzka wylądujecie blisko Złotego Stoku lub Kamieńca Ząbkowickiego, nie pożałujecie. 


Dodatkową atrakcją wycieczki będzie jazda kultowym autem tych terenów czyli niezniszczalnym Audi 80. Im starszym, tym lepiej. Dzięki takiemu wyborowi wiele zyskacie. Na przykład będziecie ostrzegani przyjaźnie przez lokalną, drogową społeczność  przed ewentualną zasadzką patroli.....


Nie nękani, spokojnie skupicie się na podziwianiu widoków. Jeśli do tego dodać, że każdy chętnie wskaże Wam tu drogę i z lekko zamglonym wzrokiem i szczerym uśmiechem wda się w małą pogawędkę, miło spędzony czas w podróży  macie zapewniony.


A co do podziwiania? Choćby taka łąka kwietna..... koło Idzikowa. Dwie godziny trzeba zarezerwować koniecznie. Cudo!!! Z Sanktuarium Marii Śnieżnej w tle. To nic, że w butach chlupie. Drugiej takiej ze świecą szukać. Naprawdę ciężko było się z nią rozstać.



















....lub pobocze koło Żelazna. Tego samego Żelazna, które ma pałac z oranżerią na piętrze. Ale na tym koniec uroku. Jakaś zła aura na terenie parku w tym pałacu krąży. Może to te zmasakrowane drzewa się odwdzięczają... nie wiem. Ale coś jest na rzeczy...



...że przydrożne kwiaty zachwycają, nie park.



A najbardziej zachwycają.... przegorzany kwitnące. Wiem, wiem, przegorzan to wróg ogrodników, ale jakże piękny to wróg. Teraz się chyba narażę.
Cały ten post miał być o przegorzanach, ale chyba nikt by go nie czytał, oprócz Królewny. No i może Megi?




Jakby to było pięknie dogadać się z tym przegorzanem w ogrodzie. 

Kotlina nie tylko w maju jest taka zachwycająca. W kwietniu też była...


 .....  dzięki lepiężnikom różowym i pierwiosnkom wyniosłym.



a w maju... dzięki miododajnej facelii..., którą jak mówi Ewa z Pszczelarni, dostały jej pszczoły w prezencie:)


Pozdrawiam :)
ewa

P.S. Następnym razem będzie o ogrodzie w Pszczelarni. Zaglądajcie.

PSZCZELARNIA - wiejski ogród w Kotlinie Kłodzkiej

$
0
0


PSZCZELARNIA - to słowo klucz.

Może oznaczać miejsce do życia dla Ewy i Tadeusza w Kotlinie, dokładnie w Wilkanowie, koło Międzygórza. Może również oznaczać miejsce do życia dla ich pszczół, pasiekę. 
To również gospodarstwo agroturystyczne. 
Najczęściej jednak kojarzy mi się z jednym zdaniem pod postem lub przez telefon:

 " To ja, Ewa Pszczelarnia .......".

Nie da się tego rozdzielić.



Od Ewy i Tadeusza zaczęła się moja i Agi przygoda z BIAŁYM OGRODEM przy kościele pw. św. Józefa w Międzygórzu. W sumie dość szybko, bez zbędnych konwenansów, powstał na ten teren projekt... (mam nadzieję, że E. i T. też tak to widzą:)?)


Teraz chciałam pokazać na naszym blogu wiejski ogród w Pszczelarni. 

Najpierw jednak co nieco o gospodarzach. 


31.05.2014 r. Wilkanów
Godzina 7.00., może 7.30. "Iskanie cisów" z misecznika cisowca (Parthenolecanium pomeranicum). Choć to przecież weekend i mnóstwo pracy przy kościele w Międzygórzu...
W tle, nie wiadomo skąd, malownicza ciężarówka, choć  tam cisza i spokój. Jedynie strumień obok szaleje.



