Quantcast
Channel: ZIELONA METAMORFOZA - blog o architekturze krajobrazu, ogrodnictwie, projektowaniu
Viewing all 193 articles
Browse latest View live

CO SIĘ DZIEJE W HOLANDII? WARTO ZOBACZYĆ

$
0
0
 Miałam wielkie szczęście, że ..."wychowałam się na łonie Natury"... - mogłabym zacytować te słowa Clarissy Pinkoli Estes, autorki "Biegnącej z wilkami" jako własne. Choć urodziłam się i mieszkam we Wrocławiu, jest to prawda. Wychowanie to zawdzięczam Ojcu, dla którego las i przyroda  nie ma tajemnic. Od dziecka towarzyszyłam mu w wędrówkach i słuchałam jego opowieści o drzewach, o ptakach, o lesie. A opowiadać, uwierzcie,  potrafi on jak mało kto.Te lasy, pola i łąki, to był mój plac zabaw, zabawki i dom. Czułam się tam u siebie. Jeśli ktoś czytał poprzednie posty, wie że brałyśmy udział w konkursie na zagospodarowanie eko-osiedla. Wie też, że ten konkurs wygrałyśmy. Dlaczego akurat my - nie wiem. Dowiemy się z marcowej "Zieleni miejskiej" kiedy pojawi się jego omówienie. Wiem natomiast jedno. Dla mnie słowo "ekologia" nie jest tylko modnym obecnie hasłem. Dla mnie to dzikie zwierzęta, bezludne przestrzenie, przyroda,  jej naturalne rytmy i cykle. To mój "dom" z dzieciństwa. Kiedy więc Pani Profesor Alina Drapella-Hermansdorfer rozpoczęła swój wykład w czasie Targów ("Od Ecolonii do Erasmusveld. Holenderska droga do osiedla zrównoważonego" )  wyjaśnieniem, co to jest ekologia, zrozumiałam, że to co czułam instynktownie, zostało właśnie nazwane.

Ekologia - pochodzi od greckiego oíkos (dom) i -logia (nauka). Dom rozumie się tu jako stosunki życiowe, nie zaś ściany, dach i okna. Jest to nauka o funkcjonowaniu przyrody. Pani Profesor pięknie to ujęła, mówiąc, że dom, to też, a może przede wszystkim, ojciec i matka. W rodzinie matka - symbolizuje empatię i wrażliwość, ojciec - wspieranie racjonalną wizją świata i tworzeniem narzędzi do realizacji tej wizji. 

Tak właśnie należy postrzegać współczesną ekologię. Jako duet empatii i rozumu.
Tak też się ją rozumie i stosuje w Holandii.

osiedle Bijlermeer w Amsterdamie przed rewitalizacją

....i po
W latach 60, Gmina Amsterdam, wybudowała osiedle mieszkaniowe oparte na obowiązującej wówczas filozofii  kompleksów mieszkaniowych oraz funkcjonalnych rozwiązań  Le Corbusiera. Dokonano tu rozdzielenia życia, pracy i rekreacji. Częścią tej filozofii jest oddzielenie ruchu kołowego, pieszego i rowerowego.
Osiedle to stało się z czasem siedliskiem problemów społecznych, w tym  przestępczości. Postanowiono więc wyburzyć część bloków. Zlikwidowano niektóre wiadukty. Ścieżki i drogi poprowadzono na poziomie gruntu. Zlikwidowano też część parkingów. Były to lata 90-te.

Osiedle Ecolonia w Alphen an der Rijn, Holandia
Również w latach 90-tych powstało w Holandii eksperymentalne osiedle Ecolonia, które jest nadal dobrym przykładem architektury zrównoważonej. Projekt oparty jest na trzech zasadach: zachowania energii, zarządzanie całym cyklem życia i poprawę jakości warunków życia.
Wykorzystano tu  odnawialne źródła energii, przyjazne materiały budowlane i wysoką termoizolacyjność, zarządzanie globalne wodą, odpowiednią lokalizację względem kierunków świata (nasłonecznienie, ciepło),. Każdy dom jest zaprojektowany indywidualnie, pod względem użytych technologii ogrzewania, wentylacji itd, stosownie do warunków np. świetlnych. Domy są obsadzone (ekranowane) drzewami liściastymi w celu poprawienia warunków termicznych (w lecie zapobiegają nagrzewaniu się). Centralnym punktem jest (jak to w Holandii) woda w postaci naturalnego stawu.Woda do podlewania oraz toalet pobierana jest z zielonych dachów.W obrębie osiedla preferuje się ruch pieszy lub rowerowy a prędkość aut jest bardzo ograniczona.
  

W latach 1995-2005 wykonano następny krok na drodze powrotu do Natury. Jak wiemy największym problemem  Holendrów jest nieustanna walka z morzem o ląd i miejsce do życia.

osiedle Vinex - Leidsche Rijn, Utrecht, Holandia
Leidsche Rijn to jeden z okręgów Utrechtu. Jest to obecnie największy plac budowy w Holandii. Do roku 2025 ma tu powstać 30.000 domów i mieszkań o różnej formie własności i standarcie. Obecnie inwestycja osiągnęła półmetek. Nowatorstwo tego projektu przejawia się m. in. w wykorzystaniu na szerszą skalę transportu publicznego. Ilość miejsc parkingowych przynależnych do nieruchomości zależy tu od odległości do komunikacji miejskiej i rodzaju domu. W ramach osiedla powstał również 300-stu hektarowy park Maxima Park. mapa. Oprócz mieszkań na osiedlu znajdują się  biura, szkoły, przedszkola, place zabaw, poczty. Jest też miejsce dla sklepów i hoteli. Teren osiedla łączy części  nowe i stare - średniowieczne Hogeweide.
Kolejnym krokiem Holendrów, do stworzenia sobie warunków przyjaznych do życia, jest wprowadzenie, na terenie osiedli mieszkaniowych, rolnictwa miejskiego. Problemem do rozwiązania jest też  podnoszący się poziom wód. Powstawanie tzw. suburbiów, jest dążeniem do produkowania żywności w mieście. Eliminuje to koszty transportu, które stanowią ogromną cześć jej ceny. Filozofia ta wyraża również szacunek dla wsi i jej mieszkańców (rolników).

Ekologiczne dążenia w tym kraju wydają się nie mieć granic. Zamiast ujarzmiać otaczające ich środowisko, Holendrzy próbują traktować je przyjacielsko i  poddawać się naturalnym cyklom morza. Przykładem takiego działania jest Almere. Najmłodsze miasto w Holandii, w prowincji Flevoland. Jego budowa rozpoczęła się w 1976 roku. Część budynków została wzniesiona na wodzie. W częstym użyciu są łodzie. Architektura jest bardzo zróżnicowana i dyskusyjna. Duża część budynków ma zielone dachy, aby zrekompensować utracone tereny zielone.





 

Almere jest położone w pobliżu autostrady A6 i oddzielone od niej zbiornikiem wodnym Weerwoter.
mapa satelitarna

Najnowszym eksperymentem, w rozwoju środowiska miejskiego w Holandii, jest zastosowanie  w projektowaniu filozofii "Cradle to cradle".
Jej podstawą jest bionika, interdyscyplinarna dziedzina nauki, zajmująca się patrzeniem na problem, sprawdzaniem, jak jest rozwiązywany przez Naturę i kopiowaniem tego rozwiązania w wielu aspektach ludzkiej obecności, mi in. takich jak środowiska miejskie, budynki, gospodarka, przemysł i systemy społeczne. Celem końcowym wykorzystania tej metody, w  przypadku zabudowy terenów miejskich, jest stworzenie  regeneracyjnego projektu, przebudowa istniejących systemów i  uzyskanie zrównoważonego rozwoju oraz zaspokojenie podstawowych potrzeb współczesnego człowieka , bez narażania  przyszłych pokoleń.


Borneo Sporenburg, Amsterdam
W przypadku Holandii, powstają dzięki takiemu spojrzeniu, miasta na wodzie. Jednym z przejawów istnienia i wcielania filozofii "Cradle to cradle", jest coraz bardziej słyszalny i u nas głos, mówiący o konieczności oddania przestrzeni rzekom. Skutkiem tego wołania jest, rozpoczęta już w Europie, likwidacja betonowych koryt rzek. Rozbiera się rówież niektóre tamy. Ale to już temat rzeka....może na kolejny post.
W Amsterdamie, namacalnym dowodzie na funkcjonowanie teorii w życiu, powstało osiedle Borneo Sporenburg. Stanowi ono kompleks unikalnych domów, jedno i wielorodzinnych oraz budynków publicznych, zaprojektowanych przez ponad 100 architektów i połączonych w spójną całość. Więcej o technicznej stronie przedsięwzięcia można poczytać tu. Domy jednorodzinne mają wewnętrzne patia. Istnieją też  przestrzenie wspólne i publiczne. Większość domów i mieszkań stanowi własność prywatną, ale  30% to mieszkania socjalne.



Priorytetem są tu budynki. Ograniczono mocno znaczenie parkingów i ulic. Wiele domów ma również wewnętrzne przystanie dla łodzi.

Niestety jest tu bardzo  mało zieleni, również tej publicznej. Główną zaś przestrzenią wspólna jest woda.

Nic więc dziwnego, że wiele osób, dla których lasy, łaki, pola są ważne, wyprowadza się z miast. A ja  widzę, że naprawdę miałam szczęście bo "wychowałam się w lesie".

Pozdrawiam :)
ewa

Jak się mieszka w domu na wodzie, we Wrocławiu: można zobaczyć w poście 

Przykłady osiedli pochodzą z ww. wykładu.
Żródła :

Bajka o Biedronce na Biskupinie i Mikrusie na Kazimierzu

$
0
0
Tyle na blogu Agi ostatnio, co na tym zdjęciu. Gdzieś tam jedną ręką przemyka po klawiaturze "od zaplecza". Ale jest!

Zapracowana i zawsze pomocna. Aga, proszę, daj innym popracować :)

Dużo się dzieje i właśnie tak się porobiło, że już obie stoimy "jedną nogą" w Giebułtowie. (już się wydarzyły -post). Wazne rzeczy  tam się dzieją i dziać będą. Trudno to nazwać inaczej. Żeby nie zapeszać, na razie będzie o Biskupinie we Wrocławiu i o Muzeum w Krakowie na Kazimierzu.

Biskupin to poniemieckie (w większości) osiedle willowe. Inaczej zwane Wielką Wyspą.  Ponoć, ..."jedno z kilku dla snobów".... Niechcący tu  mieszkam, snobem  się nie czuję i mam nadzieję, że nim nie jestem.
Mamy na Biskupinie zajezdnię tramwajową, jak przystało, na ul. Tramwajowej. Normalną, poniemiecką zajezdnię. Mało uciążliwą. Piękną. Mieszkałam koło niej, to wiem. Z rana i wieczorem pogwiżdżą gwizdkami  i jest spokój.

Wrocław, ul. Tramwajowa
Ponoć są plany przystosowania zajezdni  na supermarket Biedronka lub jakiś jemu podobny. Teraz się narażę. Market jest nam tu b.b.b. potrzebny. Żadnego nie ma a ceny w sklepach sięgają nieboskłonu. Wystarczy pojechać na Środmieście, żeby się o tym przekonać. O "biedronkowych" nie wspomnę. Mieszka tu wiele starszych osób, które do "terenówki" nie wsiądą, na zakupy do np. Korony nie pojadą. Nie mówiąc już o tym, że "terenówki" po prostu  nie posiadają.  Jedyny pojazd na kółkach jaki im towarzyszy, to wózek z materiału w  kratę, na zakupy. I nie tylko im.

W Poznaniu, Biedronka zajmuje taki oto obiekt. Tuż obok Palmiarni. Nikomu to nie wadzi, a nawet lepiej.  Parking przed  marketem bardzo ułatwił nam zwiedzanie Palmiarni z przyczyn oczywistych. Myślę, że ważne jest też to, aby ten ładny budynek nie niszczał. A czy tam będzie na wieki "biedronka" czy inna "żabka", czas pokaże. Nieruchomości się przecież sprzedaje a w normalnym kraju są "przepisy i ludzie" od tego, żeby je mądrze chronić. A nawet w Polsce, miejscami, jest normalnie.


Poznań

Alternatywną propozycją jest stworzenie w zajezdni na Biskupinie "jakiegoś" centrum kulturalnego. Pomysł szczególnie odkrywczy nie jest, ale i to by się przydało, bo obiekt piękny a na market za duży. W Krakowie, na Kazimierzu można podejrzeć jak sobie poradzili z podobnym. Stworzono Muzeum Inżynierii Miejskiej. Warto tam zajrzeć i  zobaczyć.

Kraków, Muzeum Inżynierii Miejskiej




To zdjęcie dedykuję szczególnie Adasiowi, który jest wielkim fanem komunikacji miejskiej i roweru. Kolejne zdjęcia nie przypadną mu do gustu, choć na moje szczęście,  pojazdy te nie wydzielają spalin, stojąc w muzeum. 

SMYK. Made in Poland



MIKRUS





Czyż nie są piękne?

A tak na koniec rozważań nad losem biskupińskiej zajezdni:



IDZIE WIOSNA!!!

Czas na zmiany, na NOWE!

Przynajmniej we Wrocławiu.
W Giebułtowie również.

Czego sobie bardzo życzę:). I pewnie Aga też.



A dodatkowo Wszystkim życzymy :

Wesołych Świąt!!!!!!

Ewa i Aga


22.11.2013 r. Chyba wykrakałam. Budują Biedronkę na Biskupinie! Na końcu ul. Olszewskiego:)
Wszystko mi jedno czy to biedronka czy inny żuczek. Dobrze, że w ogóle.

zielona metamorfoza
giebułtowska biedronka
03.12.2013 r.Śledztwo mieszkańców wykazało, że jednak budują Kaufland!



Tak więc była to prawdziwa bajka o Biedronce.


.....

I TAK UROSNĘ.

$
0
0
Wszyscy biadolimy na zimę, że nas nie opuszcza w tym roku. Że miało być ciepło a tu śnieg.

Zastanawiamy się co poszło nie tak? Czy nie wypadałoby jednak sumiennie spalić Marzannę, jak każe tradycja.

Marzy nam się już wiosna, zwłaszcza, że 2 dni w lutym były jej zapowiedzią. Osobiście sieję wszystko, co się da na parapecie, żeby ją przywołać. Może zadziała....

Jednym z takich przywabiaczy została  rzeżucha.

Obędzie się bez słońca i ciepła. Jest niezawodna.









Prosta ta roślina aż się prosi o ciekawą "doniczkę". I to bez "otworka". Na dno wystarczy wilgotna wata.

Tu muszę wspomnieć pewne zdarzenie, które miało miejsce w sklepie pamiątkowym przy Ogrodzie Botanicznym  Kew Garden, w Londynie. Stoczyłam "bój". Z ekspedientką.
Kupując sporych rozmiarów osłonkę z emblematem Kew musiałam kilka razy powtarzać, że w pełni zdaję sobie sprawę z tego co to jest osłonka!!! Że rozumiem doskonale, iż nie ma ona odpływu dla wody i wiem, co kupuję!!! Że muszę mniej podlewać itp, itd... Dopiero wtedy została mi ona wydana na wyłączne posiadanie. 


Te moje osłonki  na rzeżuchę nie są może tradycyjne, ale ona dobrze się w nich czuje. I otworka nie mają, co rzeżucha dobrze wie. I mimo to rośnie. A efekt, oceńcie sami.  

Ceramika to kolejna pasja. Robię ją od dwóch lat.


Tak więc, nawet gdy jest ciepło piec do wypału pracuje na pełnych obrotach.
Glina i szkliwo płatają figle -  jak obecna wiosna. A aury w piecu, to już nikt nie przewidzi.
To zawsze zagadka. Miało być niebieskie, wychodzi czerwone. Też pięknie.

Zdecydowanie z pogodą jest łatwiej.



Tak więc, może zaraz po zimie nastanie lato?

Pozdrawiam ciepło!
ewa:)


P>S

Na pocieszenie spragnionym wiosny - motyl Uli!



A NA KLATCE TAKIE COŚ...

$
0
0
Idę spokojnie, .."pośpiechem się brzydząc"... po klatce schodowej  do nieba, a tu  takie coś!!!!!



Wdzięczna będę, jak ktoś napisze, co to tak pięknie zakwitło?



Swoją drogą, czy wiecie, że większość Agnieszek mieszka na ostatnich lub wysokich piętrach i ma tendencję do marzenia o wieżach!!!

Różnych wieżach, np. strażackich, zamkowych, ciśnień..... itd. Popytajcie znane sobie Agnieszki:)
Jest to właściwie już potwierdzone naukowo przeze mnie a każdy wyjątek, to tylko wyjątek od reguły.

Może dlatego, że z tych ostatnich pięter bliżej do nieba....?



ewa

TAJEMNICZY OGRÓD W LESIE - KUKS

$
0
0
Czechy, tzw. Betlejem
Jest takie miejsce magiczne w lesie, na terenie Czech.
Potoczna nazwa to Betlejem.

OFICJALNA : BRAUNŮV BETLÉM (SZOPKA BRAUNA)


Około 3 km od Kuksu, maleńkiej wioski zwanej jednak Wersalem Czech,  w lesie napotkamy interesujące miejsce – kamienną Szopkę. Zespół rzeźb i płaskorzeźb. Są to dzieła Mateusza. B. Brauna, wykonane na zlecenie hrabiego Szporka. Z ogromnych głazów i skał leżących w tym miejscu patrzą na nas   kamienne postacie  biblijnych scen.  Trzej Królowie, św. Maria Magdalena....... Całość pozbawiona ochrony przed działaniem natury jest już mocno zniszczona, wciąż jednak zachwycająca.


BRAUNUV BETLEM
 

Miejsce to było zapewne równocześnie warsztatem rzeźbiarskim mistrza  Brauna. Dziś las tu dyktuje prawa.  Zagarnia co jego.
Czy ktoś słyszał powiedzenie ... "śmiały się z niego nawet drzewa w lesie"...?
Czy te tu się śmieją? Chyba nie.
Cykl rzeźb (Cnoty i Występki) dłuta  tego austriackiego rzeźbiarza epoki baroku stanowią największą kolekcję ludzkich charakterów „w kamieniu” na świecie. Można ją podziwiać w Kuksie, przy budynku szpitalnym z kościołem jako centralną dominantą, który mylnie można uznać za pałac. To jeden z najciekawszych zabytków w Europie Środkowej - Hospital Kuks. Dawniej, prawie przez pół wieku, Kuks był znaną miejscowością kuracyjną i rozrywkową, ośrodkiem życia towarzyskiego, artystycznego i naukowego barokowych Czech.
 
Kuks, Czechy.




Rzeźby tu pokazane są kopiami. Oryginały, z piaskowca, przechowuje się w budynku i udostępnia zwiedzającym. 

A prace Mateusza Brauna można też podziwiać na Moście Karola w Pradze. Bagatela.
Warto jednak zajrzeć i do Kuksu po drodze.



I jak tu nie kochać czeskiego poczucia humoru?


-Pozdrawiamy-
ewa i aga


http://www.hospital-kuks.cz/pl/

Malutki Kuks ma nawet swój herb. A może raczej logo? Chyba, że czeskie herby mogą mieć napisy?

BABA Z WOZU, KONIOM LŻEJ

$
0
0


"...jak bajka będzie brzmiało to, na co my własnymi patrzyliśmy oczyma."
                                                              Ajschynes


Również mnie wypadało to powiedzieć, gdy przeczytałam maila od Agniechy!!! Ma ona stadninę IZERY i koniki polskie! 


Jeszcze nie tak dawno, bo w zimie, fantazjowaliśmy sobie w Giebułtowie, że zwieńczeniem wiejskiej sielanki byłoby posiadanie bryczki i konia. Najlepiej dwóch!





Brana była pod uwagę nawet "wersja eco" z blogu Megi. W opozycji dla krakowskiej - ekskluzywnej.


...oraz jej wiedeńska odmiana, a może nawet pierwowzór?


Oczywiście koń giebułtowski byłby koniem ogrodowym uczesanym jak na ogrodową modę przystało. Kwiaty we włosach targałby mu wiatr....





No i oczywiście byłby koniem szczęśliwym...




Jak ten koń w Żernikach Wrocławskich.  Ale, to oczywiste.

A ponieważ miało być bajkowo, będzie. Bajka ta o tytule Izerska Parada Powozów zacznie się w Lubomierzu o 11.00, 4 maja. Siedemnaście powozów zaprzęgniętych w konie z okolicznych stadnin  uroczyście, po raz pierwszy, dokona swej prezentacji.

Trasa przejazdu świątecznie udekorowanych zaprzęgów najróżniejszego typu, oraz koni różnych ras, z przewagą lokalnego ślązaka, oczywiście, będzie przebiegać przez Lubomierz, Olesznę Podgórną, Ubocze do Gryfowa Śląskiego. Zakończy się w Złotym Potoku.

Więcej o Paradzie można przeczytać niżej w linkach. A na pewno nie  można przegapić!
o Paradzie Powozów czytaj tu    i    tuuuuu


Ciekawe co by było jakby to Ramzes zobaczył!!!! Oj, nie ustałby tak spokojnie. Oj nie! Chociaż to był cudny koń i mądry. Ale miał też poczucie humoru i lubił psoty,  co się u koni zdarza. I wtedy zostają nam w pamięci na zawsze. Tak jak on mnie, choć były przed nim i po nim, inne.
Ramzes i ja, 2002 r.

Szawdron, ogier z Książa

Taki na przykład Szwadron. Prawda Kasiu?

Pozdrawiam i do zobaczenia na Paradzie!
ewa


MAJÓWKA W GIEBUŁTOWIE I ...ZIMNA ZOŚKA W DNIU NIEZAPOMINAJKI

$
0
0
Po ostatnim poście Kasia napisała sms-a.."..Chyba intuicja podpowiedziała mi, żeby do porannej kawy wejść na zielona metamorfozę!Te zdjęcia przywołują same miłe wspomnienia.To były czasy...Dzięki:)

I dzięki Tobie - Kasiu! A właściwie powinnam napisać :Wam.

Potem p. Stasia powiedziała: "p. Ewo, niech się pani cieszy majem bo to najładniejszy miesiąc w roku. Każdym dniem, nawet deszczowym, należy się cieszyć. Inne miesiące już takie ładne nie są"... I ja się cieszę, zwłaszcza, że te deszczowe dni lubię najbardziej.  I nie tylko w maju.

na drodze z Mlądza do Giebułtowa - Mirsk
Pod znakiem deszczu był  pierwszy majowy weekend w G. Ale wszystko i tak,co się miało udać, udało się. Parada powozów, zebranie materiałów do opracowania, odwiedziny w stadninie Izery u Agnieszki w Mlądzu a nawet zdobywanie ruin zamkowych na obcasach.



Pierwsza Izerska Parada Powozów - rynek  Gryfowa Śląskiego

Oj!  pooooooojechałoby się. Zwłaszcza jak na tym zdjęciu niżej...bo ja, to  niekoniecznie w karecie muszę:) a nawet chyba wolę bez. Co innego saniami.


Z po-wozów to najlepiej umiem jeździć wozem. Tak mi się przynajmniej wydaje. Dziadek się zawsze dziwił, "że ten koń  się ciebie tak słucha?" I słuchał się, a może i mniej bał, kiedy go mijały na drodze wielkie, ryczą ce samochody? Młody był więc, ja do niego mówiłam i wóz spokojniej jechał. Dziadek z chęcią oddawał lejce małej gadule. I też słuchał, tego, co ta dziwna wnuczka z miasta do konia gada.

I nawet się w Gryfowie wzruszyłam, bo ten śliczny koń trochę do Ramzesa podobny a pies do mojego ś.p Tropa. Taki fajny łaciaty zestaw:)
A potem,  jak się  szybko pojawili,  tak i  szybko zniknęli. Zostawili podkowę. Na szczęście!

A nam zostało podziwiać piękny i mocno "nadgryziony" czasem Gryfów.

Gryfów Śląski
Po paradzie zaś był czas na NOWE.
Mlądz i Stadnina Izery Agnieszki i Nikolasa. Coś fantastycznego! Po prostu koński raj! Roztacza się  stamtąd tak piękny widok na Izery, że koniom chyba zapiera dech co rano! Zwłaszcza jak się tu nie urodzą.


Bo dla tych źrebaków, to już normalka. Gdyby nie to, że w Giebułtowie są wszystkie ważne dla mnie domy, mogłabym go chyba zamienić na Mlądz. 

No i widok z pól koło pałacu, ech, jednak nie do zastąpienia! Zwłaszcza dla Hrabiny.

Giebułtów


I wszystkie inne widoki też. Czyż nie Królewno?

Tu nawet kwiatki ogląda się z innej perspektywy. Czy raczej one nas oglądają?

 Z wysokości zamczyska Wszystkich, których nam z racji pobytu w Giebułtowie pozdrowić jest miło
oraz
Agnieszkę z Mlądza!

Pozdrawiamy...


 Dziękujemy i tymczasem Kochani!


I jeszcze ku przestrodze. Na koniec. Fotka edukacyjna. Mam nadzieję, że przekaz jest jasny? :)


 Adieu:)

A Wszystkim Zośkom  - obfitości niezapominajek w ogrodzie!
15 maja - to ich dzień!

TORUŃ - czyli odcinek 1 oldskulowej PODRÓŻY

$
0
0
W ramach regenaracji sił i nacieszenia się majem do woli, odbyła się PODRÓŻ.

Podróż nie byle jaka. Oldskulowa. Nie miała być wcale "ogrodowa". Wręcz przeciwnie. Należało w niej od "tych" tematów odpocząć. Co zostało z góry ustalone, choć dowodów na piśmie jednak brak.

Nie jest to proste, zwłaszcza jak się zabiera aparat ze sobą (o czym lojalnie zawsze informuję osoby niezorientowane, dla których może być to mało atrakcyjny sposób na podziwianie otoczenia).

Nie mam też żalu, choć w tyle głowy ciągle słyszę ..."starczy tego wyżywania się na aparacie"..., albo ..." no, nie możesz wszystkiemu robić zdjęć!"... , ..."Zakatujesz ten sprzęt" ...itd

Ale jak tu ich nie robić? No jak? Na każdym kroku się proszą!!!