Wiedza Ewy i Tadeusza o historii ogrodów, technikach uprawy, szacie roślinnej, najnowszych trendach w eko-przestrzeni, to wiedza z którą w tym zakresie mogą śmiało stanąć w szranki z większością dyplomowanych studentów architektury krajobrazu (możliwe, że swojskie walonki Tadeusza, to tylko kamuflaż :)). Dzięki temu wspaniale się z nimi współpracuje przy projekcie, który jest przestrzenią publiczną, choć w nazwie ma ogród, i rządzi się swoimi prawami. Tego nie trzeba tłumaczyć. Wszystko jasne. Wiele podróżują, obserwują, czytają. Te podróże widać, to tu, to tam w ogrodzie Pszczelarni. Ukochany kierunek Ewy to Wielka Brytania i angielskie ogrody. Sporo ich już zwiedzili. 

 Mam też wrażenie, że dla Ewy i Tadzia nie ma rzeczy niemożliwych!















Sami tak o sobie piszą : http://pszczelarnia.pl/o-nas.html
I taka z nich właśnie " Cicha woda" jak to było w piosence...był głaz, głaz gdzieś zginął, a strumień płynie tak, jak płynął...


Co się nakopali się w swoim ogrodzie kamieni, to ich. Tu nie ma wbicia łopaty bez zgrzytu. Każdy dołek jest okupiony ogromnym wysiłkiem. Łom jest jednym z podstawowych narzędzi. 










Pszczelarnia  o każdej porze roku jest ciekawa. Nam trafiły się akurat w całej okazałości kwitnące czosnki. 










Ciężka praca i .... dobrze przefermentowany obornik...oraz....



...odpowiednie narzędzia, to tajemnica tego miejsca. 
Obowiązkowo zaglądamy do składziku wiejskiego ogrodu ...



To dowód na to, że na wsiach jeszcze są kosy i drewniane grabie. A ponoć miało już ich nie być...


Tego typu hak cudownie sprawdzał się w Międzygórzy przy pieleniu ścieżki z wielkich głazów.


jak również inne przydatne narzędzia ...





W każdym szanującym się ogrodzie, wiejskim czy miejskim, niezbędny jest ?....mały szpadelek do "kancików", jak mówi Ewa, między trawnikiem a rabatą.





Ten jeszcze mało elegancki trawnik powyżej, to oczywiście z Międzygórza. 


Pozostając w miłym klimacie Wilkanowa i pod ożywczym wpływem płynącej obok Bogoryji (?) dodam, że ten wypielęgnowany ogród nie jest jedynym zajęciem tej pary! Na co dzień pracują 120 km dalej, udzielają się społecznie na różne sposoby, promując, ratując od zapomnienia, zniszczenia i obojętności miejsca, które są tego warte. Nie wiem skąd czerpią tyle energii, ale pozazdrościć...

Ewo i Tadeuszu, pracowite pszczółki, machamy do Was z Agą piwoniami z Bystrzycy Kłodzkiej:)


ewa i aga



NIEZWYKŁE MIEJSCA SĄ CZASEM TAK BLISKO - PIĘKNIE?

$
0
0
ZAPRĘŻYN.... 

BOLEŚCIN...

KRAKOWIANY... 

mogą brzmieć  nieco obco dla mieszkańców Wrocławia. Może nawet egzotycznie? Są jednak tuż, tuż.

Dla mnie zabrzmiało jak na mazurskich wyprawach, ale jak to mówi eM: "No po co ty jeździsz tak daleko? Powiedz po co? Tu, 5 minut od miasta, są takie piękne widoki. Drogi jak za dzieciaka. Nawet krzywe znaki! Bajka. Popatrz jeszcze są. Pięknie?"
O. Patrz, Pani w chuście. Na ukrainie jedzie, poznajesz? Pięknie?" 

Pięknie. Pięknie. Claude Monet miałby gdzie malować. Po co by mu było mieszkać w Giverny jak mógłby tu, pod Wrocławiem.




Na przykład w Zaprężynie. Proszę. Wąwóz natchnienie. Tylko ta asfaltowa droga i lampy...ale reszta cudo. Pięknie?



Albo zgrabny angielski pałacyk  i barokowy spichlerz...Też Zaprężyn.



Przy spichlerzu, w budzie, zaspany w południe, pies husky nie mógł oczom uwierzyć, że oto pojawił się "obcy". Zapomniał zaszczekać po pomoc.

Trochę wcześniej, może bliżej Krakowian, orzechowy sad, jak w Bieszczadach, ale w wersji bardziej oryginalnej. Podsadzony jodłą.