  
BAR MIŚ

Po zakończeniu podróży stwierdzam, że najbardziej odpowiednim podsumowaniem tego wydarzenia byłoby nakręcenie filmu dokumentującego klimaty, miejsca i ludzi jakich udało się spotkać na trasie. Ja ten film mam nawet w głowie. Jego podtytuł: tanio i do bólu wesoło. Ale przede wszystkim: oldskulowo. Toruń może nie do końca sprostał klimatowi lat 60-tych i 70-tych. Jednak jak zobaczycie inne odcinki...Ciechocinek i Nieszawa zrozumiecie. Było ok.


Wiadomo, Toruń to: Kopernik, Planetarium i Krzyżacki Zamek, Pierniki.... Do tego piękna, gotycka zabudowa, o którą  coraz bardziej się tu dba. TO wiedzą wszyscy. Ale, że tak chroni się tu artystów?




No więc chodzę po tym Toruniu i myślę, sobie: wszystko pięknie, ale gdzie tu jest ŻYCIE? Wszystko takie uładzone, pod linijkę, wypucowane i akuratne.  Gdzie odrobina szaleństwa i niepowtarzalności? Nie wspomnę, że roślin aby, aby i już mam powoli dość . Chociaż są wyjątki. Ale po bajecznie kwitnącym Ciechocinku, Toruń wypada słabo. Za to elewacje kipią!!!



I nagle jest!
Wystarczy dotrzeć w okolice ulic Podmurze, Podzamcze, Wielkie Garbary. Aparat poszedł w ruch!

Koło teatru jeszcze większe CUDO! Boisko niesamowicie wkomponowane w stare mury! Wiem, że nie każdy rozumie teraz mój zachwyt, ale to już takie skrzywienie zawodowe. Aga na pewno wie o co chodzi.  


Tu dokładnie pokazane jest  miejsce, gdzie znajduje sie boisko. Z lewej Zamek Krzyżacki - ruiny, które  w rzeczywistości wyglądają tak:


I jeszcze jedno ciekawie prezentowane miejsce, choć w zasadzie są to tylko fundamenty kościoła i nie bardzo jest co oglądać.



No i teraz czas na deser.
Doskwierający mi  brak zieleni, przejawiał się gorączkowym poszukiwaniem jakiegoś miłego, zielonego zakątka. I nagle jest! Wprawne oko, mimo przysłonięcia wizjerem, rejestruje napis..... RÓŻE! OGRÓD! 30 m w prawo. I oto chyba jest!
W pierwszym momencie, w pięknej restauracji na ul. Szerokiej, trudno go znaleźć. Jest ukryty i tylko dla wtajemniczonych. Nie obyło się bez pomocy Miłych Właścicieli.


Ten ogród to wypalone wnętrze kamienicy. Na tylnej ścianie jeszcze widać ślad po dachu. Ponoć w pożarze zginęli ludzie. Smutna historia. Ale legenda mówi, że drzewa tu rosnące, to ich dusze, więc nadal tu są i czuwają. 
Piękne, ogrodowe przesłanie i cudowne miejsce. I choć istnieje ono w Toruniu, to korzeniami sięga do Wrocławia, ASP i osiedla Grabiszyn. I to też jest niesamowite. Wciąż pod wrażeniem miejsca,  pozdrawiam serdecznie:)


Po deserze, wisienki z tortu. Pełno ich. Zabawne, kolorowe, ce-ra-mi-czne. W najmniej oczekiwanych miejscach. I z dowcipem. Czyli jak lubimy.
Zdobią mury, okna, zapyziałe zaułki.
 Postacie!


A na pocieszenie dla Agi, której ta podróż też dobrze by zrobiła i ją oczarowała: ulubiony widok, bo dźwięku nie ma jak,  saksofonu ( pianina na razie nie wynieśli na ulicę :))



Miłego Torunia Wszystkim:)

Ewa

POSZUKIWACZE PRZYSŁUPÓW i OGRODÓW WIEJSKICH - Obercunnersdorf, Niemcy

$
0
0
Obercunnersdorf, Niemcy
Jeszcze Ciechocinek nie zaistniał na blogu a już nowe, piękne miejsce warte jest pokazania. Ponieważ jest dobry czas na sadzenie i zmiany w ogrodach, myślę, że Oberscunnersdorf będzie bardziej inspirujący, więc napierw on. 
Tak więc 26 maja czwórka poszukiwaczy przysłupów wyruszyła, mimo deszczu! do Niemiec oraz do Bogatyni. Dlaczego tam?


Oto przyczyna. Dzień otwarty Domów przysłupowych.  Zarówno Obercunnorsdorf, jak i mój ulubiony Giebułtów, posiada domy łużyckie czyli przysłupowe. Niemiecka wioska jest fenomenem w skali światowej. Znajduje się w niej ok. 260 takich domów. Właściwie, to wszystkie inne stanowią dodatek do "przysłupów". Trwają starania, aby te tradycyjne domy łużyckie wpisać na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Wyjaśnię z "grubsza" co to jest dom przysłupowy, choć głównie chcę pokazać ogrody jakie im towarzyszą.  Ogrody te mogą być bowiem  inspiracją dla innych ogrodów na wsiach. Zwłaszcza chciałabym i mam nadzieję, że kiedyś podobnie wyglądać będzie w Giebułtowie. Obie wsie mają wiele wspólnego, choćby ukształtowanie terenu i liczne potoki, które płyną poboczami. Dzieli je też niewielka odległość, bo ok. 70 km i dawniej obie wsie wchodziły w skład jednej krainy: Górnych Łużyc. Domy, które tu  budowano były stawiane z materiału mieszanego, jak wszędzie tam, gdzie nie było pod dostatkiem drewna. Wykorzystywano też okoliczny kamień i glinę.




Przysiądźmy więc na chwilę i popatrzmy jak ten dom przysłupowy wygląda i z czego się składa. Oczywiście jeśli jeszcze nie wiemy, bo w Giebułtowie, to mam taką cichą nadzieję, już każdy wie, dzięki artykułom w Gazecie Giebułtowskiej.
Tak więc: nazwa "przysłupowy" pochodzi od słupów, które podtrzymywały konstrukcję pierwszego piętra i obejmowały parter w formie pudełka.


Jednocześnie słupy te stanowia ozdobę domu. Technika budowania tych domów jest ściśle związana z okoliczną  naturą i przyrodą. Pejzaż i historia tego regionu jest jedynym w swoim rodzaju krajobrazem kulturowym. Świadczy o dużym kunszcie rzemieślników i wysokim poziomie estetyki dawnych mieszkańców tych ziem.



Obercunnersdorf, niżej też


Pod kunsztownie wyłożoną łupkiem elewacją  kryje się ściana o konstrukcji szachulcowej, błędnie nazywana "pruskim murem". Tzw. "pruski mur" to kratownice z belek wypełnione cegłą. Szachulec wypełniano zaś gliną, słomą, matami z gałązek lub trzciny i bielono wapnem. Wszystkim tym, co rosło w okolicy.

Bogatynia, 26 maj 2013r., ul. Waryńskiego 18
Bogatynia, ul. Waryńskiego 24
Obercunnersdorf

 Obercunnersdorf
W Obercunnersdorf domy przysłupowe są pieczołowicie remontowane. Istnieje wsparcie finansowe ze strony Państwa. Powstają też nieliczne nowe domy. Nie naśladują one domów przysłupowych. Nie burzą też charakteru wsi.  Wymogiem jest zachowanie stylu oraz materiałów wykończeniowych a także elementów małej architektury, jakimi są np.  ogrodzenia. Na zdjęciu wyżej widać, że zachowano  przedogródek, choć w nowoczesnej formie. Nie stosuje się tu betonowych "puzzli", które i w Polsce są coraz mniej lubiane, zwłaszcza ze względu na ich marną jakość i estetyczna "kolizję" z otoczeniem.


Osobnym tematem, o który dba się we wsi niemieckiej są ogrodzenia.Wszyscy starają się mieć drewniane, tradycyjne żerdki. Wprowadza to ład przestrzenny w sferę publiczna jaką jest ulica. Nikt nie próbuje się tu wyróżniać i stosować wymyślnych i drogich rozwiązań. I to też jest godne naśladowania. Zanim odpowiednie ustawy wprowadzą ten obowiązek u nas, może minąć jakiś czas. Chyba nie jest tajemnicą, że w dbaniu o ustawowe piękno otoczenia jesteśmy nieco "zacofani'. Na szczęście ludzie są wrażliwi i sami zaczynają dbać o to, co ich otacza. Niech przykładem będzie Ogród Krasickich w Warszawie (post).


W Obercunnersdorf metalowe ogrodzenia też występują, ale nawet one imitują te drewniane. Budując płot z drewna należy pamiętać o ostrym zakończeniu żerdzi, po to, aby woda deszczowa mogła szybko spłynąć z wierzchołka i nie niszczyła drewna.

Na szczególną uwagę zasługuje dobór gatunkowy drzew. Dominują drzewa liściaste i wyraźnie nikomu nie przeszkadza, że gubią one liście jesienią. Gatunki iglaste są sadzone rzadko i raczej jako pojedyńcze drzewa ozdobne, dobrze widoczne z każdej strony  ogrodu i ulicy. Brak jest żywopłotów z żywotników (popularne tuje) i innych roślin zimozielonych. Bardzo dużo natomiast  sadzi się  krzewów kwitnących.

 Obercunnersdorf

 Obercunnersdorf i niżej też





Stosowanie rododendronów i azalii niekoniecznie jest dobrym pomysłem. Wyglądają one trochę obco w wiejskich ogródkach. Bardziej pasują do willi w mieście. W ogromnej gamie roślin tradycyjnych każdy znajdzie coś dla siebie. Bzy, kaliny, jaśminy, róże, glicynie, powojniki i wiele innych, lepiej harmonizuje z wiejskim  otoczeniem. I jest to lepsze rozwiązanie. Jeśli nie możemy się oprzeć pokusie ich posiadania zawsze mozemy znaleźć im miejsce w tej części ogrodu, która nie przylega do ulicy. Tak, aby charakter przedogródków nie tracił na  prostocie.
Obercunnersdorf
Nie każdy zaś ma obowiązek posiadania ukwieconego ogrodu, to jasne. Ma jednak obowiązek utrzymywania w nim porządku. Niby rzecz oczywista, ale czy stosowana? Wystarczy wyjrzeć za okno i samemu sobie odpowiedzieć na to pytanie.


 
kwietna łąka pzred kwitnięciem,  Obercunnersdorf
Dobrym rozwiązaniem dla osób nie zarażonych manią ogrodniczą jest założenie kwietnej łąki, o której Aga dokładnie napisała w jednym z postów. Można tam znalaźć sposób jej wysiewania i pielęgnacji. Niewielkim wysiłkiem powstanie kwitnący dywan, który jest mniej pracochłonny niż trawnik. A jakże malowniczy. I coraz bardziej modny również w Polsce.
To dobra nowina również dla owadów. O nich też tu nie zapomniano. Oto hotel dla owadów:


Taki bardziej hostel niż hotel, ale jest. Na naszym blogu jest post Agi o hotelach dla owadów i można zobaczyć jak duży, pięciogwiazdkowy obiekt wygląda.

Wróćmy do ogrodu. Jego uroda zależy od zastosowanych roślin. W ogrodzie wiejskim powinny być to rośliny tradycyjne, proste: floksy, maki, piwonie, orliki, malwy, róże, lilie, łubiny i wiele, wiele innych. Im więcej i bardziej "staroświeckie" tym lepiej. Odmian, kolorów dla każdego starczy. A dużą zaletą jest zwyczaj obdarowywania się sadzonkami przez sąsiadów. Ten niewinny i tani sposób pozyskiwania nowych roślin powoduje, że wieś z czasem nabiera jednolitego chrakteru. Cała staje się wielkim ogrodem a nie tylko układanką nie pasujących do siebie "klocków".

Chodząc po Obercunnersdorf tropiciele przysłupów zgodnie zauważyli, że pięknie by było upowszechnić i namówić mieszkańców Giebułtowa do obsadzenia skarp potoków w sposób jaki tu widzimy.




Teraz wyglądają one mniej więcej tak, jak niżej, choć to też jest zdjęcie z Obercunnersdorf. Nawet tam jest jeszcze kilka miejsc, które można poprawić. Ale jest to raczej skraj wsi. Centrum zaś jest przepiękne.







Giebułtów

Giebułtów

 Obercunnersdorf
Obercunnersdorf


Kwiatów, to akurat też nie musimy się w Giebułtowie wstydzić. W każdym ogrodzie zachwycają. A ogrody są tu piękne, o czym już pisałam w innym poście. Jak z obrazu są przecież  te maki u Dany i oczu nie mogłam od nich oderwać. Od wielu innych też. 

Giebułtów
Giebułtów
 Nie wszystkie domy w Obercunnersdorf są domami przysłupowymi. Podobnie jest w Giebułtowie. Wszystkie jednak ładnie harmonizują ze sobą. Dominują stonowane kolory, szary, biały, zgaszona zieleń, kremowy. Kolory te pasują do siebie i do domów sąsiednich. Również kolory dachów są ujednolicone. Dominuje grafitowy łupek lub dachówka w tym samym kolorze.

Obercunnersdorf

po prawej dom po remoncie, Bogatynia, ul. Waryńskiego 24

Na zakończenie wariacja na temat izby zrębowej. Ta część z poprzecznymi balami, którą "obejmują" słupy. Nie ma chyba dwóch takich samych domów przysłupowych i takich samych izb zrębowych. Różnią się kolorem, detalem elewacji, oknami. I to jest w nich właśnie takie piękne.






W domu p. Eweliny Woźniak, który mieści się na ul. Waryńskiego 24 w Bogatyni można wynająć pokoje.
W ramach Dnia otwartego p. Ewelina pokazała nam swój dom od wewnątrz i opowiedziała z jakim trudem i jakimi kosztami udało jej się  go wyremontować  do obecnego stanu. A remont był podwójny. Powódź w 2010 roku zniszczyła wiele domów w Bogatyni. Również Jej  dom. Woda osiągnęła  wtedy na parterze 1,8 m wysokości. A właścicielka była w środku ! Prawdziwy horror.
Noclegi i  kontakt  na www.


Miłego dnia
ewa

JAK PRZEŻYĆ W CIECHOCINKU KILKA DNI

$
0
0
Kiedy pomysł wyjazdu do Ciechocinka został wypowiedziany na głos, myślałam, że umrę ze śmiechu. "Musisz tam pojechać" poważnie powiedział Maciek. Była godzina bliska  24.00. Początek wiosny. Okolice Sobótki. Właśnie Go z Sister znalazłyśmy i  zaczynaliśmy holowanie ukochanego,  niebieskiego BMW Maćka na pobocze oraz powrót do Wrocławia. Była pełnia księżyca.

Opowiadał o Ciechocinku i opowiadał. Że tężnie cudowne, że rowery, że pobiegać w koło teżni można, że baseny, sauny itd, itp. Fajnie, ale to mogę robić też we Wrocławiu eM. Oczywiście bez tężni, choć w Oleśnicy, na basenie jest ich namiastka.

No cóż, znam eM od przedszkola i wiem, że uwielbia oldskulowe klimaty i nasz kraj do bólu. Delektuje się tym i nic nie jest w stanie  zmienić tej sytuacji.Zaraża też innych. Jest więc maj i jadę do ....Ciechocinka! Miliony radarów po drodze. Nie wiadomo czy hamować czy przyspieszać, ale więcej w tym roku płacić nie zamierzam, więc spoookojnie. Już i tak jestem o 4 pkt. lżejsza.
I oto jest!!! Ciechocinek. eM powinien powiedzieć "Jedź, tam, bo gdzie się nie obrócisz będą GŁOGI". To by poskutkowało od razu! A tak potrzeba było sytuacji nadzwyczajnej.

Ciechocinek, maj 2013r.
Głogi kocham, od kiedy zobaczyłam je w Wiedniu, przed pałacem Schoenbrun. Dobrze się przyjrzałam, bo w kolejce do kasy spędziłyśmy z Bogną 2 godziny. Od tej pory rozpaczałam, że głogi w polskich miastach umierają, co jest faktem. Ale nie w Ciechocinku. To miasto głogami stoi!

Wiedeń, .... nie pamiętam kiedy.
Ciechocinek, 2013r.
Crataegus xmedia - głóg pośredni. Do tego gatunku należą liczne odmiany ogrodowe. O kwiatach pełnych, różowych lub czerwonych. Często w formie piennej (czyli drzewka). Cudne!!!!

To miejsce lada moment zapełni się kwiatami. Prace jak widać, trwały. Powstają tu znane "dywany kwiatowe", z których Ciechocinek też słynie. Na marginesie, osoby na trawniku, to nie bezdomni. Miasto ma mikroklimat i za jego sprawą, również tężni, ciśnienie bardzo tu spada. Po prostu chce się spać.

Zegar kwiatowy

Ciechocinek, to nie tylko dywany. Wielość kwiatów na każdym kroku. Tylko trochę przesadzę, jeśli powiem, że to miasto ogród. Naprawdę o rośliny tu się dba i jest ich duuużo!
Maj, to chyba idealny miesiąc na odwiedziny. Wszystko kwitnie. Kasztanowce, tawuły, bzy!!! (również te dzikie za miastem, których tu mnóstwo), głogi i wiele, wiele innych krzewów.

 Zapach nie do opisania, choć ponoć zapach ..."można tak opisać, że nabierze smaku i kolorów. Gdy już pachnie od słów, to wtedy... wtedy trzeba najczęściej wyłączyć modem"...
Tyle o zapachu J. Wiśniewski w "Samotności w sieci"


W Ciechocinku nie można, chyba, czuć się samotnym. Wszyscy tu mówią tylko o tym czy "ten" lub "tamta" przyjdzie, zadzwoni, zatańczy. Jak cykady, buczą te wieści zza żywopłotów i parasoli. Zabawne.

Muzyka rozbrzmiewa tu już po obiedzie. Ruszają dancingi. Oldskulowe, niezmienne od lat. Europejska, Kama, Brystol...tam trzeba potańczyć codziennie. Jeśli ktoś lubi i może tańczyć, oczywiście. Wiadomo, że ja i Aga lubimy, więc... Ago- żałuj, bo trzymając się jednak zasad, można tu nawet "kankana" zatańczyć.


Ale to dopiero wieczorem. Rano obowiązkowo tężnie. Te monstrualne konstrukcje to fenomen na skalę światową. Są wpisane na listę UNESCO. Zawdzięczamy je Stanisławowi Staszicowi, który był pomysłodawcą. Solanka jest wydobywana z głębszych warst pod ziemią i pompowana na górę teżni skąd po faszynowej ścianie skapuje z dół, wydzielając wielkie ilości jodu. 

wszystkiego na temat tężni i soli można dowiedzieć się w Muzeum Soli.

Muzeum Soli w Ciechocinku
Ciechocinek zaskakuje też parkami. Jeden zadbany, w centrum, drugi w trakcie budowy, koło tężni, zarasta błyskawicznie trawą, choć nasadzenia bardzo nowoczesne i ładne. Litości, niech ktoś wyplewi ten gąszcz!


Jest też w Ciechocinku piękna, stara zabudowa, o którą raczej się nie dba. A mogłaby tworzyć niepowtarzalny klimat. Nieliczne wyjątki odrestaurowanych domów potwierdzają regułę zastępowania drewnianych pensjonatów marnymi imitacjami. Nijakie one i brzydkie. Co innego te przedwojenne.

Letnia rezydencja Prezydenta Polski w Ciechocinku

Jeśli ktoś kocha oldskulowe klimaty jak eM, może poszukać noclegu na poczcie. To nie żart. Poczta Polska ma bazę noclegową w  wielu miastach. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę: poczta polska noclegi.
 Niskie ceny gwarantowane. Do tego czysto i lepiej niż w hostelu!
No i wrażenia gratis:)


Żeby intensywnie spędzić w Ciechocinku kilka dni warto:
biegać lub spacerować wokoło tężni co rano, jeździć na rowerowe wycieczki w południe, chodzić na dancingi lub baseny solankowe po południu, gotować i mieszkać na poczcie. No i posłuchać eM i pojechać do tego Ciechocinka!

Miłego dnia wszystkim
ewa 

BIAŁA DROGA DO NIESZAWY - oldskulowej podróży finał

$
0
0
Zanim pokażę drogę do Nieszawy i ją samą,  mam pytanie. Czy znacie powiedzenie: jaki Sylwester taki cały rok? Jestem skłonna w tym roku w to uwieżyć. Tańczącym krokiem przemierzyłam sobie w tamtą noc kilkanaście państw. W rytm ich tradycyjnej, ludowej muzyki. Był też taniec "czarownic". Pierwszy raz. A jaki tego skutek? Otóż taki, że ten rok obfituje w niezaplanowane podróże! Efektem nagłej podróży samolotowej jest np. lot z przesiadkami, których można było uniknąć. 
I tak: do Manchesteru, o mały włos, miałabym lecieć przez Oslo a wrócić przez Brukselę. Udało się jednak "tylko" przez Liverpool.  Do Ottawy (jeśli się wydarzy) przez Frankfurt i ... Filadelfię (zgrozo-1h na przesiadkę). Już widzę Toma Henksa koczującego na lotnisku. Czy to była właśnie Filadelfia? Czy to jest do wykonania? A jeszcze Hamburg z IGĄ i to szkolenie zawodowe w ... , boję się powiedzieć. Nie licząc oczywiście kursowania do Giebułtowa, Ciechocinka, Torunia, Poznania, i kilku  mniejszych miejscowości. Czy ja się w tym roku zatrzymam? Jeśli ktoś jednak z góry tym steruje, proszę, niech pamięta, że były też tańce afrykańskie!!!

Biała droga z Raciążka do Nieszawy wydaje się być oazą spokoju. Przejedźmy się więc jeszcze raz.


Po takiej tanecznej podróży naturalne wydaje się, że  "tańczący z wichrami" dom mijamy po lewej. Wszystko pasuje jak ulał. I dom, i wichry, i taniec. Teraz to widzę.


Nie dziwią też  "tańczące" pagóry wydm nad prawym brzegiem Wisły. I tańczący (za niewielką opłatą) na jej środku prom. ..."Nie dziwi nic"...


Nieszawa i to, co się tam dzieje, też już mnie nie dziwi. Chociaż wygląda jak wieś, jest miastem! Jednym z najmniejszych i najdziwniejszych. Ale za to jaki ma herb! I to, że  dwa razy ją przenoszono.  Teraz jest 40 km dalej niż pierwotnie. Nie bagatela. Zwłaszcza w kontekście podróży.

herb Nieszawy
rynek w Nieszawie
Jedno tylko zdarzenie  nie może mnie przestać dziwić w Nieszawie. Do tej pory. W niedzielę, ok. godziny 17.00, na nieszawski rynek zajechała kuchnia połowa. Z okalających rynek domów wybiegli ludzie i zaczęło się wydawanie porcji grochówki! Wszystko odbyło się tak szybko, że prawdopodobnie akcja była zorganizowana i zaplanowana. Grochówka i kuchnia zniknęła. Nigdzie nie było widać ekipy, choć wyglądało to na plan filmowy. Może inscenizacja ku pamięci "Wiosna panie sierżancie"? W Nieszawie był kręcony ten film doczytałam w Wikipedii. Rok1974. A może kamera była ukryta. Zadziwiająca scena.


Po zobaczeniu Nieszawy długo nic mnie już, chyba, nie zdziwi. Nawet kolejny patent na kwietnik z opony. Jeszcze trochę popstrykam i zrobię wpis tylko oponom poświęcony. Skoro nawet "letnia rezydencja" Uniwersytetu Przyrodniczego w Pawłowicach / koło Wrocławia ma oponowe kwietniki!!! O zgrozo!!!! Przy stajniach, jeśli ktoś zechce poszukać.

Nie zdziwi mnie nawet autor komentarza  pod galerią ze zdjęciem kościółka w okolicy Nieszawy ze strony www.szlakwisly.pl oraz napotkani rowerzyści z Leśnej (okolice Giebułtowa).

httpwww.szlakwisly.pltrasy-turystycznewodnekajakowewloclawek-bydgoszcz 

I nie zdziwi dom Noakowskiego właśnie w Nieszawie. Może w końcu, o Noakowskim będę mogła po 10 latach zapomnieć. Osobiście nic mi nie zrobił złego. No bo jak? Ale zaistniał, przez fakt nazwania ulicy jego nazwiskiem.


Nie dziwi też, że znalazłam kiedyś w piwnicy mojego domu album Noakowskiego. Zapewne powinnam wiedzieć jak malował?  Muzeum Narodowe ma jego prace, więc może warto. Nawet moja Zuzka już to wie...:)




I nie dziwi, że nie zrobiłam tego zestawienia prac specjalnie na blog. Miałam je gotowe od dawna i to też niech nikogo nie dziwi. Jeśli jest w życiu tak, że wszystko jest "po coś", to pewnie i ten rysunek. Doczekał się.

A biała droga do Nieszawy jest biała, bo wysypana białym kruszywem. To przecież Mleczna Droga.


Aaaa o mleku... mówił  pierwszy mleczarz na Wielkopolskę, w saunie, w Ciechocinku! Że najlepsze w sklepie  teraz, to jest już tylko mleko w proszku! Reszta mlek, do mleka nie podobna.
.."Nie dziwi nic"...

I to by było na tyle:)
Miłego dnia

ewa

OKRUCHY FRANCJI POD IZERAMI

$
0
0

 .....Znów Giebułtów i to, na co trzeba było trochę poczekać. Lawenda. W poszukiwaniu NOWEGO dawno już wpadłam na jej trop. Kilka osób mówiło mi, że jest gdzieś w Mlądzu lawendowe pole. Ale nikt nie widział.
Ma Mlądz szczęście. Z jednej strony "górki" Stadnina Izery (pozdrowienia dla Agnieszki i pozostałych mieszkańców), z drugiej Lawenda Izerska.
Jest też w Mlądzu piękny widok na Izery, ale inny niż w Giebułtowie, bo Giebułtów jest położony wyżej. Izery ogląda się stąd jak z balkonu. 
 
  
W Mlądzu jest  płasko. Tak jak lawenda lubi.  

1. foto - Lawenda Izerska
 


Lawendę uprawia się tu od 2008 roku. Wtedy posadzono pierwsze sadzonki.