I te ciekawskie maki. Trochę jak widownia w  zoo .... aż się czuje ich emocje... lew! widzisz lwa? gdzie? no tam, z prawej! O! jest, jest!








A to widowisko? Czy nie od takich widoków zaczęły się pasiaste stroje ludowe? Zaczęły. Sprawdzone już to zostało na Polakach i Hiszpanach, że rolnicze rejony tkały od pokoleń pasiaste materiały. (teoria ta do przetestowania jeszcze na innych rolnikach...)







A jak już tak  niechcący światowo, ale i  ludowo, się zrobiło, to  przecież, nie mogłoby zabraknąć naszego wkładu do dziedzictwa kulturalnego...





Więc. Jezioro Łabędzie. Pięknie?  Pięknie? 

własna odpowiedz: .........................................



ewa

P.S. A tak w ogóle, to eM, kiedyś powiedział: "jak chcesz, to pojedziemy do Afryki". Jakoś mnie, po tylu latach znajomości od przedszkola, nic nie tknęło... 
- Naprawdę????
- Tak, napiszemy na tekturze "Wyprawa do Kenii", wsadzimy za szybę BMW i pojedziemy do... Sobótki.
- Ale ja bym chciała do prawdziwej Kenii!
- Ale po co? Czy tu nie jest pięknie?

:)

DAWNE NARZĘDZIA - DREWNIANE WIDŁY

$
0
0
Ponoć niektórzy myślą, że na takiej wsi jak Giebułtów nikt nie ma już starych narzędzi. A jednak  są ..... Jak się okazuje nawet rdzenni mieszkańcy G tego nie podejrzewają. A tymczasem w składzikach i stodołach kryją się atrakcje. Niespodzianka......znalazły się. Co tam grabie, jeszcze ich dużo, ale widły. Nawet cep. Nadal szukamy innych starych narzędzi ....

zielonametamorfoza@gmail.com



:)
ewa

LILIOWCE - NARODOWCE

$
0
0
Patrząc z przerażeniem na moje niby - białe liliowce, które z dnia na dzień tracą po jednym kwiatku, policzyłam, że wystarczy ich na trzy, może cztery dni. Za moment będzie już po nich. 'White Temptation', 'Gentle Shephard' czy 'Moonlit Masquerade' zmienią się w beznamiętne kępy przypominające dorodne trawy. 
..."Aga, przegapimy Wojsławice!". 
20.06.2014 r., Arboretum Wojsławice
Nie patrząc na złe prognozy pogody, które jak zawsze w linkach podsyła mi przed wyjazdami Aga, jedziemy. Sto procent szans na deszcz. Czy kwiaty się otworzą??? eM mówi "pojadę wcześniej i pootwieram, spoko".












Jak widzicie panika była niepotrzebna. Jeszcze długo będą kwitnąć. Zdążycie.
Nie sposób pokazać tu wszystkich odmian. Wybrałam więc tylko trzy.

Border Music hemerocallis

'Border Music' bo elektryzująca...


cool jazz, hamerocallis

'Cool Jazz', bo .... lubię jazz:)


Arboretum Wojsławice, Zielona Matamorfoza

....i 'Chopin', bo narodowa? Nie, po prostu  cudownie, ogniście żółta, choć nie bardzo z Agą lubimy żółte kwiaty. 

Przeprowadziłyśmy więc filozoficzne, szczegółowe rozważania, spacerując pomiędzy tysiącami liliowców, dlaczego właściwie nie lubimy tych żółtych kwiatków... i wyszło nam, że są dla nas .... nudne. 
Sorry, żółte kwiatki, ale tak nam wyszło. Ale w zestawieniach z tym lub owym jesteście jednak dla nas piękne. To trochę jak z ludźmi.
Balzak mawiał, że  "niektórzy ludzie są jak zero. Bez innej cyfry nic nie znaczą". Może tak też jest z żółtym kolorem? Choć to przecież symbol sztuki i kobiecości. Na hasło "żółty" przypomina mi się zawsze Malczewski i jego Tryptyk z żółtym koniem symbolizującym Sztukę. Cudo.

M. Malczewski, Muzeum Narodowe Wrocław, stąd
Jest w Wojsławicach wiele różnych kolekcji. Narodowych też. Jest potężny sad i mnóstwo zapomnianych odmian owocowych drzew. 