Dorota i Tomasz Pawlak o lawendzie wiedzą wszystko. Swoje doświadczenie gromadzili wiele lat. Odwiedzali plantacje w USA i nawiązywali kontakty z innymi plantatorami. Chętnie dzielą się swą  bogatą wiedzą. W to co robią, wkładają serce. Chyba nie da się inaczej, jeśli ktoś postanawia przenieść się z miasta na urocze, lecz bardzo ustronne dwa hektary pola w Mlądzu?
 
 
 

Lawendę uprawia się tu inaczej niż w Prowansji. Rośliny sadzi się wprawdzie z rzędach, ale odstępy między krzewami są większe. Daje to możliwość zebrania kwiatów z całej rośliny przy pomocy sierpa. Na uprawach wielkoobszarowych pracują maszyny, które "taśmowo" przesuwają się po rzędach i tną. Najpierw kwiaty a we wrześniu krzewy. 
 

..." Nie należy jednak oczekiwać, że uprawy lawendowe zdominują polski krajobraz. Jak każda nie w pełni zaaklimatyzowana, ciepłolubna roślina, także nasza ulubienica cierpi na skutek długotrwałych opadów, mroźnych wiatrów i póżnowiosennych przymrozków"... piszą w swoim poradniku Dorota i Tomasz.
 

 
2. Dorota i Tomasz Pawlak - "Jak uprawiać lawendę dla przyjemności i zysku"
Co zawiera PORADNIK   można podglądnąć w internecie. Można też go kupić. To kompendium wiedzy o lawendzie, jej odmianach, sposobie rozmnażania, uprawy. Są tu również przykłady na ozdobne wykorzystanie  lawendy i instruktaż jak je wykonać. To miłe zajęcie stanowi część pracy wykonywanej na "lawendowym polu". Pani Dorota zajmuje się również ceramiką:). A P. Tomasz, jak mówi, wszystkim tym, co przynosi mu radość, bo inaczej nie potrafi zmusić się do pracy. Prowadzą więc tu niewielką szkółkę roślin ozdobnych i krzewów oraz rozmażają i sprzedają topolę energetyczną.  To alternatywa dla wierzby (taka jestem teraz douczona:)). Jeśli ktoś ma większy kawałek ziemi i chce tanio "palić w kominku" - droga wolna.  
 
3. www.lawendaizerska.com
   
4.
Za autorami poradnika podaję stronę, gdzie można również poznać bogaty świat odmian lawendy i pooglądać je na zdjęciach oraz wybrać "coś dla siebie".

ODMIANY

Lawenda (Lavendula) obejmuje 30-40 gatunków. Należy do rodziny jasnotowatych (Lamiaceae) gdzie znajdziemy też bazylie, melisę i szałwię oraz kilka innych, znanych z ogródka ziołowego roślin.
Do najpopularniejszych odmian lawendy zalicza się: L.latifolia (l. szerokolistna), L. angustifolia (l. wąskolistna), L.. dentata (potocznie l. hiszpańska), L. stoechas (potocznie l. francuska) oraz L. x intermedia.
L. x intermedia są to mieszańce lawendy wąsko - i szerokolistnej nazywane lawendynami. Lawendyny są najbardziej odporne na choroby powodowane przez grzyby, bardzo wydajne oraz ozdobne.
 
 Zdjęcia 1,2,3,4, 5 ze strona na FB Lawendy Izerskiej

Nie może zabraknąć lawendowych wrzecion  w tym wpisie. Giebułtów z tkactwem nierozelwalnie złączony jest przecież.

5. Lawendowe wrzeciona p. Doroty

Wracając do Giebułtowa z "Małej Francji" widoki takie, że trzeba się zatrzymać. Dzikie naparstnice purpurowe. Aż trudno uwieżyć, że w OBI po 17 zł!!! To roślina dwuletnia, łatwa do samodzielnego wysiewu. Wystarczy otrząsnąć nasiona na rabatę. W pierwszym roku pojawi się rozeta liści, w drugim kwiat. Jeśli dobrze nimi "potrząśniemy" będzie, w lekko ocienionym miejscu, "naparstnicowy zagajnik"  już na stałe.



Albo taka łąka. Po co komu tu architekt krajobrazu, haha?

chaber driakiewnik (Centaurea scabiosa)

chaber driakiewnik (Centaurea scabiosa)
ostrożeń warzywny (Cirsium oleraceum)
Wiecej tych okruchów Francji w Giebułtowie i okolicach.

Sprzymierzone z Napoleonem wojska wkroczyły na Śląsk po wypowiedzeniu wojny Francji, przez neutralne od dłuższego czasu Prusy, w 1806 roku. Wojska francuskie zdobyły poza tym większość twierdz na Śląsku. Tereny okoliczne  noszą również ślady wycofywania się Napoleona spod Moskwy. Nadal odkrywa się na polach groby żołnierzy francuskich. Nikt się do nich nie przyznaje. Ani polskie ani  francuskie urzędy nie chcą tego "kłopotu" finansować. Ale dzięki kontrybucjom mamy platany, którymi Francuzi "płacili". 
 
Piękny był dziś dzień a jest nadzieja, że będzie jeszcze piękniejszy. Nadchodzi burza. Ściemnia się.
 
Giebułtów, kasztanowa aleja do pałacu.
Droga do Świecia
Rozparta wygodnie w samochodzie, czekam. Przede mną zielony łan owsa, za nim rozpędzają się i wzoszą Izery. Za plecami mam pałac, który, dla odmiany, powolutku i systematycznie chyli się ku upadkowi. Między  owsem a mną, po szybie auta, spływają szybko krople deszczu.
 
Błysk! Cudownie. Chyba będzie widowisko. Zabezpieczona klatką Faradaya na gumowych oponach, myślę sobie, że czerwień auta dobrze komponuje się z zielenią tla. I o tym, że Henmingway niekoniecznie miał rację, mówiąc, że przymiotniki są ważne.... a może to nie on....?
Pod ręką Stendhal i  jego "Pustelnia Parmeńska". Znów maszerują napoleońskie wojska i cudownie złośliwy, z wielkim poczuciem humoru pisarz, maluje obraz sobie wpółczesnych Francuzów. Czy hrabina z pałacu za mną czytała Stendahla patrząc przez okno na Izery? Teoretycznie mogła. Hemingwaya jeszcze nie.
Burza nie nabiera rozpędu ale pięknie pada nadal..... Francja, trzeba by tam pojechać znów. Zwłaszcza do Prowansji.
 
Miłego dnia
 
ewa:)
 
 
 
 

NA KAŻDYM KROKU CUDO... I JESZCZE NAFTALINA W BARSZCZU...

$
0
0

Serdecznie pozdrawiamy Wszystkich, a w szczególności Agę,..... z Giebułtowa, z Proszówki, z Naftaliny i wielu, wielu innych miejsc, o których zaraz będzie.


Aga, kiedy tu była, skomentowała  krótko: ...szkoda, że Giebułtów nie jest nad morzem...". Tyle było zachwytu. Ale to była zima, więc zostało jej już wybaczone..sic!
Aga się odgraża, że niedługo zacznie znów pisać na blogu! Chodzą słuchy, że ponoć już w te wakacje! Rety:) 

Tak więc uprzejmie Adze donoszę, że żadne morze, nie może nawet "ochlapać się" do letniego Giebułtowa. Jedne morza byłyby za zimne, inne za gorące. A tu jest w sam raz. Wieża kościoła pełni funkcję latarni. Najbardziej tej w Stilo, Kochana, bo tam, od strony Ulinii, najlepiej widać krowy na pastwisku, piękną grupę cienio dajnych dębów a dopiero pooootem... latarnię w tle.

 Sielski, wiejski obrazek. Aga zna wszystkie latarnie na wybrzeżu (!), ale tego widoku pewnie nie?

Gdyby tu była teraz ze mną, zmieniłaby zdanie o Giebułtowie.Robi dla wsi wieeelkie opracowanie i jak twierdzi, nie może już na nie patrzeć. (?).

Obowiązkowo, zawsze, do obejrzenia "Naftalina" w Proszówce. Roślinne dekoracje wśród mebli i bibelotów Naftaliny to uczta dla oczu. Tym razem jednak lekko mną wstrząsnęło.

Barszcze Sosnowskiego pyszniły się w gąsiorach i słojach! Wszędzie gigantyczne kopry.
Przeprowadzony na szybko wywiad wykazał, że P.Wojtek wie, że przywiódł intruza  spod Chojnika. W rękawicach zrywał! i konsekwencji nie poniósł. Uf! 

Naftalina  w barszczu...
liść barszczu

kwiatostan barszczowy
j.w

Naftalina, Proszówka
Barszcz Sosnowskiego to roślina niebezpieczna!. Heracleum sosnowskyi  

Pochodzi z rejonu Kaukazu, skąd został rozprzestrzeniony na rozległych obszarach Europy środkowej i wschodniej, gdzie stał się rośliną inwazyjną. Od lat 50. do 70. XX wieku wprowadzany był do uprawy w różnych krajach bloku wschodniego jako roślina pastewna. Po niedługim czasie, z powodu problemów z uprawą i zbiorem, głównie ze względu na zagrożenie dla zdrowia, uprawy były porzucane. Roślina w szybkim tempie zaczęła rozprzestrzeniać się spontanicznie. Gatunek okazał się przybyszem bardzo kłopotliwym. Jest to agresywna roślina inwazyjna, niezwykle trudna do zwalczenia. Powoduje degradację środowiska przyrodniczego i ogranicza dostępność terenu. W dodatku sok ze świeżych roślin wywołuje zmiany skórne. Barszcz Sosnowskiego objęty jest prawnym zakazem hodowli, rozmnażania i sprzedaży na terenie Polski. Blisko spokrewniony z równie kłopotliwym gatunkiem inwazyjnym, jakim jest Barszcz Mantegazziego.

Powoduje rany podobne do oparzeń. Te i inne informacje wwikipedii.

Naftalina
Naftalina jest już chyba miejscem kultowym dla osób lubiących takie klimaty. Można tu spędzić cały dzień zwłaszcza, że P. Wojtek pozwala czuć się tu swobodnie. Odkrywać centymetr po centymetrze sklepu. Wyciąga z zakamarków różne cuda. Bo choć wszystko tu jest na sprzedaż, to wiele przedmiotów nie jest wyeksponowanych i stanowi  ciekawostkę dla odwiedzających.

dawny rzutnik do slajdów, na naftę


hiszpańska tiara


W poszukiwaniu starych narzędzi ogrodniczych i rolnych w Naftalinie można natknąć się na takie COŚ!
Podaję za P. Wojtkiem, że jest to tiara. Nabijane krzemieniami deski, ciągnięte przez woła cięły rozłożone na płasko zboże. Prawdopodobnie jest to rodzaj prostej sieczkarni? 

tiara
Fantastyczny jest sposób mocowania krzemieni. W nacięciach umieszczano je jeszcze przed ścięciem drzewa, tak aby w ciągu 2-3 lat drzewo rosnąc na grubość, zakleszczało się wokół nich.W  ten sam sposób powstawały dawniej maczugi. Ta tiara ma ok 300 lat. Pomysłem na jej wykorzystanie współcześnie jest przeróbka na stół! Nad warstwą krzemieni umieszcza się lekko zdystansowaną szybę, która służy jako blat. Efekt murowany.
Naftalina, Proszówka
Naftaliny nie sposób w Proszówce nie zauważyć, ale warto zadzwonić i sprawdzić czy czynna. 601 348 118
Każdy tu znajdzie coś dla siebie:) Uwaga, ta naftalina uzależnia!
również
hula, hula, hula-hop

Jest też P. Wojciech skarbnicą wiedzy o okolicy i ciekawych ludziach, których tu nie brakuje. Dzięki Niemu poznajemy P. Renatę z Lawendy na Uboczu.

Tak więc jest w okolicy kolejne pole lawendowe!
Lawenda na Uboczu ( rys. Wojciech Kuznowicz)

"Lawenda na Uboczu", Ubocze, koło Gryfowa Śl.
j.w
j.w
j.w
j.w
j.w

P. Renata
Opowieść Pani Renaty o jej polu, to opowieść o zrealizowanym marzeniu. O tym, jak często siedząc w poczekalni gabinetu lekarskiego, patrzyła na reprodukcję ścienną przedstawiającą pole lawendy we Francji. Myślała, wtedy, że fajnie byłoby mieć takie pole! 
Pole przecież już miała, wystarczyło tylko kupić sadzonki i zaryzykować. Odważyć się. Więc się odważyła. Dziś mówi, że nie ma czasu dla ogrodu, który kiedyś uwielbiała prowadzić. Ale po co  ogród, jeśli całe pole jest ogrodem? Lawenda jest wszechobecna w jej domu i też ulubiona. W kuchni, w korytarzu. Akurat są zbiory!  Wszędzie  fioletowo...





lawendowe wrzeciono
Pani Renata wyplata również lawendowe wrzeciona. Są nieco inne niż te z poprzedniego postu o Lawendzie Izerskiej, które robi P. Dorota.  



Znak rozpoznawczy na trasie Lwówek - Gryfów ( proj. i wyk. Wojciech Kuznowicz)


Żegnamy to miłe miejsce i jego uroczą właścicielkę. Bardzo było nam miło tu gościć.

Kolejnym przystankiem tego dnia ma być, wg. wskazówek uzyskanych  z " punktu informacyjnego" w Naftalinie, Gościszów.

.....po drodze piękny szachulcowy dom w trakcie remontu. Bravo! Oby takich więcej!


i ... piękna stodoła z muru pruskiego...


Zanim pojawił się Gościszów..... takie cudo!

Phacelia tanacetifolia
Phacelia tanacetifolia
Phacelia tanacetifolia
Facelia błękitna (Phacelia tanacetifolia). Jest  to roślina miododajna. Uprawiana też z innych POWODÓW.

j.w
Po zachłyśnięciu się facelią i jej kształtami w  Gościszowie "lekkkkki  zgrzyt". Co tu robi ta betonowa kostka? I po jakie licho to kółko?

komlpeks renesansowy w Gościszowie

           
Resztą i resztką, Królewna byłaby zachwycona. Pewnie i tak jest, bo zwiedza w tym czasie Budapeszt.
Pozdrowienia od Hrabiny dla Królewny, z zamku w Gościszowie:) Królewna coś ostatnio wspomniała na FB, że woli być Hrabiną? Ale ja nie sądzę, niech lepiej zostanie jak jest.
j.w,  tzn. znaczy Gościszów
j.w
j.w
j.w
 ruiny kościoła
j.w
Niektóre kury w Gościszowie mają wyjątkowy kurnik. Rezydują i składają jajka w  kościele! Tylko czy to też jest szczęście dla tego kościoła?

.........w pobliżu piękny spichlerz i drzwi!!! Nabijane ćwiekami. Trzy warstwy desek. Ja bym się jednak Królewno nie zamieniła na Twoim miejscu. Mając takie drzwi? I herby. I kościół we włościach.


Od strony drogi Gryfów- Giebułtów, Izery
j.w .....po lewej w oddali zamek Proszówka a u jego stóp Naftalina a jescze dalej Mlądz
i  zawsze...na koniec dnia... warto przejechać się kawałeczek w stronę Świecia ...

Jest jeszcze inny zamek renesansowy (dwór?, dworzyszcze?) do pooglądania w okolicy. Maciejowiec. Ale o tym w kolejnym poście będzie.

Maciejowiec
Maciejowiec jest ciekawy. Czysty renesans i właściciele z Wrocławia.  Ponoć, informacja od P. Tomasza z Izerskiej Lawendy, W. Seneta w " Dendrologii" wymienia to miejsce, jako jedyne, gdzie wystepują w Polsce niektóre odmiany egzotycznych drzew. Oczywiście natychmiast pojechałam szukać..... 

 Do zobaczenia w Maciejowcu niebawem:)

ewa

Maciejowiec



GIEBUŁTÓW - PODSUMOWANIE

$
0
0
zielona metamorfoza
tablica informacyjna przy Słupcu w Giebułtowie


..."Architektów interesują przede wszystkim wizualne aspekty ogrodnictwa"....


Jeśli  ktoś myśli, że ostatnio większość czasu spędzamy "w drodze" ma rację. Nie inaczej było w przypadku tego opracowania, które doczekało się właśnie  szczęśliwego zakończenia. Cały projekt trwał  od zimy  do jesieni  2013 r. Cztery pory roku minęły.  Długo. 


zielona metamorfoza
Giebułtów, zima 2013 r.


Właśnie doczekaliśmy się finału.

Oto z końcem listopada tablice informacyjne w Giebułtowie zostały zamocowane a ulotki wydrukowane. 
zielona metamorfoza
ulotka informacyjna

Ta ogromna praca wykonana została "dzięki". Dzięki  determinacji wielu osób, którym nie jest obojętna otaczająca ich rzeczywistość i którym bardzo za to dziękuję
Dzięki Agnieszkom, które wykonały największy zakres prac studyjnych i ulotka powstała. Dzięki Redakcji Gazety Giebułtowskiej, Sołtysowi wsi i zaprzyjaźnionym Mieszkańcom oraz Urzędnikom nabrała rozpędu. Dzięki zaś Januszowi, to "tornado" zaczęło tak naprawdę  wirować.

Za tym kawałkiem papieru, którym zapewne  faktycznie "niektórzy napalą w piecu", za tablicami, które  zamocowano jeszcze godzinę temu w Giebułtowie, za Ławką Tkacza, stoją konkretni ludzie i ich pasja, dobra wola, poświęcony czas lub miejsce. 

Ma ona na celu pokazanie możliwości zagospodarowania wsi i propozycje zmiany  jej estetyki na lepsze. Został Giebułtów "wzięty pod lupę" i dom po domu obejrzany i przez nas obfotografowany.  A nie jest to wieś mała!
Powstanie tego projektu możliwe było również "dzięki" programowi "Odnowa wsi dolnośląskiej" sponsorowanemu przez Urząd Marszałkowski Wrocławia.  

Udział w programie mogą brać, i pozyskać fundusze na jego realizację, wszystkie wsie dolnośląskie.

Realizowanie go w ramach Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, "dzięki" dr hab. inż. arch. Irenie Niedźwieckiej-Filipiak   pomogło nadać ostateczny kształt całości.

Żeby przybliżyć ideę projektu i oszczędzić sobie pisania,  przytoczę fragmenty wywiadu z Agą, który został opublikowany w 7 numerze Gazety Giebułtowskiej.


zielona metamorfoza
fragment wywiadu z Gazety Giebułtowskiej, wiosna 2013 r.
zielona metamorfoza





ewentualnie dla zainteresowanych  link do całego wywiadu w Gazecie Giebułtowskiej, str. 12 

zielona metamorfoza
dom szachulcowy

ze strony o domach szachulcowych i przysłupowych
Nie wymyślamy w naszych ulotkach świata na nowo. Dużo jeździmy, podpatrujemy, uczymy się i chcemy zasugerować, że to czy tamto jest do "poprawki". Dlaczego w Polsce ma być gorzej niż za przysłowiową "granicą", która jest tuż, tuż. Z Giebułtowa do Czechów i do Niemców blisko. Dawniej to jedna kraina, Górne Łużyce. Podobne stroje, architektura, kuchnia. Oczywiście Polacy, którzy zamieszkali okoliczne wsie długo nie czuli się tu "u siebie". Najczęściej przyjeżdżali "ze wschodu". Ten brak przynależności powoli przemija. Czas zrobił swoje. Zarówno w mentalności jak i materialnym, technicznym stanie otrzymanego "dziedzictwa". Nie ma co zamiatać pod dywan. Po prostu zaczyna się "sypać". Od lat nie remontowane lub źle utrzymywane domy straszą. Ba, nawet się walą. Te które doczekały się remontu najczęściej stanowią "samotne wyspy na morzu". Nie tylko dlatego, że są "ładne". Często dlatego, że nijak do tego otoczenia nie pasują i pasować nie będą. Każdy z nich to osobna bajka. Większość pragnie naśladować domy z miasta. 
Urokliwe ogródki wiejskie zamieniono w ogrody botaniczne o dziwnych kolekcjach.

post o ogrodach wiejskich w Niemczech

Ta ulotka jest właśnie dla mieszkańców wsi.


zielona metamorfoza

....Stara odpowiedź pośredników w handlu nieruchomościami na pytanie co jest najważniejsze przy kupnie domu brzmi: są 3 ważne rzeczy... 
1. Lokalizacja.
2. Lokalizacja
3. Lokalizacja.

Lokalizacja, to również otoczenie. Oprócz dostępności komunikacyjnej, zamożności miejsca i jego atrakcyjności, dbałość o  estetykę okolicy. Dom możemy urządzać wedle naszych gustów. Hulaj dusza, piekła nie ma. Otoczenie, to już przestrzeń publiczna, której jesteśmy co prawda właścicielem na papierze, ale w rzeczywistości tylko współwłaścicielem. Tak samo jak każdy przyjezdny turysta, czy my sami, podziwiając wioski Francji, Niemiec lub Włoch jesteśmy ich współwłaścicielami przez sam fakt podziwiania. Widok, który mamy przed sobą jest nasz.

Powinny w tym zakresie lepiej funkcjonować pewne ogólnie przyjęte normy i przepisy, aby ułatwić podejmowanie decyzji i poskromić zapędy.

Dom na wsi, to dom na wsi. Dla jednych centrum życia, dla innych jeden z wielu lub przynajmniej drugi dom. Wbrew pozorom panuje w tej materii spory ruch. Jedni remontują, inni budują nowe domy, w starannie dobranym miejscu i przychylnym otoczeniu łagodnych pagórków Gór Izerskich.

Dla nich też jest ta ulotka. 

makatka pochodzi z : http://www.giebultow.com.pl/gg/gg09.pdf



Powyższe rysunki pochodzą z : Czeskiego opracowania o renowacji domów szachulcowych i przysłupowych

Dla spostrzegawczych. Zwróćcie  uwagę na drzewa, rośliny, ogródki, dachy, elewacje, płoty, samochody i to  jak dawno temu Czesi zrobili ten informator. 


...Jednak przy takim podejściu również i ta strona sztuki ulega swoistemu zawężeniu, gdyż podporządkowuje się ją gustom współczesności a na pierwszy plan wysuwa się w niej zainteresowanie pewną abstrakcyjną "regularnością" rozumianą w sposób dość uproszczony."...

                                            Dymitr Lichaczow  "Poezja Ogrodów" 1991 r.

zielona metamorfoza
Giebułtów, Ławka Tkacza, punkt widokowy


Materiał przez nas zebrany jest aktualny dla większości wsi położonych w Górach Izerskich. Jeśli  ktoś zechce wziąć go pod uwagę planując wiosenny remont będzie  nam miło.


zielona metamorfoza
ulotka informacyjna dla Giebułtowa
fragment ulotki







W ramach projektu powstały również tablice informujące o atrakcyjnych punktach pod względem turystycznym.



Kiedy tylko nadejdą obiecane zdjęcia z terenu, post zostanie natychmiast wzbogacony. Tymczasem kilka innych zdjęć z  jesiennego Giebułtowa.....


Giebułtów, widok ze Słupca w stronę Proszówki 
Giebułtów, widok  od pałacu w stronę Mirska....
tzw. Krowy Białka, choć już dawno nie są własnością P. Białka...i to chyba nawet już nie są te same krowy...
również...dobrze, że są, bo wieś bez krów tylko udaje wieś....
zielona metamorfoza

.....nad Złoty Potokiem...


pozdrawiam :)
ewa




......
a tak to wygląda w  realu
4 grudnia 2013 r. 
zielona metamorfoza
Słupiec, potocznie zwany Skałką
fot. A. Alchimowicz

                                                                                                                                                                                  fot. A. Alchimowicz

fot. A. Alchimowicz

Na zakończenie: "Bez krytyki nie ma postępu ani indywidualnego, ani społecznego. Zło ukrywane siedzi mocno i srodze. Nie ujawnione przywary zakorzeniają się i rozrastają. Drobne niedociągnięcia psują dobrze pomyślane dzieło.
Środowiska i społeczeństwa, w których nikt nie reaguje na błąd i zło, spotyka najgorszy los"


Stefan Garczyński "Współżycie łatwe i trudne" 1969 r.

.......

PAW - KARNAWAŁ W OGRODZIE

$
0
0

Myślenie o pawiu jako o zwierzęciu ogrodowym zaczęło się niewinnie. 

We Wrocławiu, w ostatni weekend miesiąca, pod Iglicą jest Giełda Staroci. Trzeba tam bardzo uważać. Mnóstwo pokus, a przed Świętami zwłaszcza. Sprzedawcy przywożą co mają najlepszego i bez litości po oczach i po kieszeniach nas oglądaczy i potencjalnych klientów tym bogactwem smagają.



Tak też było z pawiem. 



Do sprzedania, w kiepskich warunkach przelotnej mżawki, wystawiona została akwaforta austriackiego malarza Carla Jutza "Paw i kogut".

Carl Jutz "Paw i kogut" 1878 r. stąd
Chyba to wtłoczenie pawia do kurnika tak na mnie podziałało, że byłam gotowa za astronomiczne 350 zł ową niewielką rzecz nabyć. Nie doszło do tego, ale ...... paw w głowie zagościł i sam Jutz również. 

Pięknie ten drób wszak malował. Czyż nie jest "jak żywy"? Obrazek w sam raz do domu na wsi. Tylko co z tym pawiem począć? Trochę nie pasuje.

zielona matamorfoza
Carl Jutz (1838-1916) Pies w Chicken Coop


Jak to się stało, że paw w kurniku skończył? Czy to dowcip Pana Jutza? Czy symbolika, o której dawno zapomniano?

Paw, w kulturze hinduskiej, jest symbolem boga wojny Muruga.


Murugan
Stoczył on walkę z Surapadmą, którego przeciął na pół, ale w darze łaski zgodził się pozostawić go przy życiu w podwójnej postaci: pawia (dostojność) i koguta (waleczność).


stąd
Wypisz, wymaluj symbolika dla Jutza. Nieco może jednak "naciągana"? Może....

Ale wróćmy do pawia.

W starożytnej Grecji poświęcony został bogini Herze, aby na hellenistycznych obrazach w parze ciągnąć jej rydwan. Jak trafił do Grecji? No cóż, podróże kształcą. Nawet te związane z podbojami i wojnami, które w tym przypadku toczył Aleksander. To jego zasługa. Przywiózł z tej "podróży" pawie, które Grekom bardzo przypadły do gustu.


Ojczyzną pawia są Indie, Babilonia i Persja. Dlatego Arystoteles mawiał o nim "perski ptak".  Był  tam postrzegany również jako opiekun rodziny królewskiej. 