Jest kolekcja krawatów, chyba profesora Nowaka???? Bo kogóż by innego?


Są stare narzędzia i maszyny rolnicze.... a nawet wytłaczarka do doniczek...doniczkarka.

doniczkarka


Są nawet malownicze trwałe ruiny....








 Jest wiele, nowych, fajnych zmian. Więc jeśli lubicie takie miejsca.... liliowce na Was jeszcze czekają. Zdążycie:)

Pozdrawiamy:)
ewa i aga
  
P.S Deszczu nie było mimo 100% szans:)



OGRÓD NA ZGLISZCZACH

$
0
0

W moim spalonym domu wszystko się zdarzyć może. Same zmyślają się historie, sam się.......

Tak sobie podśpiewywała Aga, kiedy pokazałam jej dom, który chcę kupić. Popukała się też w czoło dla mocniejszego zaakcentowania swego stanowiska. Przynajmniej tak mi się teraz wydaje, bo już minął rok. 
Równocześnie Królewna-medyk nadal pyta i nie rozumie, dlaczego jeszcze go nie kupiłam. Tak ją ujęły piwnice! Jak widać zdania są podzielone.

Ponieważ nie mogę przestać o nim myśleć, zaczęłam myśleć o ogrodzie wokoło tego domu. Na tym się przecież lepiej znam. Może ten ogień jakoś wykorzystać a domowi dać szansę na drugie życie? Pożar spalił go, oczyścił, trochę jakby się przez to narodził na nowo? Tuż przed wigilią to było. Tragedia.

POŻAR go pożarł.

Może nie zacierać do końca po nim śladu. Niech nie będzie tajemnicą. Tu, w ogrodzie na zgliszczach, bez czarny mógłby być naprawdę czarny. I jeszcze 'Eva'. Taka odmiana dla odmiany.





Dzwonek wspaniały, nieco jakby osmolony, pyszniłby się w pobliżu okopconego sedum?






A sedum też nie byłoby byle jakie. BLACK JACK ', DAZZLEBERRY' , 'PURPLE EMPEROR'. No i jeszcze może  'MATRONA' do towarzystwa dla mnie. 



Koniecznie liliowce. Taki 'SATINIQUE' byłby idealny. I pluskwica pojedyncza z grupy Atropurpurea (Cimicifuga simplex). Albo żurawka Hauchera'Magnum'.  





Póki co jednak ogrodu nie ma, ale to jeszcze nic nie znaczy.... 

"Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń".  


....pozdrawiam więc serdecznie,
ewa:)


DZIEWCZYNA OD KWIATÓW

$
0
0
    

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami w pewnym miasteczku zwanym Libercem przyszło na świat bardzo ruchliwe dziewczę. 

Historyczne zawieruchy zmusiły ją do radzenia sobie w życiu bo,  a to zastrzelili jej Cesarza, a to wygnali z mamą i tatą na roboty, a to zabrali przygraniczny dom, a to któraś tam wojna ją zastała, gdzie nie powinna, czy też międzynarodowy mezalians jej rodziców wszystkim się nie podobał. 

Ale dała radę, a jej optymizm, ruchliwość i werwa godne były i są, pozazdroszczenia. Już na początku swojej długiej ścieżki, życiem zwanej, widać było jej wrodzone, artystyczne talenty rodem z Łużyc. Malowała więc i obdarowywała kwiatami wszystkich, kto chciał lub  kogo sama chciała...

Kilka miesięcy temu, bo to przypadki chodzą po ludziach, ktoś skojarzył ,,dziewczynę od kwiatów" z pewnym domem przysłupowym i zmaganiami estetycznymi jego gospodarza. Jednorazowa "swatka z przypadku" postarała się, aby parę skojarzyć. Pierwsza randka odbyła się w przepięknym, kwiatowym ogrodzie starego domu.  Niedługo potem ,,dziewczyna od kwiatów" zakasała rękawy, wyjęła swoje farby, ołówki do szkicowania i dała  upust wspomnieniom, które mają już 93 lata.











"Dziewczyno od kwiatów", jesteś taka, jak Twoje kwiaty. Taką byłaś i taką pozostaniesz.





 Dziękujemy:)



Viewing all 193 articles
Browse latest View live