W Europie, już w średniowieczu trafił więc na ... królewski stół. Brrr... A powoli, powoli, powoli... był już jadany na mniej pańskich obiadach.


BRUEGHEL

Ale nim tam trafił, mógł przechadzać się dumnie po ogrodach i strosząc pawie pióra ozdobione oczami, które bogini Hera dała mu na pamiątkę 100 oczu Argosa. Dość szybko Grecy działali. Trzeba im to przyznać. Prędziutko stworzyli mit.

Zeus miał romans z nimfą Io, co wzbudziło zazdrość Hery, więc Zeus zamienił Io w jałówkę. Hera kazała Argosowi jej pilnować, lecz Zeus się nie poddawał i wysłał najlepszego złodzieja, czyli Hermesa, aby ten wykradł Io. Hermes wiedział, że Argos miał 50 par oczu, więc zabrał ze sobą flet. Uśpił grą Argosa, a potem odciął mu głowę. Hera przeniosła oczy Argosa na ogon pawia, ptaka, który był jej poświęcony.

paw indyjski (wikipedia)

Pawie, ogólnie mówiąc, są trzy. Indyjski, zielony i z Kongo. Są również "wariacje na temat" w kolorze białym i szmaragdowym.


Kongo paw z Antwerpii (wikipedia)
paw zielony 
paw indyjski
Samice pawi są niepozorne, co im chyba wychodzi na zdrowie?

samica pawia (wikipedia)
flickr

Kew Garden, Anglia
Kew Garden
fot. Sylvia Thornton
Keukenhoff, Holandia (wikipedia)

Waihi Waterlily, Nowa Zelandia -  stąd


Wiele jest obecnie na świecie ogrodów, w których można podziwiać te piękne ptaki. Coraz więcej osób hoduje je dla własnej tylko satysfakcji.

Można by tu przytoczyć cytat z "Leżąc na kozetce":  Irvina D. Yaloma.

"...w szachach jest jak w życiu: gdy gra się kończy, wszystkie figury- tak pionki, jak króle i królowe - wędrują z powrotem do jednego pudełka"....

I tak zaczyna się nowe rozdanie dla pawi.  


A że jest karnawał to życzę   .....



www.praytellblog.com
tvtropes.org



....dobrej zabawy w karnawale....
wymyślnych kreacji
 i przede wszystkim..... 
wspaniałego 2014... 
Wszystkim, którzy tu zaglądają.

 ewa:)


....a tak naprawdę to karnawał w ogrodzie jest wiosną, jesienią i latem!


Jesienią zwłaszcza roje motyli o pawich oczach nie mogą się oderwać od zawciągu nadmorskiego.

rusałka pawik


POLANICA ZDRÓJ 2013 Z NUTKĄ NAFTALINY W TLE

$
0
0
Wykorzystując tzw. chwilę wolną chciałabym, tym co dawno w Polanicy Zdrój  nie byli, pokazać jak ona po nowemu wyglądała w lecie 2013 r. 


Zanim jednak do Polanicy pojedziemy, muszę tu powiedzieć, że ..... ostatnie wieści z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu są takie.....

coraz mniej osób studiuje architekturę krajobrazu. Nie ma chętnych!


Z jednej strony, to dobrze, bo po co na siłę "produkować" każda ilość architektów bez powołania i  szansy na pracę.

Z drugiej, widać potrzeby estetyczne Polaków jeszcze nie dorosły do takiej ich ilości, by dać im  pracę i znacząco zmienić na lepsze swoje otoczenie. 
Mimo rosnącej zamożności, mody na ogrody itd. nadal świadomość i wymagania co do wyglądu, jakości, funkcjonalności terenów zielonych przeciętny Polak ma niewielkie.

A że czasem w temacie coś jednak drgnie, niech świadczy Polanica Zdrój, Kudowa Zdrój, Duszniki Zdrój i inne .....- zdroje oraz ich parki, które latem 2013 miałam okazję oglądać. 

Na początek więc Polanica Zdrój. 

Pijalnia wód w Polanicy
Oczywiście najbardziej kojarzonym budynkiem w mieście jest Pijalnia wód mineralnych. Kto był, pamięta zapewne również miejsce ochłody i brodzenia po wodzie tuż przy wejściu na deptak. Taki obrazek przypominający nieco Ułan Bator w upale nadal jest aktualny.



Ułan Bator 

Aby zmienić ten wizerunek miasto zainwestowało w Park Zdrojowy. 

Projekt rewitalizacji (prócz Parku Centralnego) przygotowała Architektoniczna Pracownia Projektowa Jerzy Kielar. Praca została doceniona przez wrocławski oddział Stowarzyszenia Architektów Polskich oraz nagrodzona w konkursie Przyjazna Przestrzeń Publiczna, który towarzyszył pierwszemu Dolnośląskiemu Festiwalowi Architektury.

Park Zdrojowy składa się czterech mniejszych założeń: Parku Różaneczników, Parku Centralnego, Parku Szachowego i najmniejszego - Parku Józefa.


Odtworzony, historyczny park Zdrojowy ma przedwojenny klimat. Dla tych, którym styl  "uzdrowiskowy trąci myszką", bardziej przypadnie do gustu dość nowoczesny Park Szachowy. Nowoczesny, choć pochodzący z 1911 roku. Obecnie nieco przebudowany. Ale po kolei.

Park Leśny i Różaneczników:


Polanica Zdrój . 2013 r.


Z Parku Różaneczników usunięto  płaskorzeźbę Adama Mickiewicza, która stała na jednej z najważniejszych osi widokowych. Pomnik zastąpiono altaną ustawioną w najwyższym miejscu parku. W altanie jest źródełko wody mineralnej. Odtworzono wszystkie historyczne ścieżki, a dzięki nowym elementom małej architektury spacery mają być przyjemniejsze.









W ciągu lata 2013 objeździłam chyba większość miejscowości ...  - zdrój  na południe od Wrocławia (włącznie z Jedliną Zdrój) oraz kilka na północ, i muszę przyznać, że w Polanicy, na tle innych,  park robi  dobre wrażenie. 









Zieleń stanowi ważną część tego projektu, choć troszkę brakuje tu polotu. Pod tym względem lepiej, oczywiście wg mnie, prezentuje się Kudowa Zdrój. Oprócz wycinek oraz przesadzania drzew i krzewów poza teren parku, wprowadzono bogaty dobór roślin. Historyczne szpalery drzew oraz istniejące żywopłoty formowane zostały uzupełnione tymi samymi gatunkami. Do parku wprowadzono dużo krzewów sadzonych w grupach, nieformalnych żywopłotów, ozdobnych soliterów czy par drzew podkreślających wejścia.



W parku jest nawet takie "cóś".  Ale co to, nie wiem. Stelaż pod pnącze?



Wychodząc z Parku Leśnego natkniemy się na drzemiąca w dzień fontannę:


Za to w nocy:


Opici wodą mineralną marki "Staropolanka" możemy leniwie teraz przejść do Parku Szachowego. Jako początkujący gracz i uczeń eM muszę stwierdzić, że szachy na powietrzu to fajna rozrywka. W takich warunkach naprawdę czuje się ducha walki, bo eM mówi, że szachy, to właśnie mini wojna. Z królem, żołnierzami i strategią wojenną w głowie. 

Jedyny problem, w tym, że  nie można się za bardzo skupić wśród kwiatów i pięknie kwitnących, wyglądających i pachnących drzew. Może innym to łatwiej przychodzi niż mnie.














Jest w Polanicy jeszcze jedna atrakcja:

stąd
Letni tor saneczkowy. Przy braku śniegu tej zimy, to on się nawet kwalifikuje do całorocznego ślizgania. Hm. To się porobiło.

Na zakończenie, bo  miała być Naftalina w tle. I oto jest. W związku z karnawałem - bęben z Naftaliny. W sam raz  w klimacie lat 20', Polanicy i innych kurortów z dancingami:)




A jak już, to już. Trochę naftaliny nie zaszkodzi przecież nikomu...




"sejmik baciani"


Pozdrawiam z Wrocławia, gdzie nie powstają żadne nowe parki:(

ewa



ZRÓBMY OGRÓD DLA MOTYLI

$
0
0
Wlecze i wlecze się ta zima... strasznie. A zima to nie jest dobra pora dla Motyli, które są jednak ... niesamowite.  
Nie dowierzałam, kiedy tydzień temu przez ogród w Giebułtowie przeleciał motyl.  Wtedy w G wyglądało jak na wiosnę. Teraz to już co innego. Brrr.


Co ten biedak wtedy jadł? 

Ogólnie życie motyla nie jest łatwe. Przekonywałyśmy się o tym z Agą kiedyś na własnej skórze. Nie wystarczy założenie skrzydeł.... 


(Aga mnie za te przemycone zdjęcia zabije, ale to będzie test.... czy tu zagląda???)

Przygoda z motylim ogrodem rozpoczęła się od tej pocztówki kupionej dawno temu w Kew Garden. Motyli Ogród gdzieś w Anglii? Zaczęły się przeszukiwania internetu...


i oto.... w pewnym ogrodzie w Surrey........ skomponowano rośliny tak, aby motyle miały wszystko. Wszystko, żeby je zwabić do tego ogrodu.

Rewelacja, choć w międzyczasie okazało się też, że są i tacy co ogród owszem, owszem poproszą, ale bez owadów. 

- "No wiesz, mówią, żeby były takie rośliny co ich pszczoły i takie tam nie lubią"....

Tak więc.... ten projekt jest nie dla nich. 


Prawdziwy raj dla motyli na zawciągu nadmorskim


Valeri Baines w Juniper Hall, w Surrey stworzyła ogród w kształcie motyla i dobrała rośliny według ich przydatności dla nich. Mają tu wszystko: do jedzenia, rozmnażania się i przezimowania. I nie tylko motyle. Również inne owady, których w ogrodzie zawsze pełno, czy tego sobie życzymy czy nie.
stąd
Polecam dokładne przestudiowanie opisu pod tym projektem. Uwzględniono w nim w jakim stopniu, dla kogo (motyle, pszczoły) i co jest przydatne w danej roślinie.






Ogród dla motyli musi być pełen kwiatów. Nawet jeśli będzie to wydzielony tylko jego fragment, powinien zakładać posadzenie bylin i krzewów z  gatunków, które zapewniają motylom  pokarm i wabią je.
Jak pięknie by nie brzmiały te słowa, jest jedno "ale", o którym na końcu.

Do motylego zakątka warto posadzić rośliny z rodzaju: 
- Mentha(mięta), Lavendula (lawenda), Verbascum (dziewanna), Lobelia (lobelia), Aster (aster), Sedum (rozchodnik).

Odmiana  rozchodnika 'Matrona'
- Flox (floks), Verbena (werbena), Echinacea (jeżówka), Lonicera (wiciokrzew), Nepeta (kocimiętka) ,Centaurea (chaber),Lathyrus (groszek), Knautia (świerzbnica), Eupatorium (wilczomlecz), Lunaria (miesiącznica), Chrysanthemum (złocień),Lysimachia(tojeść).

Przymiotno ogrodowe (Erigeron 'Dunkelste Aller')

Z krzewów oczywiście
Budleja (budleja) zwana również motylim krzewemWeigela (krzewuszka),Caryopteris (barbula). Istnieje też wiele innych gatunków możliwych do zastosowania.

złocień trójbarwny Chrysanthemum carinatum


Jeśli nawłoć, to ostrożnie. Tylko odmiany ogrodowe. Jest bardzo ekspansywna.

floks wiechowaty Phlox paniculata 'Norah Leigh' 


Jeśli już te wszystkie cuda zaplanujemy i posadzimy w ogrodzie czy doczekamy się w nim motyli takich jak ten?

budleja Dawida Buddleja davidii

Nie koniecznie. Niestety, teraz  jest to "ale"...

Motyle potrzebują czegoś więcej niż piękne kwiaty. 

Potrzebują chaszczy, zarośli i pokrzyw! 

Wiele z nich w swoim procesie rozmnażania nie może bez nich się obyć. Te piękne kwiaty tylko przyciągną je do naszego ogrodu i tyle. Rozmnażać się i żyć muszą gdzie indziej. I zrobią to pod warunkiem, że w okolicy zostały jeszcze nieujarzmione fragmenty przyrody, która da im schronienie i miejsce do wyżywienia gąsienic.

Takich miejsc jest w mieście coraz mniej. Na szczęście na wsiach jeszcze są i dlatego piękny motyli ogród na pewno tam będzie miał więcej "gości".   

I na koniec kilka zdjęć z Kanady, gdzie jest niby podobnie jak u nas, ale jednak motyle jakieś inne....



Pozdrawiam ciepło :)

ewa
 Fot. J. K
                                                                                                                                                                                                    Fot. J. K
                                                                                                                                                                                                      Fot. J. K



MIŁOŚNIKOM KAKTUSÓW I PALM ...

$
0
0
zielona metamorfoza
polecamy giganty z Poznania.


Niedługo kolejna edycja Gardenii:
 27.02 - 01.03. 2014 

http://gardenia.mtp.pl/pl/

Tym, którzy się tam wybierają być możne wystarczy czasu żeby rzucić okiem na


Palmiarnię w Poznaniu. 


Wrocławska palmiarnia na razie na nadaje się do pokazywania. Kilka lat straszyła pustym budynkiem, w którym zmarniały wszystkie ciepłolubne rośliny a obecnie trwa w tym miejscu budowa. 

Oczywiście każdy, kto widział wiekowe budynki palmiarni za granicą wie, że rodzime obiekty tego typu nie miały, i nie mają,  wiele wspólnego z tradycyjną formą palmiarni, którą w dziejach ogrodnictwa wyprzedziła oranżeria

zielona metamorfoza
Palmiarnia poznańska powstała w 1911 r.
zielona metamorfoza
Oranżeria w Piotrowicach/ Wrocławia (stan przed wojną)

Oranżerie były to wspaniałe, nadmiernie ogrzewane budowle z wychodzącymi na południe oknami, do których na czas ostrych zim wstawiano drzewka cytrusowe, pomarańczowe, mirty, granaty i wawrzyny. Te pałace dla roślin były również salami balowymi, koncertowymi, ogrodami zimowymi dla bogatej części społeczeństwa.

zielona metamorfoza
Kew Garden, Londyn

Kiedy nowo sprowadzane bananowce, storczyki, palmy i pachnące akacje zaczęły współzawodniczyć z "mieszkańcami" oranżerii zmieniły się one w szklarnie.

zielona metamorfoza

Wiktoriańskie szklarnie, które można oglądać w Royal Botanic Garden Kew (1844-48 r.) są efektem  postępu technicznego. Ich budowę zapoczątkowało wynalezienie metody uzyskiwania walcowanego szkła płaskiego, konstrukcji żeliwnych oraz systemów ogrzewania pomieszczeń ciepłą wodą. W Anglii, gdzie płaskie szkło zwolniono z podatku powstało w owym czasie tysiące cieplarni.


zielona metamorfoza
wnętrze pawilonu obok palmiarni


Dziwne kształty dawnych budynków dla roślin tropikalnych i ciepłolubnych nie są fanaberią architektów.W centralnej części, znajdowały się rośliny najwyższe min. bananowce i palmy, które zaczęto sprowadzać na dużą skalę w XIX w.     Obłe kształty oraz skuteczne ogrzewanie zapewniały bardzo wysokie temperatury. Budynki były wznoszone bez słupów czy kolumn wewnętrznych a konstrukcja z żelaza i szkła musiała być bardzo elastyczna. 

Jajko, które zbliżone jest kształtem do kuli, to najbardziej doskonała forma cieplarni w przyrodzie. Ma najmniejsze straty ciepła. Obłe kształty tracą go mniej niż kanciaste. Każdy narożnik, to miejsce gdzie ciepło ucieka na zewnątrz. Dzięki zaokrąglonej formie krąży ono w pomieszczeniu. Pewnie z tej przyczyny eskimoskie igloo jest jakie jest, a w izbach wiejskich chat narożniki ścian były okrągłe. 


Właściwości te, oraz wiele innych, wykorzystano w Eden Projekt.


zielona metamorfoza
Eden Project, Kornwalia, Wielka Brytania
zielona metamorfoza
http://pl.wikipedia.org/wiki/Eden_Project

W linku powyżej można więcej przeczytać o tej największej w świecie cieplarni. Eden Projekt powstał na terenie po kopalnianym. Dawniej było tu wyrobisko kaolinu. W olbrzymich szklarniach, zwanych biomami, można zobaczyć na przykład las tropikalny. Jest to nowoczesny raj, którego twórcom przyświecała idea pokazania rosnącej współzależności ludzi i roślin. 

 
Wróćmy jednak "na ziemię" czyli do Poznania.


zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

figowiec pospolity

Chwila przerwy na figowca pospolitego. Ostatnio stają się modne w zimowych ogrodach.  Tylko tam możemy je uprawiać. Co innego w Londynie. Tam figowiec rośnie w parku, w Green Parku, i osiąga spore rozmiary..





zielona metamorfoza
Green Park, Londyn
zielona metamorfoza
Green Park, Londyn
I znów powracamy do Poznania, bo i tu mamy atrakcję w postaci ryb.
Jeśli nie mieliście okazji pływać w czystej, górskiej rzece z ogromnymi rybami gdzieś na południu, np. Francji, w palmiarni będziecie mogli przeżyć tego namiastkę.


zielona metamorfoza


zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

A jeśli wydaje się komuś, że te ryby "wystają z wody" ma rację. Można je karmić zakupioną na miejscu karmą i jeśli przyjdziecie z dziećmi szybko stąd nie odejdziecie. Nawet my, "duże dzieci" spędziłyśmy na rybach chyba godzinę :)

A co poza tym? Na przykład kaktusy. 

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

I znów mała przerwa na nolinę. Nolina (Beaucarnea recurvata) zwana potocznie "nogą słonia", która niewinnie wygląda tak....


zielona metamorfoza
Nolina 
 ... w poznańskiej Palmiarni możemy się lekko przerazić. Pod tym gigantem fortepian w G nie miałby szans.

zielona metamorfoza

zielona metamorfoza Albo .... palma butelkowa....czy choćby sagowce.


zielona metamorfoza
Palma butelkowa
zielona metamorfoza

zielona metamorfoza

Na zakończenie będzie już mniej niegroźnie. Kolejna atrakcja Palmiarni.... Co to?


zielona metamorfoza

zielona metamorfoza


Pozdrawiam ciepło:)
ewa

P.S. Palmiarnia ma fajny sklepik, gdzie można kupić egzotyczne suszone nasiona, szyszki i inne owoce drzew. Niestety obsługa nie ma o nich bladego pojęcia więc trzeba "odrobić lekcje samemu".

DUCH DAWNYCH CZASÓW W PALMIARNI W WAŁBRZYCHU

$
0
0
Palmiarnia, luty 2014 r.


























Kiedy w komentarzu pod poprzednim postem Agniecha napisała, że poleca Palmiarnię w Wałbrzychu, nie przypuszczałam, że tak szybko ją zobaczymy. Wyjazd do konserwatora zabytków w Wałbrzychu był jednak konieczny, więc stało się...

Palmiarnia nie znajduję się właściwie w Wałbrzychu, tylko w Lubiechowie. Łatwo ją przegapić jadąc główna drogą. Trochę odsunięta od ulicy, trochę schowana za brzydkimi budynkami stojącymi w otoczeniu, nie ma jak "zachęcać". Warto tu jednak zajrzeć. Jest czynna praktycznie cały rok, oprócz poniedziałków i kilku dni świąt. 


Najpewniej uda się Wam zauważyć taką oto bramę, jeśli zwolnicie na wysokości Zamku Książ. To tu.




I niech Was nie zniechęca otoczenie oraz wiele koszmarnych pomysłów, jakimi próbowano ten obiekt uatrakcyjnić. O bardziej przychylnej porze roku robi na pewno lepsze wrażenie:)




A nawet wtedy, gdy już podejdziecie bliżej i zobaczycie taki widok ..... nie poddawajcie się!




Na pewno macie trochę wyobraźni (nawet więcej niż trochę jest wskazane). Jeśli jej użyjecie, zobaczycie ducha dawnych czasów. 

Wstępem do objawienia niech będzie informacja, że "...Palmiarnia została wybudowana w latach 1911-1914, za czasów Jana Henryka XV Hochberga ... Wchodziła w skład kompleksu ogrodniczego, który zaopatrywał obecny Zamek Książ w kwiaty, jarzyny, winogrona, owoce południowe ... Obecnie rośnie tu ponad 250 gatunków roślin z różnych kontynentów..."z broszury informacyjnej wydanej w 2009 r. w wydawnictwie ALKAZAR.

Ku mojemu zdumieniu (tu również dla Agi informacja) w tej publikacji napisano, że Palmiarnia przeszła w ostatnich latach gruntowny remont, dzięki któremu odzyskała  swoje dawne piękno i niepowtarzalny charakter! (ulotka do wglądu)

No cóż sami zobaczycie. Charakter owszem ma, ale piękno i remont nadal pilnie poszukiwane. Rośliny tylko nic sobie z tej ulotki nie robią. Rosną, kwitną i cieszą oko.






W poszukiwaniu remontu napotykamy dobrze widoczne i nieźle zachowane połączenie, które nigdy nie będzie piękne, a mianowicie betonowej kostki z materiałem naturalnym. W tym przypadku jest to kombinacja bardzo rzadko spotykana betonu i  ...

tuf wulkaniczny 

...tufu wulkanicznego sprowadzonego w XX w. z Sycylii, z wulkanu Etna. Pokryto nim wówczas wewnętrzne  ściany centralnego pawilonu Palmiarni. Otaczające ten wysoki na 15 metrów budynek z małą galeryjka na dachu, parterowe oranżerie nie miały już tyle szczęścia. Tuf zastąpił inny kamień dość ostro potraktowany i uwięziony na lata w betonie.

tuf wulkaniczny 
tuf wulkaniczny 
tuf wulkaniczny 



Mimo "generalnego remontu"życie toczy się tu nadal spokojnie i w dawnym stylu oraz jedynie słusznym kanonie piękna czasów PRL.

Fakt, te szklane kafelki mogą budzić rozrzewnienie. Sama miałam ich kilkanaście sztuk w kolekcji. Można się było nimi wymieniać za papierki po czekoladach. To były emocje!    




Prawda jest też taka, że jednak mnie z Agą to miejsce ujęło. Oczywiście, wiadomo,  jesteśmy marzycielkami itp i itd. Widzimy coś czego nie ma i krzywimy rzeczywistość jak każdy, na swój sposób. W głowie powstają obrazy co by można, gdyby były już te pieniądze. Dużo ich potrzeba w Polsce i na każdym kroku.

Na razie pozostaje nam podziwiać kwitnące  "drzewko szczęścia" czyli grubosza drzewiastego oraz aloes wysoki i dalej krzywić i naginać rzeczywistość i nadal podziwiać...




 rozmaryn lekarski ...



...i powalającą zapachem pospornicę japońską ... monsterę ... lipkę ... opuncję i trzymać się kierunku zwiedzania....





zielona metamorfoza












Na zakończenie wyprawy w tropiki został przez nas odnaleziony wodopój z kawą - kawiarnia. Pełne zaskoczenie. Znów nam się objawił duch! A nic tego nie zapowiadało. Cudowny klimat dawnego kurortu. Oczywiście z obowiązkową nutką PRL w tle. Jakaś spójność i konsekwencja w całym obiekcie musi być! No i jest. W kawiarni też.












Ponoć ma być w Palmiarni robiony kolejny generalny remont. Oby wykorzystano w końcu atuty jakimi są zabytkowe już urządzenia do obsługi upraw, piękne kształty jej budynków oraz naturalne materiały wykorzystane do budowy. Oczywiście o roślinach nie wspomnę, bo tym mimo otoki jest tu dobrze. 




Pozdrawiamy :)

LENNO - barokowe grządki warzywne i gwiazdy na wyciągnięcie ręki.

$
0
0
LENNO wiosną, lada moment
Na posiadłość Luka Vanhauwaerta w 


Lennie składają się: 

budynek pałacowy, 

oficyna, gołębnik, budynek zwany 

Belwederem, dwa gigantyczne budynki 

gospodarczo-mieszkalne, budynek z 

pokojami gościnnymi, dawny budynek

 kolonii dziecięcych z lat 7o' XX wieku

oraz ogród  z parkiem.



OGRÓD... Trafiłam do Łupek i pałacu Lenno właśnie przez ten ogród, kiedy Agniecha słysząc, że rozmyślam nad kształtem warzywnika w G, powiedziała:

..."Pojedź sobie do Lenna...tam są chyba oryginalne warzywne grządki zamkowe"...

Pojechałam dwa dni temu. Są faktycznie. Zamknięte na głucho o tej porze roku. Ale cóż...w niektórych miejscach kamienne mury są jakby niższe.... 




Z Giebułtowa do Lenna jest około 30 km. Warto pojechać i zobaczyć. I pałac, i Górę Zamkową z ruinami zamku Lenno, i grządki. I gwiazdy...


... bo tutaj z pewnością  gwiazdy też są na wyciągnięcie ręki. Warto by było to kiedyś sprawdzić...














W tym miejscu liczy się wszystko co stare i oryginalne. Nie ma tu atmosfery pseudo pałacowej z luksusowym SPA w piwnicy lub oborze. Nie ma udawania i podróbek. Są piękne widoki i stare zabudowania we wsi. Nawet szachulec z balkonikiem (już coraz rzadszy)...


... i jest ZAMEK na wyciągnięcie ręki.









Panorama Wlenia

...i oczywiście obiecany pałac i kilka pięknych okazałych drzew...









piękne, bukszpanowe drzewka po prawej




polecam historię zakupu, remontu pałacu  i obecnego właściciela Lenna:

http://poznajpolske.onet.pl/dolnoslaskie/luk-vanhauwaert-normalny-gosc-z-palacu-lenno/b5p53

Gdy w zrujnowanych zamkach, pałacach i starych domach, restaurowanych z pietyzmem, kryją się  ludzie z pasją, czuwają nad nimi anioły. Czasem na elewacji a czasem zakopane na podwórku. Zwariowani marzyciele i obserwatorzy gwiazd często natomiast odwiedzają takie miejsca.


Pozdrawiam :)
ewa


www pałacu Lenno
http://www.pensionlenno.be/PensionLenno/Lenno.html

Historyczny ogród w nowoczesnej odsłonie- Schwerin
Viewing all 193 articles
Browse latest View live